Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 57


Amadea poczuła zimny dreszcz przechodzący po jej plecach, gdy tylko ten obcy mężczyzna skończył mówić. Wciąż klęczał na podłodze, jakby oczekiwał ułaskawienia i patrzył na nią z takim uwielbieniem i chęcią oddania, których się nie spodziewała. Tak jakby zobaczył w niej kogoś potężniejszego nawet od królowej czy galerdi.

Pozostali byli zaskoczeni nie mniej od niej. Czuła, że Ryan przesunął się do niej i objął jedną ręką w pasie, jakby zamierzał w jakiś sposób wyrwać ją z kłopotów, gdyby do nich doszło. Matthew i Aspen patrzyli na klęczącego mężczyznę w szoku, jakby nie mieli o tym pojęcia.

Lady Serina także milczała, lecz patrzyła raz na Amadeę i Ryana, raz na Matthewa, Aspena i obcego, jakby żądała, by ktoś jej to wyjaśnił. Amadea widziała po kobiecie, że ledwo powstrzymywała opanowanie, a gdy spojrzała jeszcze w otwarte drzwi do salonu, wyglądała tak, jakby ktoś ją ocudził.

– Dobrze — odezwała się kobieta. — Spróbujmy to wyjaśnić. Wyjaśnić to wszystko, co tu zaszło. Książę, panowie, zapraszam do salonu. Ryanie, Amadeo dołączcie do nas... Nie, Amadeo, nie chodź sama... Ryanie, pomóż jej...

– Amadeo? — odezwał się do niej Ryan, nadal lekko zaskoczony.

Amadea pokiwała głową, pozwoliła mu się podnieść i znieść do salonu. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że ranne stopy piekły ją, dotąd nie zwracała na to uwagi, przejęta innymi rzeczami.

Ryan posadził ją na fotelu i stanął obok niczym obrońca, posyłając jej spojrzenie zawierające w sobie niewypowiedziane pytania i powstrzymywany szok.

Pozostali trzej mężczyźni wtoczyli się do pomieszczenia, zagonieni przez lady Serinę. Matthew zajął drugi z foteli, a obcy stanął za nim, jakby również pełnił funkcję strażnika, ale teraz wolał osunąć się w cień.

Aspen przez moment kręcił się niezręcznie, nie wiedząc chyba, czy powinien wcisnąć się na kanapę tuż obok pań Derill. Lady Serina popatrzyła na nie, jakby w tym momencie były tutaj zbędne.

– Drogie panie Derill, muszę was stąd wyprosić — oświadczyła od razu gospodyni, patrząc na oniemiałe kobiety. — Książę przywiózł ze sobą sprawy, które wraz z moim synem musimy omówić w gronie naszych bliskich. Przykro mi, lecz wolałabym was w to nie mieszać.

– To zrozumiałe, lady von Frudol — przyznała pani Derill, poganiając córkę do wyjścia. — Oczywiście, nie będziemy przeszkadzać...

Jakby przerażona wyleciała wraz z córką z salonu, nawet się nie oglądając. Lady Serina jeszcze popatrzyła za nimi, po czym zamknęła drzwi.

– Dobrze, więc zacznijmy po kolei — odezwała się. — Aspenie, co masz na myśli, mówiąc, że Julia przyjeżdża do Sebotii?

– To, co powiedziałem, lady Serino — odpowiedział Aspen, po chwili wzdychając zrezygnowany. — Moja droga siostra, której wolałbym już więcej nie zobaczyć, napisała do mnie... Z jakieś dwa tygodnie temu... Informując, że przyjeżdża do Sebotii i zamierza zawitać najpierw do Jasvill, a następnie w Sarim. Wspominała w liście, że zamierza sprawdzić, jak wygląda sytuacja w domu.

– Równie dobrze mógłbyś jej to przedstawić listownie — zasugerował Ryan, wcześniejsze podburzenie nie opuściło go, bo mówił lekko podniesionym głosem. — Chyba że ma jeszcze inny, ukryty powód, by tu przyjeżdżać...

– Uważasz, że tego nie podejrzewam? — zapytał Aspen, patrząc na Ryana, po chwili zwracając się do lady Seriny. — Nie podała zbyt wielu informacji, dlaczego chce tu przyjechać. Choć ja podejrzewam, że znów może spróbować okraść rodzinny dom z wartościowych rzeczy... Nawet jeśli brzmi to niedorzecznie w jej sytuacji.

– Zbłaźniłaby się, gdyby znów to zrobiła — stwierdziła lady Serina. — Jeśli ma choć trochę oleju w głowie, jeśli obranski dwór czegokolwiek ją nauczył, to nie zrobi tego ponownie. Musi mieć jakiś inny powód, by tutaj wracać.

– Tylko jaki, lady Serino? — zapytał Aspen, a w jego głosie słychać było bezsilność. — Co jeszcze tutaj ma, przez co mogłaby wrócić w rodzinne strony?

To pytanie pozostało bez odpowiedzi, zawisając pomiędzy zgromadzonymi jak dylemat.

Amadea słuchała rozmowy Aspena z lady Seriną w milczeniu, starając się wyciągnąć z niej jakieś wnioski. Julia, nieobecna w Sebotii siostra Aspena powraca do kraju po długim braku kontaktu. W czasie poprzedniej wizyty okradła brata i najwyraźniej uciekła. Od tego czasu panowało o niej dość negatywne zdanie.

Julia. Gdzieś z odmętów jej pamięci wysunęło się wspomnienie przyjęcia królowej, zorganizowanego jakby na cześć Amadei. Pamiętała, że dworzanie wspominali o niej przy plotkowaniu o Aspenie, lecz nie potrafiła dokładnie przypomnieć sobie, czego dokładnie dotyczyły te plotki i czy miały one pozytywny, czy raczej negatywny wydźwięk.

Cokolwiek jednak sądzono o kobiecie na dworze,  jej bliscy — a raczej bliscy jej brata — nie mieli o niej zbyt dobrego zdania i woleliby jej w ogóle nie gościć.

– Chyba nie ma co gdybać i po prostu musimy poczekać na rozwój wydarzeń — orzekła lady Serina, po chwili podchodząc do Aspena i pomimo pewnej różnicy wzrostu przyciągnęła go w swoje objęcia. — Nie martw się, Aspenie. Tym razem nie pozwolimy jej dokonać takiej rozruby jak ostatnio.

– Wierzę w to, lady Serino — odparł, uśmiechając się do niej, po czym bez sprzeciwów pozwolił jej pocałować się w czoło, niczym grzeczne dziecko.

– Dobrze. — Lady Serina wypuściła Aspena z objęć, teraz patrząc na Matthewa, biorąc go kolejnego na celownik. — Matthewie, więc co tym razem wymyśliła twoja droga siostra?

Matthew poruszył się nerwowo, po czym przelotnie zerknął na Amadeę i Ryana. Amadea odwzajemniła spojrzenie, po czym znikąd naszło ją, czy Matthew w ogóle wiedział o tym, co zrobiła Liliver. Czy w ogóle mu o tym powiedziała.

– Tak jak wspomniałem, lady Serino — odezwał się w końcu, ale patrzył jedynie na nią. Wzroku Amadei i piorunującego spojrzenia Ryana unikał jak ognia. — Moja siostra, królowa Liliver, przysłała mnie tu, abym zabrał Amadeę z powrotem na dwór.

– Po co? — zapytała poirytowana Amadea. W tym samym momencie odezwał się także Ryan:

– A czy królowa pochwaliła ci się tym, co zrobiła?

Matthew popatrzył na nich zaskoczony, otwierając usta przy tym. Przez chwilę jego wzork  błądził pomiędzy Amadeą a Ryanem, nim odważył się odezwać:

– Co zrobiła Liliver?

Ryan parsknął histerycznym śmiechem, jakby w to nie dowierzał. Amadea westchnęła, przetrawiając tę sytuację.

– Ryan. Ryan, uspokój się już — zwróciła się najpierw do niego, ale uciszył się dopiero wtedy, gdy wstała i mimo pewnego bólu zbliżyła się do Matthewa. — Więc ci nie powiedziała? Nie powiedziała ci o tym, jak siłą zaprowadziła mnie na zamek i przed wszystkimi dworzanami zażądała, bym się przemieniła, by mogli mnie obejrzeć jak jakąś klacz na sprzedaż? Nie powiedziała ci, że kazała sporządzić rysunki mojej zwierzęcej postaci i jak wypytywała o szczegóły mojej rasy, jakby było to jej obowiązkiem, by naprawdę to spisać? Nie powiedziała ci, że zagroziła mi skrzywdzeniem Ryana, by w ogóle cokolwiek ze mnie wyciągnąć?

– O tym mi nie powiedzieliście — wtrąciła się oniemiała lady Serina.

Matthew nie odezwał się w ogóle, patrząc na nią w niedowierzaniu. Otworzył usta, jakby chciał coś na to odpowiedzieć, może zaprzeczyć, lecz ostatecznie nie powiedział nic. Popatrzył na Ryana, jakby chciał, by ten zaprzeczył jej słowom, lecz chyba nie zobaczył oczekiwanej reakcji, bo znów spojrzał na nią.

– I masz swój brakujący element, Matthie... — mruknął Aspen.

– Nie — odezwał się Matthew, kręcąc przy tym głową. Po chwili przyłożył dłoń do skroni, jakby go rozbolało. — Nie. Liliver nie zrobiłaby tego. Nie zrobiłaby tego w taki sposób... Nie posunęłaby się do tego. Kłamiesz, Amadeo... Amadeo... Ona powiedziała, że to ty ją okłamałaś!

– Że JA ją okłamałam?! — powtórzyła podburzona Amadea, nie dowierzając w naiwność Matthewa. Zachowywał się tak, jakby nie mógł uwierzyć w możliwości Liliver. Jakby mimo kłopotów, które sama mu sprowadziła, wciąż próbował ją wybielić. — To Liliver okłamała cię!

– Byłem tak razem z nią, Matthewie — odezwał się Ryan, przyciągając ją za ubranie, by z powrotem usiadła na fotelu. — Liliver naprawdę to zrobiła. Kazała Amadei paradować przed dworem i przemieniać się z jednej postaci w drugą.

– Naprawdę ci zagroziła? — wtrąciła się lady Serina, patrząc na syna.

Ryan już otworzył usta, by jej to wyjaśnić, ale Amadea go ubiegła:

– Zagroziła mi. Powiedziała, że jeśli się nie przemienię, to skrzywdzi Ryana. A na to nie mogłam pozwolić.

Kobieta przez moment patrzyła raz na Amadeę, raz na Ryana, po czym westchnęła ciężko.

– Nie wierzę, co też wyrosło z tej dziewczyny — mruknęła, jakby do siebie, lecz na tyle głośno, by każdy ją usłyszał. — Skąd wzięło się w niej tyle żądzy władzy, zawiści i jadu. A taka była ambitna, tyle chciała zrobić dobrego dla całej Sebotii... A teraz? Naprawdę nie wiem, co też uderzyło jej do głowy...

– A mi powiedziała, że to ty ją okłamałaś w kwestii swojej odmienności — odezwał się niemrawo Matthew. — Rozkazała mi, żebym przywiózł cię z powrotem na dwór, abyś wyjaśniła to przypuszczalne kłamstwo.

– Nie okłamałam jej — wypaliła Amadea, wbijając w niego spojrzenie. — Jak widzisz, to ona cię kłamała.

Matthew milczał, patrząc na nią z szokiem, wciąż przetrawiając to, co usłyszał.

Amadea starała się, jak mogła, byle nie pokazać po sobie, jak bardzo ruszyły ją słowa Matthewa. Przecież nie wziął ich znikąd. Nawet Liliver nie wyciągnęła ich z powietrza. Ktoś tam na dworze wiedział o niej więcej, niż powinien i pod jej nieobecność zdradził się z tym przed królową. Nie miała jednak pojęcia, kto mógłby wiedzieć cokolwiek o dwurożcach i nie zdradzić się tym w obecności Amadei.

Mimowolnie spojrzała w stronę obcego towarzysza Matthewa, który w niespodziewany sposób ogłosił, że skądś zna jej osobę. Albo dwurożce. Bo przecież nie uważałby za boginię dosłownej osoby Amadei, jeśli dotąd jej nie widział.

Czy to ten mężczyzna pochwalił się swoją wiedzą przed królową i to dlatego tutaj przyjechał? Może Liliver przysłała go tutaj specjalnie, by siłą zaciągnął ją wprost na zamek, jeśli Matthew by poległ. Choć zachowywał się tak, jakby o jej istnieniu dowiedział się dopiero co...

– Dobrze, jeszcze do tego wrócimy... Wróćmy do pana. — Lady Serina zwróciła się do obcego towarzysza Matthewa, który na jego wezwanie poruszył się nerwowo. — Kim pan jest i skąd pan wie o mojej przyszłej synowej?

Amadea sapnęła cicho. Ryan obok niej drgnął niespodziewanie, po czym nachylił się w jej stronę i szepnął:

– Czy moja matka właśnie nazwała cię swoją synową?

Amadea pokiwała głową, obserwując kobietę. Wciąż wpatrywała się uparcie w mężczyznę, opierając ręce na bokach z taką miną, jakby była gotowa go zrugać za coś. Stanęła jednak w obronie dziewczyny bez chwili zastanowienia, choć jeszcze parę dni wcześniej była do niej dość negatywnie nastawiona.

– Porucznik Theron Zaire, pani — przedstawił się obcy, wyrywając Amadeę z zamyślenia. Podszedł bliżej lady Seriny i ucałował jej dłoń, po czym wykonał przed nią delikatny pokłon. — Jestem osobistym strażnikiem księcia Matthewa. Ja... Nie miałem pojęcia, że dziewczyna, po którą posłała jej królewska mość jest dwurożcem...

– Valis.. Gaderlle? — Amadea powtórzyła niepewnie słowa, którymi się do niej zwrócił w korytarzu. — Co to znaczy?

Mężczyzna przez moment zawahał się z wyjaśnieniem.

– W dosłownym tłumaczeniu: wybranka bogów —  odpowiedział. — Jestem Ofrończykiem, pani. Urodziłem się w Ykrze, ale do Sebotii sprowadziła mnie służba wojskowa i chęć zarobku. Tam, skąd pochodzę... Dwurożce uważa się za święte. A nawet i za wybranki boskie.

Amadea sapnęła cicho. To, że ten mężczyzna wiedział, kim była, to nie było najbardziej zaskakujące. To informacja o tym, że gdzieś tam, za oceanem, ludzie postrzegali dwurożce za święte zaskoczyło ją najbardziej.

Gdyby Avolet się o tym dowiedziała... Muszą się ukrywać tutaj, w Pudlonie, a na innym kontynencie za oceanem prawdopodobnie traktuje się ich rasę za nietykalne. I zapewne wiedzieli o niej całkowitą prawdę.

– Więc dlaczego nam nie powiedziałeś? — zapytał poirytowany Matthew.

– Z całym szacunkiem, wasza książęca mość, ale nikt na dworze nie wspomniał nawet słowem o prawdziwej rasie pani gaderlle — zauważył Theron, patrząc na Matthewa. — Choć jej osoba była wspomniana zarówno przez najjaśniejszą panią, królową, jak i przez waszą przyszłą narzeczoną.

– Kogo? — zapytała zdziwiona lady Serina.

– Przez Florentynę? — załapała po chwili Amadea. — A co ona ma z tym wszystkim wspólnego? Co znowu wymyśliła?

Matthew spojrzał na nią, po czym westchnął, jakby potrzebował zebrać się w sobie do powiedzenia tego.

– Florentyna sugerowała mi, abym... Zaczął się do ciebie zalecać — wyznał w końcu. — Abym wziął cię za kochankę...

– Co? — wzburzył się Ryan.
Amadea przez moment patrzyła na Matthewa, by znikąd wybuchnąć śmiechem. Wszyscy obecnie spojrzeli na nią w szoku, lecz ona się tym nie przejęła.

Florentyna musiała być naprawdę zdesperowana, skoro najpierw próbowała namówić do swojego planu Amadeę, a teraz sugerowała go Matthewowi. Najwyraźniej tak bardzo nie chciała ślubu z nim, że usiłowała znaleźć kogoś na swoje zastępstwo.

– Matthewie, naprawdę radzę ci zrezygnować z małżeństwa z nią — odezwała się, gdy już się uspokoiła. — Florentyna już knuje za twoimi plecami i zapewne wciąż będzie to robić po waszym ślubie. Nie wyjdziesz na tym najlepiej, jeśli poślubisz kobietę, która wplątuje cię w intrygi, o których nie masz pojęcia.

– Gdyby to było takie proste, Amadeo... — odparł Matthew, patrząc na nią.

Amadei nie umknęło to, jak Ryan przewrócił oczami na zachowanie przyjaciela.

– Dobrze — odezwała się lady Serina, wzdychając  ciężko. — Czy ktoś chciałby dodać... Wyznać coś jeszcze? Coś, co warto omówić w tym gronie?

Kobieta rozejrzała się po nich, a Amadea mimowolnie spojrzała na Ryana. To chyba nie był najlepszy moment, by wyznać, że naprawdę się zaręczyli, prawda?

– Dobrze — powtórzyła. — To... To było zwariowane popołudnie... Potrzebuję napić się rumianku...

Lady Serina wyszła, pozostawiając ich samych. Matthew spojrzał za nią, jakby chciał prosić, by nie wychodziła.

Amadea wiedziała jednak, że pewne kwestie pozostają nierozwiązane i jeszcze przyjdzie czas, by znów je poruszyć. Teraz jednak musiała zastanowić się nad nimi sama.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro