Rozdział 52
Amadea opuściła swój pokój dość późnym porankiem, jakby w ten sposób chciała się upewnić, że nie spotka na swojej drodze Ryana. Jej plan zakładał, że zje śniadanie, a następnie albo na resztę dnia zamknie się w pokoju, albo zniknie w stajni, zmieniając swoją postać na zwierzęcą.
Może nie przemieniałaby się przez kolejne kilka dni.
Była wprost pewna, że nie zniosłaby widoku Ryana po tej dyskusji, która zaszła pomiędzy nimi poprzedniego dnia.
Prawie że przez pół nocy nie potrafiła zasnąć, rozmyślając nad tym, co zaszło padło pomiędzy nimi. Raz obwiniała o to siebie, by zaraz zrzucić wszystko na Ryana. Potem aż do przesady użalała się nad własną osobą, w myślach wypominając sobie, że doprowadziła do takiej sytuacji. A na sam koniec się popłakała.
Jeszcze nigdy nie zdarzyło jej się przejmować czymś lub kimś tak mocno, by doprowadzić się do takiego stanu. Lub w ogóle jej się to nie zdarzyło.
Lecz całe zachowanie, postawa Ryana zabolały ją. Skoro twierdził, że ją kochał, skoro sam pragnął jej tak, jak ona jego, to jego zachowanie wydawało jej się całkowicie sprzeczne z tym co mówił. A nawet i z tym że się jej oświadczył.
Chyba lepiej wyszłoby dla niej, gdyby naprawdę stąd odeszła, tak jak sugerowała Avolet. Przynajmniej nie doszłoby do tej dyskusji, nie poczułaby takiego bólu i rozczarowania.
Na parterze domu panowała taka sama cisza jak na piętrze, przez co Amadea podejrzewała, że domownicy zaszyli się we własnych pokojach, pochłonięci własnymi pracami. Ale gdy otworzyła drzwi do jadalni, srogo się rozczarowała.
Przebywali tam wszyscy: Ryan, lady Serina i obydwie panie Derill. Spojrzeli na nią w pewnym zaskoczeniu, gdy stanęła w drzwiach. Ryan natychmiast odwrócił od niej wzrok.
– Dzień dobry — przywitała się Amadea, nie chcąc pokazać tego, że coś ją trapiło przez brak kultury.
– Witaj Amadeo — powitała ją lady Serina, na dodatek uśmiechając się do niej. — Zaczynałam się o ciebie martwić, gdy nie zjawiłaś się wraz z Ryanem.
Na swoje wspomnienie jej syn obrzucił ją ponurym spojrzeniem.
— Nie stało się jednak nic, przez co musiałabyś się martwić, lady — odparła Amadea, siadając przy stole jak najdalej od Ryana.
Lady Serina wbiła w nią spojrzenie, a następnie tym samym obdarowała mężczyznę, ale mimo to nic nie powiedziała, choć zapewne chciała.
Amadea skompletowała sobie śniadanie na talerzu, po czym zabrała się za jego spożycie. Czuła na sobie spojrzenie lady Seriny, ale żadna z nich nie spróbowała nawiązać rozmowy. Po chwili pani domu wciągnęła panią Derill w pogawędkę o strojach wykonywanych przez dwie krawcowe, porównując jakość ich prac. Siedząca obok matki Lucy słuchała je, ale jakby bez większego zainteresowania.
Jedynie co raz spoglądała, a to na Amadeę, a to na Ryana jakby próbowała rozgryźć, co się stało pomiędzy nimi.
Amadea całą swoją osobą chciałaby nie zwrócić uwagi na Ryana, ale za nic jej to nie wychodziło. A zwłaszcza że jego wizerunek rzucał się w oczy.
Wyglądał jakby nie spał w nocy, albo miał nie najlepszy sen. Sine wory pod oczami zwracały jej uwagę i niepokoiły ją, ale mimo tego nie zapytała o nie. Wydawał się również bledszy niż zazwyczaj, jakby trawiła go choroba.
Również ubrał się dość nieporządnie: koszula wyglądała na pogniecioną, jakby w niej spał. Nie poświęcił także uwagi kołtunom, które pojawiły się w jego włosach, sprawiając, że wyglądały jak gniazdo.
Gdyby nie przeczuwała, co mogło go trapić, podejrzewałaby, że się rozchorował.
Jakby czując jej wzrok, Ryan także na nią spojrzał.
Amadea przełknęła ślinę, gdy wpatrywali się w siebie, jakby nadal toczyli między sobą dyskusję, która ich poróżniła, lecz bezsłownie. Ryan patrzył na nią takim wzrokiem, jakby chciał zapytać, czy wciąż podtrzymywała swoje zdanie.
Znikąd przerwał jednak kontakt wzrokowy z nią, kierując swoje spojrzenie niżej po jej ciele, mierząc ją, jakby także oceniał jej stan.
Amadea nie była jednak pewna, co mógłby wysnuć po jej ubiorze. Ubrała się porządnie, by nie świecić niestosownie gołymi nogami i ramionami przy innych. I może po trochę także po to, by nie dać Ryanowi satysfakcji.
Może właśnie to go zaskoczyło.
Ryan nie skomentował jej wyglądu żadnym słowem, ale dostrzegła ten niewielki uśmiech, który wykrzywił jego usta.
– Chyba źle spałeś, hrabio — odezwała się do niego panna Lucy, zwracając na siebie uwagę. — Choć bardziej wyglądasz na to, jakbyś miał się rozchorować.
— Źle się czujesz, Ryanie? — wtrąciła z troską lady Serina, patrząc na niego.
– Nie. Czuję się dobrze, mamo — odparł z lekką irytacją Ryan. Najpierw spojrzał na matkę, potem na chwilę zwrócił uwagę na Amadeę, by na koniec zwrócić się do Lucy. — Naprawdę doceniam twoją troskę, panno Lucy, lecz to zwykłe niewyspanie się. Miałem... Ciężką noc.
— Mówiłam ci tyle razy, byś nie siedział nad pracą do późna — zrugała go od razu matka.
– To... To nie przez to — odparł jedynie.
Lady Serina zmrużyła oczy, patrząc na syna, gdy nagle spojrzała na Amadeę, jakby o coś ją podejrzewała.
Amadea musiała ugryźć się w język, by nie roześmiać się, kiedy zobaczyła to podejrzliwe spojrzenie kobiety. I tak to nie powstrzymało tego, że uśmiechała się znacząco, jakby przyznawała się do winy.
– Skoro twierdzisz, że to zwykłe niewyspanie, niech ci będzie — zwróciła się do syna lady Serina. Przelotnie zerknęła na Amadeę, by znów odezwać się do Ryana. — Musisz jednak pilnować się, by do takich nieprzespanych nocy nie dochodziło zbyt często.
Ryan zmarszczył brwi, jakby nie zrozumiał, do czego nawiązywała jego matka. Chyba szukając wsparcia zerknął na Amadeę, a gdy zauważył jej dwuznaczny uśmiech, na jego twarzy od razu pojawił się wyraz zrozumienia, o czym mówiła jego matka.
— Mogę ci to obiecać mamo, że więcej się to nie powtórzy — odparł dobitnie, jakby chciał uciąć ten temat.
Ryan utkwił spojrzenie w talerzu, chcąc pokazać, że dla niego ten wątek był zakończony. Amadea zauważyła jednak po nim to, że podejrzenia matki lekko go zawstydziły, bo jego twarz zaczerwieniła się nagle.
– Może więc hrabiemu na dobre wyszłoby to, gdyby udał się ze mną na spacer po śniadaniu? — zaproponowała nagle panna Lucy, uśmiechając się do Ryana.
Amadea spojrzała na nią oburzona, czując się tak, jakby Lucy dokonała jej olbrzymiej krzywdy. Następnie zerknęła na Ryana, przez chwilę naprawdę zamierzała się temu sprzeciwić, ale przypomniała sobie, przez co się skłócili.
Odwróciła od niego wzrok, czując w gardle rosnącą gorycz. Niech Ryan robi, co będzie chciał, ona nie będzie się temu sprzeciwiać. Może naprawdę potrzebował czasu, by przemyśleć to, czego chciał.
— To nie jest zły pomysł, panno Lucy — odpowiedział dziewczynie Ryan.
Gorycz w gardle Amadei powiększyła się, na dodatek poczuła bolesny ucisk w piersi. Miała ochotę stąd wyjść, opuścić to zgromadzenie, ale podejrzewała, że byłoby to nie na miejscu.
Potem Lucy dodała coś jeszcze, ale Amadea nie potrafiła skupić się na jej słowach. Dziewczyna opuściła jadalnię w towarzystwie swojej matki, trajkocząc z zachwytu. Amadea nie wytrzymała i bez słowa poszła w ich ślady, kierując się do drzwi wyjściowych.
Ktoś za nią zawołał, ale Amadea nie potrafiła rozróżnić głosu. Wypadła na podwórze, chyba podświadomie kierując się do stajni, ale nie zdążyła przejść nawet połowy drogi, nim nogi odmówiły jej posłuszeństwa i upadła na kolana, w końcu szlochając głośno.
Nie potrafiła tego powstrzymać, bezsilnie szlochała dalej, nie potrafiąc zapanować nad targającymi nią uczuciami. Ból rozrywający jej pierś musiał znaleźć jakiejś ujście, a ona pozwoliła, by zaszło to w taki sposób, nie zważając na nic.
Już wolałaby nie czuć nic, niż przeżywać to tak dobitnie. Wolałaby nie przejmować się tym, co robił Ryan i czy naprawdę okazywał względy Lucy. Czy naprawdę zachowywał się tak, bo nagle, znikąd, zainteresował się dziewczyną, czy też... Czy też co?
Zachowywał się tak na złość Amadei? By wzbudzić jej zazdrość? Ponowne zainteresowanie? Nawet nie potrafiła na to odpowiedzieć.
– Amadeo. — nagle czyjś głos zwrócił jej uwagę, a kiedy spojrzała w stronę jego źródła, zobaczyła lady Serinę.
Kobieta patrzyła na nią z niespodziewaną troską i współczuciem, jakby naprawdę zamartwiła się o nią. Ku zaskoczeniu Amadei podeszła bliżej i nie zważając na nic, uklęknęła obok niej.
– Amadeo — znów się do niej zwróciła, o wiele ciszej i delikatniej. — Amadeo, popatrz na mnie. Posłuchaj mnie. Chciałabym wiedzieć, co się stało pomiędzy tobą i Ryanem. Dlaczego tak się na siebie boczycie.
Amadea chciała westchnąć, lecz zamiast tego zaszlochała. Wzbraniała się przed odpowiedzią przez brak zaufania do lady Seriny, nie wiedziała, czy mogła jej tak po prostu o tym opowiedzieć, by ona mogła ją zrozumieć i nie ocenić przez pierwotne zdanie o Amadei.
Nawet kwestia tego, że miałaby narzekać na jej własnego syna, nie wydawała jej się dobrym wyborem. Mogła jej o wszystkim powiedzieć, lecz czy lady Serina naprawdę uwierzyłaby jej?
– Amadeo — znów spróbowała kobieta, z większym uporem w głosie, a dodatek obejmując ją i tuląc do piersi. — Amadeo, czy Ryan... Czy Ryan coś ci zrobił? Czy mój syn... Czy on dotknął cię wbrew twojej woli? Próbował cię do czegoś zmusić?
– Nie! — odezwała się, oburzona na samą myśl o tym. — Ryan nic mi nie zrobił! I właśnie... O to chodzi...
Amadea zaszlochała znów, nagle czując, że w końcu bariera w niej odpuściła i z oczu popłynęły łzy. Lady Serina wydawała z siebie zaskoczone westchnienie, ale nie odsunęła od siebie dziewczyny, pozwalając jej się wypłakać.
– O to chodzi? — powtórzyła z zaskoczeniem kobieta, po czym westchnęła ciężko, jakby ją zrozumiała. — Och, Amadeo...
Lady Serina znów westchnęła, jakby nie wiedziała, co miała jej powiedzieć. Na dodatek Amadea czuła się tak samo, rozdarta pomiędzy brakiem zaufania do kobiety a ochotą, a nawet i potrzebą wyżalenia się komuś.
Obydwie milczały więc, a ciszę przerywał delikatny szloch Amadei. Lady Serina wykazała się jednak niespodziewaną cierpliwością, bez słowa narzekania zostając przy jej boku i jedynie mrucząc pocieszenie. I gdy po pewnym czasie Amadea się uspokoiła, kobieta nadal nie odsunęła się od niej.
– Chodź Amadeo, wstań — odezwała się po chwili kobieta, gdy miała już pewność, że dziewczyna była w lepszym stanie. — Chyba musimy sobie wyjaśnić pewne sprawy.
Amadea popatrzyła na kobietę trochę nieprzytomnym wzrokiem, czując szczypanie w oczach, a mimo to wstała z kolan. Lady Serina uśmiechnęła się do niej w pocieszeniu, po czym poprowadziła w stronę ogrodów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro