Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 47

Amadea wróciła do domu w jakiś sposób spokojniejsza, nawet jeśli rozmowa z Lucy wyprowadziła ją z równowagi. Czuła jednak, że nie musiała jednak aż tak bardzo przejmować się dziewczyną — Lucy nie miała aż tyle władzy i możliwości, by w jakiś sposób jej zagrażać. Nie aż tyle, jak na przykład Liliver.

A nawet jeśli próbowałaby kręcić się przy Ryanie, nawet jeśli spróbowałaby zalecać się do niego, to czekało ją ogromne rozczarowanie. Ryan mógł być wobec niej kulturalny, ale jego zainteresowanie nawet nie wychodziło ponadto.

Westchnęła delikatnie, gdy przekroczyła próg domu, chcąc się uspokoić. Może przejmowała się dziewczyną zbyt mocno, może była już uprzedzona po tym, co zrobiła Liliver. A mimo to Lucy i tak wydawała jej się zarozumiała, zbyt pewna swego i zbyt dumna, chyba sądząc, że wszystko jej się należało.

Ruszyła korytarzem, kierując się ku schodom, ale jakby nieświadomie zerknęła w stronę salonu. Przez otwarte na oścież drzwi zauważyła matkę Lucy, lady Mirellę, która siedziała samotnie na kanapie i przeglądała jakąś książkę.

Kobieta chyba czując jej spojrzenie, uniosła wzrok i przez moment obydwie wpatrywały się w siebie. Amadea nie była pewna, czy chciałaby rozmawiać z kobietą, czy wolałaby jak najszybciej ją porzucić.

– Amadeo. — Lady Mirella ruszyła się jednak pierwsza, wstała i podeszła bliżej niej, uśmiechając się jakby w zacięcie. — Czy spacer w towarzystwie mojej córki należał do udanych?

– Zastanowiłabym się nad tym — wypaliła, zanim zdążyła to przemyśleć. Oczy lady Mirelli rozszerzyły się, gdy to usłyszała. — Pani córka, lady Mirello... Zachowała się aż za pewnie co do pewnej kwestii, wobec której ja nie zamierzam ulec.

Amadea umilkła, myśląc o tym, czy dobrze to ujęła. Jednak gdyby lady Mirella nie wiedziała o poczynaniach swojej córki, to ona nie chciałaby informować jej o tym pierwsza.

– Naprawdę? — zaskoczenie w głosie kobiety wydawało się brzmieć prawdziwie, ale Amadea nie miała co do tego pewności. — Chciałabym usłyszeć, w czym też moja córka wydaje się być zbyt pewna. Amadeo, proszę, usiądź ze mną. Porozmawiajmy.

Przez moment Amadea zamierzała odmówić, nie będąc do końca pewna, czego kobieta może od niej chcieć. I czy przypadkiem nie pójdzie śladami córki.

– Niech będzie — stwierdziła Amadea, wchodząc do salonu i siadając na fotelu.

Z lekką ciekawością najpierw rozejrzała się po pomieszczeniu, orientując się, że kobieta siedziała tutaj sama. Ryan i jego matka zapewne byli na piętrze, zajęci swoimi obowiązkami.

– Więc co też zrobiła... Lub powiedziała moja córka, że nie wydawało się to na miejscu? — zapytała kobieta, uśmiechając się do niej jakby w zachęcie.

Amadea zawahała się, myśląc o tym, jak miała na to odpowiedzieć. Podejrzewała, że nie mogła odpowiedzieć w pełni szczerze, bo przecież lady Mirella mogła całkowicie popierać stronę córki. Prawdopodobnie popierała to, że Lucy chciała zalecać się do Ryana i uważała, że Amadea stała jej na drodze.

– Twoja córka, lady Mirello, wydawała się zbyt pewna w tym, żeby mi rozkazywać — zaczęła ostrożnie. — Była zbyt pewna tego, że ustawić mnie według swojej woli i rozkazywać mi, żebym robiła to, co ona zechce. Ale ja się nie dam.

Lady Mirella patrzyła na nią zaskoczona, nie mogąc się odezwać. Jakby nie spodziewała się tego po swojej córce.

Otrząsnęła się jednak po chwili, uśmiechając się do Amadei jakby w przeprosinach.

– Na pewno nie miała niczego złego na myśli — odezwała się natychmiast, chcąc usprawiedliwić córkę. — Lucy bywa impulsywna w pewnych sytuacjach...

– I zbyt pewna swego — wtrąciła poważnie Amadea, patrząc na kobietę. — Wydaje mi się, że Lucy nie powinna tak pewnie zakładać, że Ryan zwróci na nią swoją uwagę. Że zdobędzie jego względy.

Uświadomiła sobie, że trochę ją poniosło, że odważyła się od razu przejść do rzeczy. Amadea zamrugała nerwowo, nadal patrząc na lady Mirellę, nie chcąc okazać wątpliwości.

I nawet jeśli jej słowa lub odwaga do powiedzenia ich zaskoczyły lady Mirellę, to ona nie okazała tego zbyt wylewnie. Zaskoczenie błysnęło w jej oczach, ale nie sięgnęło całej twarzy, jakby kobieta zapanowała nad tym.

— Dlaczego tak uważasz, Amadeo? — zapytała kobieta, uśmiechając się delikatnie. — Mojej córce nie brakuje niczego, co stawiałoby ją w złym świetle. A hrabia Ryan prędzej czy później będzie musiał w końcu się ożenić, bo gdy tego nie zrobi, przyniesie mu to więcej szkody niż pożytku.

– Ale nikt nie powiedział, że Lucy jest odpowiednią kandydatką na jego żonę — stwierdziła Amadea. — Wygląda to tak, jakby wszyscy wkoło niego oczekiwali po nim szybkiego ożenku, ale nikt nie pytał, czego, lub kogo, tak naprawdę chce Ryan.

A Ryan chciał Amadei. Bo przecież gdyby było inaczej, to nie zalecałby się do niej, nie flirtowałby z nią. Nie oświadczyłby się jej.

Nie powiedziała tego jednak na głos, przeczuwając, że nie przyniosłoby to niczego dobrego. Co prawda ona i Ryan nie uzgodnili, czy mają to ukrywać, czy raczej obwieścić tę nowinę bliskim, ale Amadea czuła, że lady Mirella nie musiała od razu dowiadywać się o tym.

– A kogo, według ciebie, chce hrabia? — zapytała lady Mirella, zwracając uwagę dziewczyny. — Bo chyba nie uważasz, że zwróciłby uwagę na ciebie?

Amadea ugryzła się w język, byle tylko nie rozpocząć dyskusji z kobietą. Wiedziała przecież, że lady Mirella chciała ją tylko sprowokować, a tak naprawdę nie miała aż tyle władzy, by rozkazywać Ryanowi, kogo miał poślubić.

– Kogokolwiek zechce Ryan, powinno to być jego sprawą — odparła w końcu, patrząc na kobietę z pewnością. — To on sam powinien wybrać sobie żonę. A to, że ktoś inny miałby zrobić to za niego, miałby kazać, rozkazać mu, by ożenił się z wyznaczoną kobietą... To wydaje mi się pewnego rodzaju pozbawieniem go wyboru. Lub własnej woli.

– To nie jest pozbawienie wyboru, Amadeo — odparła lady Mirella i to takim tonem, jakby tłumaczyła to dziecku. — To bardziej sugestia, co do której nie oczekuje się odmowy. Nie wypada przecież, by człowiek majętny, o pewnej władzy i wysokim urodzeniu związał się z kimś bez tego wszystkiego. Z kimś, kto nie ma niczego.

I może nie powiedziała tego wprost, to Amadea od razu wiedziała, że chodziło jej o nią. Albo lady Mirella zdążyła już pojąć, że Ryan poświęcał większą uwagę, albo to nawet lady Serina powiedziała swojemu gościowi o zażyłości pomiędzy swoim synem a dziewczyną. W każdym razie kobiety wiedziały już o tym, że Ryan był nią zainteresowany. I zapewne nie za bardzo im to pasowało.

– Bo kim ty jesteś, Amadeo, by w ogóle myśleć o tym, że miałabyś jakiekolwiek szanse u hrabiego? — zapytała z przytykiem lady Mirella, patrząc na nią jakby z litością. Jakby trochę było jej żal Amadei. — Powiedzieli, że jesteś królewską znajdą, a także, że nie masz nazwiska ani rodziny. Więc tak naprawdę jesteś nikim i nie masz nikogo ani niczego. W takim wypadku nie masz żadnych szans, żeby wyjść za hrabiego.

Amadea patrzyła na nią w milczeniu, cudem znosząc to jakże kulturalne podsumowanie jej osoby przez kobietę. Miała ogromną ochotę, by w jakiś sposób jej odpyskować, wejść z nią w dyskusję, ale powstrzymywało się przed tym tylko jedną myślą. Wspomnienie tego, że kobieta i tak nie miała żadnych szans, by naprawdę jej coś zrobić, błądziło w jej myślach niczym mantra, zmuszając ją do niereagowania.

Nawet jeśli słuchanie tego nie należało do przyjemności.

– Nie rób sobie żadnych nadziei, Amadeo — zaczęła znów lady Mirella, widząc jej brak reakcji. Jakby uważała, że swoimi słowami uda jej się przemówić Amadei do rozumu. — Uświadom to sobie od razu, że hrabia Ryan nie jest dla ciebie i nie masz żadnej, realnej możliwości, by zostać jego żoną. Więc lepiej od razu pogódź się z tym i... I nie wchodź Lucy w drogę, bo ona ma większą szansę od ciebie, by zostać żoną hrabiego.

– Pomijając moją osobę i moją relację z Ryanem, mylisz się, lady Mirello, co do kwestii związku twojej córki z nim — odezwała się Amadea, siląc na pewny ton. — Twoja córka jest pusta jak porcelanowa lalka i tak samo głupia. Jeśli uważasz, że byłaby odpowiednią kandydatką na żonę dla Ryana, to masz o niej zbyt wygórowane zdanie. Ryan nie ożeni się z kimś takim. A teraz proszę o wybaczenie, ale jestem zmuszona zakończyć tę rozmowę, bo nie ma ona żadnego sensu.

Amadea wstała i dygnęła lekko przed lady Mirellą,  którą najwyraźniej zamurowały jej słowa, bo patrzyła na nią, wytrzeszczając oczy i rozchylając usta w niemym okrzyku. Kobieta nie odezwała się nawet gdy dziewczyna wyszła z salonu.

Gdy Amadea weszła na schody, otworzyły się  drzwi wejściowe. Spojrzała za siebie, tak jak się spodziewając, zobaczyła pannę Lucy. Ich spojrzenia skrzyżowały się, ale żadna nie odezwała się, jakby pomiędzy nimi wszystko zostało już powiedziane.

– Radziłabym ci zajrzeć do salonu — odezwała się w końcu Amadea, jakby pod wpływem litości. — Twoja matka chyba doznała szoku po tym, co jej powiedziałam.

Lucy wzdrygnęła się, jakby te słowa zaskoczyły ją, ale i tak podążyła za wskazówką dziewczyny. Amadea zostawiła je same, wchodząc na piętro.

I mimo że nie dała tego po sobie poznać, to zastanawiało ją to, czy kobiety spróbują czegoś jeszcze, by osiągnąć swój cel.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro