Rozdział 41
Matthew z coraz gorszym przeczuciem kierował się ponownie do komnat Liliver, nawet nie próbując głowić się nad tym, z jakiego powodu siostra znów zaprosiła go do siebie. Albo raczej — wezwała, bo przysłany z wiadomością posłaniec nie wydawał się oczekiwać odmowy.
Liliver znów coś wymyśliła albo dowiedziała się kolejnych plotek o nim, które chciała potwierdzić. Matthewowi nie przychodziły do głowy inne rozwiązania od tych, inne powody, dla których chciała się z nim zobaczyć.
W pewien sposób nie miał nawet ochoty na dyskusje z siostrą na tematy, które zbytnio jej nie dotyczyły, ale aż nazbyt interesowały. Wiedział jednak, że za nic nie dałoby się jej odwlec od zainteresowania takimi sprawami, bo jak mawiała, "Cóż by z niej była za królowa, gdyby nie wiedziała, co dzieje się wśród jej dworzan". Wliczając w to życie jej brata.
Matthew westchnął, przez sekundę powstrzymując sługę przed zapukaniem do komnat królowej. Potrzebował nastawić się na dyskusję, którą zapewne wytoczy mu siostra.
Westchnął po raz kolejny, dając znak, że służący może zapukać. Młody chłopak — młodszy nawet od Matthewa — zrobił to po chwili, a gdy zza drzwi doszło zaproszenie, otworzył je przed Matthewem.
– Jego książęca mość, książę Matthew do jej królewskiej mość — zaanonsował go chłopak, po chwili odchodząc.
– Liliver... — zaczął Matthew, dostrzegając siostrę przy biurku.
Dwie z jej dam dworu zajęte były pisaniem i uporządkowywaniem jakiejś korespondencji, na jego pojawienie się wstały i pokłoniły się mu. Liliver porzuciła swoje obowiązki, podchodząc do niego i krzyżując ręce na piersi, mierzyła go sądowniczym spojrzeniem, podobnym do tego, którym obrzucała skarżących się szlachciców podczas spotkań.
– Gdzie jest Amadea? — zapytała od razu, wbijając w niego spojrzenie, którym zapewne chciała go pośpieszyć do mówienia.
– Amadea? — powtórzył głupio, zdezorientowany nagłym wspomnieniem o dziewczynie.
Nie widział Amadei od... Od co najmniej kilku dni. Najpierw zakładał, że zrezygnowała z pojawiania się wśród dworzan i ukryła się w stajni, potem doszedł do wniosku, że naprawdę wybrała towarzystwo Ryana i kręcą się gdzieś we dwoje, unikając obecności Matthewa.
Potem Aspen doniósł mu o wyjeździe Ryana do Dallres i zniknięciu Amadei, więc obydwaj założyli, że dziewczyna również opuściła Jasvill. Więc zapewne przebywała teraz w Dallres z Ryanem.
– Nie wiem — odpowiedział w końcu, widząc zniecierpliwienie Liliver. — Nie widziałem jej od kilku dni.
– Jak to: nie widziałeś jej? — powtórzyła oburzona, ale powstrzymała się przed wybuchem. — Tak się chwaliłeś, że gościsz ją na dworze, a teraz twierdzisz, że nie wiesz, gdzie ona jest?
– Przed nikim się tym nie chwaliłem — odparł poirytowany. — A nawet jeśli, to nie mam obowiązku pilnować jej i kręcić się przy niej jak przy dziecku.
– Ryan jakoś to robi, więc nie dziwi mnie to, że się w niej zadurzył — stwierdziła, wbijając w niego spojrzenie, jakby chciała sprawdzić, jak zareaguje. — Nie zdziwi mnie również to, że Amadea prędzej czy później zgodzi się za niego wyjść.
Matthew popatrzył na siostrę oburzony tym pomysłem, ale nie skomentował go w żaden sposób. Już i tak zbyt wiele wiedziała w temacie pogarszających się relacji między nim a Ryanem, o tym, że Amadea stanęła pomiędzy nimi.
Liliver roześmiała się cicho, widząc jego irytację. Przez moment patrzyła na niego, zastanawiając się nad czymś.
– Matthewie, nie jesteś zadowolony, że twój drogi przyjaciel w końcu znalazł kogoś, osobę, na której naprawdę mu zależy? — zapytała, uśmiechając się, jakby bardzo dobrze wiedziała, co robiła. — Nie cieszysz się szczęściem przyjaciela?
– Liliver, naprawdę nie mam ochoty rozmawiać o tym z tobą — oświadczył uparcie, patrząc na nią, chcąc zmusić ją do zmiany tematu
– Jak chcesz — odparła jednak, odpuszczając.
Matthew liczył, że zrezygnuje z drążenia tematu, że odpuści nawet zainteresowania Amadeą. Ale wiedział, że nie zrobi tego, gdy Liliver znów na niego popatrzyła, zastanawiając się nad czymś i chyba coś sobie uświadamiając.
– Matthewie — zagaiła ponownie, wbijając w niego wzrok, chcąc chyba zmusić go do mówienia prawdy. — W takim razie, gdzie się podziewa Ryan?
Przez moment skołowała go tym pytaniem, tym zainteresowaniem Ryanem. A potem doszło do niego, że to właśnie Ryan kręcił się najwięcej w towarzystwie Amadei, że nie opuszczał jej prawie na krok.
A Ryan był w Dallres. Zapewne z Amadeą, jak przypuszczali z Aspenem.
– Ryan? — powtórzył, starając się brzmieć spokojnie. — Szczerze mówiąc, jego również unikam od paru dni...
Coś w zainteresowaniu Liliver kazało Matthewowi kryć przyjaciela, nawet jeśli się pokłócili. Coś mu podpowiadało, że jeśli Liliver zainteresowała się Ryanem, to chciała w ten sposób dotrzeć do Amadei.
– I nie wiesz, gdzie on jest? — dopytała, patrząc na niego z niedowierzaniem. — Doprawdy, wasza trójka dotąd nierozłączna, znikąd zaczyna się unikać?
– Nikt nikogo nie unika, Liliver — odparł, po chwili uświadamiając sobie, że zaprzeczał swoim własnym słowom. — Ryan... Posprzeczaliśmy się i nie chcemy się widzieć...
Liliver popatrzyła na niego, unosząc brwi w niedowierzaniu. Na moment umilkła, wpatrując się w niego, jakby liczyła, że Matthew zmięknie i sam odpowie na jej pytanie.
– Nie ma go w Jasvill, prawda? — zapytała po chwili, o wiele spokojniej, niż się tego spodziewał.
Matthew westchnął, czując, że zaczynał mięknąć.
– Nie — odparł w końcu ze zrezygnowaniem. — Ryan wyjechał do Dallres, do domu.
Liliver zrobiła minę, jakby jego słowa jednocześnie zaskoczyły i oburzyły ją. Matthew zauważył jednak, jak opanowała się, dochodząc do tego, czego jej nie powiedział.
– A Amadea? — zapytała, ale nie dała mu dojść do słowa. — Amadea pojechała z nim, prawda?
– Tak przypuszczam — odparł w końcu, zrezygnowany. — W każdym razie, nie ma jej nigdzie na zamku.
Liliver skrzywiła się w szoku. Popatrzyła na niego, jakby to on był winien temu wszystkiemu, tego całego zamieszania.
–Wiedziałeś? — zapytała, ledwo powstrzymując się przed uniesieniem głosu. — Wiedziałeś. Musiałeś wiedzieć, że wyjechali.
– Miałem przypuszczenia — odparł w końcu. — Nie byłem pewien... Nadal nie jestem, czy Amadea pojechała z nim. Równie dobrze prawdopodobną opcją jest to, że odeszła stąd na zawsze.
– Odeszła na zawsze — powtórzyła poirytowana, po chwili prychając. — Nie zrobi tego. Za bardzo przejmuje się Ryanem, za mocno się nim interesuje, żeby go porzucić. Przecież to pewne, że pojechała z nim do Dallres.
– A nawet jeśli, to co? — zapytał, po czasie pojmując, że zainteresowanie Liliver nie było normalne. — Liliver, dlaczego tak się nią przejmujesz?
– Powinieneś poinformować mnie o tym, że wyjechali — stwierdziła, jakby nie usłyszała jego słów. — Mam pełne prawo wiedzieć, co się z nią dzieje...
– Doprawdy? — odparł Matthew, trochę zaskoczony tym, dokąd zmierzała ta rozmowa. — A mi się wydawało, że Amadea gości tutaj przez moje zaproszenie. Na moją odpowiedzialność.
– Odpowiedzialność i zaproszenie to nie to samo — zauważyła, wbijając w niego spojrzenie, jakby go zrugała. — Chciałabym ci przypomnieć, że jestem królową, więc mam wszelkie prawo oczekiwać, że ona nie będzie się buntować wobec mnie. Jeżeli jest Sebotianką, to powinna być mi posłuszna.
Matthew uniósł brwi w zastanowieniu nad tym, ale nie skomentował tych słów w żaden sposób. Liliver jednak dobrze to ujęła: jeżeli Amadea jest Sebotianką. Jeśli jednak nią nie była, władza jego siostry nad nią była znikoma. A nawet nie mieli pewności co do jej narodowości.
Liliver westchnęła, chcąc się uspokoić. Pomasowała palcami czubek głowy, jakby chciała odpędzić jej ból.
– Pojedziesz po nią do Dallres — obwieściła po chwili, nawet nie biorąc pod uwagę jego sprzeciwu. — Pojedziesz tam i sprowadzisz ją z powrotem na dwór. Choćby siłą. Z Ryanem albo bez niego, nie interesuje mnie to. Amadea ma wrócić na dwór. Możesz wziąć Aspena, żeby ci była raźniej po drodze...
– Dziękuję za twoją łaskawość w tej kwestii — odparł, nie umiejąc się powstrzymać. Liliver zgromiła go wzrokiem. — Liliver, co to wszystko? Przecież Amadea i Ryan kiedyś wrócą do Jasvill... A jak sama to ujęłaś, Amadea chyba nie jest już zdolna do zniknięcia, tak jak twierdziła. Nie stało się nic, ani nie stanie, w czym potrzebowałabyś jej obecności... Nie warto po prostu poczekać?
– Nie, nie warto — odparła z uporem. Matthew w końcu uznał, że jednak nie dowie się od niej, dlaczego tak bardzo zależy jej na powrocie Amadei, ale ku jego zaskoczeniu Liliver westchnęła, po czym dodała. — Mam podejrzenie, że Amadea okłamała mnie w jednej sprawie. Muszę to sprawdzić. Muszę wyjaśnić, czy aby inna osoba... Nie okłamała mnie.
– W czym cię niby okłamała? — dopytał, zaniepokojony, podejrzewając, że coś go ominęło.
– W kwestii swojej odmienności — powiedziała jedynie, ku rozczarowaniu Matthewa nie rozwijając tematu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro