Rozdział 33
Ryan milczał przez moment, siedząc na fotelu i wpatrując się w mamę. O dziwo nie poganiała go, cierpliwie czekała na to, aż sam zdecyduje się zacząć rozmowę.
Westchnął, mając nadzieję, że to mu pomoże, po czym zaczął mówić, opowiadając jej o tym, co wydarzyło się kilka dni wcześniej, kiedy to królowa Liliver postanowiła na własną rękę wyciągnąć z Amadei informacje o dwurożcach.
Mama nie wydawała się zaskoczona tymi wiadomościami, jakby w żaden sposób nie dziwiło ją zachowanie Liliver. Bez słowa słuchała dalej jego relacji o tym, że zaproponował Amadei wyjazd do Dallres, przez co została nieproszonym gościem.
Nieświadomie zaczął się jej tłumaczyć z tego czynu, mówiąc jej o tym, że nie chciał zostawiać dziewczyny samej na pastwę osób, które za nic miały jej dobro.
Nie wspomniał jednak słowem o ich prywatnych dyskusjach; o tym, jakie głupstwa powiedział Amadei; o tym, że przez jego pomyłki dziewczyna uważała, że traktował ją niepoważnie. Nie powiedział jej nawet o własnych uczuciach do Amadei, nie chcąc jeszcze dzielić się tym z matką.
Urwał na moment, nie wiedząc, co jeszcze miał jej powiedzieć. Mama przez cały czas wpatrywała się w niego z uwagą, słuchając go i rozważając nad tym wszystkim.
– Masz z nią romans? — zapytała po chwili, przechodząc do sedna.
– Mamo — wzburzył się mimowolnie, nawet jeśli czegoś takiego się spodziewał. — Nie. Amadea i ja nie mamy żadnego romansu. Po prostu...
Znów nie dokończył, nie wiedząc, jak mógł się jej wytłumaczyć. Nie mógł tak po prostu przyznać się mamie do własnych uczuć do dziewczyny, zbyt dobrze zdawał sobie sprawę, że zbytnio nie przejęłaby się tym.
– Lubię ją — oznajmił po chwili, dochodząc do wniosku, że będzie to najbezpieczniejsze stwierdzenie. Ale chyba źle uznał, widząc minę matki. — Nie chciałem, by wpadła w ręce Liliver, by królowa ją wykorzystała... Przejmuję się jej losem, ale bardziej z powodu tego, że została postrzelona przez Aspena, a nie przez to, że jest istotą, której do tej pory nikt nie widział... Można powiedzieć, że czuję się za nią odpowiedzialny...
– I nadal utrzymujesz, że nie masz z nią romansu? — zapytała ponownie, patrząc na niego z niedowierzaniem.
Ryan obrzucił ją karcącym spojrzeniem, ale nie odezwał się. To, co działo się pomiędzy nim a Amadeą chyba nie można było nazwać w pełni romansem. Spędzali ze sobą dużo czasu, flirtowali, rozmawiali... Ale z jego winy ich znajomość nie przekroczyła żadnych barier, po których można by ich nazwać kochankami.
– Nie romansuje z nią — powtórzył, mimo że zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później mogło do tego dojść.
Był świadomy tego, że coś do niej czuł. I może nie był również obojętny Amadei, bo przecież nie był aż tak głupi, by nie zauważyć tego, jak na niego patrzyła, tego, że zalecała się do niego.
– Jak uważasz... — westchnęła mama, sprowadzając go na ziemię.
Poznał po jej minie, że i tak mu nie uwierzyła, ale najwyraźniej nie chciała ciągnąć tego tematu.
– Nie spodziewałam się jej tutaj z tobą — zmieniła temat, a Ryan przez moment nie wiedział, o co jej chodziło. — Prędzej oczekiwałabym księcia Matthewa czy też hrabiego Aspena... Czy jej królewska mość w ogóle wie o tym, że wyjechała z tobą?
– Nie — odpowiedział wprost, wiedząc, że nie było sensu tego ukrywać. — A z resztą, co Liliver ma do tego? Amadea formalnie jest gościem Matthewa, a nie jej.
– Ale to królowa Liliver chwaliła się nią podczas przyjęcia, jakby to ona dokonała jej odkrycia — powiedziała, jakby w przypomnieniu.
Ryan skrzywił się na myśl o tym, że Liliver przypisywała sobie zasługę Aspena.
– A wiesz, co jeszcze zrobiła? — zapytał na odczepne. — Siłą i groźbą wyciągnęła z Amadei informacje o dwurożcach, tak jakby miała jakiekolwiek prawo do tych wieści. Jakby naprawdę priorytetem było to, żeby poznać dwurożce, a nie wspomóc Amadeę przy powrocie do zdrowia.
Mama westchnęła, jakby odgadła, że w tym temacie nie zmieni jego zdania.
– Więc co ona tu robi, Ryanie? — zapytała spokojniej. — Skoro, jak twierdzisz, nie masz z nią romansu, po co zabrałeś ją ze sobą?
– Uważasz, że zabrałbym do domu kochankę? — odparował, szczerze zaskoczony.
Miał podejrzenia, że mama mogła wziąć Amadeę za jego kochankę, ale usłyszenie na własne uszy, że naprawdę spodziewała się po nim, że przyjechałby do ich domu z dziewczyną, z którą romansował, zabolało go.
– Naprawdę masz o mnie takie zdanie? — zapytał, nadal nie mogąc w to uwierzyć. — O własnym synu?
Mama wzruszyła ramionami, mało przejęta jego oburzeniem.
– Twój ojciec miał kochanki w każdej karczmie — stwierdziła ponuro, ale bez przejęcia. — Naprawdę sądziłeś, że te jego wyjazdy służyły interesom?
Ryan patrzył na nią bez słowa, zaszokowany tym, co właśnie usłyszał. Do tej pory miał o zmarłym ojcu dobre zdanie, starał się nie ulegać plotkom krążącym wśród dworzan i szlachty.
Ale usłyszenie tego z ust własnej matki było jak ostateczne potwierdzenie tych plotek. A także jak zawalenie obrazu ich udanego małżeństwa czy postaci dobrego ojca, które do tej pory miał o nim.
– Amadea nie jest moją kochanką. — wrócił do głównego tematu tej rozmowy, kwestię wyjazdów ojca pozostawiając na kiedy indziej. — Zabrałem ją ze sobą do Dallres, bo królowa Liliver i księżniczka Florentyna zaczynały uprzykrzać jej życie, nachodząc ją i wplątując we własne intrygi. Więc doszedłem do wniosku, że jeśli zabiorę ją ze sobą, to uchronię ją od tego.
– Ach tak... — mruknęła, wbijając w niego spojrzenie, jakby chciała wymusić na synu powiedzenie czegoś więcej. — Skoro tak twierdzisz... Załóżmy, że ci wierzę.
Ryan popatrzył na nią z niedowierzaniem. Spodziewał się, że mama będzie węszyć wokół tego, dlaczego Amadea pojawiła się tu z nim, ale miał nadzieję, że miałaby więcej ufności do niego w takiej sprawie.
– A twoi goście, mamo? — zapytał, nie mogąc się powstrzymać. Uśmiechnął się do niej pewnie, świadomy, co tutaj planowała. — Czy zaprosiłaś tutaj pannę Derill z matką, by zorganizować swatanie jej ze mną?
– Podejrzewałbyś mnie o coś takiego? — zapytała, niby oburzona i zaskoczona. Ryan spojrzał na nią takim wzrokiem, który mógłby posłużyć za potwierdzenie. — To nie było do końca zamierzone, Ryanie. Mirella i ja miałyśmy już od dawna się spotkać, a akurat nadarzyła się okazja na ugoszczenie jej. Wspominałam jej coś o tym, że może zabrać córkę, by ta nabyła doświadczenia w cudzym domu... A twój przyjazd po prostu nałożył się na czas ich gościny... Więc dlaczego nie miałbyś przy okazji zapoznać się z panną Lucy? Co prawda, jest młodsza od ciebie o jakieś pięć lat, ale to niezbyt wiele... Dziewczyna jest kulturalna, miła, grzeczna, uczona, dopiero co zakończyła naukę w szkole dla panien imienia księżnej Wesji...
– Mamo. — Ryan przerwał jej w końcu, uśmiechając się, pomimo że w środku cały się zagotował. I niby to miałaby nie być próba swatania? — Właśnie o to mi chodziło. Mogłabyś zaprzestać ciągłego podstawiania mi kandydatek na żonę?
– Skoro ty sam nie potrafisz w końcu wziąć się za poszukiwanie żony, to sądzę, że mogę cię w tym wspomóc — stwierdziła jedynie, patrząc na niego z pewnością co do swojego postępowania. Ale zaraz zmrużyła oczy, zapewne coś wymyślając. — Chyba że... Ryanie, ale przysięgasz, że nie masz z tym dziewczęciem romansu i nie przywiozłeś jej tutaj, by znikąd obwieścić mi, że poślubiłeś ją w tajemnicy?
– Mamo — powtórzył uparcie, naprawdę mając już tego dość. — Uwierz mi w końcu: Amadea i ja nie mamy romansu, nie jesteśmy kochankami, nic poważnego nas nie łączy. Przyjechała tu ze mną, by uniknąć królowej i księżniczki. Zdania nie zmienię i nic więcej o tym nie powiem.
Umilkł, wpatrując się w matkę. Wiedział, że była skłonna do wymyślania dziwnych scenariuszy, toteż w żaden sposób nie zaskoczyło go to przypuszczenie.
Nawet jeśli podejrzeniem jego potajemnego ślubu z Amadeą zasiała w nim pewien pomysł...
– Dobrze — stwierdziła w końcu, dając za wygraną. Uniosła ręce w kapitulacji. — Nic więcej nie mówię na ten temat.
– Cieszę się — skomentował, nie mogąc się powstrzymać, nawet jeśli mama wbiła w niego karcące spojrzenie.
– Ale dlaczego przyjechałeś tylko z nią? — zapytała po chwili, szczerze zastanawiając się nad tym. — Zawsze zjeżdżaliście się tutaj we trzech: ty, Aspen i książę Matthew. Ryanie, co jeszcze wydarzyło się na zamku w Jasvill, że zamiast przyjaciół zabrałeś ze sobą tę pannicę?
Ryan westchnął, zastanawiając się nad tym, co takiego miał jej odpowiedzieć.
Tak naprawdę zamierzał przyjechać do Dallres, żeby odpocząć od tego wszystkiego co wydarzyło się na królewskim dworze. Zabranie Amadei wraz z nim w tę podróż było samolubne, nawet jeśli ona również miała dość intryg Liliver i Florentyny.
Może po części miał ochotę odpocząć nawet od Matthewa i Aspena. Głównie od Matthewa.
– Pokłóciłem się z Matthewem — oznajmił po chwili, czując potrzebę, by przyznać się do tego mamie.
– O nią? — zapytała od razu, wbijając w niego wzrok.
– A czy to ważne? — odparł beznamiętnie. — Pokłóciliśmy się i już.
– Jest ważne — stwierdziła. — Bo jeśli pokłóciliście się o nią, a ty po tym wszystkim tak po prostu zabrałeś ją ze sobą i opuściłeś Jasvill, to tym czynem bezdyskusyjnie postawiłeś na swoim. I bez znaczenia jest wtedy to, jak brzmiała twoja racja.
Ryan nie skomentował tej teorii, ale w duchu stwierdził, że to nie brzmiało głupio i mama po części miała rację.
– Amadea również wyraziła swoją chęć wyjazdu z królewskiego zamku — dodał jednak po chwili, jakby chcąc się usprawiedliwić.
Mama nie zdążyła opanować reakcji, więc Ryan zobaczył, jak uniosła z zaskoczenia brwi. Po chwili odwróciła od niego wzrok i skierowała go w okno, wyraźnie coś kalkulując.
– Gdzie ona jest? — zapytała po chwili, znów na niego spoglądając. — Nie może włóczyć się nocą po ogrodzie, zmarznie, przeziębi się...
– Sądzę, że ukryła się w stajni — odparł, zamierzając wstać.
– Nie, nie, siedź — powstrzymała go, sama wstając z kanapy. — Ja do niej pójdę. Spróbuję z nią pomówić.
Ryan obejrzał się na mamę, zaskoczony tym gestem. Po chwili został sam, usłyszał, jak zamknęły się za nią drzwi wyjściowe.
Westchnął po raz kolejny, podejrzewając, że cokolwiek padnie pomiędzy jego matką a Amadeą, albo wywoła poważną dyskusję, albo doprowadzi jego matkę do zawału.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro