Rozdział 13
Zaproszenie od księżniczki zaskoczyło Amadeę, która nie wiedziała, jak zareagować. To Ryan doradził jej, że nie powinna go odrzucać, bo wywołałoby to wiele konfliktów i nieporozumień. Chcąc nie chcąc, musiała spotkać się z księżniczką.
Poprosiła więc służącą – Katrin – jak się okazało, aby zaprowadziła ją do jej komnaty. Młoda kobieta kazała im iść za nią, upominając Amadeę o to, że powinna dostać buty, zamiast chodzić boso. Usłyszała przy tym jak wiele chorób może załapać przez chodzenie boso po zimnym kamieniu. Amadea jednak nie za bardzo się tym przejmowała. Ryan chyba widząc jej obojętność, jedynie uśmiechał się krzywo.
Katrin po drodze narzekała dalej: trochę na Amadeę, że wraz z Mansie muszą latać za nią jak za dzieckiem, że nie są poinformowane o tym, kiedy przebywa na zamku, a kiedy – w stajni, jako zwierzę. Trochę oberwało się Matthewowi, że zrzucił im na barki tak wymagające dziewczę.
Wtedy odezwał się Ryan, że Matthew przecież nie miał wpływu na to, co robiła Amadea. Nic to jednak nie dało, bo i na Ryanie nie zostawiła suchej nitki, wypominając mu, że sprowadzał Amadeę na złą drogę.
Ta uwaga rozbawiła Amadeę, która nie potrafiła powstrzymać śmiechu.
– Droga pani Dasvill, panienka Amadea sama zejdzie na złą drogę, i to na własnych warunkach — zauważył poważnie Ryan, patrząc znacząco na Amadeę.
Nie potrafiła zbyt długo odwzajemniać spojrzenia, czując ciepło wpływające na jej twarz. Katrin popatrzyła na nich z zastanowieniem, ale nic nie powiedziała.
Po tej uwadze nie odezwała się jednak więcej, jakby postanowiła zostawić swoje komentarze dla siebie. Co jakiś czas jednak patrzyła dziwnie na Amadeę i Ryana; Amadea widziała, że jej spojrzenie wyłapało to, jak blisko siebie byli.
Poczuła, że zrobiło jej się gorąco, jakby nagle zaczęła przejmować się opinią innych. Jakby to, w jakich stosunkach była z Ryanem było nieakceptowalne, zakazane, źle widziane społecznie.
Chciała się odsunąć od Ryana, ale nie udało jej się to. Trzymał ją blisko siebie, mocno, jakby bał się, że mu ucieknie. Spojrzał na nią, jakby chciał zapytać, co robiła, ale nie śmiał odezwać się przy innej osobie.
Amadei zrobiło się goręcej od tego spojrzenia. Miała szczęście, korytarze, którymi szli, aczynały jej się wydawać znajome, toteż zapewne byli blisko jej komnaty.
Miała rację, Katrin wpuściła ich do jednego z pomieszczeń, które Amadea natychmiast rozpoznała. Z lekkim wytchnieniem poczuła się tam jak u siebie, odsuwając się czym prędzej od Ryana.
Pozwoliła, żeby służąca wzięła ją na swój celnik, prowadząc do niewielkiego stoliczka z lustrem, siadając na stojącym przed nim stołku. Amadea spojrzała w lustro: Ryan wciąż tam był – wszedł w głąb pokoju, rozglądając się po nim.
Odwróciła jednak wzrok od niego, gdy tylko Katrin sięgnęła po szczotkę i zabrała się za czesanie jej włosów. Jak się okazało, to nie był najlepszy pomysł.
Włosy Amadei – długie, niedotykane dotąd przez nikogo – nie dały się tak łatwo rozplątać. Pełno w nich było supłów i kołtunów, z którymi uparcie Katrin walczyła, sprawiając Amadei trochę bólu i doprowadzając do tego, że jej włosy się spierzyły.
Ale Katrin się nie poddała – najpierw włosy rozczesała, a potem je zaplotła – w tak skomplikowany sposób, że Amadea nie wiedziałaby, jak zrobić to samemu. Potem sięgnęła po jakiś słoiczek, w którym zauważyła różowawy pył – Katrin chciała upudrować nim twarz Amadei, lecz ta się sprzeciwiła.
Katrin na szczęście nie nalegała, przez moment pozostawiła ją samą, podchodząc do szafy. Amadea spostrzegła, że Ryan kręcił się pod oknami, jakby udawał, że przez nie wyglądał. Wiedziała jednak, że przez cały ten czas ją obserwował.
Podłapał jej spojrzenie, Amadea znów poczuła ciepło od jego spojrzenia, gdy się jej przyglądał.
– Nie pasują ci takie fryzury — skomentował po chwili, gdy milczenie trwało za długo. — Wolę, gdy nosisz je rozpuszczone.
Amadea przez chwilę nie wiedziała, co mu odpowiedzieć. Katrin natychmiast ją ubiegła:
– Hrabio, nie wypada jednak, by panienka w takim stanie odwiedziła jej książęcą mość — stwierdziła, grzebiąc w szafie. —Księżniczka jeszcze pomyśli, że nikt tutaj nie dba o panienkę...
– Tak się składa, pani Dasvill, że akurat o Amadeę dba każdy — zaprzeczył. — Królowa, Matthew, ja...
– Wątpię, czy mogę nazwać zachowanie królowej dbaniem o mnie — zauważyła Amadea, ale nie potrafiła powstrzymać rumieńca nachodzącego na twarz. Ryan dbał o nią... — Jak na razie, jej królewska mość traktuje mnie jak niezwykły okaz, którym może się pochwalić...
– Amadeo, nie musisz jej na to pozwalać. — Ryan podszedł do niej i kucnął obok. — Sama widziałaś, co zdarzyło się na przyjęciu: królowa nagadała wszystkim o tobie, rozgłaszając takie plotki, jakbyś była co najmniej boginką. Więc może potrzebuje zobaczyć cię taką, jaka jesteś naprawdę: zwyczajną, z ludzkimi potrzebami i cechami.
– Chyba jednak w naturze ludzkiej nie leży zmiana postaci na zwierzęcą — zauważyła, odwracając od niego wzrok. Nawet nie śmiała wspomnieć o tym, że nie jest to jedyny dar, który posiadała.
Zauważyła w lustrze, że Katrin bardzo starała się nie słuchać tej rozmowy, ale wychodziło jej to nieudolnie.
– Chyba nie — przyznał Ryan, uśmiechając się do niej. Amadea nie potrafiła tak długo nie patrzeć na niego – znów zwróciła wzrok ku niemu. — Dobrze, powiedzmy, że jesteś tak w połowie ludzka.
Amadea parsknęła krótkim śmiechem. Ryan wyszczerzył zęby w uśmiechu, jakby zadowolony, że poprawił jej humor.
– Panienko Amadeo, czy zechce się panienka przebrać? — głos Katrin wtrącił się w napięcie między nimi, przerywając je.
Dziewczyna zerknęła w stronę pokojówki. Stała przy otwartej szafie, patrząc na nią pytająco. W dłoni trzymała kawałek spódnicy – bladoróżowej.
Amadea już miała zaprzeczyć, ale zamyśliła się nad tym. Tak chyba wypadało, aby pokazać się księżniczce w jak najlepszej wersji, prawda?
Pokiwała głową, zgadzając się, po czym podeszła do szafy. Ku jej zaskoczeniu była pełna najróżniejszych sukien: ciemnych, jasnych, w najróżniejszych fasonach. Ta, którą pokazywała jej Katrin, bladoróżowa, miała bardzo wycięty dekolt, ale mimo to wybrała ją.
Katrin wyciągnęła ją z szafy, po czym zagoniła Amadeę za parawan osłaniający balię; Amadea widziała jeszcze krzywe spojrzenie, które posłała Ryanowi.
Postanowił jednak uszanować jej prywatność, bo nie zbliżał się do tej części pokoju.
Amadea została rozebrana, zapewne bez pomocy nie potrafiłaby rozwiązać gorsetu, po czym Katrin pomogła jej ubrać nową kreację. Dopiero gdy miała ją na sobie, uzmysłowiła sobie, ile jej ciała zostało odsłonięte.
Poprzednia suknia składała się jakby z dwóch części; przez to miała niewielki dekolt i długie rękawy. Ta, w którą została ubrana, rękawów nie posiadała, dekolt również był o wiele większy.
– Amadeo? — głos Ryana oderwał ją od zaskoczenia suknią. — Skąd w ogóle masz ubrania? Matthew ci je podarował?
– Nie wiem — odpowiedziała zgodnie z prawdą. — One już tam były.
– To królowa zadbała o garderobę panienki — wtrąciła Katrin, poprawiając jej spódnicę.
– Ach, królowa... — mruknął Ryan. — Amadeo, a co gdybym i ja podarował ci parę sukien? Przyjęłabyś je...
Urwał, gdy Amadea wyszła zza parawanu. Od razu zwrócił na nią swoją uwagę, przyglądając się jej takim wzrokiem, jakby ujrzał jej inne wydanie i nie mógł w nie uwierzyć. Po chwili znów uśmiechnął się do niej.
– Wyglądasz pięknie, Amadeo.
– Dziękuję — odezwała się z niespodziewaną nieśmiałością, czując się obserwowana przez Ryana. — Tak, sądzę, że przyjęłabym je. Suknie, mam na myśli.
– Doskonale. — nadal się do niej uśmiechał, co zaczęło robić się niezręczne.
Poczuła ogarniające ją zawstydzenie, nie mogła zbyt długo utrzymać spojrzenia na Ryanie. Odwróciła wzrok, w stronę Katrin, która chyba również czuła się niezręcznie. Służąca szukała czegoś w szafie, grzebiąc wśród jej zawartości.
– Panienka potrzebuje również obuwia, czy tego chce, czy nie — odezwała się po chwili kobieta, wygrzebując spośród długich spódnic parę bucików. — To nie jest logiczne, żeby chodzić boso. Podłogi są zimne, pochoruje się panienka albo w gorszym wypadku pokaleczy sobie stopy.
– Ona ma rację, Amadeo — o dziwo, Ryan również się wtrącił. — Że też wcześniej tego nie zauważyłem... Nie wiem, dlaczego sprzeciwiasz się obuwiu, ale nie byłaby dla ciebie kara, a ulga.
– Nie przywykłam do noszenia butów — odpowiedziała, jakby do obojga, ale to na Ryana się patrzyła. — Podobnie jak ubrania.
– Ale nie sprzeciwiasz się ubieraniu — zauważył, uśmiechając się, pewny swych racji.
– Uwierz, gdybym mogła, chodziłabym bez nich — odpowiedziała, patrząc na niego twardo.
– Och, doprawdy? — zapytał, nadal się uśmiechając, ale zdradził go jego wzrok – to jak zmierzył ją od czubka głowy po stopy.
Amadea znów poczuła ciepło przechodzące przez jej ciało, spowodowane jego spojrzeniem. Nie wiedząc, jak się zachować bez słowa wyciągnęła ręce po buty, które proponowała jej Katrin. Wsunęła je po chwili na stopy, poruszając niezręcznie palcami w nich.
To było inne uczucie niż poruszanie się w ubraniu. Czuła, że jej stopy obleczone były przylegającym materiałem, jakby powłoką. Przeszła parę kroków i o dziwo nie było to tak dziwne wrażenie, jakiego się spodziewała.
– Dobrze, jest panienka gotowa — zauważyła Katrin. – Zaprowadzę panienkę do jej książęcej mości, dobrze?
– Jasne — przytaknęła Amadea, po chwili zerkając niepewnie na Ryana.
– Zobaczymy się później Amadeo — obiecał, a po chwili podszedł bliżej, by złapać jej dłoń i unieść do ust. Nie potrafiła powstrzymać uśmiechu, gdy ją ucałował. — Może zjemy razem kolację, co ty na to?
– Zgoda. — uśmiechnęła się jeszcze szerzej na tę propozycję.
Po krótkiej chwili rozdzielili się: Ryan poszedł w swoją stronę, Amadea zaś ruszyła na spotkanie z księżniczką Florentyną, szykując się na najróżniejszy przebieg tego spotkania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro