Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12


Ciepło ciągnące od zapalonego kominka było pewnym pocieszeniem w ten ponury dzień, więc Amadea bez przeszkód ogrzewała się przy ogniu, obserwując nie zmieniającą się od rana pogodę. Najwyraźniej cały dzień zapowiadał się jako deszczowy, nie dając szans na opuszczenie murów zamku.

Była jednak zadowolona, że po przyjęciu zdecydowała się pozostać na zamku pod człowieczą postacią, bo gdyby wróciła do stajni jako zwierzę, byłby to dla niej długi, ciągnący się dzień. A tak to, może znajdzie coś, co ją zainteresuje...

Kiedy obudziła się rano w obcym miejscu przez moment nie potrafiła zrozumieć gdzie była, a potem wydarzenia ostatnich dwóch dni powróciły do niej. Postrzelenie na królewskim polowaniu, podróż na zamek, oględziny medyka, poznanie królowej, przyjęcie...

Wydawało się niemożliwe, by w ciągu dwóch dni zdarzyło się aż tyle. A mimo to właśnie tak się działo i Amadea nie wiedziała, na co jeszcze się szykować.

Pozwoliła jednak, by dzień toczył się swoim torem, by choć trochę zachować resztki normalności. Pamiętała, że Matthew pokazywał jej jak wezwać służbę, z niepewnością użyła tego długiego sznura o którym wspominał.

O dziwo zadziałało, bo niedługo potem do jej sypialni zawitały pokojówki, które widziała wcześniej. Pomogły jej z poranną higieną i ubraniem się, a potem, na jej prośbę, zaprowadziły do dużej jadalni, gdzie zjadła śniadanie. Amadea nie spodziewała się zastać tam kogoś jeszcze, więc zaskoczeniem było dla niej zobaczenie dwóch obcych mężczyzn, stołujących się bez oporu.

Trzymała się jednak od nich z daleka, a gdy obca kobieta przyniosła jej posiłek, zjadła go szybko, nie chcąc zwracać na siebie uwagi. W pośpiechu uciekła z jadalni, byle tylko obcy nie zaczepiali jej.

Chyba kierowały nią wspomnienia z przyjęcia, to jak zachowywał się wobec niej małżonek królowej, bo Amadea nie potrafiła znaleźć innego wyjaśnienia dlaczego tak bała się obcych. Nawet jeśli ci mężczyźni nie znali jej prawdziwej rasy.

Ale to uczucie minęło, gdy tylko została sama. A potem uświadomiła sobie, że tak naprawdę nie znała ułożenia zamkowych korytarzy i nie za bardzo pamiętała drogę powrotną do jej komnaty. 

Przyznała więc przed samą sobą, że się zgubiła. Nie potrafiła jednak tak łatwo się poddać, toteż opierając się na mętnym rozeznaniu tego miejsca  próbowała znaleźć własną sypialnię.

Ale to nie było takie łatwe, zbyt wiele obcych korytarzy już przeszła, co powoli jej uświadamiało, że naprawdę się zgubiła. Nie było tutaj nikogo oprócz niej, nie miała nawet kogo zapytać o pomoc.

Kontynuowała więc swoją wędrówkę, mając nadzieję, że któryś z korytarzy wyda jej się znajomy. Po drodze Amadea skupiała się również na zwiedzaniu obcych holi, podziwiając ich udekorowanie w postaci licznych obrazów, rzeźb czy mebli.

A tego było tam trochę, jakby chcieli zapełnić pustki zamkowych korytarzy. I jak wieszanie dużej liczby obrazów wydawało się Amadei logiczne, tak ustawianie rzeźb i mebli gdzie popadnie wydawało jej się dziwne. Przeszło jej przez myśl, że królowa Liliver chciała w ten sposób bardzo pochwalić się swoim bogactwem.

Po trzech kolejnych zakrętach wydawało jej się, że w końcu zaczęła rozpoznawać korytarze, chociaż wydawało jej się dziwne, że wcześnie nie zwróciła uwagi na liczbę pustych zbroi ustawionych jakby dla pokazu. Wydawało jej się nawet, że to prawdziwi rycerze, ale tak nie było, sprawdziła to.

Amadea nie zastanawiała się jednak nad tym, wciąż rozglądając się po korytarzu otworzyła drzwi, które jak sądziła, prowadziły do jej sypialni.

– Powinieneś zapukać... — usłyszała znajomy głos, po którym rozpoznała Ryana, toteż bez przeszkód weszła głębiej. To chyba nie był najlepszy pomysł, bo zobaczyła go nago. — Słyszysz... Na wszystkich bogów, Amadeo!

Zasłaniał się w pasie koszulą, którą chyba miał ubrać, patrząc na nią w szoku i zażenowaniu. Zauważyła rumieniec pojawiający się na jego twarzy i szyi.

– Zgubiłam się — obwieściła, zbytnio nie przejmując się jego zawstydzeniem i nagością. — Myślałam, że to moja komnata, dlatego nie pukałam.

– Och, doprawdy... — prychnął, odwracając od niej wzrok, co trochę rozbawiło Amadeę. — Pokażę ci, gdzie ona jest, ale pozwól mi się ubrać...

– Proszę bardzo — odpowiedziała, zadowolona, że będzie miała wsparcie w odnalezieniu drogi powrotnej.

Ryan obrzucił ją spojrzeniem.

– Nie zamierzasz wyjść? — zapytał z zażenowaniem w głosie.

– Po co? — spojrzała na niego zaskoczona. — Nie mogę poczekać tutaj?

– Amadeo... — westchnął, patrząc na nią w szoku. — Nie wypada, abyś widziała mnie nago...

Uniosła brwi w zdziwieniu na te słowa.

– Widziałeś mnie przecież nagą po postrzeleniu, w lesie — odpowiedziała, zaskoczona. — Chyba w ten sposób będziemy kwita, prawda?

Jego oczy zrobiły się jeszcze większe, gdy to usłyszał.

– Amadeo, nie do końca to tak działa... — zaczął. — Formalnie, nikt nie powinien widzieć cię nago, bo to niegrzeczne i brak poszanowania prywatności.

– Więc w tym momencie nie uszanowałam twojej   prywatności? — zapytała, w ten sposób to rozumiejąc. Przez cały ten czas bezwstydnie mu się przyglądała.

– W sumie, to tak — odpowiedział, słyszała po jego głosie, że starał się brzmieć naturalnie, ale zdradzała go zarumieniona twarz. — Ale mogę ci wybaczyć, zważywszy na to, że w tym miejscu można się zgubić...

– Wspaniale — wtrąciła. Nie mogła powstrzymać śmiechu, który cisnął jej się na usta. Z jakiegoś powodu widok prawie że nagiego Ryana sprawiał jej przyjemność.

Nie miała wielu porównań co do wyglądu innych męskich ciał, ale musiała przyznać, że Ryan nie wyglądał najgorzej. Widać było po nim, że musiał przykładać się do wielu czynności fizycznych, świadczyły o tym wyraźnie zarysowane mięśnie. Ale jego sylwetka nie była jakoś wychudzona, mogłaby przyznać, że był krzepki i muskularny. Przystojny.

Poczuła ciepło wpływające na jej policzki i jakby ze wstydu, że Ryan potrafiłby odczytać jej myśli, odwróciła wzrok. On jednak przez moment nie zwracał na nią uwagi, niezgrabnie szukając ubrań.  Po chwili jednak popatrzył na nią takim spojrzeniem, jakby w tym momencie w czymś mu zawadzała.

– Więc, zamierzasz wyjść? — zapytał znów, krępując się wykonywać inne ruchy.

– Chyba nie — odpowiedziała, nie mogąc powstrzymać uśmiechu cisnącego się jej na usta.

– Amadeo, proszę — Ryan westchnął, patrząc na nią z błaganiem. — Chociaż... Czy możesz się chociaż odwrócić?

Przez moment chciała zaprzeczyć, ale pomyślała, że Ryan nie odpuści i nie uspokoi się, wiedząc, że wciąż się na niego patrzyła. Toteż z niechęcią wykonała obrót, stając plecami do niego.

– Dziękuję — usłyszała z ogromną ulgą w jego głosie.

Słyszała jego ruchy, po chwili ruszył się po coś. Amadea nie mogła się powstrzymać i odwróciła głowę w jego stronę. Narzucił na siebie koszulę, ale i tak zobaczyła go nago od pasa w dół. Spod materiału wystawał kawałek jego prącia.

Amadea odwróciła natychmiast wzrok, czując ciepło na twarzy. Jej usta wciąż wykrzywiały się w uśmiechu, nie mogła tego powstrzymać.

– A tak z ciekawości, co ci się stało, że musiałeś się przebrać? — zapytała, starając się brzmieć naturalnie. Byle tylko zająć myśli czymś innym niż jego nagim ciałem.

– Te niewychowane, dorosłe patałachy wepchnęli mnie w błoto — odpowiedział. — Uznali, że będzie to niezmiernie zabawne, gdy doświadczę kąpieli błotnej.

– Kto? — zapytała, nawet nie zgadując o kogo mu chodzi.

– Darian i Aspen — uściślił po chwili. — Durnie. Tylko zabawa im w głowie, a zwłaszcza Darianowi. Bogowie brońcie nas przed tym, aby ten chłopak nigdy nie wstąpił na tron. Przecież byłoby to pokaranie dla całej Sebotii i jej mieszkańców.

Amadea jedynie uśmiechnęła się niepewnie na te słowa.

– Darian jest najmłodszy, prawda? — zapytała po chwili, z ciekawości.

– Tak — odpowiedział, usłyszała zmianę w tonie jego głosu, jakby rozbawienie. — Można by rzec, że królowa Corrine i król Derek byli zaskoczeni, gdy dowiedzieli się, że spodziewają się trzeciego dziecka. Liliver miała dziesięć lat, Matthew — dwa, gdy pojawiła się informacja o kolejnym potomku pary królewskiej. A Darian już od maleńkości sprawiał problemy...

Urwał, jakby skupił się na czymś innym. Amadea nie miała odwagi znów spojrzeć w jego stronę.

– W porządku, Amadeo. — usłyszała po chwili. — Możesz się odwrócić.

Wyłapała w jego głosie lekkie rozbawienie, toteż gdy znów stanęła twarzą w twarz z Ryanem nie spodziewała się żadnego niezręcznego napięcia między nimi.

Ryan uśmiechał się do niej, ubrany w koszulę i kamizelkę. Zauważyła, że włosy wciąż miał wilgotne, może po kąpieli. Przez sekundę naszła ją ochotę, by przeczesać te włosy palcami, ale natychmiast zniknęła.

– Więc wspominałaś, że się zgubiłaś? — zapytał, na co pokiwała głową. — Dobrze. Chodźmy, pomogę ci w rozeznaniu się w tym labiryncie korytarzy.

Wyprowadził ją ze swojej komnaty, a gdy    znaleźli się na korytarzu jakby odruchowo przysunęła się bliżej Ryana, łapiąc go pod rękę. Najwyraźniej nie miał nic przeciwko temu, bo jedynie spojrzał na nią kątem oka, delikatnie się uśmiechając.

Ryan poprowadził ją korytarzami, przy okazji co jakiś czas tłumacząc, co gdzie się znajdowało. Starała się spamiętać to wszystko, ale tych informacji było trochę, przez co już po chwili wiele rzeczy jej się pomieszało.

A potem zapytała go, czy w ogóle wiedział, w którą stronę szło się do jej pokoju, na co zrobił zaskoczoną minę. Tak jak Amadea podejrzewała od pewnej chwili, Ryan nawet nie wiedział, w którym pokoju ją ulokowano. Ona za to nie zapamiętała drogi.

Kiedy uzmysłowili sobie swój brak wiedzy, popatrzyli na siebie. Ryan po chwili parsknął śmiechem, co rozbawiło również Amadeę. Opanowali się dopiero po chwili.

– Możemy spytać kogoś ze służby — zaproponował po chwili, wciąż uśmiechając się pod nosem. — Któraś z pokojówek na pewno będzie wiedziała, która komnata jest twoja.

– Tak, to chyba dobry pomysł — zgodziła się.

Ale jak się okazało, jak na złość nie potrafili nagle znaleźć nikogo ze służby. Korytarze były puste, panowała cisza, co zaczynało powoli drażnić Amadeę i gdyby nie obecność Ryana przy niej, to zapewne już by spanikowała.

Ryan jednak nie wydawał się tym niepokoić, bo prowadził ją poprzez kolejne korytarze pewnie, opowiadając jej różne historie o tym, co wyrabiali we trzech z Aspenem i Matthewem na zamku, gdy byli młodsi. Amadea słuchała tego uważnie, pochłaniając te opowieści zarówno z ciekawości, jak i z chęci poznania mężczyzn bliżej.

Gdy skręcali w kolejny hol, wpadli na kogoś. Amadea krzyknęła cicho, obca, w której poznała jedną ze służących, również wrzasnęła. Jedynie Ryan pozostał opanowany, spokojny.

– Pani Dasvill, trochę opanowania — upomniał Ryan pokojówkę.

– Przepraszam, hrabio von Frudol, tak tu cicho... — próbowała się usprawiedliwić, a po chwili jej wzrok wylądował na Amadei. — Szukałam panienki. Jej książęca mość, księżniczka Florentyna, prosiła, by powiadomić panienkę o zaproszeniu od księżniczki. Jej książęca mość zaprasza panienkę na wspólną herbatę.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro