Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 60

Amadea obserwowała ze znużeniem, jak służąca znosiła coraz to różniejsze ciastka, zastawiając nimi stół ogrodowy. Lady Serina kręciła się niedaleko, instruując inną dziewczynę, ubraną bardziej jak kuchenna, która zaraz pośpieszyła do domu.

Lady Serina była uparta w swoim postanowieniu, gdy przy obiedzie zaproponowała podwieczorek w ogrodzie, to nawet nieciekawa pogoda i niska temperatura nie odwiodły jej od tego.

Nawet obydwie panie Derill nie buntowały się przed tym pomysłem, ubrały się cieplej i od ponad piętnastu minut asystowały gospodyni przy przygotowaniu podwieczorku, choć ta wyraźnie nie chciała ich pomocy.

Może robiły to po to, by przypodobać się lady Serinie. A może i nawet dlatego, by poniżyć Amadeę, bo dostała kategoryczny zakaz wstawania z wiklinowego krzesła, na którym ją posadzono.

Gdyby mogła, to Amadea pomogłaby lady Serinie. Ta jednak wyraziła się jasno, że miała nie ruszać się z krzesła. Już i tak prawie ochrzaniła dziewczynę, że zeszła do ogrodu o własnych nogach, choć nie miała innego wyboru. Nie zamierzała pozwolić, by ktoś nosił ją z miejsca na  miejsce.

Nie była jednak tak uparta, by odmówić pomocy, którą zaproponował jej Theron. Co prawda mężczyzna nie niósł jej na rękach, a jedynie użyczył ramienia, by mogła się wesprzeć przy chodzeniu, to i tak doceniła ten gest.

Starała się zlekceważyć spojrzenie, którym obdarował ich Matthew, jakby chciał ich potępić. Albo zabronić tego Theronowi.

Nie odezwał się jednak ani wtedy, ani teraz, jedynie wbijał w nią spojrzenie pełne wyrzutów. Policzek, który mu zadała, nie pozostawił nawet śladu, co trochę rozczarowało Amadeę.

Z jakiegoś powodu wolałaby, by pozostał na nim jakiś ślad, by inni zobaczyli, że coś mu się stało. I żeby zastanowili się nad przyczynami.

Siedział prawie że wprost naprzeciwko niej, z uporem patrząc jej w twarz, jakby liczył, że sama zacznie rozmowę. Amadea nie zamierzała tego robić, nie miała mu nic do powiedzenia.

Lady Serina i panie Derill powróciły, dołączając do nich przy stoliku. Ku zaskoczeniu Amadei lady Serina przyniosła dla niej grubą, dzierganą chustę, którą opatuliła ją opiekuńczo.

– Dziękuję, lady Serino — odezwała się, patrząc na kobietę, zaskoczona tym gestem.

– Zmarzniesz mi tutaj, Amadeo — ostrzegła ją kobieta, po chwili zabierając się za rozlewanie herbaty do filiżanek. — I do kompletu z twoimi ranami się zaziębisz. I to dopiero położy cię do łóżka, odbierając siły do funkcjonowania...

– Postaram się temu nie ulec, lady Serino — odparła pewnie Amadea, odbierając od kobiety filiżankę herbaty.

– Postaraj się, Amadeo — potaknęła lady Serina, podając Matthewowi filiżankę. — Doprawdy, jakbym słyszała Ryana, gdy był młodszy... Naprawdę dobraliście się w parę jak dwie połówki, czasami macie podobne podejście do czegoś.

Amadea spojrzała na nią, zaskoczona tym porównaniem. Matthew również zwrócił uwagę na słowa kobiety, krzywiąc się, gdy zrozumiał ich sens.

– Jak to: dobrali się w parę? — wtrąciła pani Derill, odważając się wprost o to zapytać.

– Nie zrozumiała pani, pani Derill? — dopytała lady Serina, serwując jej córce herbatę. — Mój syn Ryan i Amadea się zaręczyli.

Matthew zakrztusił się herbatą, a gdy udało mu się złapać oddech, zaczął kaszleć. Pani Derill patrzyła z niedowierzaniem na lady Serinę, która miała tak zadowoloną minę, jakby osiągnęła zamierzone zwycięstwo.

Panna Lucy miała tak wściekłą minę, że Amadea podejrzewała, że zaraz zacznie histerycznie krzyczeć. Już nawet otworzyła usta do krzyku, ale  nie doszło do niego.

Amadea znów spojrzała na lady Serinę, nie wiedząc nawet, co myśleć o jej obwieszczeniu. Kobieta usiadła w końcu i wzięła się za picie własnej herbaty, ale widać było na jej twarzy ten zwycięski uśmiech, gdy co raz zerkała na panie Derill.

Ryan i Amadea nawet nie zastanawiali się, kiedy powinni poinformować jego matkę o swoim narzeczeństwie. A Amadea w pewnym stopniu stresowała się poinformować o tym kobietę, jakby była niepewna jej reakcji. Albo nawet uprzedzona po tym, jak lady Serina potraktowała ją, gdy Amadea zjawiła się w jej domu.

Musiała jednak przyznać, że lady Serina zmieniła swoje nastawienie do Amadei. Nie było śladu po tym, jak potraktowała ją na początku, jak podejrzewała ją o bycie kochanką Ryana. Teraz była wobec niej przychylniejsza, a nawet troszczyła się o Amadeę, jakby naprawdę zależało jej na dobrobycie i komforcie dziewczyny.

– Więc szykuje ci się wesele, lady Serino — zauważyła oschle pani Derill, ale mimo to robiła dobrą minę do złej gry. — Musisz być zadowolona, twój jedyny syn, który dotąd opierał się małżeństwu w końcu... Postanowił się ustatkować.

– Tak, jestem zadowolona — przyznała lady Serina, uśmiechając się lekko. — Zarówno przez to, że, jak zauważyłaś, Ryan się ustatkuje, ale i także dlatego, że do mojej rodziny wejdzie Amadea, która ostatnimi dniami zaskarbiła sobie moją przychylność.

Pani Derill zerknęła na Amadeę, lecz odwróciła natychmiast wzrok. Wyglądało na to, że postanowiła nie komentować słów lady Seriny.

– Czy moja siostra, królowa Liliver, o tym wie? — wtrącił się nagle Matthew, zwracając się do Amadei.

– Nie — odpowiedziała od razu, podejrzewając, do czego dążył. — Lili... Królowa nie miała możliwości dowiedzieć się o tym... Ryan oświadczył mi się dopiero kiedy przyjechaliśmy tutaj.

Amadea zauważyła zdziwioną minę lady Seriny, nim ta opanowała się i znów uśmiechnęła lekko. W jakiś sposób była pod wrażeniem opanowania kobiety, tego, że nawet gdy pewne informacje były dla niej nowe, to ona przyjmowała je tak, jakby od dawna o wszystkim wiedziała.

– Sugerujesz coś, Matthewie? — odezwała się lady Serina, patrząc na niego.

– Cóż miałbym sugerować, lady Serino? — odparował, wbijając wzrok w kobietę.

– Nie wiem — odpowiedziała niewinnie, wzruszając ramionami. — Nie zabrzmiało to dla mnie przychylnie. Choć może gdy królowa się dowie, zachce... Okazać przychylność i może udzieli pewnego wsparcia nowożeńcom... Skoro taka była dumna i tak chwaliła się odkryciem rasy   Amadei...

Amadea nie wiedziała, które z nich było bardziej zaskoczone: ona czy Matthew. Lady Serina wykonała dość podstępny ruch, próbując odwrócić zainteresowania Liliver tak, by można było na nich skorzystać. Ciekawe, czy wymyśliła to już wcześniej, czy raczej wpadła na to w ostatniej chwili.

Matthew błądził spojrzeniem pomiędzy Amadeą a lady Seriną, jakby chciał rozgryźć ich plan.

– Chciałabyś tego, Amadeo? — zapytał w końcu, patrząc na dziewczynę, nie zwracając uwagi na lady Serinę.

Amadea nie wiedziała, co odpowiedzieć, lekko zszokował ją tym pytaniem. Niepewnie rzuciła okiem na lady Serinę, lecz ona najwyraźniej nie miała zamiaru wyręczać jej w odpowiedzi, patrzyła na nią, uśmiechając się lekko i wyczekując jej decyzji.

– Nie wiem — palnęła, lekko zaskoczona przez tę rozmowę. — Raczej nie. Nie oczekiwałabym tego po królowej. Nie po tym, co zrobiła...

– Choć gdyby królowa zdecydowałaby się w ten sposób okazać swoją łaskę, to nie odmówilibyśmy — wtrąciła się lady Serina. — Prawda, Amadeo?

Przez moment Amadea i lady Serina patrzyły na siebie, lecz dziewczyna za nic nie potrafiła zrozumieć, co też kobieta chciała w ten sposób osiągnąć. Lady Serina rzuciła jej spojrzenie, wyraźnie chcąc, by dziewczyna zgodziła się z nią.

– Może — stwierdziła w końcu, nadal niepewna czego dotyczyła ta rozmowa. — Raczej nie, nie odmówilibyśmy...

Matthew zawiesił na niej spojrzenie, zamyślając się nad czymś. Lady Serina wróciła do picia herbaty, choć nie dało się nie zauważyć jej zadowolonej miny.

– To byłaby naprawdę wielka łaska, gdyby nawet królowa okazała zainteresowanie i... Wsparcie wobec ślubu hrabiego — powiedziała pani Derill. — Dość niespotykane posunięcie... Zapewne wywołałoby to lekkie wzburzenie dworu...

– A tam, od razu niespotykane — oburzyła się lady Serina. — Ryan jest przyjacielem księcia Matthewa, a ja kiedyś byłam guwernantką królowej. Mogę nawet rzec, że żyłam w przyjaźni z królową nieboszczką Corrine. Jakby nie patrzeć, jesteśmy prawie że jak rodzina. Nieprawdaż, Matthewie?

Matthew spojrzał na nią lekko zaskoczony, że znów o nim wspomniała.

– Prawda, lady Serino — przytaknął jednak.

– Właśnie — ciągnęła dalej kobieta, a Amadea zastanawiała się, do czego zmierzała. — Jesteśmy jak rodzina dla królowej i książąt. W takiej sytuacji nie wypadałoby wywoływać pomiędzy sobą waśni i kłótni. Ani nie przyczyniać się do zniszczenia tej prawie rodzinnej relacji. Ani tym bardziej grozić nikomu.

Amadea i Matthew spojrzeli zszokowani na kobietę w tym samym czasie.

Dziewczyna nie potrafiła uwierzyć, że lady Serina naprawdę o tym wspomniała i to przy niemających z tym nic wspólnego paniach Derill. Nawet jeśli one i tak nie zrozumiały, o co chodziło, bo wyraźnie świadczyły o tym ich zdezorientowane miny.

– Czujesz się więc wyróżniona łaską królowej, lady Serino? — zapytała znikąd pani Derill, wpatrując się w panią domu.
– Nie — odpowiedziała jej, patrząc na nią. — Dlaczego tak uważasz?

– Może źle zinterpretowałam twoje słowa... — mruknęła pani Derill.

Zapadła dość krępująca cisza, która z każdą sekundą nasiąkała napięciem, które pojawiło się pomiędzy dwiema paniami. Lady Serina wpatrywała się w panią Derill takim wzrokiem, jakby w każdej chwili spodziewała się jakiegoś ataku. Pani Derill nie okazała wiele skruchy, w jej minie i spojrzeniu było coś takiego, przez co naprawdę można było się spodziewać nieoczekiwanego.

Nagle panna Lucy wstała, zwracając na siebie uwagę.

– Chciałabym zaprosić pannę Amadeę na spacer — obwieściła znikąd, patrząc na dziewczynę.

Amadea zmarszczyła brwi w zdziwieniu nad tą propozycją. Nie odpowiedziała od razu, patrzyła na pannę Lucy, jakby ta miała dodać, skąd nagle wpadła na ten pomysł.

– Na spacer? — odezwała się pierwsza lady Serina, marszcząc brwi i z lekko zmrużonymi oczami patrząc na dziewczynę. — W ten ziąb? Jeszcze was coś owieje i zaziębicie się obydwie...

– Lady Serino i tak możemy się zaziębić, siedząc na zewnątrz — odparła uparcie Lucy. — A podczas spaceru można się rozgrzać...

– Jeżeli nie potrwa długo... — odezwała się Amadea, lecz lady Serina znów ją ubiegła:

– Co też wymyśliłaś, panno Lucy! — teraz podniosła nawet głos, wierząc, że to odniesie lepszy skutek. — A niby jak, twoim zdaniem Amadea wytrzyma ten spacer ze swoim ranami? Dziewczyna i tak ledwo chodzi, a ty proponujesz, by jeszcze nadwyrężała poranione kończyny?

– Lady Serino, ale to naprawdę nie będzie kłopot — wtrąciła się głośniej Amadea, a kobieta popatrzyła na nią w szoku albo nawet i oburzeniu.

Amadea wstała, nie chcąc, by lady Serina znów próbowała ją powstrzymać. Stopy jednak ją zapiekły, ale ona zacisnęła zęby, zbyt ciekawa, co też wymyśliła Lucy, by wymigać się z tego powodu.

Panna Lucy wskazała, by Amadea szła pierwsza, a już po chwili oddaliły się od pozostałych. Musiały przejść jednak pewien kawałek, nim Lucy
zdecydowała się rozpocząć rozmowę.

– Więc hrabia von Frudol ci się oświadczył — odezwała się, przechodząc od razu do rzeczy, ale nie zaskoczyło to zbytnio Amadei.

– Tak jak słyszałaś — odparła, widząc, że Lucy weźmie to za potaknięcie. Spojrzała na dziewczynę, chcąc zobaczyć jej minę. — Nie uważałaś chyba, że naprawdę zainteresuje się tobą?

– Taka jesteś pewna? — zapytała Lucy. — A wydawać by się mogło, że obydwie miałyśmy równe szanse.

– Równe szanse? — powtórzyła Amadea, lekko zdziwiona. — Ryan poznał cię ledwo przed dwoma tygodniami, a ty sądzisz, że w tym czasie mógł polubić cię... Poznać cię na tyle, by w ogóle rozważać małżeństwo z tobą?

– I niby Ciebie zna o wiele dłużej? — odpowiedziała Lucy. — Z tego co zdążyłam się zorientować, nie znasz hrabiego o wiele dłużej niż ja. Więc tak, miałyśmy równe szanse.

Jej słowa przez moment zbiły Amadeę z tropu, ale otrząsnęła się po sekundzie.

– Wiesz, może gdybyś nie zachowywała się jak rozpuszczona lalka, to może naprawdę miałabyś szanse u Ryana — stwierdziła pewnie, patrząc na pannę Lucy.

– Rozpuszczona lalka? — powtórzyła prędko Lucy z oburzeniem w głosie. — I ty to mówisz? Ty, Amadeo? Ty, która w pewnych kwestiach jest niewychowana, nieobyta i zachowujesz się, jakbyś wyszła z dziczy?

– Już wolę być niewychowana, niż nie mieć własnego zdania ani osobowości — stwierdziła Amadea, patrząc na Lucy. — Grasz tak, jak ci każą. Zachowujesz się tak, jakbyś nie miała własnego zdania i jakbyś miała we wszystkim zgadzać się wedle czyjegoś słowa. Jakbyś była wytrenowana, by grać według czyjejś woli... Według woli męża, ulegając mu we wszystkim.

– To nie jest uległość ani wytrenowanie! — Lucy podniosła głos, a jej spojrzenie mogło rzucać gromy w Amadeę. — Taki jest u nas zwyczaj... Tak  nakazuje kultura, by kobieta nie wychylała się przed męża! Była dla niego podporą. By nie sprawiała mu kłopotów...

– Tak, tak i żeby nie miała własnego zdania — wtrąciła się Amadea, lekko rozbawiona tym wybuchem dziewczyny mimowolnie się uśmiechnęła. — Jesteś nawet wybuchowa, nawet jeśli popierasz taki sposób myślenia. Może gdybyś miała o czym mówić, gdybyś  interesowała się czymś jeszcze, to jednak dałoby się z tobą normalnie rozmawiać. Ale bez tego... Nie wiem, jak chciałabyś utrzymać przy sobie męża.

– Moja mama uważa, że kobieta powinna ładnie wyglądać i być ozdobą na salonach męża — oznajmiła jeszcze bardziej poirytowana Lucy, choć w jej słowach słychać było pewną dumę. Amadea nie wiedziała, z czegoż była taka dumna.

– Żona powinna być zobrazowaniem tego, jak prowadzi dom i pielęgnuje męża — ciągnęła dalej Lucy. — Nie wypada, by na dodatek przebijała wiedzę męża i znajomość w sprawach społecznych czy politycznych. To nie są jej zobowiązania. Jej obowiązkiem jest prowadzenie domu i opieka nad mężem.

– Powtarzasz się, panno Lucy — wtrąciła się znudzona już Amadea. — Widzisz, nawet nie potrafisz skleić porządnych argumentów, by wybronić swojego zdania. Chciałabyś poślubić Ryana, ale podejrzewam, że nawet nie mielibyście o czym rozmawiać. Współczułabym mu takiej żony, ale całe szczęście on nawet nie był tobą zainteresowany.

Lucy spojrzała na nią oburzona, ale, ku zdziwieniu Amadei, nie odpowiedziała w żaden sposób. Amadea miała nadzieję, że w końcu dotarło do niej, że nic tym nie wskóra.

Spacerowały dalej w napiętej ciszy, nie zwracając na siebie uwagi, jakby tej drugiej tam nie było. Krótko ścięta trawa drażniła Amadeę w stopy, drapiąc o jej bandaże, ale ona nie wycofała się do stolika.

Znikąd w oddali zobaczyły niewielki staw, porośnięty dziko roślinnością. Przy jego brzegu zbudowano drewnianą kładkę, a gdy zbliżyły się do niego, z pomostu do lotu zerwały się dwa dzikie gołębie.

Panna Lucy poszła w stronę wody, a Amadea podążyła za nią, z jakiegoś powodu wolała jej nie zostawiać samej.

Jeśli Lucy znów będzie wygadywać takie głupoty, naprawdę nic nie powstrzyma Amadei przed wepchnięciem jej do wody...

– Więc sądzisz, że lepiej nadajesz się na żonę hrabiego? — znów zaczęła temat Lucy, patrząc na Amadeę. — Sądzisz, że lepiej poradzisz sobie z prowadzeniem domu, opieką nad rodziną, majątkiem?

–Na pewno lepiej poradzę sobie z robieniem dzieci, bo ty wyglądasz na taką, co nie ma o tym żadnego pojęcia — palnęła bezmyślnie, uśmiechając się po tym.

Lucy zamurowały te słowa, jej oczy zrobiły się większe, gdy dotarło do niej, o czym mówiła Amadea. Zarumieniła się lekko, jakby sama myśl o tym ją zawstydziła. Amadea nie mogła się powstrzymać i roześmiała się na ten widok.

– Więc to taka jesteś, Amadeo? — odezwała się Lucy, odzyskując głos, mimo że rumieniec nie zszedł z jej twarzy. — Nawet nie potrafisz zachować przyzwoitości i niczym rozpustnica sprowadzasz hrabiego na złą drogę i pokuszenie?

– Tak — odpowiedziała Amadea nadal z rozbawieniem w głosie. —I wiesz co? Ryan powoli przestaje się opierać jej rozpuście i pokuszeniu.

Lucy popatrzyła na nią z szokiem i oburzeniem wymalowanymi na twarzy, nim ruszyła w stronę Amadei pewnym krokiem.

– I ty śmiesz mówić o tym tak łatwo?! — wypaliła, unosząc głos. Jakby wstąpił w nią jakiś diabeł, napierała na Amadeę, ani myśląc odpuszczać. — Ty, która z jakiegoś powodu dostąpiła łaski królowej i uwagi księcia, mówisz o tym, że wolisz się łajdaczyć nawet dla niepewnej pozycji?! Czy może hrabia poleciał na ciebie właśnie przez to?!

– A może wzięłabyś się za coś innego, niż wymyślanie jakiś głupich historii o ludziach, których ledwo znasz? — odparła Amadea, starając się brzmieć na znudzoną.

Lucy zapędziła ją prosto na kładkę, lecz stała wprost przed nią, tak, że Amadea nie miała jak się obrócić w razie ratunku. Mimowolnie podążała w stronę krawędzi, coraz bliżej wody. A nie chciała na dodatek się utopić.

– Może i cię nie znam, lecz potrafię zobaczyć, jaka jesteś — odpowiedziała Lucy, nie zatrzymując się nawet na moment. — To jak się zachowujesz, jak się ubierasz... Może nie jesteś żadną królewską znajdą, a zwykłą ulicznicą. A takie osoby nie mają prawa przebywać w tym świecie.

Amadea nawet nie zdążyła zareagować, kiedy Lucy z całej siły popchnęła ją w toń stawu. Krzyknęła, zanim zanurzyła się w zimną wodę, tracąc Lucy z oczu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro