Rozdział 15
Słowa księżniczki tak mocno ją zaskoczyły, że Amadea nie wiedziała, jak ma zareagować.
Matthew zazdrosny o nią? To brzmiało niedorzecznie.
– Wasza książęca mość, nie jestem pewna, czy jest to możliwe — odezwała się bezmyślnie, byle tylko to wyjaśnić. — Matthew i ja... Przecież my ledwo co się poznaliśmy... Nie mógłby w tak krótkim czasie poczuć do mnie czegoś mocniejszego, silniejszego...
– A hrabia von Frudol? — zapytała Florentyna, patrząc na nią pewnie. — Widziałam, że rozmawiałaś również z nim, a potem kręciliście się razem wśród gości. Jak myślę, nie uszło to uwadze Matthewa...
– Co wasza książęca mość niby sugeruje? — zapytała ostrożnie Amadea, powoli się w tym gubiąc.
Matthew zazdrosny o nią. Albo o to, że kręciła się z Ryanem.
– Och, Amadeo, musisz być naprawdę niewinna, skoro tego nie widzisz — stwierdziła z rozbawieniem Florentyna, poprawiając pozycję. — Jestem prawie że pewna, że Matthew jest w tobie zadurzony i zazdrosny o hrabiego Ryana. A zwłaszcza po tym, jakich plotek się dowiedziałam...
Florentyna spojrzała na nią, jakby pytała, czy ma kontynuować. Amadea odwzajemniła je, chcąc ją pośpieszyć.
– Dowiedziała się tego moja dama dworu od służącej, która zaniosła księciu śniadanie — ciągnęła. — Matthew od lat jada posiłek wraz z bratem i swoimi przyjaciółmi. Wspomniana służąca, przypadkiem rzecz jasna, usłyszała ich rozmowę, podczas której to przeżywali wspomniane przyjęcie.
– To nie ma nic do rzeczy — zauważyła Amadea.
– Bądź cierpliwa, Amadeo, a dowiesz się reszty. — uspokoiła ją Florentyna. — Nie wiem dokładnie, jak potoczyła się ta rozmowa, ale podobno Matthew wprost zapytał hrabiego Ryana czy jest tobą zainteresowany.
Florentyna urwała, sięgnęła po herbatę i napiła się jej. Amadea miała ochotę jej coś zrobić za te przerwy.
– I? — zapytała w końcu, gdy cisza trwała zbyt długo.
Księżniczka uśmiechnęła się do niej, widząc jej niecierpliwość.
– Nie wiem co odpowiedział Ryan — oznajmiła w końcu. Amadea prychnęła z szoku, czując ogarniające ją ciepło. — Kobieta, która ich podsłuchiwała, została złapana na tym i przepędzona z dala od królewskich komnat.
Serce Amadei chyba wykonało koziołka, gdy usłyszała to. A na pewno biło zbyt szybko.
Wciągnęła powietrze przez usta, by choć trochę się uspokoić. Musiała zastanowić się nad tym racjonalnie. Nie musiała nawet wierzyć Florentynie, nikt nie powie jej, czy te informacje były prawdziwe.
– Dlaczego wasza wysokość w ogóle mi o tym mówi? — zapytała po chwili, patrząc na Florentynę.
Ta uśmiechnęła się do niej, popijając herbatę. Amadea nie odrywała od niej wzroku, nie wiedząc, czego się spodziewać.
– Mam propozycję dla ciebie, Amadeo — odezwała się w końcu, patrząc na nią ze skupieniem. — Nie wiem, jak bardzo orientujesz się w temacie, ale moja obecność tutaj ma swoje powody. Królowa Liliver zdecydowała, że będę odpowiednią kandydatką na żonę dla Matthewa. Oczywiście, całe to potencjalne małżeństwo zostało zawarte pomiędzy królową a moimi rodzicami, a ja czy Matthew nie mieliśmy za dużo do powiedzenia. A mi tak naprawdę nie spieszy się do małżeństwa.
Przerwała, upijając herbaty. Amadea milczała, czekając na ciąg dalszy.
– Gdybym mogła, to w ogóle nie pojawiłabym się tutaj — kontynuowała Florentyna. — I tylko jedno wyjście może uratować mnie od małżeństwa z Matthewem. Sytuacja, w której książę poślubia kogoś innego.
Urwała, patrząc na Amadeę, która dopiero po chwili zrozumiała, o co jej chodziło.
– Mnie? — odezwała się, trochę zbyt głośno. — Księżniczko, na tyle, o ile się orientuję, nie ma możliwości, abym wyszła za księcia. To chyba mało realistyczne, by takie małżeństwo było możliwe... Pomijając formalności, ja nawet nic nie czuję do Matthewa!
– A do hrabiego Ryana? — dopytała Florentyna, uśmiechając się znacząco.
Amadea milczała, nie będąc pewna swoich słów. A tym bardziej swoich uczuć.
– Widzisz więc – ciągnęła Florentyna. — Może po prostu nie jesteś jeszcze tego świadoma. Albo nie chcesz się do tego przyznać. Ale ja mam dla ciebie radę, Amadeo: wybierz Matthewa.
– Nawet gdybym naprawdę miała brać z kimś ślub, to robiłabym to pod wpływem uczuć, a nie posiadanego majątku czy władzy — oznajmiła Amadea, starając się, żeby jej głos brzmiał pewnie. — Księżniczko, nie ma nawet potwierdzenia, że tutaj zostanę. Gdy tylko z moją nogą będzie wszystko w porządku, odejdę i już nikt więcej mnie nie zobaczy.
– Tak twierdzisz teraz – stwierdziła Florentyna. — Pamiętaj jednak, że wszystko może się zmienić.
– Nic się nie zmieni — oświadczyła pewnie, chcąc uciąć ten temat.
– Oj, uwierz, wiele się zmieni. — Księżniczka ciągnęła jednak dalej, nie zważając na jej protest. — Mogę nawet przyznać, że już coś się zmieniło. Prawda jest taka, że gdybyś miała stąd odejść, to zrobiłabyś to już dawno. Twoja rana, którą tak się usprawiedliwiasz, mogłaby się wygoić nawet bez medycznej opieki, nie jest dla ciebie żadnym utrudnieniem. Problemem może być za to coś, przepraszam – ktoś, kogo nawet nie bierzesz pod uwagę.
– A konkretnie? — dopytała Amadea, nie będąc pewna, co też wymyśliła Florentyna.
– Królowa. — dziewczyna uśmiechnęła się, jakby niezmiernie ją zaskoczyła. — Tak naprawdę to ona pociąga tu za wszystkie sznurki. Jeśli uzna, że twoja obecność tutaj jest dla niej korzystna, zrobi wszystko, żebyś została na dworze i nie pomyślała więcej o odejściu. Radzę ci więc, abyś żyła z nią w pokojowych relacjach i starała się niczym jej nie podpaść, wypełniając jej rozkazy. Nawet jeśli każe ci wyjść za mąż za jej brata.
– Księżniczko, jeśli zdarzyłoby się tak, jak przewidujesz, to uważasz, że tak po prostu podporządkowałbym się jej poleceniu? — zapytała, lekko oburzona.
– Zrobiłabyś to, gdyby królowa podstawiła cię pod ścianą.
Amadea nie odpowiedziała, kalkulując przedstawione fakty. Sugestia Florentyny wydawała się jej absurdalna. Jakby królowa miała w ogóle coś, czym mogła ją dręczyć. Jakby sugerowane wydarzenia w ogóle miały się zdarzyć.
– Nie chciałabyś takiego życia, Amadeo? — zapytała Florentyna, jakby chciała pozbawić ją oporów. — Żyć w bogactwach i wygodzie, mieć ludzi na każde swoje skinienie. Rzecz jasna, musiałabyś się nauczyć życia wśród arystokracji i jak wypełniać rolę księżnej, ale przy wszelkich dobrach to nic. Przy tym wszystkim, co oferuje tytuł księżnej, bycie hrabiną wygląda nijako.
– Co... — odezwała się niepewnie, przez moment nie pojmując, dlaczego Florentyna jej to porównywała. A potem to do niej dotarło: Matthew był księciem, a Ryan – hrabią. Po prostu próbowała przekonać ją, że powinna wybrać Matthewa.
Wybrać, jakby miała decydować pomiędzy zabawkami. Amadea westchnęła na myśl, jak bardzo przedmiotowo to brzmiało. Ale najwyraźniej właśnie tak funkcjonował świat, w który mimowolnie się wplątała.
Zapadła między nimi cisza, Florentyna przyglądała się jej, jakby chciała poznać jej decyzję. Jakby Amadea już w tej chwili miała obwieścić jej, że przystaje na jej propozycję.
– Według mnie, los się do ciebie uśmiechnął, Amadeo — odezwała się w końcu księżniczka, jakby miała dość tej ciszy. — Przez przypadek zostałaś wmieszana w wystawne życie, a jeśli tylko będziesz miała ku temu odwagę, mogłabyś tak żyć już zawsze. To wszystko zależy jedynie od decyzji, którą podejmiesz.
– Co jeśli jednak wybiorę trzecią drogę? — zapytała, patrząc na nią. — Mówisz, że nie będę w stanie stąd odejść. Ale co jeśli nie odpuszczę, i jednak odejdę, gdy tylko będę w stanie?
– Pogratuluję ci uporu — odpowiedziała Florentyna, po czym się roześmiała. — Ale byłoby to brawurowe posunięcie. Bo złamałabyś zarówno swoje serce, jak i to należące do Ryana, gdybyś go opuściła.
– A czy nie zrobiłabym tego, gdybym wyszła za Matthewa? — zapytała Amadea, nie rozumiejąc logiki księżniczki.
– Widzę więc, że podświadomie podjęłaś już decyzję — oznajmiła chłodniej Florentyna, patrząc na nią z zamyśleniem.
Przez moment Amadea chciała odpowiedzieć jej, ale uświadomiła sobie, że ta dyskusja robiła się bezsensowna. Florentyna zmierzała tylko w jednym kierunku, a ona nie będzie się na to godzić.
– Pozostaje mi jedynie życzyć ci powodzenia, Amadeo. — kiedy znów się do niej odezwała, głos księżniczki nadal brzmiał o wiele mniej przyjaźniej niż na początku. — I cierpliwości. Jestem wprost pewna, że moje przewidywania spełnią się i królowa nie odpuści ci tak łatwo. Nie wiem tylko, jak potraktuje cię książę Matthew... Ale na to przyjdzie jeszcze czas. W każdym razie życzę ci miłego popołudnia, Amadeo.
Dopiero po chwili dotarło do niej, że Florentyna żegnała się z nią. Potraktowała to jako wyproszenie i wstała, jeszcze niepewnie zerkając na nią, przez moment zastanawiając się, czy dobrze uczyniła.
– Ja tobie również, wasza książęca mość. — w ostatniej chwili przypomniała sobie o ukłonie i nieporadnie dygnęła przed Florentyną.
A potem w pośpiechu ruszyła do wyjścia, byle tylko z dala od księżniczki i jej pokręconych knowań. Amadea jeszcze przez moment kręciła się korytarzami, przetwarzając informacje, o których się dowiedziała.
W końcu dotarła do niej jedna, jedyna rzecz, co do której Florentyna naprawdę miała rację: rzeczywiście, nieświadomie odwlekała swoje zniknięcie, tłumacząc się brakiem pełnej sprawności. Jakby bezwiednie zdecydowała, że jednak tutaj zostanie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro