Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Katrin zaprowadziła ją osobiście do komnat księżniczki, która, jak się okazało, mieszkała w innej części zamku. Prawdopodobnie Amadea sama nie trafiłaby tam. A nawet bardzo prawdopodobne było, że znów by się zgubiła.

Od razu zauważyła różnicę w wyglądzie. Komnaty książęce i królewskie musiały znajdywać się w lepszej części zamku, bo zmieniła się aranżacja; spostrzegła, że korytarze są bardziej zadbane i liczniejsze w bibeloty. Drzwi było mniej wzdłuż korytarzy, jakby zmniejszyła się liczba pomieszczeń.

Podążała dalej za służącą, która jako jedyna wiedziała, gdzie idzie. Po chwili przystanęła przed drzwiami, zamierzając je otworzyć. Posłała jeszcze ostatnie spojrzenie na Amadeę, jakby sprawdzała jej stan, po czym zapukała w drzwi i otworzyła je przed nią, wpuszczając ją do środka.

– Panienka Amadea do jej książęcej mości — obwieściła Katrin, nie wchodząc do środka.

Amadea obejrzała się na nią, lecz służąca już zamykała drzwi, pozostawiając ją samą.

– Amadeo. — usłyszała znajomy głos, po którym rozpoznała księżniczkę Florentynę. – Więc jednak  przyszłaś. Nie dostałam od ciebie odpowiedzi, przez co już sądziłam, że odrzuciłaś zaproszenie.

– Wasza książęca mość. — Amadea przypomniała sobie o zaleceniu co do ukłonów, delikatnie dygnęła przed księżniczką. — Twoje zaproszenie zaskoczyło mnie, nie zdążyłam przysłać odpowiedzi.

– Och, w takim razie mogę to zrozumieć. — Florentyna uśmiechnęła się do niej, po czym wyciągnęła ku niej dłoń, jakby w zaproszeniu. —Proszę, wejdź Amadeo, nie wstydź się.

Florentyna wyglądała inaczej w luźno rozpuszczonych włosach i mniej wyszukanej, błękitnej sukni, ale nadal eleganckiej. Wciągnęła ją głębiej do pomieszczenia, które okazało się niewielkim salonikiem.

Tak jak Amadea przypuszczała od początku, komnaty królewskie wyglądały lepiej. Ściany pokrywała błękitna tapeta, przez którą pokój wydawał się jaśniejszy. Było ciepło przez rozpalony kominek; wraz z dwiema kanapami i stolikiem pomiędzy nimi nadawało to nawet przytulny wystrój.

Jak się jednak okazało, nie były same. W pomieszczeniu były również dwie inne kobiety, obce dla Amadei.

Wyglądały na trochę starsze od Amadei, może prędzej rówieśniczki Florentyny. Obydwie ubrane elegancko, kręciły się wokół stolika. Dopiero po chwili Amadea zauważyła, że jest on zastawiony herbatą i drobnymi przekąskami.

Jedna z nich – ciemnowłosa, w czerwonej sukni – odezwała się do Florentyny w obcym języku, brzmiało to jak pytanie. Przez chwilę obydwie naradzały się ze spojrzeniami wlepionymi w stolik. Trzecia z nich jedynie przysłuchiwała się im, poprawiając naczynia.

Przez moment Amadea nie wiedziała, jak się zachować. Niepewnie zbliżyła się do jednej z kanap, nie usiadła jednak, przeczuwając, że potraktowano by to niezbyt grzeczne zachowanie.

Gdy zakończyły rozmowę, Florentyna znów zwróciła na nią uwagę, uśmiechając się do niej.

– Proszę, Amadeo, usiądź — odezwała się, sama zajmując miejsce na kanapie naprzeciwko. Dziewczyna również usiadła. — Wydaje mi się, że nasze pierwsze spotkanie nie zaszło tak, jak powinno. Nie obwiniam o to ciebie, bo to powód wyprawienia tego przyjęcia przez królową wciąż mnie zadziwia...

– Książę Matthew również nie zachował się należycie, jeśli mogę wtrącić. — odważyła się odezwać. — A zwłaszcza z tym, w jaki sposób przedstawił mnie waszej książęcej mości.

Florentyna uśmiechnęła się do niej ze zrozumieniem.

– Matthew, czy tego chce, czy nie, musi słuchać swojej siostry, królowej — oznajmiła. – A to ona przecież ma tutaj całkowitą władzę.

– I aż nazbyt nierealistyczne zdanie o mnie — oznajmiła Amadea. — Jakby uważała mnie co najmniej za bóstwo...

– A nie jesteś nim? — spytała Florentyna, uśmiechając się, pewna swego zdania.

– W żadnym wypadku, jaśnie pani — odpowiedziała, decydując się rozwiać to niedopatrzenie. – Moja zdolność zmiany postaci nie ma nic wspólnego z bóstwami. Po prostu... Takie już jesteśmy. I zawsze byłyśmy.

– Byłyście? — wyłapała Florentyna, marszcząc brwi. — Więc tylko klacze... Samice... Zmieniają postać?

– Tak — potwierdziła Amadea. Wyznanie tego przecież nie zagrozi całemu gatunkowi. — Tylko samice przybierają ludzką postać. Ale możemy pozostać takie tylko przez siedem dni, potem musimy wrócić do zwierzęcej postaci, inaczej ją utracimy. I pozostaniemy ludzkimi kobietami na zawsze, bez możliwości przemiany.

– A po tych siedmiu dniach, gdy wrócicie... Wrócisz do zwierzęcej postaci — zaczęła księżniczka. — Przez jaki czas musisz być zwierzęciem? Również siedem dni?

– Nie — odpowiedziała, uśmiechając się. — Musimy przyjąć zwierzęcą postać, chociaż na jeden dzień, abyśmy nie zapomniały, kim jesteśmy. Po tym jednym dniu możemy znów powrócić do ludzkiej postaci, na kolejne siedem dni.

– To brzmi niewiarygodnie i nierealistycznie — stwierdziła Florentyna.

– Ale chyba nie aż tak nierealistycznie, żeby porównywać mnie do bóstwa, jak to czyni królowa — spostrzegła Amadea, patrząc na księżniczkę. — Królowa chyba sądzi, że mogę odmienić na lepsze los całego zamku i jego mieszkańców.

– Amadeo, o twojej rasie krążą niestworzone legendy, przedstawiające was jako istoty nadzwyczajne, ale nie dające jasnej i konkretnej odpowiedzi, co takiego potraficie. — wyjaśniła Florentyna, patrząc na nią z uwagą. — Nie dziw się więc, że mamy pewne... Uprzedzenia, co do tego, co potrafisz robić.

– O dwurożcach... Krążą legendy? — powtórzyła niepewnie Amadea, nie dowierzając w to co usłyszała.

– O wszystkim, co nieludzkie, krążą legendy — zauważyła Florentyna, popijając herbatę. — Bo przecież nie znamy tego, prawda? Musimy więc w jakiś sposób zaspokoić swoją wiedzę i pozostawić informacje dla potomnych.

– Więc co te legendy mówią o mnie? O dwurożcach? — zapytała Amadea, nie będąc pewna tego, co może usłyszeć.

– Nie wspominały nic o tym, że klacze przemieniają się w ludzkie, nagie i na dodatek urodziwe dziewczęta — oznajmiła Florentyna, uśmiechając się do niej. Amadea poczuła się dziwnie przez ten uśmiech. — Głosiły za to, że jesteście daleko spokrewnieni z jednorożcami. Może to jest powód, przez który jeszcze bardziej nie można was spotkać.

– Może — potwierdziła Amadea, wciąż patrząc na  Florentynę z niepewnością. — Zwykle unikamy ludzi. Nie czujemy żadnej potrzeby, by dawać jakiekolwiek oznaki swojej obecności.

– A mimo to księciu Matthewowi i jego świcie się poszczęściło.

– To nie było szczęście, tylko głupi przypadek — zauważyła Amadea, patrząc twardo na kobietę przed sobą. Ta rozmowa męczyła ją. Już chyba wolałaby zostać z Ryanem, niż w ogóle przychodzić tutaj. — Gdyby te psy nie wypłoszyły mnie z zarośli, dalej byłabym w lesie, zdrowa, a nikt nie wiedziałby o moim gatunku.

Ale w ten sposób nie poznałabym Ryana, przeszło jej przez myśl.

Florentyna przez moment mierzyła ją wzrokiem, ale odwróciła go, by poczęstować się ciastkiem. Zaproponowała jedno Amadei, ale ona odmówiła, przeczuwając, że nie będzie w stanie nic przełknąć.

– To twoje spojrzenie na sytuację, Amadeo — zauważyła Florentyna, mieszając herbatę. — Dla nas jednak to wydarzenie jest czymś wyjątkowym, które może zapisać się w historii. Bo czyż nie jesteś nowo odkrytym gatunkiem, którego dotąd nie widziano?

– Tak twierdzą wszyscy, których tutaj spotkałam — przyznała Amadea. — Ale kto powiedział, że nikt wcześniej nas nie widział? To wasze królestwo... To wy nigdy wcześniej nie słyszeliście o dwurożcach.

– Wydaje mi się jednak, że gdyby jakieś inne państwo spotkało taką istotę jak ty, to poinformowałoby o tym... Odkryciu inne królestwa – stwierdziła Florentyna, patrząc na nią z zamyśleniem.

Amadea nie odpowiedziała, mając już dość tej dyskusji. Nie miała pojęcia, do czego zmierzają te pytania o jej inność od pozostałych. Dla niej nie miało to znaczenia, taka już była i nigdy nie zastanawiała się nad przyczynami.

Między nią a księżniczką zapadła cisza, Florentyna jakby specjalnie poświęciła uwagę dekoracji na ciastku, odwracając od niej uwagę. Amadeę zaczęło zastanawiać, czy mogła od niej tak po prostu wyjść, czy potrzebowała jakiegoś pretekstu, czy musiała czekać, aż to księżniczka ją wyprosi.

– Jak podobało ci się przyjęcie, Amadeo? — odezwała się po chwili Florentyna, znów poświęcając jej uwagę. – Patrząc na to, że było to dla ciebie pierwsze takie wydarzenie, uważam, że poradziłaś sobie całkiem dobrze. Może za wyjątek biorąc to, jak zachowałaś się wobec księcia Matthewa...

– Matthew za to nie miał prawa, by tak mnie przedstawić waszej książęcej mości... — zauważyła Amadea, patrząc na nią. — I mógł inaczej wspomnieć o naszym poznaniu się.

– Tak, ja również uważam, że nie było to najlepsze zachowanie — przyznała Florentyna. — Wobec mnie Matthew również nie zachował się kulturalnie, cały czas błądząc myślami wokół ciebie, nawet gdy już nas opuściłaś.

– Co? — wypaliła Amadea, nie wierząc w to, co usłyszała.

– Nie zauważyłaś tego, Amadeo? — zapytała zaskoczona Florentyna. Amadea po chwili pojęła, że zaskoczenie jest udawane. — On próbował się jakoś tłumaczyć, ale od razu zauważyłam, że nie poświęcał mi uwagi. A potem, kiedy natknęłaś się na hrabiego von Frudol, chyba nie był zadowolony tym widokiem.

– Co? — powtórzyła głupio, starając się przypomnieć sobie tamte wydarzenia.

Rozmowę z Ryanem, jego dziwne ostrzeżenie, że powinna trzymać się od Matthewa na dystans. Puściła to jednak w niepamięć, bo Ryan nie zachował się tak więcej, poświęcając jej swój czas i uwagę. Wtedy nawet na moment nie pomyślała o Matthewie.

Więc może widział ją z Ryanem, ale to nie dawało rozwiązania, dlaczego poświęcał im, a nie swoim gościom.

– Z całym szacunkiem, księżniczko, ale naprawdę nie rozumiem, do czego zmierzasz — oznajmiła, poddając się i spoglądając na Florentynę.

– Czy to nie oczywiste? — zapytała, jakby chciała zaspokoić niewiedzę Amadei. — Książę Matthew jest o ciebie zazdrosny.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro