Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Współlokatorzy

Judyty nie było od grudnia, ale nie wszyscy odnotowali jej zniknięcie. Zarówno Tadek, jak i Olaf sprawiali wrażenie, jakby nie robiło im różnicy, kto czyści kuwety, dorzuca siana do paśnika czy ziół do miseczki. Albo kto wymienia wodę, wypijaną z jednej miski kolektywnie przez nich oraz kotkę. Zajmowali się głównie sobą, na zmianę myjąc sobie uszy, wtulając się w siebie czy bijąc bez opamiętania.

W przypadku Cleo sprawa wyglądała inaczej. Początkowo reagowała na nową lokatorkę prawie tak panicznie jak na każdego mężczyznę, który przekroczył próg. Czy to hydraulik, sąsiad, czy kurier, natychmiast uciekała pod wannę, z rozpędem wbiegając pod nią przez otwór w zabudowie niczym przez drzwi do Narnii.

Przy Oliwce długo było tak samo. Już w momencie przekręcania klucza w zamku wiedziała, że nie zobaczy czarnego futerka ani wielkich oczu. Dopóki nie opuści wnętrza, przerażone zwierzątko będzie siedziało w bezpiecznej kryjówce. Jego obecność będą zdradzały jedynie dwa świecące w ciemnościach punkciki.

Coś zmieniło się dopiero w pierwszym tygodniu marca. Od tej pory podczas krzątaniny w pokoju królików Oliwka wyłapywała kątem oka ciemny kształt. Udawała, że nic nie zauważyła, żeby nie spłoszyć obserwatorki. Przemawiała do Olafa i Tadka łagodnym głosem, opowiadając im, co przydarzyło się w pracy albo co spotkało ją po drodze do domu. Oba uszaki przysłuchiwały się bez większego zainteresowania, ożywiając się tylko w momentach, gdy sięgała po granulat. Wtedy pchały się na jej kolana, bacznie śledząc, czy ten drugi nie dostaje więcej.

W międzyczasie kotka walczyła ze swoją kocią naturą, ale zaczynała przegrywać. Ciekawość, co robi intruz, rosła w niej coraz bardziej, więc przystawała za drzwiami i co rusz zaglądała do pomieszczenia. Odkąd kobieta nie pojawiała się już raz na dwa dni, tylko przebywała tu codziennie, Cleo nieco zmieniła podejście. Nie można było mieć co do tego absolutnej pewności, ale prawdopodobnie odwiedzała ją w sypialni i przyglądała się, jak śpi. Oczywiście rano nie było po niej śladu, ale Oliwka cierpliwie czekała, aż zwierzę w końcu jej zaufa.

Dobrze pamiętała strach kocicy podczas nieudanej próby ulokowania jej w rodzinnym domu. Przez kilka dni Cleo praktycznie nie jadła, nie piła ani nie korzystała z kuwety. Tkwiła w kącie za szafą, pomiaukując żałośnie za każdym razem, kiedy ktokolwiek próbował ją dosięgnąć i pogłaskać. Co było robić, przyszło ponownie zapakować ją w transporter i odwieźć do mieszkania Judyty. A po paru kolejnych dniach podjąć trudną decyzję – przeprowadzić się tam na czas rehabilitacji ciotki.

Rodzice podeszli do tego dość sceptycznie, ale Oliwka nie widziała innego rozwiązania. Przeprowadzka wydawała się jej najlepszą opcją, bo migrowanie między domem na Olszy, pracą na Złocieniu a mieszkaniem na Ruczaju na dłuższą metę stawało się męczące. I nieekonomiczne. Do tego była bardzo zżyta z chrzestną, więc po usłyszeniu jej prośby nie wahała się ani przez chwilę. Wiedziała, że nie zawiedzie Judyty i będzie opiekować się całą trójką tak, jak robiłaby to sama ciotka. Zamieszkała w jej ładnym trzypokojowym lokum z balkonem. Zastanawiała się, czy zdąży na nim poczytać w jakiś ciepły dzień, a jeśli tak, czy dołączy do niej kotka lub któryś z królików. Balkon był osiatkowany, potwierdzając z daleka, że mieszka tu osoba kochająca zwierzęta.

Oliwka zastanawiała się nad czymś jeszcze. Często wracała myślami do pewnego wieczoru, który mógł się skończyć bardzo nieprzyjemnie. Nie wiedziała, czy powinna być wdzięczna młodemu mężczyźnie za to, że uniemożliwił jej zrobienie tego, co zamierzała zrobić, czy wręcz przeciwnie. Wciąż nie była pewna, co czuje, a przede wszystkim jak postąpi, kiedy dojdzie do kolejnego spotkania.

Co do jednego nie miała za to cienia wątpliwości. Prędzej czy później do niego dojdzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro