Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Teraz tu jestem

W piątek Oliwka wracała do domu jak na skrzydłach. Zaczynał się długi majowy weekend, na który co prawda nie miała planów, ale cieszyła się wizją kilku wolnych dni.

Jej radość wzrosła, kiedy na placu zabaw dostrzegła znajomą ciemną czuprynę. Tymek ganiał dookoła piaskownicy z paroma dziećmi w podobnym wieku. Uśmiechnęła się na widok jego rozanielonej miny, po czym przysiadła na ławce obok zamyślonego Mikołaja. Ocknął się dopiero, gdy usłyszał przywitanie.

– Co tam? – zagadnęła.

Widziała, że chciał wzruszyć ramionami, ale musiał się zorientować, że to byłoby niemiłe.

– W porządku – odparł i zapatrzył się na plac zabaw.

"Tośmy pogadali".

Sześciolatek zauważył Oliwkę, rozpromienił się i opuścił grupkę, żeby do niej przybiec.

– Ale jesteś cieplutki! – zauważyła ze śmiechem, kiedy go przytuliła. – Chyba się naprawdę dobrze bawisz.

Energicznie pokiwał głową.

– Dlaczego wróciłaś tak późno? Mówiłaś, że będziesz, kiedy tutaj – wskazał zegarek – będzie jedynka i piątka. A cię nie było.

– Tymek... – upomniał go Mikołaj.

Jeszcze bardziej rozczulona delikatnie przyciągnęła dziecko do siebie.

– Zagadałam się z koleżanką i uciekł nam firmowy autobus. Zobaczymy się dopiero we czwartek, to trochę poplotkowałyśmy. Ale już wróciłam. A może to nie ja jestem późno – wymownie zawiesiła głos – tylko wy wcześniej?

– Tak, zabrałem go z przedszkola po drugiej – wtrącił Mikołaj. – Mamy cały dzień dla siebie.

Nagle Oliwkę tknęła niepokojąca myśl.

– Skończyłeś dziś wcześniej? Mam nadzieję, że nie dlatego, że w środę i czwartek siedziałeś w pracy do późna. Bo to by znaczyło, że ty – wpatrzyła się czujnie w chłopca – byłeś w nocy na zewnątrz, a ja nic nie wiedziałam.

Mikołaj posłał jej spojrzenie pełne niechęci.

– Mam ci się meldować, o której wracam?

– A wiesz, że mógłbyś? – odparowała wojowniczo. – Kiedy mam drugą zmianę, sama wypatrzę go na huśtawce. Ale jak mam na pierwszą, mógłby siedzieć u mnie, nie na zimnie.

– Mówiłaś, że kładziesz się o dziewiątej. I wstajesz po czwartej.

– To wtedy położyłabym się później.

– Tymek – zwrócił się do brata – idź po swoje rzeczy. I pożegnaj się z kolegami.

Odczekał, aż chłopiec wróci na plac zabaw. Odwrócił się do Oliwki i zaczął, marszcząc surowo brwi:

– O co ci chodzi?

– O nic mi nie chodzi – odparła urażona. – On nie chce wracać do domu, ty też szukasz okazji, żeby spędzać tam jak najmniej czasu. Domyślam się dlaczego. Wierz mi, nie chcesz wiedzieć, co myślę o waszej matce. Bardzo polubiłam Tymka, dlatego wychodzę z propozycją. Możesz go do mnie przyprowadzać w weekendy i kiedy mam pierwszą zmianę. A na drugiej zajmę się nim w te dni, kiedy wracasz później. Nie chcę, żeby siedział w nocy na zimnie. Sam. To niebezpieczne!

– Co ci do tego? Nie masz swoich znajomych?

"Żebyś wiedział, że nie mam. Jestem potwornie samotna. Taka samotna, że gadam do kota i królików".

– Oczywiście, że mam – nadąsała się. – Mam mnóstwo znajomych! Ale jestem dobrze zorganizowana. Odwiedzam rodziców, ciotkę, czasem umówię się na karaoke, a tak to spokojnie znajdę czas dla Tymka. Możemy coś poczytać, obejrzeć, zagrać w jakąś grę, a kiedy zrobi się ciepło, gdzieś połazić.

Patrzył na nią, a ona zastanawiała się, o czym myśli. Widać było, że ze sobą walczy. Było też coś jeszcze. Pierwszy raz miała okazję wpatrywać mu się w oczy z tak bliska i robiła to bez skrępowania. Miały piękny brązowy kolor, do tego okalały je długie rzęsy, ciemne i gęste jak u brata.

Nie wytrzymał zbyt długo tak intensywnego kontaktu wzrokowego. Odwrócił głowę i skupił się na Tymku rozmawiającym z dziećmi.

– Nie rób mu nadziei, że coś może się zmienić – zaczął zrezygnowanym głosem. – Nie mieszaj. Niedługo wrócisz do domu, a my tu zostaniemy. Z nią. Musimy sobie jakoś radzić, tak jak wcześniej, zanim się pojawiłaś. Nie mąć nam w życiu, bo ciebie to nie dotyczy. Ty się wyprowadzisz i o nim zapomnisz, a on będzie tęsknił. I będzie myślał, że go zostawiłaś tak samo jak ojciec.

Umilkł, bo wrócił Tymek. Z szerokim uśmiechem stanął przed Oliwką, a wyglądał tak radośnie, że wyciągnęła ręce. Kiedy się w nią wtulił, poczuła, jak ogarnia ją błogie rozczulenie. Nie wypuszczając go z objęć, rzuciła do Mikołaja, który przyglądał im się z zaciśniętymi ustami:

– Niedawno poprawiałam ciotce poduszki. Nie chciała, mówiła, że sama musi to robić. Że teraz przy niej jestem, ale potem mnie nie będzie. Że musi sama sobie radzić. Wiesz, co jej na to powiedziałam? "Ale teraz tu jestem". – Pogłaskała chłopca po buzi. – Słyszysz? Teraz tu jestem.

– Jesteś – zgodził się. – I ładnie pachniesz.

Parsknęła cichym śmiechem, dała mu całusa w policzek, po czym zapytała Mikołaja:

– Idziemy do mnie?

– No nie wiem. – Udał, że nie widzi zawodu na twarzy brata. – Chyba mnie nie słuchałaś.

– Ależ słuchałam. Bardzo uważnie. Pamiętasz, że mieszkam na Olszy, nie nad morzem? Poza tym nie wiadomo, kiedy Judyta wróci. Na twoim miejscu skupiałabym się na tu i teraz. – Uśmiechnęła się do Tymka. – Kupiłam ci paputki, takie fajne niebieskie z króliczkami. Nikt nie będzie w nich chodził, są tylko twoje.

– A Mikołaj?

– On ma swoje – uspokoiła chłopca. – Są podpisane, może w nich chodzić tylko Mikołaj.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro