Płotek
Tak jak mówiła, zaczęła się ich rutyna. W pierwszym tygodniu to bracia czekali na nią z gorącym posiłkiem. Jako że było późno, tuliła Tymka i zaganiała go do spania, ale nie kryła radości, że widzi ich obu. W drugim tygodniu budziła się po czwartej, dawała mężowi całusa w kark lub policzek i wysuwała się z łóżka. Po przyjściu z pracy odbierała sześciolatka z zerówki, szli do domu, a w kuchni pomagał jej w przygotowywaniu obiadu.
W ostatni piątek października przywitali Mikołaja naleśnikami z czekoladą i owocami. Były też wytrawne, z farszem warzywnym, ale to te na słodko poczuł po przekroczeniu progu mieszkania. Tym samym Oliwka przypomniała mu dzień, w którym przyszedł do niej po raz pierwszy. Podczas jednej z rozmów napomknął, że jednocześnie zachwycił się wtedy i zdołował. W kuchni zaciągnął się słodkim zapachem, usłyszał cichą muzykę i ujrzał przy stole ucieszonego Tymka. Pomyślał, że byłoby cudownie mieć taki dom i codziennie do niego wracać.
W weekend grali w planszówki i oglądali filmy. Zbliżało się Halloween, więc wybrali parę tytułów z duchami, ale takich, żeby mógł je obejrzeć i Tymek. Oliwka opowiedziała mu w międzyczasie o dawnych wierzeniach z różnych regionów, włącznie ze słowiańskimi. Mikołaj nie był pewien, czy to dobry pomysł, ale chłopiec słuchał z zafascynowaniem. Nie wyglądało na to, żeby się bał. Co więcej, stwierdził, że chce iść z nimi w środę na Cmentarz Rakowicki.
Trzydziestego pierwszego okazało się, że potrzebny będzie wykład na zupełnie inny temat. Tymek wszedł do salonu i zapytał:
– Co to jest?
Oderwali wzrok od kamerki, która obluzowała się przy stoliku kawowym. Odkąd wprowadził się do pokoju królików, jedno urządzenie było skierowane na klatki, a drugie przenieśli pod blat stolika. Judyta musiała zadowolić się samą wizją, ale nie narzekała. Miała świetny widok na ulubieńców; czasami na nagraniach dało się dostrzec również Cleo.
W dłoni dziecka zobaczyli znajome czarne opakowanie. Przez głowę Oliwki przemknęło mnóstwo myśli. W pierwszej chwili chciała wyrwać mu pakiecik, schować do kieszeni i udawać, że wcale go nie było. Wiedziała jednak, że tylko podsyci tym jego ciekawość. Doszła do wniosku, że nie stało się nic złego. Ot, nadarza się okazja do wprowadzenia go w kolejne zagadnienie ze świata dorosłych.
– To zabezpieczenie – powiedziała spokojnie, choć czuła, że się rumieni. – Taka osłonka. Dla Mikołaja.
– Po co?
– Żeby nie zrobił mi dzidziusia. – Widziała, że jest zaintrygowany, więc uznała, że nie ma wyjścia i musi wyjaśnić mu wszystko. – Mężczyźni nakładają to... eee... na siusiaka, kiedy są z kobietą w łóżku. I dzięki temu nie trzeba się bać ciąży. To takie specjalne zabezpieczenie. Ubranko. Blokada. Płotek.
Brnęła w coraz bardziej absurdalne określenia, z czego zdała sobie sprawę, gdy usłyszała własne słowa. Oraz śmiech Mikołaja.
– Jeśli dzidziuś nie umie przeskoczyć przez płotek, nie ma szans – dopowiedział z powagą. – A jeśli umie, to przeskoczy i zostanie sławnym sportowcem.
– Tak w ogóle to źle zaczęłam. To nie do końca blokada na dzidziusia, tylko na... Bo to jest tak, że Mikołaj ma połowę i ja mam połowę. I dopiero jak te połowy się spotkają, może się z nich zrobić dzidziuś.
Uniósł kpiąco brwi, przez co zaczęła się plątać jeszcze bardziej.
– Chryste! Naprawdę dobrze, że nie jesteś nauczycielką – skwitował bezlitośnie. – Beznadziejnie tłumaczysz. – Zwrócił się do Tymka, który sprawiał wrażenie, że się pogubił: – Pamiętasz, jak byliśmy na łąkach i pokazywałem ci kijanki? My, faceci, mamy takie kijanki. A kobiety mają małe jajeczka. Mężczyzna kocha się z kobietą, wpuszcza jej kijanki i one lecą do jajeczek.
Jęknęła i zaczęła pocierać skronie, mrucząc coś o beznadziejnym tłumaczeniu. Zignorował ją i ciągnął:
– To trochę jak zawody albo konkurs, bo wygrywa najlepsza, najszybsza i najsilniejsza kijanka. Pierwsza dopada jajeczko, łączy się z nim i robi się z tego dzidziuś. Nie zawsze się udaje, bo to bardzo trudny konkurs. Jeśli para nie chce dzidziusia, mężczyzna nakłada takie ubranko i kijanki nie polecą do jajeczka. Będzie bezpieczne.
– A wy nie chcecie? – dopytał.
– Nie – odparła zdecydowanie Oliwka. – Może w przyszłości, nie wiem. Na razie o tym nie myślę.
– A gdybyście go zrobili, to kto by to był? Mój brat? Chyba nie?
– Bratanek – wyjaśnił Mikołaj. – Dziecko brata to bratanek, tak samo jak dziecko siostry to siostrzeniec. A ty byłbyś jego wujkiem.
– Wujkiem – powtórzył zafrasowany. – Byłbym dobrym wujkiem. Nigdy bym go nie bił.
Oliwka poczuła ukłucie w sercu. Pogłaskała go po głowie.
– Wiem, skarbie. Wiem.
– Jak się pospieszycie, będę mógł się z nim pobawić. Potem urosnę i będę za duży.
– Weźmiemy to pod uwagę. – Ulżyło jej, że nie zatrzymał się dłużej przy temacie wujka.
– Zanieś ten płotek do sypialni i odłóż tam, gdzie był – polecił Mikołaj. – A my bierzemy się za robotę.
Odczekał, aż chłopiec wyjdzie i mruknął cicho do Oliwki:
– O płotku w twoim ramieniu porozmawiamy kiedy indziej, co? Jak podszkolisz się w tłumaczeniu. Dzisiaj stawiam ci pałę, bo poległaś.
– Żebym ja ci nie postawiła... – urwała, bo Tymek wrócił do salonu.
– Później. – Mikołaj z satysfakcją obserwował, jak żona się czerwieni. – Później. Teraz skup się na kamerce.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro