Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przy łóżku

Siedziała przy szpitalnym łóżku i wpatrywała się w leżącego na nim mężczyznę. Wsłuchiwała się w pikanie urządzeń, a przede wszystkim w oddech Mikołaja. Patrzyła na jego klatkę piersiową, która wznosiła się i opadała. Kto by pomyślał, że śledzenie tej prostej czynności, odruchu bezwarunkowego płuc, może tak uszczęśliwiać.

Ledwie pamiętała, co działo się od momentu wejścia do taksówki do wkroczenia na salę obserwacyjną. Jak przez mgłę kojarzyła drogę do budynku i poszukiwanie osób, które mogłyby udzielić jej informacji. Głównym wspomnieniem był paraliżujący strach, że usłyszy wiadomość, która zwali ją z nóg. Strach i poczucie, że na jej gardle zacisnęły się mocarne szpony, które nie pozwalają przełknąć śliny ani głębiej odetchnąć. Żołądek zbity w supeł, spocone dłonie, drżące kolana i łzy zalewające oczy.

Teraz siedziała przy łóżku i nie odrywała wzroku od śpiącego. Piękna twarz, którą tyle razy obsypywała pocałunkami, była posiniaczona i pokryta ranami. Nie wiedziała, czy Mikołaj będzie w stanie podnieść powieki, kiedy się obudzi, tak były zapuchnięte. Czy wymówi choć słowo, skoro ma poranione usta. Spojrzała na łuk brwiowy mężczyzny, gdzie znajdowało się kilka szwów. Na jego ramionach były liczne sińce i otarcia. Nie musiała uchylać cienkiej kołdry, żeby wiedzieć, że są również na brzuchu i nogach.

Przysunęła się, ostrożnie ujęła jego dłoń i przyłożyła do niej policzek. Przypomniała sobie słowa lekarza, suche wymienianie kolejnych urazów.

"Lekki wstrząs mózgu".

"Wybity bark".

"Stłuczenia żeber, jedno złamane".

"Skręcona kostka".

Przypomniała sobie swój płacz, kiedy tym samym beznamiętnym tonem doktor poinformował o braku wylewu wewnętrznego czy krwiaka mózgu. Płacz pełen ulgi, że nic, co spotkało Mikołaja, nie zagraża jego życiu.

Zanim weszła do sali, usłyszała od pielęgniarki, że zasnął najwyżej przed kwadransem. Był zmęczony emocjami i bólem, ale cały czas coś mamrotał. Wyślizgnęła się na chwilę, żeby na szpitalnym korytarzu oddzwonić do przyjaciela. Po drugiej stronie był nie tylko Łukasz, ale i jego mama. Pani Magda zadawała konkretne pytania, a później sama wykonała kilka telefonów. Wiedziała, gdzie się zwrócić i na co powołać. W krótkim czasie zebrała więcej informacji, niż można się było spodziewać.

Nie minęło pół godziny, a Oliwka znów płakała, tym razem ze szczęścia. Gdyby mogła, siedziałaby przy Mikołaju do rana, trzymając go za rękę skulona na krześle. Jednak musiała wyjść. Przegrzebała torebkę, znalazła niewielki świstek i napisała na nim wiadomość. Zanim opuściła salę, delikatnie pocałowała go w wolne od siniaków miejsce przy prawym uchu.

Na szpitalnym stoliku została karteczka.

"Kocham cię.

Przyjdę z samego rana.

Tymek jest bezpieczny".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro