Parę słów wyjaśnienia
Pomysł na tę historię powstał, jak wszystkie poprzednie, trochę przez przypadek. Jakiś czas temu poznałam piosenkę duetu młodych chłopaków. Był to rapowy kawałek w stylu lat 90., więc słuchałam z przyjemnością, mimo że fanką rapu nie jestem. W części scen wykonawcy stali na wiadukcie czy też estakadzie (nigdy nie wiem, jak nazwać drogę dla pieszych nad drogą komunikacyjną) i naszła mnie myśl. A co, gdyby było ich więcej? Gdyby była noc? Gdyby to nie był wiadukt, tylko osiedle? Gdyby wracała z pracy młoda dziewczyna? Co, gdyby ją zaczepili – zupełnie niewinnie?
Ta piosenka to Cztery elementy. Ta sama, którą Oliwka puściła w aucie, kiedy jechali na wycieczkę do Krynicy-Zdroju.
Moja pamięć jest zawodna, a zarazem przepełniona wspomnieniami. Czasem pamiętanymi wyłącznie przeze mnie. W okresie liceum mieszkałam w internacie na krakowskim os. Szkolnym. Było tam kilka internatów, co za tym idzie, mnóstwo młodzieży skupionej w jednym miejscu. Pewnego wieczoru, kiedy wracałam, z daleka widziałam grupkę chłopaków stojących pod żeńskim internatem. Wbiłam oczy w chodnik i zamierzałam śmignąć obok jak mysz, ale zastawili mi drogę, a potem otoczyli. Szłam tak szybko, że z rozpędu prawie wpadłam na jednego z nich. Musiałam mieć przerażoną minę, bo podniósł ręce, jakby chciał pokazać, że nic mi nie zrobi.
Nie pamiętam, jak dalej potoczyła się rozmowa. Zakładam, że byłam niewspółpracująca, w każdym razie żyję do dziś. Oni chcieli tylko zagadać. Jak chłopaki z osiedla socjalnego.
Właśnie! Osiedle socjalne przy ulicy Przyzby istnieje naprawdę, podobnie jak bloki przy Zalesiu. Na potrzeby fabuły pozwoliłam sobie nieco pozmieniać detale architektoniczne. Przy wspomnianym Zalesiu stoją trzy budynki, ale chciałam uniknąć efektu ul. Roosevelta 5 z Poznania i dostawiłam czwarty. Prócz tego przesunęłam go tak, żeby dało się go dostrzec z ławki przy bibliotece. Z grubsza można powiedzieć, że usunęłam rząd bloków socjalnych i zrobiłam z dwóch chodników jeden. Dzięki temu wszystko, co niezbędne (biblioteka, plac zabaw, parking), znajduje się przy tej samej trasie.
Wybrałam Przyzby z prostego powodu – potrzebowałam osiedla socjalnego, a to mam pod ręką. Mieszkam niedaleko, regularnie tamtędy chodzę i odwiedzam bibliotekę. Nigdy nie zauważyłam żadnych śladów libacji ani podejrzanych grupek obsiadujących ławki. Jest czysto i schludnie, widać, że mieszkańcy dbają o teren. Przed blokami i w oknach można zobaczyć ładne, zadbane kwiaty. Wiem, że to żaden dowód na cokolwiek i może brzmię naiwnie, niemniej podkreślam, że wszystkie elementy związane z tą lokalizacją zostały przeze mnie wymyślone.
Akcję serwisową dotyczącą usterki niektórych egzemplarzy Cupry Formentora ogłoszono pod koniec sierpnia 2023 roku. Na potrzeby książki przyspieszyłam ją o parę miesięcy.
Dom Buni w Sidzinie to nieco zmodyfikowany mój dom rodzinny. Kuchnia to nasza dawna kuchnia. I mieliśmy kiedyś takiego starego zetora ;)
Argumenty o tym, że mąż powinien być starszy od żony („Lepiej od razu brać starego"), to argumenty mojej babci. Usłyszałam je, kiedy się dowiedziała, że mój chłopak jest moim rówieśnikiem. Rozmowa Oliwki z Bunią jest prawie słowo w słowo odwzorowaniem rozmowy z moją babcią.
Miejscowość Jeziorzany to niewielka, malownicza wieś pod Krakowem. Nie ma w niej prywatnego domu opieki, ale podobają mi się tamtejsze widoki, więc ulokowałam ośrodek Judyty właśnie tam.
Boisko na ulicy Pszczelnej należy do lokalnej szkoły. Dostawiłam wokół niego ławki, bo prawdziwe jest ogrodzone siatką, za którą nie ma nic poza trawą.
Dom rodzinny Oliwki to (lekko zmieniony) dom mojego najlepszego przyjaciela. Prawdziwy to stary dworek, rozparcelowany po wojnie na trzy osobne rodziny. W momencie, gdy to piszę, nikt już tam nie mieszka. Olbrzymi ogród niedługo zostanie wycięty, a na jego miejscu zaplanowano biurowiec. Dom znajduje się w rejestrze zabytków, więc zapewne zmieni się jego charakter, ale sam budynek nie zniknie.
W rozdziale „Wszystko jest po coś" poprzestawiałam chronologię powstawania piosenek (Matiego) Holaka. Ale czy to ma jakieś większe znaczenie? Cieszmy się dobrą muzyką ;)
Awantura w szpitalu została zainspirowana rozmową telefoniczną, o której usłyszałam od bliskiej osoby. Człowiek, który do niej zadzwonił, miał pretensje, że chce odzyskać swoje pieniądze. Wyrzucał, że jest podła i jak mogła to zrobić (zgłosić się do prawnika). Wiem, jak to brzmi, ale tak właśnie było.
Wspomnienie Judyty, w którym Julian wyznał prawdę o swojej orientacji, to moje wspomnienie. Mnie również ktoś kiedyś zaufał w ten sposób.
W książce jest także kilka innych nawiązań do rzeczywistości. Z różnych powodów nie chciałam ich wszystkich tutaj wymieniać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro