Lola
– A gdyby tak zamontować je... dyskretnie?
Łukasz przyjrzał się Oliwce z uwagą. Właśnie skończył jej tłumaczyć, jak i gdzie najlepiej porozstawiać kamerki w pokoju królików. Siedzieli w salonie przy laptopie, a Tadek z Olafem wyrywali sobie ostatnie gałązki pietruszki, które im przywiózł. Nie mogła się doczekać, aż przekaże ciotce dane do logowania i wyjaśni, jak włączać program. Cieszyła się, że urządzenia przyszły tak szybko i nie były tak drogie, jak się obawiała.
– Żeby króliki nie wiedziały, że są nagrywane?
– Nie. – Speszyła się i uciekła ze wzrokiem. – Tak po prostu. Tak sobie pomyślałam, że może... na przykład goście nie chcieliby ich widzieć. Może by ich to peszyło.
– Chcesz nagrywać ludzi bez ich zgody?
– Nie. – Zawstydziła się jeszcze bardziej. – Może czasem. To nie to, co myślisz.
– Oliwka, wplątałaś się w coś dziwnego?
Milczała, szukając sensownych argumentów.
– Pamiętasz, co powtarzał wujek Julian?
– Zawsze zbieraj dowody.
– Bo nigdy nie wiesz, kiedy się przydadzą. – Odważyła się na niego spojrzeć. Miał zatroskany wyraz twarzy. – Jak myślisz, czy takie nagrania mogłyby się przydać w sądzie? Na przykład gdyby było na nich widać... ślady pobicia, siniaki na plecach... Czy to mogłoby pomóc?
Oparł się o siedzenie i westchnął.
– Dobrze myślę, że chodzi o Tymka?
Niepewnie przytaknęła.
– Zapytam mamę. Ale wiesz, że najlepiej gdyby on to zgłosił?
– Boi się, że ich rozdzielą. A Tymek dygocze na samo hasło "dom dziecka". Matka go nim straszy.
– Podła larwa – mruknął, trąc brodę. – Mogą ich rozdzielić, nie ma gwarancji. Jakby co, on ma gdzie mieszkać? Bo że pracuje, to wiem.
– Mógłby coś wynająć. Podobno odłożył trochę kasy, bo oszczędza.
– Dopytam u mamy. W razie czego mogłaby się chyba tym zająć, ale wiesz...
– Wiem. Finansowo to by się ogarnęło, Judyta też na pewno by pomogła. Tylko on musi się odważyć. – Nagle się spłoszyła. – Nie myśl, że patrzę na to obojętnie. Zależy mi na nim, ale gdybym zobaczyła, że Tymkowi dzieje się krzywda... Jak to brzmi! Jakby teraz mu się nie działa! Ale gdybym zobaczyła, przestałabym się wahać i zgłosiłabym to do opieki. Albo na policję. Mógłby mnie znienawidzić, pewnie obaj by znienawidzili, ale Tymek byłby w końcu bezpieczny.
– Jeśli się kogoś kocha, chce się dla niego jak najlepiej – oznajmił surowo. – Nawet jeśli to oznacza, że sama na tym stracisz.
– Wiesz, co mi niedawno powiedział? – zabrzmiała prawie pogodnie. Jedynie pociemniałe oczy zdradzały prawdziwe emocje. – Co powiedział sześciolatek w koszulce z Psim Patrolem? „Wolę być z Mikołajem i żeby wujek mnie bił, niż być w domu dziecka bez niego". Fantastyczny wybór, nie ma co!
– Jeśli się kogoś kocha, chce się dla niego jak najlepiej – powtórzył tym samym tonem co poprzednio. – Pamiętaj o tym.
W salonie zapadła cisza. Patrzyli w ponurym milczeniu na króliki, które ułożyły się obok siebie na dywanie. Olaf wylizywał Tadkowi uszy. Łukasz ocknął się i pogładził ją po ramieniu.
– Dobra, weźmy się za te kamerki, zanim przyjdzie. Upchamy je tak, żeby nie było ich widać.
Wyrobili się z pracą przed trzecią, czyli godziną odwiedzin Tymka. Zdążyli wypić kawę i poprosił, żeby wyszła z nim na zewnątrz. Szli w stronę Studzianek, gdy przystanęła. Zdziwiony patrzył, jak pochyla się nad chodnikiem.
– Zobacz! – Zadarła do niego głowę i znów skupiła się na płycie chodnikowej. – Włochata dżdżowniczka!
Rzeczywiście, po suchym betonie pełzła gąsienica pokryta drobnymi włoskami. Oliwka rozglądnęła się wokół, sięgnęła ręką do rosnącej obok roślinki i zerwała z niej nieduży listek. Łukasz przyglądał się, jak ostrożnie przenosi owada na trawę.
– Zaraz weszłaby na drogę i coś by ją rozjechało. Z takich dżdżowniczek rodzą się motyle. Albo ćmy. Szkoda, żeby zginęła, zanim sobie polata. – Zamarła przez chwilę ze zmarszczonymi brwiami. – Ciekawe, czy one naprawdę żyją tylko jeden dzień. A co, jeśli akurat pada?
Uśmiechnął się, po czym odpowiedział:
– Może wykluwają się tylko w słoneczne dni?
Popatrzyła na niego podejrzliwie.
– Co, masz kolejny dowód na to, że jestem nienormalna?
Pogładził ją po twarzy.
– Nie. Mam kolejny dowód na to, że jesteś przesłodka.
Przytrzymała przez moment jego rękę.
– Nawet nie wiesz, jaka byłabym szczęśliwa jeszcze pół roku temu. Byłam w tobie taka zakochana!
– A teraz jesteś zakochana w nim. – Uśmiech Łukasza poszerzył się tak jak jej. – Nigdy wcześniej nie byłaś taka jak wtedy, kiedy na niego patrzyłaś. W urodziny. Aż się świeciłaś! Niech typ się ogarnie, bo inaczej... O! – Jego wzrok przeniósł się za nią, na osiedle socjalne. – O wilku mowa! O wilku i małym wilczku.
Odwróciła się i rozpromieniła na widok Tymka. Jej radość nieco przygasiła mina Mikołaja, który wyglądał, jakby żałował, że się tu znalazł.
– Cześć, skarbie! – Przykucnęła, a gdy dziecko otuliło jej szyję ramionami, podniosła wzrok wyżej. – Cześć, Mikołaj!
– Cześć. – Kiwnął głową do niej i do Łukasza. – To ja nie przeszkadzam. Przyjdę po niego... Za ile mam przyjść?
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo nadjechało lśniące czerwone BMW. Zatrzymało się przy ich bloku, a gdy silnik zgasł, otworzyły się drzwi od strony kierowcy i ujrzeli smukłe nogi w szpilkach. Z auta wysiadła ruda piękność w opiętej czarnej bluzce i białych szortach. Oliwka zerknęła na Mikołaja, żeby zobaczyć, czy nieznajoma zrobiła na nim wrażenie.
Zrobiła.
– Nie mogłeś podejść tam, gdzie cię podrzuciłam? – spytała Łukasza. – Raz źle skręciłam i nie mogłam się wbić na Kobierzyńską. Daleko od centrum, a korki nieziemskie!
Dała mu całusa, a potem cmoknęła Oliwkę w policzek.
– Boże, wyglądasz przepięknie! – zawołała. – Jak anioł! Nie widziałam cię kupę czasu i zdążyłaś wypięknieć jak... jak jakiś motyl.
Przyjaciele posłali sobie wymowne spojrzenia.
– Tam, przy chodniku, na liściu siedzi moja poprzednia wersja – poinformowała Oliwka, wskazując palcem gdzieś w bok.
Rozmówczyni zamrugała długimi rzęsami, ewidentnie nie rozumiejąc żartu.
– Nieważne. – Oliwka machnęła ręką. – To Mikołaj, a to Tymek, moi znajomi. A to Kornelia, dziewczyna Łukasza.
"To jest prawdziwa ładna pani z czerwonymi włosami", pomyślała, obserwując zachwyconego Tymka.
– Jakie ma pani piękne paznokcie! – Dotknął czerwonego lakieru prawie z nabożną czcią.
– Słodziaczek z ciebie! – Kornelia pogłaskała go po buzi, wyprostowała się i zwróciła do Mikołaja: – A ty to... tata?
– Brat – odparł krótko. – Starszy brat.
– Strasznie jesteście podobni. – Przeniosła uwagę na Łukasza. – Zbieramy się? Chcę wyjechać z Kobierzyńskiej, zanim się zestarzeję.
Przed wejściem do samochodu mężczyzna przytulił Oliwkę. Gładząc ją po włosach, powiedział z powagą:
– Jeśli się kogoś kocha, chce się dla niego jak najlepiej. Pamiętaj o tym! – Wbił wzrok w Mikołaja i burknął: – Ogarnij się, stary, bo ktoś ci ją podbierze. Nie tylko dlatego, że jest taka ładna. Przestań się zachowywać jak obrażona księżniczka!
Dołączył do Kornelii, pomachał im na pożegnanie i odjechali.
– To ja tu zwykle robię za księżniczkę – mruknęła Oliwka. – A raczej za królewnę.
– To przez nią miałaś czerwone włosy? – zapytał Mikołaj.
– Im bardziej upodabniasz się do oryginału, tym bardziej widać, że jesteś podróbą – podsumowała sarkastycznie. – Nawet sześciolatek to zobaczył.
– Ta pani wygląda jak Lola z bajki – wtrącił nagle Tymek.
– Znasz królika Rogera?
– Jemu chodzi o Rybki z ferajny – wyjaśnił Mikołaj. – Tam była taka czerwona rybka, co odbiła pana rybkę jego przyjaciółce.
– Brzmi jak całe moje życie – skwitowała. – No i racja, przypomniałam sobie. Ta od królika Rogera to Jessica, a nie Lola. Okej – wyciągnęła rękę do dziecka – jak chcesz, możemy ją sobie obejrzeć. Co mi tam. Mamy lody, będą akurat do filmu.
– Mikołaj mógłby obejrzeć z nami?
– A Mikołaj chciałby obejrzeć z nami? – Popatrzyła na chłopaka pytająco, choć bez nadziei.
– Tych lodów wystarczy dla trójki? – spytał prawie nieśmiało.
Serce zabiło jej mocniej.
– Wystarczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro