Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lampka

W czwartek Oliwka wracała do domu, zastanawiając się w duchu, czy jest bardziej zmęczona, głodna, czy stęskniona za Mikołajem. Gdy weszła do mieszkania, przywitał ją w przedpokoju słowami:

– Kot natrzeszczał na Tadka.

Ze śmiechem zdjęła kurtkę i zawiesiła ją na wieszaku.

– Znowu ją wystraszył tupaniem, kiedy spała?

– No. – Podał jej rękę, żeby oparła się o niego przy ściąganiu butów. – Usłyszał coś na dole.

– A to ja. Poślizgnęłam się przy drzwiach, o mało nie wywinęłam orła. – Kontynuowała, idąc za nim do kuchni: – Zaraz ją wyprzytulam i powiem, żeby go nie wyzywała. Nie jego wina, że jest głup...

Zamarła w progu. Mikołaj patrzył na nią z rozbawieniem.

– Wyprzytulać możesz kogoś innego.

Przy stole siedział Tymek. Jego widok był tak niespodziewany, że Oliwkę zatkało. Oszołomiona wpatrywała się w chłopca.

– J-jak? – wyjąkała. – Kiedy? Dlaczego ja nic nie wiem?

Mężczyzna parsknął śmiechem.

– Pojechałem po niego, jak tylko dostałem info, że mogę.

Cały czas nie odrywała wzroku od dziecka. Zrobiła krok, a jej głosie było słychać niepewność.

– Mogę cię przytulić?

Zawahał się, więc natychmiast stanęła w miejscu.

– Jeśli nie chcesz, to nie – zapewniła pospiesznie. – Nie będę naciskać.

Usiadła naprzeciwko niego.

– W końcu jesteśmy razem – wydusiła. – Wiesz, że jesteś najodważniejszy na świecie? Mówiłam ci wiele rzeczy, ale tego chyba nie. Uratowałeś Mikołajowi życie, jesteś prawdziwym bohaterem.

– Strasznie się wtedy bałem – bąknął z oczami wbitymi w blat.

– Ale to zrobiłeś. Pamiętasz bajkę o zajączku? On też się bał, a jednak poszedł szukać przyjaciółki. I uratował ją przed wilkiem.

– Ciastkami – prychnął.

– W bajkach wszystko jest możliwe. Zadzwoniłeś na pogotowie, chociaż bałeś się pana Darka. A teraz pan Darek siedzi w areszcie i długo nie wyjdzie.

– Ale kiedyś wyjdzie? – Wreszcie na nią spojrzał. – Wyjdzie?

Westchnęła.

– Kiedyś wyjdzie, ale zrobił tyle złego, że prędko go nie wypuszczą. Tam, gdzie trafi, nie lubią ludzi, którzy biją dzieci. Teraz on będzie się bał.

W międzyczasie Mikołaj podał jej kolację, a obok talerza postawił kubek z gorącą herbatą. Sam usiadł tak, że mógł jednocześnie gładzić brata po ramieniu i ją po kolanie. 

– A wy? – spytała. – Będziecie patrzeć, jak jem, nawet bez picia?

– My już po. A przed snem nie pijemy, żeby... – uśmiechnął się do Tymka – nie było wpadki.

– Jakby co – zwróciła się do poczerwieniałego dziecka – na twoim łóżku jest specjalne prześcieradło. Może troszkę szeleścić, ocenisz to dzisiaj. W razie wpadki po prostu przyjdź i powiedz. Nie chciałabym, żebyś leżał w mokrej pościeli.

Posłał jej spojrzenie, którego nie potrafiła rozszyfrować, podobnie jak jego miny.

Jadła, podczas gdy Mikołaj opowiadał, jak wyglądało odebranie sześciolatka z placówki. Później wspólnie zaprowadzili Tymka do jego pokoju. Gdy siedział na łóżku, Oliwka zaczęła:

– Miałeś dziś mnóstwo wrażeń, ale mam nadzieję, że szybko zaśniesz. Chłopaki będą na zmianę zaglądać tu i do salonu, ale obcięłam im rano pazurki. Nie powinni hałasować. Za bardzo. Jeśli coś cię obudzi, to będzie skok na górę klatki, siorbanie wody z miseczki albo wejście do kuwety. Olaf czasem robi to z rozmachem, trzeba mu wybaczyć.

– Mogłaby się świecić? – Wskazał na lampkę nocną stojącą na biurku.

– Boisz się ciemności?

– Nie – zaprzeczył, ale nie był przekonujący. – Może trochę. Gdyby śniło mi się coś złego i obudziłbym się w nocy, szybko by mi przeszło. Jakby świeciła się lampka, tobym się nie bał.

– Jasne. Ale gdybyś się bał, możesz przybiec do nas do sypialni.

Zmarszczył czoło.

– Nie wolno wchodzić do sypialni.

Zdumiona uniosła brwi.

– Dlaczego?

– Bo moglibyście się pierdolić.

Najlepszym określeniem na reakcję Oliwki byłoby „opadnięcie szczęki". Osłupiała, otworzyła usta, ale nie wydała z siebie żadnego dźwięku.

– Tymek... – rzucił cicho Mikołaj.

Chłopiec popatrzył na niego pytająco.

– No co? Gdybyście się pierdolili, a ja bym wszedł, miałbym kłopoty.

– Przestań... – jęknęła Oliwka. – Przestań... tak mówić!

Był jeszcze bardziej zdziwiony, w odróżnieniu od brata.

– Dlaczego mówisz o tym w ten sposób? – wydukała. – Skąd znasz takie słowa?

– Pan Darek tak mówił. – Wzruszył ramionami. – Kilka razy słyszałem, jak gadał do mamy, żeby szła z nim do sypialni, bo chce się...

– Jasne! A wiesz, co to znaczy?

– Raz miałem zły sen. Mikołaja nie było, poszedłem do nich, a wtedy... Pan Darek wyskoczył z łóżka i... Od tej pory, kiedy miałem zły sen, chowałem się pod kołdrą.

Wstrząśnięta przytuliła chłopca. Przymknęła powieki, bo nie chciała się przy nim rozpłakać. Kiedy była w miarę opanowana, zdała sobie sprawę, że zrobiła to bez pytania. Nie zareagował w żaden sposób, więc odsunęła się i skupiła się na głównym temacie.

– Chcę, żebyś coś zapamiętał – zaczęła poważnie. – Jeśli kiedykolwiek będzie ci się śniło coś złego, możesz do nas przyjść. Zawsze!

– A jeśli...

– Zawsze – podkreśliła. – I chciałabym, żebyś więcej nie używał tego słowa, bo jest brzydkie. To, co widziałeś, można nazywać na wiele sposobów, a ten jest bardzo brzydki. Lepiej mówić, że ludzie się kochają albo uprawiają seks. Nawet że się pieprzą. Niezbyt ładnie, ale nie aż tak. To bardzo, bardzo brzydkie słowo.

– No to jak wy będziecie...

– My nie będziemy! – przerwała. – Nie będziemy tego robić.

– Dlaczego? Mama mówiła, że ludzie tak robią, jak się lubią. Dlaczego wy nie będziecie?

– Bo my... – Spojrzała bezradnie na Mikołaja, ale wzruszył ramionami jak chwilę wcześniej jego brat. – Bo my...

– No, wyjaśnij mu – zakpił. – Ja też chętnie posłucham.

Była zaskoczona i poirytowana brakiem wsparcia. Jąkała się i rumieniła, szukała w głowie argumentów. Im bardziej się starała, tym większy miała w niej zamęt.

– To może ja, co? – zaproponował. Przykucnął przy łóżku i obwieścił zaintrygowanemu chłopcu: – Robimy to, oczywiście, że robimy. Ludzie to robią, kiedy się kochają, a ja bardzo kocham Oliwkę. I ona mnie. Może umówmy się tak: gdyby dzisiaj coś ci się przyśniło, przyjdź do nas, ale wcześniej zapukaj. Jutro kupimy jakąś fajną zawieszkę na klamkę. Jak ją zobaczysz, to znaczy, że jesteśmy zajęci tym, co myślisz. I wtedy lepiej zapukać, żebyś nas nie zawstydził. Jeśli jej nie będzie, możesz śmiało wchodzić. O dowolnej godzinie. – Uśmiechnął się do niego i do niej. – Zwykle jej nie będzie, bo przecież nie robimy tego cały czas.

Oliwka przysłuchiwała się tłumaczeniom Mikołaja. Doszła do wniosku, że jako córka nauczycieli oblała egzamin z edukacji seksualnej. Chociaż z praktyką radziła sobie całkiem nieźle, poległa z kretesem na edukowaniu.

– Deal? – Wystawił zamkniętą pięść.

– Deal – odparło dziecko, przybijając żółwika.

Mikołaj podniósł się i objął Oliwkę w talii.

– To my idziemy, a ty śpij. Jutro opowiesz, co ci się śniło. Widzimy się w kuchni na śniadaniu.

Pożegnali się z Tymkiem. Oliwka poszła się umyć; kiedy wróciła do sypialni, otworzył ramiona i wymruczał:

– Chodź, pokażę ci teraz, jak bardzo tego nie robimy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro