Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień Pluszowego Misia

– Podgórki Tynieckie? – zdziwiła się po wyjściu z auta. – Gdzie ty mnie wywiozłeś?

Znajdowali się w Skawinie, na bezpłatnym parkingu. Jako że była niedziela, nie stał na nim ani jeden samochód.

– Mieliśmy się przejechać na zapiekanki i połazić po parku.

– Bezczelnie cię okłamałem – odparł z zadowoloną miną i zerknął na uśmiechniętego Tymka. – Właściwie obaj cię okłamaliśmy.

Wziął Oliwkę za rękę, poprowadził do drzwi od strony kierowcy, otworzył je i zaprosił ją gestem, żeby wsiadła. Popatrzyła niepewnie na jednego i drugiego, a wtedy powtórzył gest.

Zrozumiała.

– O nie! Za bardzo się boję!

Chłopiec roześmiał się głośno.

– Powiedziałaś to samo, co zajączek z bajki! Ten, co wszystkiego się bał!

– Pamiętasz? – zdumiała się. – Myślałam, że mnie nie słuchałeś.

– Słuchałem. Każdej bajki.

– Słuchał każdej bajki – uciął Mikołaj. – A ty nie zmieniaj tematu. Zapraszam!

Był stanowczy i cierpliwy, więc uznała, że nie ma wyjścia. Z mocno bijącym sercem zajęła miejsce kierowcy, on usiadł obok, a Tymek wrócił do tyłu.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł – wymamrotała.

– Zaraz się przekonamy. Zdałaś egzamin i trochę jeździłaś. Gdybyś stwarzała zagrożenie na drodze, nie wypuściliby cię z Koszykarskiej. A tata nie dałby ci felicii. Pokaż, co potrafisz.

Ledwo skończył, wybuchnął śmiechem. Zajęta ustawianiem fotela przerwała i posłała mu krzywe spojrzenie.

– Nie mogę! Czemu wszystkie to robicie? Przysuwacie fotel do samej deski. Dlaczego?

– Bo jesteśmy mniejsze? – burknęła i skupiła się na regulacji. – Są projektowane pod was, dlatego nie musicie ustawiać ich tak jak my. Mali faceci wolą wyglądać jak rozjechana żaba, zamiast dosunąć fotel. – Wydęła drwiąco usta. – Żeby koledzy się nie śmiali.

Spoważniał i przyglądał się jej z osłupieniem.

– Nigdy o tym nie pomyślałem.

– Jak wielu mężczyzn. Nie myślą o tym, że coś może być inaczej niż pod nich.

– Okej, o patriarchacie pogadamy później. Teraz sprzęgło, hamulec i gaz.

Denerwowała się, ale dała z siebie wszystko. Zrobiła kilka powolnych rundek, a gdy poczuła się pewniej, Mikołaj wskazał palcem drogę. Okolica była spokojna, więc nie protestowała. Przypomniała sobie, jak przyjemnie prowadzić samochód, słuchać mruczenia silnika i wyłapywać idealny moment do zmiany biegów.

Potem przećwiczyła parkowanie prostopadłe. W pewnej chwili rzuciła okiem do tyłu i zauważyła, że Tymek się nudzi. To był dla niej sygnał, że starczy nauki.

– Czujesz się na siłach, żeby wyjechać na Skotnicką? – zapytał Mikołaj. – Czy to za dużo?

– Wjazd na główną i spotkanie z tirami, które zjeżdżają z autostrady? – wybąkała. – Może aż tak nie szalejmy.

– W porządku. – Pochylił się, żeby ją pocałować. – Byłaś świetna!

Spojrzała na niego, nie kryjąc rozczulenia.

– Nie, to ty byłeś świetny. W ogóle się nie denerwowałeś!

– No to oboje byliśmy świetni. – Dał jej następnego buziaka. – A teraz zamiana i jedziemy na zapiekanki!

Powtarzali lekcje przez dwa kolejne weekendy. W drugim na Oliwkę czekało trudniejsze zadanie, bo spadł śnieg, który utrudniał manewry. W międzyczasie chciała odwiedzić ciotkę, ale Judyta odkładała wizytę, bo złapała jakąś infekcję. Tłumaczyła posępnie przez telefon, że lekarze chuchają na nią i dmuchają; ciągle jest sezon grypowy, więc wolą być ostrożni. Chętnie wysłuchiwała za to relacji z życia młodych Dąbrowskich. Żartowała, że dalsze rozdziały same się nie napiszą.

Po pierwszej jeździe wybrali się do rodziców Oliwki, po drugiej do Sidziny. Ostatni weekend listopada mieli spędzić w domu, bo Judyta wciąż nie była w pełni wyleczona.

W sobotę dziewczyna starannie oczyściła urodzinowego pluszaka z sierści Cleo. Kotka nadzorowała ją z parapetu, jakby czekając, kiedy będzie mogła znowu rozłożyć się przy maskotce.

– Wiesz, że dziś mamy Dzień Pluszowego Misia? – zagaiła Oliwka, ale została zignorowana.

Odpowiedział jej za to Mikołaj, który zjawił się w progu z kawałkiem wołowiny:

– A wiesz, że ja nigdy nie miałem misia? – Podszedł do Cleo i położył przed nią mięso. Obwąchała je, zaczęła jeść, a wtedy mruknął z wyrzutem: – Wołałem i wołałem, ale nie przyszła.

– Przecież to kot – odparła ze śmiechem Oliwka. – Im bardziej wołasz, tym bardziej nie przyjdzie. Jak to nie miałeś misia?

– Tak po prostu. Miałem sporo resoraków, ale żadnego misia. Nigdy mi nie kupiła.

– A chciałeś go mieć?

– Pewnie. – Zagarnął ją ramionami. – Ale nie takiego jak ten. Zwykłego, niedużego. No ale nie miałem.

Pomyślała o tym, jak mało miłości zaznał w swoim życiu. Jak podle traktowała go osoba, która powinna okazywać mu troskę. W ciągu ostatnich miesięcy przekonała się wielokrotnie, że Mikołaj uwielbia się przytulać tak samo jak Tymek. Pomrukuje, kiedy gładzi się go po włosach. Rozpromienia się, gdy dostaje buziaki. Widziała w nim niesłychanie męskiego, a zarazem opiekuńczego i wrażliwego mężczyznę. Idealne połączenie, wymarzony mąż i szóstka w totku.

Otuliła dłońmi jego twarz i delikatnie pocałowała miejsce, w którym niegdyś widniał czerwony ślad po uderzeniu. Zdziwiła go tym, więc kolejny całus trafił w usta.

– Jesteś cudowny. – Popatrzyła mu w oczy. – Cudowny.

– Bo nigdy nie miałem pluszowego misia?

– Jesteś cudowny – powtórzyła z czułością. – Nigdy o tym nie zapominaj!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro