Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bluza z kotkami

Nie było łatwo. Musiała przyznać, że Tymek nie jest już tym słodkim, niewinnym i grzecznym dzieckiem, które zaczepiła w kwietniu na placu zabaw. Półtora miesiąca w placówce interwencyjnej odcisnęło na nim ślad. Dla Oliwki nie miało to jednak większego znaczenia. Liczyło się to, że wreszcie są razem.

W weekend i kolejne dni chłopiec nie rozstawał się z bratem. Nie poszedł do zerówki, spędzali razem czas od rana do nocy. Ona szła do pracy, a Mikołaj brał sześciolatka na zakupy i po kolei odhaczał punkty z przedślubnej listy. Kupił garnitur i buty dla siebie, zadbał też o elegancki strój dla Tymka. Upewnił się, że Judyta ma transport do USC oraz na Chrobrego. Dopytał o to również dziadków Oliwki, ale Gabriela go uspokoiła, że dotrą na miejsce bez problemu, razem z Bunią.

W czwartek wszystko było załatwione, pozostało wyspać się przed wielkim wydarzeniem. Oliwka wracała z pracy jak na skrzydłach. Mknęła przez osiedle, aż usłyszała, że ktoś ją woła. Dopiero wtedy zorientowała się, że ławkę przy bibliotece okupują znajomi Mikołaja.

 – Jak tam nasza pedo myszka?  – zagaił łysy, którego dobrze pamiętała.

 – Że co?

  – Ewelina powiedziała, za co dostał od Darka – rzuciła jedna z dziewczyn.

Oliwka poczuła, jak zalewa ją fala złości. Podeszła do grupy.

– Oświeć mnie zatem – wycedziła. – Za co niby Mikołaj – zrobiła palcami cudzysłów – dostał od Darka?

– Miki lubi brata za bardzo, co nie? – do rozmowy włączył się łysy.

Popatrzyła na niego, nie kryjąc pogardy.

 – Powtarzasz bzdury Eweliny? – zripostowała. – Typiary, która pozwalała gachowi bić własne dziecko? Typiary, która straciła prawa rodzicielskie?

Jej słowa zrobiły na nich duże wrażenie. Czarnowłosa dziewczyna zwróciła się do niej z wrogością:

 – Zabraliście jej Tymka? Odebraliście matce dziecko?

 – Szkoda, że tak późno. – Oliwka ostentacyjnie rozejrzała się wokół. – Zaskakujące, że tak się teraz interesujecie, a jak Darek się nad nim znęcał, mieliście go w dupie.

– Co ty pierdolisz? – obruszył się łysy.

Zauważyła w grupce znajomą twarz.

– Ja cię kojarzę. Tymek czekał na Mikołaja na deszczu, a ty skądś wracałeś. Rzuciłeś tylko, żeby nie siedział na betonie. To była twoja jedyna reakcja. – Znowu potoczyła po nich wzrokiem. – Pewnie widzieliście go nieraz pod blokiem czy na placu zabaw. Mieliście w dupie, że małe dziecko łazi samo na zewnątrz.

– Łazi, to łazi – burknął zaczepiony przez nią mężczyzna. – Był bezpieczny, tu mieszkają normalni ludzie.

– No, kilka tygodni temu wyszło, jacy normalni! Dla ciebie to normalne, że siedział w nocy przed blokiem, a nie u siebie? Nigdy cię nie zaciekawiło, czemu?

– Niby czemu? – warknęła brunetka.

– Wielka łysa szafa z husarią na łydach. Coś ci świta, Justynka? Dareczek, idealny przeciwnik dla sześcioletniego dziecka. – Oliwka z mściwą satysfakcją obserwowała, jak dziewczyna się peszy. – Tak jest, taki męski ten kochaś Eweliny, że znęcał się nad sześciolatkiem. Lał go za byle co. Tymek chodził w upały z długim rękawem, bo ukrywała jego siniaki. To Mikołaj o niego dbał, karmił go i kupował, co trzeba. Ta szmata zgarniała pieniądze, a teraz go oczernia! – Uśmiechnęła się szyderczo. – No cóż, nie tylko straci zasiłki. Kto wie, czy nie pójdzie siedzieć razem z Dareczkiem.

– Miki robił mu krzywdę! – wyrwała się Justyna. – Sama mówiła!

Oliwka prychnęła.

– Skoro tak wierzysz Ewelinie, spytaj, gdzie zniknął jej gach. Niedługo może zniknąć i ona, i to nie będą wakacje. Tam, gdzie trafi, wyjaśnią jej, że nie bije się dzieci. – Chciała już iść, ale wściekłość nie pozwalała jej odejść bez wyrzucenia z siebie goryczy. – Może i wam przydałoby się to wyjaśnić. No chyba że to normalne, że ktoś zabrania dziecku jeść, bije je po głowie, kopie i rzuca na ścianę. Normalne? – syknęła. – Nikt nie ma młodszej siostry albo brata? Albo własnego dziecka? Dla was to normalne?

– Co ty pierdolisz?! – huknął łysy. – Kto mówi, że to normalne?

– Śmialiście się z Mikołaja, debile, a on zajmował się Tymkiem! Nie miał własnego życia, bo cały czas próbował go chronić! Mało brakowało, a byłoby tak samo jak w Częstochowie. Tam też mieli w dupie, chociaż Kamilek prosił o pomoc. Tyle razy! – Posłała wściekłe spojrzenie każdemu z grupki. – Może wtedy by was ruszyło! Moglibyście pogadać do kamery, że Tymek był taki grzeczny i, ojejku, jak to się mogło stać! 

– Ty jesteś jakaś pojebana!

– Może i jestem! – zawołała. – Ale mnie przynajmniej zależy na tym dziecku!

– Skończyłaś?

– Skończyłam. Wszyscy jesteście zjebani, wszyscy! – Ominęła łysego i wróciła na chodnik. Rzuciła im na odchodne: – Wierzcie sobie dalej Ewelinie. Nie zapomnijcie odwiedzać jej w więzieniu. I Dareczka też!

Słyszała za plecami niewybredne komentarze, ale nie odwracała się. W mieszkaniu musiała rozchodzić złość, bo wciąż w niej kipiała. Z Cleo na rękach przeszła do sypialni, gdzie usiadła na łóżku i wpatrywała się w ciszy w ślubną kreację. Suknia wisiała na drzwiach szafy, na wysokości, która uniemożliwiała królikom zrobienie w niej dodatkowych dziurek. Może i nie wchodziły tutaj zbyt często, ale wolała dmuchać na zimne.

Po kilku godzinach, gdy zdążyła zjeść przygotowany przez Mikołaja obiad, wypić herbatę i poczytać, wrócili. Pobiegła do przedpokoju, żeby przytulić jednego i drugiego Gulisia, ale zaniepokoiła ją mina mężczyzny.

– Wiesz co... – zaczął tajemniczo – natknąłem się właśnie na Marcina. – Uniosła brwi, więc dodał: – Taki łysy, zaczepiał cię kiedyś.

– Powiedział ci coś chamskiego? – dopytała przejęta. – Powiedział? A może zrobił?

Pokręcił z uśmiechem głową.

– Nie, nic z tych rzeczy. Chciał się dowiedzieć, co u mnie. U Tymka... Dziwnie mu się przyglądał, ale szybko się okazało, dlaczego. Nie przypuszczałem, że jesteś aż tak waleczną księżniczką. – Przyciągnął do siebie zarumienioną Oliwkę. – Mówił, że zwyzywałaś ich od debili. Porządnie ci się ulało.

– Mogło tak być – mruknęła. 

Zerknął wymownie na jej ubranie.

– Szkoda, że tego nie widziałem. Słodka blondyneczka w różowej bluzie z kotkami wydarła się na bandę dresów.

– Mogło tak być – powtórzyła i pocałowała go, żeby zakończyć ten temat. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro