Prolog
Dawno, dawno temu za górami, za lasami, za murami, stał zamek. W zamku tym, żyła szczęśliwa para królewska... No może nie do końca. Nie mieli oni bowiem dziecka.
Król się martwił, że swe królestwo zostawi bez dziedzica. Ciężkie by to było dla jego państwa.
Królowej było smutno. Przez natłok obowiązków nie spędzała zbyt wiele czasu z mężem. Na początku, gdy sama władała, miała ogrom pracy. Po ślubie wszystko spadło na barki króla, a ona miała czas dla siebie. Wreszcie mogła czytać książki kiedy chciała i jak długo chciała, szydełkować czy wyszywać. Ale gdy skończyły się książki, a robótki ręczne stały się nużące, zaczęło jej się nudzić. Gdyby miała dzieci, miałaby zajęcie, a przede wszystkim życie w tym zamku nabrałoby znów barw.
Pewnej nocy czekając na ukochanego, przysiadła przy oknie. Na zewnątrz lekko padał śnieg. Uchyliła nieco okno, by nabrać świeżego powietrza. Mimo zimna poczuła się lepiej. Patrząc na śnieg i ciemne niebo wypowiedziała cicho do samej siebie.
- Chciałabym mieć dziecko. Nieważne czy chłopca czy dziewczynkę, byleby było zdrowe... o pięknych czarnych jak krucze pióra włosach, białej jak śnieg cerze i oczach ciemnych jak niebo nocą...
~*~*~*~
I tak się stało. Królowa urodziła córkę. Była ona piękna, taka jaką sobie wymarzyła.
Król był szczęśliwy. To, że następca tronu jest kobietą, nie przeszkadzało mu. W dniu narodzin małej Mikasy całe królestwo świętowało.
Lecz ich szczęście nie trwało długo. Okazało się, że księżniczka jest bardzo chora. Gdy zmarła, wszyscy pogrążyli się w żałobie.
Królowa załamała się, przechodziła kryzys, teraz gdy najbardziej potrzebowała swego męża, on wyruszył na wojnę. Pocieszenie znalazła u jednego z żołnierzy.
Kenny mimo iż był najsilniejszym i najokrutniejszym z wojowników, obchodził się z nią bardzo delikatnie. Królowa czuła się przy nim tak, jak kiedyś przy swoim ukochanym. Zakochali się w sobie.
Gdy okazało się, że jest w ciąży, spanikowała. Oczywistym było, że to nie jest dziecko króla, był wtedy na wojnie. Razem ustalili, że jeśli na niej zginie od razu się pobiorą. Jeśli jednak przeżyje, ma się nim zająć Kenny.
Królowej nie było żal męża. Już go nie kochała, poza tym teraz najważniejsze dla niej było dziecko.
~*~*~*~
Król nie wrócił z wojny. Kiedy państwo nosiło żałobę po zmarłym władcy, ich pani świętowała z kochankiem w najlepsze. Później pod pretekstem, że sama nie da rady władać, poślubiła najsilniejszego żołnierza.
Gdy urodziła syna, wszyscy jakby zapomnieli o wydarzeniach z przeszłości. Żyli w szczęściu i błogości.
Mały książę był bardzo wesołym dzieckiem. Gdy miał siedem lat, Kenny uczył go podstaw w walce. Na razie bez prawdziwej broni, choć Levi upierał się, że da radę.
Co ciekawe wyglądał tak jak jego już nie żyjąca siostra. Krótkie krucze włosy, blada cera... Tylko oczy miały bardziej metaliczny...kobaltowy kolor. Królowa pieszczotliwie nazywała go Śnieżkiem. Był pięknym, odważnym i zawziętym chłopcem.
~*~*~*~
Niestety władczyni zachorowała. Było z nią bardzo źle. Król nie radził sobie z tym. Całe dnie spędzał przy jej łożu. Zawsze uśmiechnięty Levi przestał być radosny. Przybrał na twarz maskę obojętności. Czasem tylko lekko się uśmiechał, dla matki.
On nie spędzał tyle czasu przy niej. By zapomnieć o smutku i bólu, zaczął więcej trenować. Strzelał z łuku, władał mieczem, walczył na pięści z żołnierzami zawsze wygrywając. Miał szesnaście lat, gdy królowa opuściła ich na zawsze.
Po jej śmierci Kenny stał się zimny i okrutny. Przestał traktować Levi'a jak syna, trenował go jak każdego innego żołnierza. Dostawał kary i prace takie jak każdy inny z wojska.
Mimo iż to bolało, Levi był mu wdzięczny. Był idealnie wyszkolony, nawet śliniejszy od ojca. Wciąż jednak nie okazywał żadnych emocji. Nie pamiętał co to uśmiech, smutek, szczęście czy gniew, odczuwał tylko irytację, wszystko było mu obojętne.
Gdy Levi skończył osiemnaście lat, zdecydował się na odważniejszy krok. Od śmierci matki zbierał różne zapasy i uczył się jak przeżyć w trudnych warunkach, po to by móc zrealizować swój plan.
Plan ucieczki.
Znał zamek jak własną kieszeń. Po dokładnym przemyśleniu i rozplanowaniu trasy, czekał tylko na odpowiedni moment by się stąd wydostać.
~*~*~*~
Witam wszystkich w moim nowym opowiadaniu.
Jestem bardzo dumna z tego prologu i mam nadzieję że nie zepsuje kolejnych rozdziałów.
Do następnego!
* Pisałam to 16 września 2017 roku
I wiecie co? Skoro już wracam do tego gówna to to wstawię
A co mi tam
Mam nadzieję że się spodoba i tak wrócę też do sprzątaczki tylko ogarnę o co tam chodziło XD
A ta okładka będzie raczej zmieniona
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro