Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wojsko

Miłego czytania!

Biegłam ile sił w nogach, kiedy w pewnym momencie potknęłam się o własną nogę. Kilka sekund później wylądowałam twarzą w kałuży błota. Zaczęłam się podnosić, ale w tym samym momencie znalazł się obok mnie mężczyzna.

— Hersh! Wstawaj, nie obijaj się! — Podniosłam na niego głowę.

— Tak jest, kapitanie... — Podniosłam się, aby w kolejnej chwili ponownie ruszyć biegiem, tak jak reszta naszego szwadronu.

Już po chwili dogoniłam moją przyjaciółkę, która się cicho ze mnie podśmiewała pod nosem. Zabiłam ją wzrokiem, jednocześnie ścierając z twarzy warstwę błota. Naprawdę nie wiem co mnie podkusiło, żeby iść do szkoły wojskowej? A, no tak. Mój ojciec, który stwierdził, że moje zachowanie jest nie do przyjęcia i bez mojej wiedzy mnie tutaj zapisał.

— Znowu podpadłaś... — Zaśmiała się brunetka o niespotykanych, fioletowych oczach.

— Siedź cicho... — Krzywo się uśmiechnęła.

— Jakbym usiadła, to bym dostała serię pompek... — Zauważyła, a ja warknęłam pod nosem.

Kiedyś ją uduszę. Po treningu, czyli tym piekle, które odbywa się rano i wieczorem, wróciłam razem z Zeereną do naszego pokoju w akademiku. Już chciałam padać na łóżko, ale dziewczyna mnie powstrzymała.

— Ty się może lepiej najpierw wykąp, zanim padniesz nieżywa na łóżko... — Zażartował, a ja się uśmiechnęłam pod nosem.

— Jasne... — Ruszyłam do naszej wspólnej łazienki, w które gdy tylko się znalazłam, oparłam się o umywalkę.

Wzięłam głębszy wdech, aby w kolejnej chwili odetchnąć z ulgą na myśl, że jutro sobota, czyli jeden z niewielu luźniejszych dni w naszej szkole. Spojrzałam na swoje odbicie, a przy tym założyłam swoje mocno falujące się włosy za uszy. Od kiedy to zaczęłam uczęszczać tutaj na studia, średnio przejmowałam się moim wyglądem. Zrobiłam się nieco bardziej niechlujna w tym aspekcie. Nie przypominam siebie z czasów licealnych, kiedy cały czas miałam na sobie makijaż i ładne ciuchy.

Jedyne co się nie zmieniło, to mój charakter. Nadal jestem tą chodzącą wredotą, która sprowadza na siebie kłopoty na każdym kroku. Najczęściej na treningach. Oblizałam lekko suche usta, a następnie rozejrzałam się za ręcznikiem, którego nigdzie w pobliżu nie było. Musiałam o nim chyba zapomnieć ze zmęczenia. Odblokowałam drzwi, a w kolejnej chwili wróciłam do pokoju, jednocześnie się rozglądając za materiałem.

— Zeerena, nie widziałaś może mojego... — Zacięłam się, kiedy zobaczyłam, jak moja przyjaciółka zmienia się w coś, czego nigdy w życiu na oczy nie widziałam.

Lekko różowa skóra, mieniące się, fioletowe oczy, brązowe, mocno zakręcone oczy, wielkie kły wychodzące z ust, dwa rogi po bokach głowy. Jej nogi zamieniły się w kopyta, z ramion wyrosły dwa kolce, a do tego wszystkiego na jej lędźwiach widniał ogon, którego zakończeniem był jakiś szpikulec. Cofnęłam się dwa kroki, kiedy na mnie spojrzała. W jej oczach dostrzegłam strach. Próbowała do mnie podejść, ale ja ponownie zrobiłam krok w tył.

— Lorren, wytłumaczę ci to... — Uniosła dłonie, starając się mnie uspokoić, ale ponownie mnie wystraszyła, kiedy zobaczyłam jej pozaginane paznokcie.

— Czym jesteś? — Zapytałam drżącym głosem, kiedy to zaczęła się ponownie zmieniać.

— Uwierzysz, jak ci powiem, że demonem? — Szerzej otworzyłam oczy na taką informację, a ona powoli do mnie podeszła. — Wszystko ci wytłumaczę, tylko się nie bój. Nadal jestem tą samą dziewczyną, z którą usiadłaś pierwszego dnia na stołówce... — Kiwnęłam głową, a ona usiadła na krześle przy swoim biurku.

Tak się dowiedziałam o tym, że istnieje miejsce, które jest nazywane „Królestwem Demonów". Dla nas, zwykłych ludzi było to miejsce, którego nie pojmowaliśmy. Nie rozumieliśmy tego, co to dokładnie jest. W naszym świecie jest nazywane piekłem, ale dla takich jak Zeerena, jest ono domem. Wszystko, co do każdego szczegółu mi ona wytłumaczyła. Każdy jeden mały detal. Nie pominęła nic. Początkowo oczywiście nie potrafiłam w to uwierzyć, ale nikt raczej nie byłby w stanie tak po prostu pogodzić się z wiedzą, że istnieje inny wymiar, którego mieszkańcy to kilkaset gatunków demonów. No cóż, od tamtej sytuacji minęło już dwa lata, a ja i tak się przyjaźnię z Zeereną, jak gdyby kompletnie nic się nie stało i wcale nie była niebezpiecznym demonem. W tym momencie rzuciłam w jej kierunku piłką do rugby, a ona natychmiastowo ją złapała, nawet na nią nie patrząc. Zaśmiałam się pod nosem, a ona na mnie spojrzała z politowaniem.

— Nudzi ci się? — Zapytała, a przy tym odrzuciła w moim kierunku piłkę.

— A komu by się nie nudziło, kiedy mamy się uczyć tej...— Złapałam piłkę i wskazałam na książkę. — Przysięgi Wojskowej... — Powiedziałam, a przy tym ponownie rzuciłam w jej kierunku przedmiot.

— Lorren, jutro kończy się nasz żołnierski trening. Chociaż raz zrób to, co masz. — Chwyciła piłkę jedną ręką, a następnie ją opuściła. — Jutro mają nam przyznawać rangi, więc weź się ucz. — Uśmiechnęłam się podejrzanie. — Nie, znam ten uśmiech i wiem, że on nie znaczy nic dobrego. Nie pójdę z tobą straszyć pierwszaków. Ucz się, bo nie odzyskasz piłki. — Odwróciła się z powrotem do biurka, a ja parsknęłam śmiechem.

Odchyliłam głowę do tyłu, a w kolejnej chwili spojrzałam na niebo, po którym latały ptaki. Za oknem szumiały zielone liście. Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy pierwszy raz od dwóch lat tutaj, nie słyszałam głośnego krzyku naszego trenera, który by się darł na nowych szeregowych.

— Ej, Zeerena... — Zwróciłam po chwili jej uwagę, a ona spojrzała na mnie kątem oka. — Jak myślisz, jak inni ludzie by zareagowali na wiedzę o świecie demonów? — Wyraźnie ją zaskoczyłam.

Oparła się na biurku, o obie ręce, a przy tym zarzuciła swoje kręcone, brązowe pukle włosów, które sięgają jej do ramion, na prawą stronę.

— Zapewne paniką. Ludzie nie są gotowi na taką wiedzę. A przynajmniej nie wszyscy. Portal między naszymi światami jest otwarty, ale naprawdę rzadko który demon decyduję się na to, aby znaleźć się w tym wymiarze. Królestwo Demonów jest o wiele bardziej udoskonalone technicznie, ale tutaj jest więcej ciekawszych rozwiązań. Poza tym, tam aktualnie nadal trwa tam wojna, która ciągnie się już jakieś pięćset lat. Większość demonów próbuje walczyć o swoje miejsce w hierarchii, ale mi to jest wszystko jedno. — Wzruszyła ramionami, a ja spojrzałam na książkę, za którą po chwili złapałam. — Gdzie to zapisać? Dotknęłaś książki, a ona cię nie ugryzła. — Zażartowała, a ja spojrzałam na nią z politowaniem, na co się zaśmiała.

Przez większość dnia uczyłam się tej chorej przysięgi, którą niestety muszę znać na pamięć, bo inaczej nie dostanę rangi. Zeerena sobie tak zawsze żartuje, ale w rzeczywistości jest to dosyć ciekawe. Otóż tak się składa, że jestem przedstawicielką naszego korpusu treningowego. Za wszystkie głupie rzeczy, to właśnie ja dostaję opierdol i muszę tłumaczyć zachowanie reszty szeregowców, którzy mają to wszystko głęboko w poważaniu. Wieczorem, czyli o dwudziestej drugiej, inaczej zwanej ciszą nocną, jak zawsze leżałam już w łóżku.

— Lorren... — Odezwała się Zeerena, kiedy to już miałam gasić światło. — Zastanawiałaś się, co będziesz robić, kiedy już skończysz tę szkołę? — Zapytała, a ja spojrzałam na nią zaskoczona.

— Szczerze powiedziawszy, to nie. Nigdy nie miałam na siebie planów. Wiem tylko tyle, że na pewno nie wrócę do domu rodziców. Jakbym miała ponownie zamieszkać pod jednym dachem z moim ojcem, to bym go prędzej postrzeliła z mojego CZ TS2... — Zaśmiała się z mojego komentarza, a w kolejnej chwili położyłam się na swojej poduszce.

Już po paru minutach słyszałam, jak spokojnie ona oddycha. Spojrzałam na sufit, a w kolejnej chwili zamknęłam oczy, aby również oddać się spokojnemu snu. Z samego rana obudziła mnie brunetka, która była już ubrana w mundur. Jęknęłam niechętna do wstania, a w kolejnej chwili podniosłam się do siadu.

— Która godzina? — Zapytałam, a ona spojrzała na zegarek w telefonie.

— Ósma piętnaście... — Po jej słowach natychmiastowo zerwałam się z łóżka, a następnie pobiegłam do łazienki.

— Mam dziesięć minut na ogarnięcie się i dotarcie na dziedziniec! Czemu nie obudziłaś mnie wcześniej?! — Zapytałam na nią zdenerwowana, łapiąc za mój telefon. — Serio? — Zapytałam wkurzona, kiedy zobaczyłam na telefonie siódmą rano.

— Coś musiałam wymyślić, żebyś szybko wstała. — Wzruszyła ramionami, a ja zabiłam ją wzrokiem.

— Postrzelę cię kiedyś... — Zaśmiała się, a przy tym usiadła na łóżku.

— Za bardzo mnie kochasz, żeby to zrobić... — Zauważyła, kiedy złapałam za klamkę od drzwi łazienki.

— Na zabój... — Odpowiedziałam sarkastycznie, a następnie weszłam do łazienki.

Po około dwudziestu minutach, wyszłam z pomieszczenia, aby w kolejnej chwili założyć na swoją głowę wojskową furażerkę.

— Dobra, gotowa? — Spojrzałam na Zeerenę, a ona kiwnęła głową.

Obie wyszłyśmy z pokoju, aby w kolejnej chwili ruszyć do schodów i wyjść z akademika. Kilkoro osób już tutaj było i pomagało w przygotowaniach

— Hersh! Kleyers! — Usłyszałyśmy, dlatego natychmiastowo zasalutowałyśmy i stanęłyśmy na baczność. — Czyli co, moje dwie ulubione panie dostają dzisiaj swoje rangi? — Podszedł do nas, a przy tym położył nam na ramionach dłonie. — Jestem dumny, że wytrenowałem takich żołnierzy, jak wasza dwójka... — Ponownie zasalutowałyśmy, a on od nas odszedł.

Spojrzałyśmy na siebie, aby w kolejnej chwili cicho zachichotać z tej sytuacji, po czym ruszyłyśmy w kierunku scenki, pod którą już rozstawiano krzesła dla gości i naszych bliskich.

— Lorren! — Usłyszałam za sobą, dlatego się odwróciłam.

— Mama? — Odezwałam się zaskoczona jej widokiem, a ona wleciała mi w ramiona, aby w kolejnej chwili mnie przytulić z całej siły.

— Na Boga, kobieto! Daj jej oddychać! — Powiedział mój ojciec, kiedy zauważył jak powoli zaczyna mi brakować powietrza.

— Czyli... Przyjechaliście? — Powiedziałam z wyraźnym zniesmaczeniem, a oni spojrzeli na mnie z gniewem w oczach.

— Jak możesz tak mówić, Lorren? Oczywiście, że przyjechaliśmy na przyznanie rangi wojskowej dla naszej córki! — Wyjaśnił mój ojciec, a ja spojrzałam kątem oka na Zeerenę.

— To ja może pójdę sprawdzić, czy ktoś pomocy nie potrzebuję? — Odezwała się moja przyjaciółka, która już miała odchodzić, ale złapałam ją za rękę.

— Pomogę jej! Złapiemy się potem! — Pociągnęłam ją za sobą, a moja matka, jak zwykle, zrobiła mi niemałe pośmiewisko i zaczęła mi machać na pożegnanie, jak jakaś wariatka. — Ale to rozmowa była żenująca. Przepraszam za to.... — Spojrzałam na nią, a ona się cicho zaśmiała.

— Jakbyś moich spotkała, to byś się za głowę złapała... — Rozśmieszyła mnie nieco, a w kolejnej chwili dotarłyśmy pod scenę.

Zaczęłyśmy pomagać w przygotowaniach, a w czasie tego słyszałam, jak wszyscy pod nosami powtarzali przysięgę. Każdy się tym denerwuje. Cicho odetchnęłam, aby oczyścić umysł. Jakiś czas później, stałam w lekkim rozkroku, z rękoma założonymi za plecami. Czułam na sobie wzrok moich rodziców. Podejrzewałam, że jest on w głównej mierze nie tyle z dumy, co z zaskoczenia. Wątpię, że spodziewali się tego, iż jestem przedstawicielką korpusu treningowego. Mam jakieś dziwne przeczucie, jakby miało się coś stać. I to nie byłoby nic dobrego. Z mojego zamyślenia wybiło mnie to, że marszałek poprosił wszystkich przedstawicieli o wystąpienie. Zasalutowaliśmy, po czym wystąpiliśmy z szeregu. Po chwili stanęliśmy na podeście, a mężczyzna się do nas odwrócił. Zaczął coś mówić, a gdy skończył, stanęliśmy na baczność i po raz kolejny zasalutowaliśmy.

— Ja żołnierz, przysięgam
służyć wiernie, bronić niepodległości i granic.
Stać na straży Konstytucji,
strzec honoru żołnierza,
sztandaru wojskowego bronić.
Za sprawę mojej Ojczyzny,
w potrzebie krwi własnej ani życia nie szczędzić.
Tak mi dopomóż Bóg. — Powiedzieliśmy wszyscy przysięgę, a do nas kolejno podeszła jakaś kobieta, która zaczynała przypinać nam odznaczenia.

Parę minut później Przeszliśmy z powrotem do szeregu, a kolejna grupa ruszyła na wzniesienie, aby w kolejnej chwili również wypowiedzieć przysięgę. Po całym tym wydarzeniu, zebraliśmy się na dużej sali, gdzie wszyscy ze sobą rozmawiali. Ja natomiast unikałam moich rodziców, którzy bardzo chcieli mnie wypytać o to, jakim sposobem zostałam przedstawicielką korpusu.

— Ile zamierzasz jeszcze uciekać przed własną rodziną? — Zapytała Zeerena, która opierała się o ścianę i patrzyła na swoje odznaczenie.

— Ile trzeba będzie... — Powiedziałam, a ona się zaśmiała. — Czyli co, pod pułkownik Zeerena? — Uśmiechnęłam się złośliwie, a ona spojrzała na mnie kręcąc głową.

— Odezwała się... — Rzuciła w moim kierunku, a ja lekko zmarszczyłam brwi.

— O co ci chodzi? — Zapytałam, a ona szerzej otworzyła oczy.

— Jaja sobie robisz? Chodzi mi o twoje odznaczenie... — Wskazała na mój mundur, a ja od razu spojrzałam na materiałową naszywkę.

— Ge... Generał Brygady? — Zamarłam, a Zeerena zaśmiała się z mojego wyrazu twarzy.

W tym momencie nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć. Jak się zachować. Co zrobić. Dosłownie brakło mi języka w gębie, ale moją, jakże zabawną dla mojej przyjaciółki reakcję, przerwał nagły i krótki wstrząs ziemi, przez który na ułamek sekundy zgasły lampy. 


No to ten.
Wiem, że Polsat i to jeszcze na samym początku, ale inaczej nie byłabym sobą. 😁
W każdym razie.
Pierwszy rozdział za nami!
Mam nadzieję, że się wam podobał!
Dajcie znać koniecznie!

Do następnego! ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro