Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9 "Ostrzeżenie"

Elina stała w kuchni. Miała pełne ręce roboty. Na początku uznała, że jej nowe koleżanki pomogą jej w przygotowaniach ważnego śniadania dla króla. Niestety żadna z nich się nie pojawiła. Elina siedziała więc sama i nie wiedziała w co wsadzić ręce. Król zażyczył sobie bardzo wykwintne śniadanie. Na szczęście kuchnia była wyposażona w przeróżne książki kucharskie, więc Elina nie miała większego problemu.

W końcu nadeszła, tak długo wyczekiwana przez dziewczynę, pora śniadania. Elina włożyła wszystko co przygotowała na wózek kuchenny i skierowała się wraz z nim do głównej jadalni apartamentów królewskich. Droga nie była bardzo długa. Dziewczyna stanęła przed drzwiami, wzięła głęboki wdech i zapukała.

- Proszę. – powiedział bardzo obojętny, męski głos.

Elina wjechała wózkiem do pomieszczenia, ukłoniła się królowi i jego gościowi, nawet nań nie patrząc. Nikt nic nie mówił, kiedy służąca rozkładała talerze i potrawy na ogromnym inkowym stole. Biała zastawa bardzo kontrastowała z czarno granatowym odcieniem blatu stołu. Kiedy dziewczyna rozłożyła wszystkie potrawy, zajęła się podawaniem osobnych talerzy dla króla i gościa. Podeszła do monarchy i ostrożnie postawiła talerz i sztućce przed nim. Nic nie powiedział. Podeszła do drugiej strony stołu, postawiła zastawę.

- Dziękuję. – powiedział mężczyzna. Elina spojrzała na niego i aż zdrętwiała. Nie wiedziała co ma zrobić. Właśnie spoglądał na nią jeździec.

Mężczyzna nadal był ubrany w czarny mundur. Tym razem nie miał ostróg. Służąca spostrzegła, że przy jego krześle stoi miecz, również czarny. Rękojeść zalśniła w promieniach słońca, wpadających przez duże okno. Jeździec podążył wzrokiem za dziewczyną.

- Nie musisz się obawiać mojego ostrza. Nie zrobi ci krzywdy dopóki ty mnie nie skrzywdzisz. – popatrzył na nią – Ale sądząc po twojej budowie i kobiecej kruchości, nawet byś nie spróbowała. – po tych słowach wybuchnął głośnym śmiechem. Król także zaczął się śmiać.

Elina nie była na sto procent pewna jego słów. Gdyby rzeczywiście zalazł jej za skórę pewnie byłaby zdolna wyrządzić mu krzywdę. Teraz jednak ledwo trzymała się na nogach. Z bliska jeździec miał bardzo dziwne oczy. Coś było z nim bardzo nie tak. Elina, nie chcąc przeszkadzać, pospiesznie wzięła się w garść, zabrała wózek i wyszła. Nawet kiedy opuściła komnaty króla, w całym korytarzu było słychać śmiech, który był straszny a zarazem uprzejmy i nienawistny.

Elina wepchnęła wózek do kuchni. Nadal nikogo tutaj nie było. Została tylko ona i bałagan, który trzeba było posprzątać. Odwróciła się i zamknęła drzwi. Założyła fartuch.

- Nie wybierasz się już do biblioteki? – Elina wzdrygnęła się, ale mimo woli odwróciła się w kierunku rozmówcy.

Kiedy wchodziła do pokoju nie zauważyła szpiega siedzącego na krześle. Mężczyzna opierał się o blat łokciem. Przyjął bardzo dziwną pozę. Obserwował ją, nie spuszczał z niej oka. Przez chwilę Elina poczuła się osaczona, ale nie odpowiedziała na pytanie.

- Zadałem ci pytanie i oczekuje na nie odpowiedzi. – w jego głosie było słuchać rozkaz.

- Nie jesteś królem, ani władcą, żeby mną pomiatać i mi rozkazywać.

- Mylisz się. W tym zamku jestem wyżej rangą niż ty. Może zauważyłaś. – Elina analizowała go. Na sobie miał pełno żelastwa. Mimo że żaden szpieg nie nosi zbroi, ten mężczyzna wyglądał jakby broń tworzyła mu całą zbroję z wyjątkiem hełmu. – Nadal czekam i stąd nie wyjdę dopóki mi nie odpowiesz. Oczywiście jak nie chcesz mówić to twoja sprawa, tylko pamiętaj, że mogę cię do tego zmusić. – Elina uświadomiła sobie co znaczą te słowa. Mężczyzna groził jej otwarcie. W sumie nie miał się czego obawiać ze strony jednej służącej, która nie potrafiła władać bronią. W końcu odpowiedziała:

- Nie, nie wybieram się. – odwróciła się w stronę sterty kolejnych naczyń, jakie poświęciła, żeby ugotować śniadanie dla monarchy. Czuła na sobie wzrok. Z dwójki szpiegów, którzy ją tu przyprowadzili, ten był okrutniejszy. Stosował bardzo nietypowe metody przesłuchań i tortur

- W takim razie wyjaśnij mi co robiłaś na dziale Starych Ksiąg? Sądzę, że służące nie mają do nich dostępu. – powiedział te dwa zdania tuż koło jej ucha. Elina podskoczyła i odwróciła się. Nie miała szansy na ucieczkę. Jedyne co widziała to oczy szpiega

- Po co te pytania?

- Nie jesteśmy na „ty". – powaga w jego głosie mroziła krew w żyłach

- To jak mam się do ciebie zwracać?

- Wystarczy Kim. Nie oczekuje od ciebie żadnych tytułów. Więc co tam robiłaś?

- Nic. Przechadzałam się tylko po bibliotece, proszę pana – nie mogła się przemóc, żeby powiedzieć do niego po imieniu

- Wiesz, że i tak ci nie uwierzę. Powiedz mi po co tam byłaś?

- Przecież mówię, spacerowałam. – słaba wymówka. Elina poczuła ostrze przy szyi. Delikatnie przełknęła ślinę

- Nie wiem czy wiesz, ale do biblioteki przychodzi się w jednym celu, a tym celem na pewno nie jest spacer. – ostrze jego sztyletu jeździło z góry na dół. Przejechał nim po policzku. W jego połowie zatrzymał się. – To jak będzie powiesz mi czy mam sam to z ciebie wyciągnąć?

- Nie oszukuję pana. Mówię jak jest, po prostu miałam ochotę pospacerować po bibliotece i powdychać cudowny zapach książek

- Kłamiesz. – powiedział tylko. Jego sztylet zanurzył się czubkiem w skórze na policzku dziewczyny. Popłynęła krew. Elina spojrzał w dół. Połowa policzka była rozcięta. Krew spływała stróżką do brody, a tam kapała na czysty śnieżnobiały fartuch. – Radziłbym, abyś następnym razem mówiła prawdę.

- Przecież powiedziałam. To, że ty tak nie uważasz nie znaczy, że tak jest. – kolejne uderzenie spadło bardzo niespodziewanie.

Na szczęście tym razem nie trafił w twarz tylko w rękę. Kolejna rana. Kolejne stróżki krwi kapały na podłogę i fartuch.

- Zapamiętaj sobie tą rozmowę, kiedy następnym razem będę cię o coś pytał. – po tych słowach Kim ruszył do wyjścia i zniknął za drzwiami kuchni. Dziewczyna nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Pociemniało jej przed oczami. Zanim na dobre straciła przytomność czyjeś silne ręce złapały ją i uchroniły od uderzenia w marmurową podłogę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro