Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 46 "Ataki na surylat"

Will wszedł do pomieszczenia medycznego. Od razu skierował się do łóżka, na którym leżał Thor. Nigdy nie rozmawiał z trzecim potomkiem Waruny w cztery oczy. Rzadko widywał młodego mężczyznę. Nie dziwił się temu. Thor miał zaledwie dwadzieścia lat. Był młodszy od Willa o trzy lata, tak jak Kaja.

Mężczyzna uśmiechnął się niepewnie do przybysza. Książę odwzajemnił uśmiech. Will zauważył bliznę po ataku. Przysunął najbliższe krzesło do łóżka młodego mężczyzny i usiadł na nim. Thor pochwycił spojrzenie Willa i sam przeniósł wzrok na bliznę. Szrama ciągnęła się od łokcia do samej szyi.

- Pewnie wiesz co się wydarzyło – rzekł Thor na przywitanie.

Will skinął głową. Nadal wpatrywał się w bliznę. Wiedział, że została zrobiona długim sztyletem.

- Jak to się stało? Kto was napadł?

- Nie wiem. Nie widziałem napastnika. Wiedziałem, że był ubrany na czarno. Kaptur zakrywał całą twarz.

- Kiedy?

- Trzy dni temu. Szedłem na zebranie w sprawie umów handlowych. Razem z ojcem postanowiliśmy odnowić umowy z kalle. Ojciec zgodził się, jednak ja na zebranie nie dotarłem.

- Wiesz kto jeszcze ucierpiał?

- Cały surylat wie. To nie był jeden dzień. W podobny sposób zaatakowano Odyna, Widara, Lue – spojrzał w oczy księcia.

- Narzeczona Odyna? Myślałem, że atak dotyczył tylko waszej rodziny.

- Właściwie Lue można uznać za naszą rodzinę. Jednak to ona najbardziej ucierpiała. Została trafiona tego samego dnia co ja. Odyn jest lekko podenerwowany po wszystkim.

- Gdzie ona jest?

- Za tą kotarą, ale nie porozmawiasz z nią.

Will wstał z krzesła i podszedł do miejsca, o którym mówił Thor. Odsunął kawałek kotary. Na łóżku leżała Lua. Była w bardzo złym stanie. Miała rozcięte udo i bok. Will widział, że napastnik próbował ją wyeliminować. Miała kilka dużych siniaków na klatce piersiowej, które wystawały spod lnianej koszuli. Jej prawe oko także było podbite. Jej klatka piersiowa unosiła się delikatnie.

- Cały czas śpi. Rzadko można z nią porozmawiać. Odyn często przy niej siedzi, kiedy nie ma własnych obowiązków – wymamrotał Thor za plecami północnego księcia.

Will odwrócił się do niego i z powrotem usiadł na krześle.

- Widać, że jest w fatalnym stanie. A ty ja się czujesz? Twój ojciec mówił, że nie masz solidnego przeszkolenia we władaniu bronią.

- Dobrze się czuję, ale blizna zostanie. I tak, to prawda, co mówił mój ojciec. Zawsze lubiłem książki i rachunki. Nigdy nie pałałem zamiłowaniem do walk i potyczek. Mój ojciec nie był temu przeciwny, jednak teraz w naszej sytuacji patrzę na to z innej strony. Kiedy będę mógł już na dobre wstać z tego przeklętego łóżka, rozpocznę trening. Nie wiadomo co jeszcze może stanąć mi na drodze.

- Święte słowa. Ja też długo zwlekałem z uczeniem się fechtunku. Zawsze myślałem, że królowi nie będzie to potrzebne. Jak widać bardzo się pomyliłem. To co stało się moim najbliższym, co stało się mi... Nie mogę sobie wybaczyć niektórych rzeczy. Po zniewoleniu mojej narzeczonej, rozpocząłem przygotowania na każdą potyczkę. Teraz mogę uchodzić za mistrza w niektórych dziedzinach, a wszystko to zawdzięczam Starym Księgom. Mam nadzieję, że ty również dojdziesz to tego poziomu i nie pozwolisz, aby ktoś krzywdził tych, których kochasz.

- Masz narzeczoną? – Thor uniósł brwi do góry.

- Tak – odparł Will. – Nie chcę o tym mówić – dodał pośpiesznie, widząc pytanie w oczach mężczyzny.

Thor zamknął usta. Książę podniósł się i odstawił krzesło na swoje miejsce.

- Wybacz mi, muszę już iść. Chciałem jeszcze porozmawiać z Widarem.

----------------

Will krążył po korytarzach, szukając Widara. Nigdzie nie mógł znaleźć cichego mężczyzny. Widar wiedział jak się chować i jak poruszać się niepostrzeżenie.

Książę wszedł do kantyny. Jak zawsze panował tutaj zgiełk i hałas. Pierwszą osobą, która zwróciła na niego uwagę była Snatra. Dziewczyna podeszła do niego i stanęła przed nim. Will spojrzał w jej oczy, potem ponad jej ramieniem.

- Wiesz, że Horta zwraca uwagę na każdy twój ruch – powiedział do wojowniczki.

Snatra uśmiechnęła się do niego.

- Wiem. Wybacz, jeżeli to ci przeszkadza.

- Nie przeszkadza. Szukam Widara, wiesz gdzie może być?

- Nie widziałam go dzisiaj. Cały czas zajmuje się tropieniem człowieka, który atakował moją rodzinę w tym tygodniu. Wiesz jaki on jest? Nigdy nie przestanie, jeżeli czegoś bardzo chce.

Snatra miała rację. Jej brat zawsze dopinał swego. Nigdy nie pozostawiał spraw samym sobie. Snatra uważnie przyglądała się Willowi.

- O co chodzi? – zapytał książę.

- O nic. – Po tych słowach wróciła do stołu.

Will patrzył jeszcze chwilę za nią. Wydawała się inna od czasu jego przyjazdu. Nie była tą hardą dziewczyną, którą poznał jakiś czas temu. Stała się bardziej spokojna. Być może taki wpływ miały na nią ostatnie wydarzenia. Może stało się jeszcze coś, o czym Will nie wiedział. Książę podszedł do stołu, przy którym siedział Virtus. Mąż Idunn, najmłodszej córki Waruny, jadł właśnie posiłek. Obok niego siedział Baldur. Bliźniak Idunn uśmiechnął się do Willa na przywitanie. Dziwnie było widzieć uczonego człowieka w kantynie. Baldur nigdy nie wdawał się w potyczki. Will usiadł za stołem. Vitrus przełknął jedzenie i uśmiechnął się do niego.

- Książę, chyba nikt nie spodziewał się waszego przyjazdu – wymamrotał Baldur. Przed mężczyzną leżała księga. Była gruba, oprawiona w skórę.

- Nie sądziłem, że cię tutaj spotkam Baldurze.

- Moja siostra najęła swego męża, aby mnie pilnował. Nie chcemy, aby zabójca pojawił się znowu.

- Mężczyzna, który was atakuje nie jest jeszcze zabójcom, chyba że ktoś zginął. – Osiemnastoletni uczony pokiwał głową.

- Po co przybyłeś książę? – zapytał Virtus.

- Chciałem pomówić z waszym ojcem. Okazuje się, że wiele mnie ominęło.

- To prawda.

- Widziałeś gdzieś Widara? Potrzebuję rozmówić się również z nim.

Virtus odłożył widelec.

- Nie. Nikt go dzisiaj nie widział. Cały czas próbuje złapać tego napastnika. Nie darował by sobie, gdyby coś się stało.

- Przecież sam ucierpiał.

- To go nie powstrzyma – wtrącił się Baldur. – Wiesz doskonale jaki jest mój brat. Kiedy znajdzie tego człowieka, nie będzie miał nad nim litości.

- Dziękuję. No cóż wychodzi na to, że będę musiał go poszukać jego własnym sposobem.

Will odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia. Przekroczył próg kantyny i wpadł na Odyna. Widać było, że mężczyzna nie jest w dobrym nastroju.

- Odynie, co się stało?

- Jak może zauważyłeś, pokłóciłem się z ojcem.

Mężczyzna minął go w drzwiach i nie powiedział już nic. Will nie podążył za nim. Wolał nie rozjuszać wojownika jeszcze bardziej.

Po dłuższej chwili zastanowienia ruszył korytarzem w stronę ostatniego spotkania z Widarem. Mężczyzna zachowywał się dziwnie. Teraz Will wiedział dlaczego. Miał nadzieję, że uda mu się jeszcze raz porozmawiać z Widarem.

------------

Szukał go pół godziny. Zaglądał w każdy zaułek i każdy osobny korytarz, jednak nie znalazł mężczyzny. W końcu postanowił, że zaczeka na niego w jego własnym pokoju. Widar był skromnym człowiekiem. Nigdy nie stawiał na luksus. Wolał prostotę i praktyczność. Kiedy Will wszedł do jego pokoju, oczom księcia ukazał się skromnie ozdobiony pokój. Przy ścianie stało biurko zasłane toną papierów i kilkoma parami sztyletów. Na ścianie nad biurkiem wisiała mapa. Will nie mógł rozpoznać jaką część świata przedstawia. Przy drugim końcu pomieszczenia stało łoże. Nie było pozłacane jak u innych cenionych swoją pozycję osób. Było skromne, ale nie ujmowało niczego synowi suryla. Następne drzwi prowadziły do prywatnej łazienki. Książę podszedł do biurka. Na blacie leżało kilka kartek z różnymi raportami. Will podniósł jeden z nich i usiadł na krześle. Przeczytał kawałek. Nagle przypomniał sobie słowa, które padły w komnacie Waruny:

„ Szpiedzy uciekli"

Will dopiero teraz zdał sobie sprawę, co się stało. Nie sądził, żeby któryś z nich był odpowiedzialny za ostatnie ataki. Jednak obaj mężczyźni mogli przyczynić się do czegoś gorszego. Jeżeli dotrą do króla Wiktora i poinformują go o wszystkim każdy jego przyjaciel może mieć kłopoty. Największe oczywiście spadały na Klaudiusza. Za zdradę czekały go bardzo nieprzyjemne rzeczy. Z jego siostrą także mogło się skończyć źle.

Jego rozmyślania przerwało szczęknięcie zamka. Drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Widar. Miał na sobie czarny strój i czarną pelerynę. Jego jasne włosy wystawały spod kaptura. Wyglądem przypominał napastnika, którego opisał mu Thor.

- Co tutaj robisz? – zapytał.

- Chciałem z tobą porozmawiać. Musimy chyba sobie coś wyjaśnić.

- Co mamy do wyjaśnienia?

- Czy przypadkiem to nie ty jesteś odpowiedzialny za te ataki? – Will wskazał na jego strój. – Jesteś ubrany tak samo jak Thor mówił o napastniku.

- A czy mój brat wspomniał, że napastnik był niewielkiego wzrostu, nie był umięśniony?

- Nie, tego nie powiedział.

- Posłuchaj. Staram się wytropić tego człowieka. Wierzę, że mi się uda. Jednak presja z jaką się zmagam.

- Jaka presja? Czy twój ojciec kazał ci to robić?

- Nie, sam się na to porwałem.

- W takim razie co tobą kieruje? Musisz mieć coś takiego. Nie sądzę, żebyś robił to tak po prostu.

- Chodzi o Lue – powiedział szybko Widar.

Spojrzał Willowi w oczy. Książę zrozumiał jego wyraz twarzy jak nikt inny. Stał właśnie przed nim zakochany człowiek, który wie, że nie ma szans na spełnienie swojej miłości. Przeszkodą był jego starszy brat.

- Zakochałeś się – stwierdził Will. Widar przełknął ślinę.

- Gdyby nie Odyn i jego plany, już dawno bym jej się oświadczył. Jesteśmy w tym samym wieku. I wiesz doskonale, że między nią a Odynem jest aż pięć lat różnicy.

- Myślę, że nie chodzi o wiek. Tutaj chodzi o to, że ona wybrała twojego brata, nie ciebie.

Widar potrząsnął głową.

- Próbuję znaleźć tego napastnika. Wypruję mu flaki, kiedy wreszcie do tego dojdzie. – Urwał na ułamek sekundy. – Kiedy teraz patrzę na nią, kiedy widzę jej stan, żal mi jej losu. Nie wiadomo, kiedy się obudzi. Rzadko można z nią porozmawiać, prawie niczego nie je i nie pije. Boję się Williamie.

Książę podszedł do niego i położył mu rękę na ramieniu.

- Wiesz, że ona z tego wyjdzie. To silna dziewczyna. Po za tym to wojowniczka. Sam jej nie doceniałem, jednak teraz wiem, że ma w sobie to co sprawia, że jest silna i wytrwała. Ty też to masz Widarze. – Postukał w jego klatkę piersiową. – Masz wielkie serce.

Mężczyzna wziął się w garść i powiedział:

- Ojciec pokłócił się z Odynem. Właściwie to mój brat zaczął. Nie wiem jak temu zaradzić.

- O co chodzi z tą kłótnią? O co się pokłócili?

- Chodzi o Lue. Odyn ma pretensje do ojca o brak bezpieczeństwa. Mój brat twierdzi, że nasza twierdza nie jest wystarczająco zabezpieczona. Dlatego postawił wszędzie straż. Snatra i jej wojowniczki także się zgłosiły.

- Wiem, wpadłem na nie, kiedy tutaj schodziłem. Zaatakowały mnie. Na moje szczęście zostałem rozpoznany – uśmiechnął się pod nosem, co nie przeszło uwadze Widara.

- Powiedz mi, co tutaj robisz? – zapytał nagle Widar.

- Chciałem z tobą porozmawiać o tym. – Will wysunął rękę z raportem o szpiegach. – Powiedz mi, kiedy ktoś zamierzał ich gonić.

- Nie wysyłałem, żadnego pościgu. Nic z ich strony nam nie grozi.

Will oburzył się i spojrzał gniewnie na Widara. Po chwili podzielił się swoimi obawami z mężczyzną. Widar pokiwał głową.

- Faktycznie możesz mieć rację. Zatem zaraz wyślę oddział, żeby wyśledzili ich.

- Nie. Nie trudź się tym. Ja pojadę. I tak miałem tutaj długo nie zabawić. Chciałem w sumie poinformować o czymś twego ojca. Teraz jestem gotowy, aby ruszać dalej. Powiedz mi tylko, jak dawno uciekli?

- Trzy dni temu. W dzień, kiedy...

- Nie musisz kończyć. – Will poklepał jeszcze przyjaciela po ramieniu i wyszedł z pokoju.

Ruszył prosto do stajni po swojego konia. Pół godziny później wyjeżdżał z twierdzy. Na szczęście nikt go nie żegnał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro