Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29 "Więźniarka"

Suryl siedział w swoim wysokim fotelu. Nie był to tron tak jak w prawdziwym zamku, ale każdy wiedział, że to krzesło imitowało podobne siedzisko. Komnata Waruny była nie duża jak na przywódcę i władcę całego surylatu. Mimo że maeveńczycy nie posiadali swojego państwa, ich społeczeństwo było bardzo zorganizowane i dobrze funkcjonujące. Wbrew przekonaniom Willa, Waruna okazał się dobrym człowiekiem, który godnie piastuje swój urząd jako suryl.

„ Miejmy nadzieję, że cała harmonia surylatu nie rozsypie się, kiedy władzę przejmie Odyn" – myślał Will, krocząc w stronę Waruny.

Mężczyzna nie spojrzał na niego. Miecz leżał obok oparty o podramiennik krzesła. Will stanął naprzeciwko nie wysokiego podwyższenia.

- Surylu, chciałbym zobaczyć więźniarkę – mężczyzna podniósł głowę. W jego oczach czaiło się coś dziwnego, obcego. Jednak jego głos brzmiał normalnie:

- Ja... przepraszam – zwiesił głowę. Will uniósł brwi. – Zamyśliłem się. O co pytałeś?

- Czy mógłbym zobaczyć się z więźniarką?

- Tak, naturalnie. Odynie, Widarze zaprowadźcie księcia do lochów.

Dwaj synowie wyłonili się z cienia. Odyn bardzo podobny do ojca, był ubrany w lekką zbroję, przy boku miał miecz. Jego granatowo brązowa peleryna poruszała się razem z jego krokami. Widar jednak nie dostał zaszczytu bycia tak bardzo podobnym do ojca. Miał więcej blizn, nawet na twarzy, niż jego ojciec czy starszy brat. Will wiedział, że Widar był tutaj swego rodzaju szpiegiem i dysponował swoimi ludźmi. Nie chodził w zbroi. Zamiast żelastwa włożył lekki strój zwiadowcy z peleryną do kolan. Pod spodem widniała skórzana kurta i luźna koszula nie związana przy dekolcie. Bracia stanęli obok Willa. Obaj byli wyżsi, przez co książę czuł się bardziej skrępowany. Zwrócił się w stronę drzwi prowadzących do lochów. Widar i Odyn ruszyli przed nim. Cała trójka weszła na wąski korytarz z kamienia. Przed nimi znajdowały się schody, oświetlane co jakiś czas pochodnią. Synowie Waruny zaczęli schodzić w dół, nie pozostawiając Willowi nic innego jak tylko iść za nimi.

Kiedy zeszli na sam dół, przed księciem otworzył się korytarz. Ściany były kamienne i niekiedy pokryte bluszczem. Jak to w lochach było tutaj wilgotno i gdzieniegdzie stała woda.

- Radziłbym ci uważać na tą kobietę. Okazało się, że drzemie w niej niezła wściekłość – odezwał się nagle Odyn.

- Spokojnie. Znam ją. Kiedyś była Kapitanką mojej Gwardii Królewskiej.

- Niech zgadnę została zwolniona ze swojego stanowiska –Will przytaknął tylko. – Wiesz książę, że nie powinno się tak postępować. Chyba, że miałeś wystarczająco dobry powód – oboje popatrzyli się za nim.

- Miałem – powiedział, a oni czekali, aż rozwinie swoją wypowiedź. – Znalazłem lepszą osobę, która nadawałaby się na to stanowisko. Myślała bardzo podobnie do swojego księcia... - zatrząsł mu się głos. – Niestety zabrał ją. A ja nic z tym nie zrobiłem. Nawet nie myślałem, żeby ją w tamtej chwili uwolnić.

- Jeżeli dobrze rozumiem, zakochałeś się w dziewczynie, która została twoją Kapitan Gwardii Królewskiej? To przecież absurd.

- Gdybyś ją zobaczył powiedziałbyś inaczej – odparł z lekką złością Will.

- Książę, jesteś pełen tajemnic dla nas. Nigdy nie mieliśmy tutaj takiej osoby jak ty – głos Widara był niemal taki sam jak jego ojca. Łatwo można było ich ze sobą pomylić. – Wiedz, że niektórych rzeczy po prostu nie można zrobić. I widzę, że jednak zacząłeś coś robić w związku z całą sytuacją. Szukasz sojuszników i to nie tylko w swoim kraju.

- Tam bym ich nie znalazł. Wiecie przecież, że Tajemnicze Równiny pogrążyły się w chaosie i trzeba im tylko prawowitego króla, który już nigdy nie nadejdzie.

- Dlaczego tak mówisz? – zapytał Odyn. – Nie po to zbierasz armię, żeby nie zasiąść z powrotem na tronie.

- Nie. Zbieram ludzi, aby wydostać moją narzeczoną z więzienia Władcy Mroku. Nic innego mi się nie marzy. Nawet jeżeli nie odzyskam korony to przynajmniej odzyskam ją.

- Kolejny raz się mylisz – Will spojrzał Widarowi w oczy.

- Co masz na myśli?

- Jeżeli ją stamtąd wyciągniesz to zasiądziesz na tronie. Jeżeli ci się nie uda, to znaczy i włącznie, że poniosłeś klęskę, że zginąłeś – Will doszukiwał się sensu w jego słowach. Może rzeczywiście Widar miał rację. Mimo że rzadko się odzywał, to kiedy już coś mówił zawsze było to godne uwagi. Złote myśli albo wiedza przeznaczona do użytku w pigułce. Willowi wystarczyło to, aby zaimponować swoją osobą i postawą. Spojrzał na Widara.

- Może i masz rację, ale pamiętaj, że te słowa wyszły z twoich ust, a nie z moich – Widar przytaknął.

Zbliżyli się do celi, w której siedziała jedna mała postać. Will stanął przed kratami. W środku, na kamiennej podłodze, siedziała Trina. Jej włosy były zmierzwione i w bardzo dużym nieładzie. Książę przyglądał się jej jeszcze przez chwilę, potem zbliżył się do krat o jeden krok. Stukanie butów o kamień poniosło się po całym korytarzu.

- Nie sądziłem, że jeszcze się zobaczymy – powiedział to z nutką sarkazmu w głosie. Trina nie dała się zwieść. Uniosła głowę. Jej spojrzenie trafiło w Willa. Było zabójcze, inne, obce.

- Nie żartuj sobie. Wiem przecież, że za mną nie tęskniłeś. Byłeś zajęty ukrywaniem się, co nawet dobrze ci wyszło – splunęła mu pod nogi. – Kiedy dowiedziałam się, że prawdopodobnie nie przeżyłeś, skakałam i cieszyłam się, że cała twierdza Mroku nie mogła się mnie nadziwić. Teraz jednak wiem, że była to ściema. Kto jeszcze o tym wiedział? – jej spojrzenie mroziło krew z żyłach.

- Nikt. Nawet Kaja nie wie czy przeżyłem wasz atak na twierdzę w Samotnej Górze.

- Co nie zmienia faktu, że wcześniej wiedziała, gdzie byłeś – zapadła cisza. Mierzyli się przez chwilę spojrzeniami, po czym Trina dodała – Twoja narzeczona powiedziała Władcy Mroku, że rozstaliście się po wyjeździe ze stolicy. Czyżby nasza ukochana Przywódczyni skłamała – uśmiechnęła się złowieszczo w jego stronę. Will wzruszył ramionami, jakby go to nie obchodziło.

- Może tak było. Nie musisz wiedzieć wszystkiego, jak się schodzą i rozchodzą nasze drogi.

- Po co tutaj przyszedłeś?

- To ja będę zadawał pytania.

- Przepraszam Wasza Wysokość. Zapomniałam, że książę bez tronu nadal coś znaczy – zaśmiała się. – Dla mnie jesteś o kilka rzędów w dół w hierarchii...

- Możesz przestać gadać – wypalił Odyn. – Aż niedobrze się robi, kiedy słychać twój głos. Will jak ty mogłeś tego słuchać? – spojrzał na księcia.

- Chyba przyzwyczajenie, ale nie denerwuj się. To potrwa tylko chwilę – wymienił spojrzenia z synami Waruny. Trina przysłuchiwała się uważnie.

- Widzę, że macie dość ciekawe stosunki. Tak szybko się zaprzyjaźniliście? – brnęła dalej w swoją grę.

Will zignorował jej pytanie, zmrużył na chwilę oczy i zapytał:

- Gdzie ich zabraliście?

- Po co ci to wiedzieć? Nawet nie masz szans tam dotrzeć albo w ogóle wygrać.

- Skoro tak twierdzisz i ja to wiem, to czemu nie powiesz? Nie szkodzi ci to. Pomyśl, przecież nie będę się porywał z motyką na słońce, a księciu bez królestwa nikt nie da sojuszu.

- A surylat?

- Ty myślisz, że my będziemy mu pomagać? – zaśmiał się Odyn. – Śmieszne – Trina popatrzyła na niego. Jego postawa chyba dała jej do zrozumienia, że Will ma rację.

- Wyspa z Więzieniem. Tam zabiera wszystkich ważniejszych więźniów, żeby mieć ich przy sobie.

- Co znaczy, że to nie jest więzienie tylko jego twierdza.

- Tak. Nie łudź się, że coś ci to da.

- Nawet nie wiesz jak pomaga – uśmiechnął się szyderczo. Trina w kolejnej chwili znalazła się przy kratach. Will odsunął się o krok, ale kobieta zdążyła jeszcze złapać za jego koszulę. Widar i Odyn stanęli wyprostowani z bronią w ręku. Will uspokoił ich ruchem ręki. Trina nadal trzymała jego koszulę.

- Nie wyciągniecie ze mnie nic.

- Ja bym powiedział inaczej – Trina przyciągnęła go do krat. Od prętów dzieliło go kilka centymetrów. Od jej twarzy odgradzały go pręty. Odyn i Widar naszykowali z powrotem broń. – Nie prowokuj mnie do zrobienia czegoś czego nie chcesz.

- Nie boję się ciebie. Jesteś idiotą i pieprzonym dupkiem. Zdegradowałeś mnie ze stanowiska. Szczerze należała ci się kara.

- Niby jaka?

- Twoje stanowisko też zostało ci odebrane.

- Chciałem cię uświadomić, że twoje miejsce a moje trochę się różniły hierarchią.

- Nadal jesteś niegodny swojego tronu, swojego dziedzictwa i wszystkiego innego co było ci dane – Trina zaczęła stąpać po bardzo kruchym lodzie. Will w końcu nie wytrzymał. Zacisnął powieki. – Co, potrzebujesz takiego skupienia, że musisz zamknąć oczy? – zadrwiła Trina i to był jej błąd.

- Nie wiesz o mnie wszystkiego...

Jednym ruchem wyswobodził się z jej uchwytu uniósł ręce na wysokość podbródka. Zamknął ponownie oczy. Na czole pojawiła się zmarszczka. W następnej chwili uwolniła się z niego czysta surowa magia. Nieograniczona, nie mająca żądnych barier. Przemknęła przez kraty. Trina została przyparta do muru swojej celi. Widar i Odyn patrzyli się z wytrzeszczonymi oczami na całą sytuację. Magia zakręciła się wokół szyi więźniarki. Trina oderwała się od ziemi. Wyraźnie zaczęło jej brakować powietrza miała problem z oddychaniem. Odyn podszedł do Willa i położył rękę na jego ramieniu. Książę się opamiętał. Magia zniknęła, Trina spadła na podłogę. Przez chwilę się nie podnosiła, ale po kilku następnych minutach stanęła na nogi. Will oddychał urywanie, tak jakby się zmęczył. Trina odwróciła gwałtownie głowę w jego stronę.

- Coś ty zrobił?

- Mówiłem, że nie wiesz o mnie wszystkiego, zmieniłem się od wyjazdu z Misttown. Nie jestem już tamtym młodym i nierozważnym czasami księciem. Stałem się dziedzicem i wiem gdzie moje miejsce. I to nie jest ono – wskazał na otoczenie.

- Jakie dziedzictwo? Przecież Aureliusz zrabował cały zamek, nie zostało tam nic dla ciebie.

- Kto? – Trina zdała sobie sprawę, że powiedziała o jeden wyraz za dużo. – Dobra mało istotne. Moje dziedzictwo znalazłem w prawdziwej stolicy i prawdziwym domu. Dziedzictwo prawowitego następcy Christophera Wielkiego, pradawnego króla.

- Bredzisz. On nie istniał. To tylko bajeczka dla dzieci. Żaden prawdziwy król nie jest w stanie znaleźć jego grobowca od dawien dawna. Nawet jego syn, jeżeli wierzyć legendzie. Poza tym, królowa coś uknuła i poukrywała także swoje dziedzictwo. Na szczęście jej dziedziczka już nie żyje. Zapewne wiesz kim była. To ogromna strata dla Kai. Utrata matki musiała boleć – Will uśmiechnął się w myślach. Czyżby Władca Mroku nakładł im do głów fałszywe informacje o sobie. – Nagle zaniemówiłeś?

- Nie. Zastanawiam się co z tobą zrobić, ale chyba moja decyzja będzie musiała poczekać. Odechciało mi się ciebie słuchać i ciebie oglądać.

Will odwrócił się do Widara i Odyna. Przeszedł obok nich i ruszył korytarzem w stronę schodów na górę.

- Tchórz!! – krzyczała za nimi Trina.

- Ona jest nieznośna. Jak ty z nią wytrzymywałeś?

- Jak już mówiłem, kiedyś byłem zupełnie innym człowiekiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro