Rozdział 2 "Dziwny sen"
Elina zerwała się z łóżka. Zakręciło jej się w głowie i z trudem złapała się ściany, żeby nie upaść. Jej pokój w Tunelach był mały, ale przytulny. Dziewczyna zdążyła zabrać kilka rzeczy z domu kiedy była mała i przywiozła je tutaj ze sobą. Zawsze dziwiło ją, że rodzice sprzedali ją do Tuneli. W stolicy wszyscy ich znali, ale rodzice Eliny nie przebywali w Nightgrass zaczęto. Z tego co się dowiedziała, mieliby przyjeżdżać tutaj tylko w dni targowe i wtedy, kiedy król wygłaszał jakieś ważne postulaty i mowy. Elina wiedziała, że polityka w królestwie jest zawikłana, ale nie sądziła, że aż tak. Król wydawał dekrety i sprawował władzę najokrutniejszą jaka mogła być stosowana. Elina miała zawsze inne wyobrażenie o władzy. Sprawiedliwość i dobro, właśnie tymi aspektami powinien kierować się dobry władca. Wszyscy mówili, że dynastia króla Wiktora jest tutaj i wyłącznie przez wymordowanie poprzedniej. Elina nie wiedziała wszystkiego o królu Gondurze, który niegdyś sprawował władzę. Mówiono o nim dobrze, że w kraju panował dostatek i porządek. Najwidoczniej opowieści były przekazywane z pokolenia na pokolenie, ponieważ Gondur i jego pogromca Tristan żyli około dwóch tysięcy lat temu. Teraz mieliśmy rok 323 nowej ery. W kraju nadal panował głód i niedostatek, a władca nic z tym nie robił.
Nagle rozważania Eliny przerwało głośne dobijanie się do drzwi. Dziewczyna dźwignęła się na nogi i podeszła do nich. Przez drewniane skrzydło drzwi usłyszała czyjeś westchnienie.
- Elina otwórz – powiedziała osoba za drzwiami. – To ja David.
Dziewczyna otworzyła drzwi, żeby wpuścić przyjaciela. Do pokoju wszedł wysoki szatyn. Oczy Davida zabłysły w świetle lampy powieszonej na ścianie. Były tak jasne, że wielu ludzi uważało je za białe. Chłopak uśmiechnął się.
- Słyszałem hałas. Co się stało? – popatrzył na Elinę.
- Upadłam na podłogę – powiedziała tylko i odwróciła się. – Nie musisz przychodzić za każdym razem, kiedy przyśni mi się coś złego – zerknęła na niego przelotnie.
Chłopak stał za nią z rękami skrzyżowanymi na piersi i uważnie się jej przyglądał. Elina odwróciła się w jego stronę i usiadła na łóżku. Przez chwilę nic nie mówili.
- Wiesz, że za każdym razem możesz na mnie liczyć – podszedł do niej i usiadł obok. Elina lekko się speszyła, czuła jak na policzki wstępuje rumieniec. David jednak, jakby niczego nie zauważył, ciągnął dalej – Więc co ci się śniło? – zapytał.
- Każdemu mogą się śnić złe rzeczy – powiedziała tylko.
Na jej twarz spadły kosmyki długich brązowych włosów. David delikatnie odgarnął je za ucho przyjaciółki.
- Ale tylko tobie śni się tylko jeden sen. Nie słyszałem nigdy żadnej innej opowieści. Jestem zaskoczony, że jeszcze nie przyzwyczaiłaś się do obrazów, które widzisz.
- Skoro już tyle razy już to słyszałeś, to po co chcesz, żebym kolejny raz to opowiadała?
- Wiem, że kłamiesz. Co ci się śniło? – Elina westchnęła.
-Ten mi się jeszcze nigdy nie śnił. Był dziwny, a zarazem straszny i niepokojący. – Elina popatrzyła na Davida.
Chłopak słuchał jej uważnie. Wpatrywał się w podłogę między swoimi stopami, jednak zaraz spojrzał w kierunku dziewczyny, kiedy ta przestała mówić. Elina szybko odwróciła wzrok, na co David uśmiechnął się prawie niezauważalnie.
- Mów dalej.
Elina przemogła się:
- Więc, w moim śnie dwóch ludzi prowadziło walkę. Nie była to zwyczajna walka, jaką przeprowadza się na polu bitwy. Powiedziałabym, że przypominała walkę honorową. Tylko dwóch przeciwników w wielkiej sali z odległym sufitem i gronem ludzi naokoło. Nikt nie reagował. I właśnie ja też tak stałam, stałam i patrzyłam jak dwóch mężczyzn prowadzi walkę. Jeden z nich miał blond włosy i turkusowe oczy. To on zwyciężył. Poruszał się bardzo zwinnie. Pierwszy zadał cios, jednak jego przeciwnik obronił się. Przez chwilę wymieniali się spojrzeniami. Blondyn znów zaatakował. Ciął w lewe udo i znowu nie trafił. Zamachnął się na lewe ramię potem na prawe. Przeciwnik nie zaczynał od ciosów, odparowywał je tylko. Stał i mierzył napastnika spojrzeniem. Wtedy to zobaczyłam. Na jego głowie lśniła korona władcy. Odwróciłam głowę w stronę drugiego mężczyzny, tam również znajdowała się korona. Blondyn był ubrany w czarną zbroję. Drugi król w prawie białą, delikatnie niebieską, tak jak twoje oczy. – Elina spojrzała na David, ale szybko odwróciła wzrok. – W końcu król w czarnej zbroi zagroził...
----------
- Jakim prawem śmiesz oczerniać mego brata. Nie zrobił ci nic złego.
- Mylisz się. Wyrządził więcej zła niż możesz sobie wyobrazić. Jest całym złem tego świata.
- Jak śmiesz tak mówić. To nie przystoi królowi – powiedział Tristan. Gondur zacisnął dłonie na rękojeści miecza, ale nie ruszył do ataku. - Boisz się zadać cios – wyszczerzył zęby Tristan w stronę Gondura.
- Zgubny jest ten, kto zadaje ciosy, zgubny ten, który nie swoim orężem je mierzy. To on poniesie klęskę na wieki. – Tristan zaśmiał się jeszcze głośniej.
- A to co ma być? Jakiś wierszyk czy maksyma?
- Lepiej się nie śmiej. Wierz mi lub nie, ale te słowa są świętą prawdą, której ktoś kiedyś doświadczy.
- A niech ktoś sobie jej doświadcza. – Chodzili w kółko i mierzyli się spojrzeniami. – Na pewno nie będę to ja. Powiedziałbym, że to ty staniesz się tym, który się w proch obróci i to jeszcze dzisiaj.
- Ty też się obrócisz – warknął Gondur. Słowa Tristana tak w niego uderzyły, że Gondur nie wahał się już i zaatakował.
Tristan był świetnie przygotowany na atak. Wiedział, że po odpowiednich słowach wyprowadzi przeciwnika z równowagi i ten zaatakuje. Śmiercionośne ostrze Gondura spadało jednocześnie, odsłaniając kawałek jego zbroi. Tristan właśnie czekał na ten moment. Uderzył. Jego miecz wbił się prosto w środek klatki piersiowej Gondura. Król upadł z głuchym łoskotem na posadzkę w sali tronowej. Tristan odniósł ogromne zwycięstwo. Nagle za oknami błysnął piorun. Kiedy Tristan spojrzał na podłogę przed nim, nie znalazł tam ani legendarnego miecza, ani ciała jego właściciela. W sali zapanował chaos. Nikt nie wiedział jakim cudem ciało króla zniknęło.
-------------
- To wszystko – powiedziała Elina.
- Dziwne, że sen urwał ci się tak jakby w połowie. Przecież po tej błyskawicy coś jeszcze mogło się stać.
- Ale jak już ci powiedziałam, kiedy uderzył piorun zgasło światło moje oczy też się zamknęły i nagle się obudziłam. Nie powiem, przestraszyłam się nie na żarty i ... - David pochwycił ja w ramiona. Elina wtuliła się w niego, pochwyciła jego zapach i przez chwilę chciała tam zostać, ale szybko się opanowała i wyswobodziła się z jego ramion.
- Przepraszam, ja....
- Nic się nie stało Elina. Wiem, że czasem jest ciężko, a jeszcze dla nas w szczególności. Żyjemy w tym okropnym miejscu. – David spojrzał na nią. – Wiem co czujesz. – Dziewczyna zawstydziła się. – Wiem, że jest ci ciężko, zresztą jak większości dziewczyn tutaj.
Elina wiedziała o czym mówi David. To on uratował ją z sytuacji podczas turnieju wyprawianego na zamku, a bardziej po turnieju, kiedy Tunele pękały w szwach. Po tym incydencie oboje zbliżyli się do siebie i zostali przyjaciółmi.
- Pamiętaj, że zależy mi na tobie i możesz mieć do mnie stuprocentowe zaufanie. – David pochylił głowę żeby spojrzeć Elinie w oczy. Udało mu się pochwycić jej spojrzenie. Było pełne miłości i troski. David wziął ją delikatnie za rękę. – Pamiętaj, z każdym problemem możesz do mnie przyjść.
- Wiem – powiedziała tylko.
- Dobrze, a teraz idź już spać. Jest środek nocy. – David uśmiechnął się, pocałował ją w czoło, wstał, zgasił lampę i już miał wychodzić, ale jeszcze się odwrócił i powiedział:
- Dobranoc. – zniknął za drzwiami w cieniach korytarza
Elina jeszcze przez chwilę wpatrywała się w drzwi. Potem szepnęła jeszcze:
- Dobranoc. – położyła się i nie wiedziała kiedy, zasnęła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro