Rozdział 15 "Koszmar w stajni"
Kiedy Elina wyszła z pokoju Sereny nie od razu skierowała się do swojej sypialni. Teraz przed nią stały drzwi do stajni. Ciekawiło ją, dlaczego Will przestraszył się konia jeźdźca dusz. Według Eliny mężczyzna był nieszkodliwy. Uchyliła drzwi i wślizgnęła się do środka. Konie spały. W każdym boksie znajdował się jeden rumak. Elina patrzyła na konie o zupełnie różnych umaszczeniach, niż te, które do tej pory mogła widzieć. Kasztanowych koni, to właśnie ta maść była najpowszechniejsza w Atramentowym Królestwie i na całym Zimnym Kontynencie, było niewiele. Tylko dwa lub trzy. Dziewczyna była w połowie drogi do głównych wrót stajni wychodzących na ogrody i dziedziniec zamkowy. Nagle usłyszała niepokojące rżenie. Podeszła do boksu, którego dochodził dźwięk. W środku słał czarny, ogromny koń. Już raz go widziała. Teraz miała okazję przyjrzeć mu się dokładnie. Miał złotobrązowe oczy i stojące ostro uszy. Jego czarna grzywa opadała na równie czarny bok szyi. Zobaczywszy Elinę, koń przestał rżeć. Kiedy tak stał, wyglądał majestatycznie i władczo. To właśnie od tych koni wzięła się nazwa całego ugrupowania jakim byli jeźdźcy dusz. Elina podeszła do boksu. Koń zakopał w podłożu. Widać było, że jest zdenerwowany nieoczekiwanym gościem. Dziewczyna ostrożnie przełożyła dłoń przez kratę w drzwiach boksu.
- Nie ruszaj się! – zza pleców Eliny dobiegł męski głos
Dziewczyna czekała, ale przez dłuższy czas nic się nie działo. Nie wiedziała kto do niej mówił. Mimo chęci zobaczenia tego człowieka, posłuchała jego rozkazu i nie ruszała się. Po chwili usłyszała zbliżające się kroki. Mężczyzna stał tuż za nią. Elina nie wytrzymała. Chwyciła nadgarstek mężczyzny, przekręciła. Jęknął, ale nie poruszył się. Elina wykonała półobrót i znalazła się za mężczyzną. Przyparła go do ściany boksu. Nie ruszał się, ale Elina czuła na sobie jego spojrzenia. Popatrzyła w górę i zamarła.
- Co tutaj robisz? – spytał Klaudiusz
Elina przełknęła ślinę. Jeździec popatrzył w dół. Dziewczyna szybko uświadomiła sobie o co mu chodzi i odskoczyła od niego jak oparzona.
- Zadałem pytanie. – jego powaga mroziła krew w żyłach.
Mężczyzna odwrócił się w jej kierunku i zaczął pocierać nadgarstek
- Ja... - zająknęła się Elina
- Co ty? Myślę, że służąca nie powinna interesować się niektórymi sprawami – uniósł brew – Zwłaszcza jeżeli chodzi o gości króla.
- Przepraszam. Pański koń cały czas jest zdenerwowany. Ciężko się wyspać.
- Nic na to nie poradzę. Służba raczej nie jest moim problemem. – zabrzmiało to ironicznie. – I proszę mów mi po imieniu.
- Czyli nie obchodzi cię służba, ale mam się zwracać do ciebie po imieniu. – uśmiechnął się
- Wierz mi, nie jesteś zwykłą służącą.
- Jakbyś zauważył, to jestem. Codziennie przygotowuje posiłek dla króla. To nie jest nadzwyczajna praca.
- Nie chodzi mi o twoją pracę, tylko o ciebie, kochana. Jeszcze nie wiem dlaczego król zabrał z burdelu barmankę. Nie sądzę żeby od tak. Może mnie uświadomisz? – Elina wytrzeszczyła oczy – Czyli mi nie powiesz.
- Nie wiem o co ci chodzi. – rozłożyła ręce – A co masz na myśli? – zapytała z po chwili
- Czyli też cię to nurtuje.
- Tak jeźdźcu nurtuje mnie. Nie tylko moja osobowość. Powiedziałbym, że nurtujesz mnie ty.
Po chwili Elina znalazła się na jego miejscu. Przyciśnięta do ściany, z brakiem tchu. Jeździec trzymał ją w żelaznym uścisku za nadgarstki. Elina spojrzała w górę. W oczach mężczyzny czaił się gniew, ale też inna emocja.
- Skąd to wiesz? – nadal nie zwalniał uścisku
- Co wiem?
- Skąd wiesz, że jestem jeźdźcem. Do waszego kontynentu ciężko z szybką wiadomością. I jak się dowiedziałaś?
- A czy to ważne Klaudiuszu? – zapytała z szyderczym uśmieszkiem.
- Nie zamieniaj się w złą kobietę. Szyderstwo do ciebie nie pasuje. – uścisk lekko zelżał – Mów.
- Nic nie podejrzewasz? Była w bibliotece.
- Nie umiesz czytać Starożytnego pisma. – Elina wiedziała, że popełniła błąd, nazywając mężczyznę jeźdźcem.
- Wiem. – przyznała – Ale obrazki rozumiem troszkę. Zwłaszcza, że znam wiele legend.
Klaudiusz puścił wreszcie Elinę. Odsunął się i stanął do niej tyłem.
- Przepraszam. Nie lubię tych wybuchów złości.
- Nic się nie stało. Nie sądziłam, że jeździec dusz może żałować i przepraszać za swoją złość. Uważałam, że wy jesteście źli.
Klaudiusz westchnął:
- Elino wiesz, że nie mogę ci powiedzieć za wiele. Nasze istnienie jest już utrzymywane w tajemnicy, nasze zdolności także. Wiedz tylko, że nie każdy jeździec musi być zły. Tak podporządkowuje się Władcy Mroku, ale to nie znaczy, że popieram jego wybory. Teraz mój dar jest..., nie mam go tutaj. Już dawno wiedziałbym o tobie wszystko. Niestety na wasze szczęście nie działa tu magia. Pewnie już wiesz do jakiej kategorii należę.
- Nie. A są kategorie? Znaczy masz na myśli cztery kategorie, bo podobną rozpiskę widziałam w starych księgach – Klaudiusz zawahał się
- Nie. Nie chodzi o cztery kategorie. Znam pięć kategorii. Cztery kategorie może mieć jedna z ras zamieszkująca wasze ziemie. U was nazywają je maevenami. Wystarczy ci wiedzieć, że ja należę do trzeciej kategorii jeźdźców dusz. – spojrzał na nią – Jestem węszycielem.
Elina nie powiedziała nic. W sumie nie zrozumiała ani słowa z wywodu Klaudiusza. Mężczyzna przyglądał się jej przez dłuższą chwilę. Jedyne co utknęło dziewczynie w głowie to fakt, że jeździec powiedział, że nie każdy jest zły. Odniosła dziwne wrażenie, że to dotyczy jego. Na pewno mówił o sobie. Czyli miała rację. On wcale nie był zły.
- Klaudiuszu ja... - zaczęła, ale mężczyzna pomachał ręką.
-Nie Elino. Nie powiem już nic więcej. I tak wiesz już za dużo. Ale nie mam serca, żeby cię skrzywdzić, a tym bardziej zabić i powinienem. Niestety, od naszej pierwszej rozmowy trochę cię zrozumiałem. Wiem, że każdy jest podobny. Nie sądziłem, że przypominam człowieka. Zawsze wmawiano nam o naszej wartościowości i większości nad ludźmi. Dzięki tobie zrozumiałem, że też jestem człowiekiem z nietypowym darem, ale muszę wykonać wolę mojego Pana. – odwrócił się do niej, jego oczy były współczujące – Dziękuję.
- Nie ma za co. Ja nic nie zrobiłam, uwierz. Teraz przepraszam, muszę już iść.
Jeździec nie odpowiedział nic więcej. Elina ruszyła biegiem przez stajnie. Cały czas czuła na sobie jego spojrzenie, jak odprowadzał ją wzrokiem zanim nie zniknęła za drzwiami do zamku. Pobiegła do swojej sypialni, zamknęła za sobą drzwi i opadła na łóżko. Teraz musiała porozmawiać z Willem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro