Legion, czyli bracia Morgin i ten mały. cz 1
- Nie no. Jesteśmy mutantami a nie potrafimy wygrać wojny?! - zdenerwował się. Bracia siedzieli w opustoszałej stołówce, mając na stole mapę terenu.
Siergiej wypuścił dym papierosowy z ust i ciężko westchnął.
- Naziści mają oddział Aniołów, mutantów przystosowanych do latania przez naturę. Dlatego przegrywamy w powietrzu. Nam zabiera więcej energii i nigdy nie będziemy potrafili tego jak oni. Nie da się zrobić z Vampira Anioła. - pozostali pokiwali smętnie głową.
- Nie możemy przegrać! - najmłodszy brat uderzył ręką energicznie w stół. A oczy wszystkich skierowały się na niego.
- To co zrobisz dowódco? - zapytał Victor.
- Przeciągniemy Anioła Śmierci na naszą stronę. - Siergiej powiedział to takim tonem jakim wypowiada się najbardziej oczywiste rzeczy.
Zabeth zaśmiał się.
- I dlatego nasz mały braciszek jest dowódcą. - podsumował-Wygraliśmy I Wojnę Światową to i drugą wygramy!
- Ej! To, że mam o dwieście lat mniej na karku to nie znaczy, że możesz tak do mnie mówić! - zdenerwował się młody Morgin.
- Ty jesteś mały a Zabeth jest starcem. - uspokoił go Victor - Ile ty właściwie kończysz w tym roku? 6654 lat? - zwrócił się do średniego z rodzeństwa.
- 6653! Nie postarzaj mnie! - zgasił niedopałek w herbacie brata.
- Rok w te czy we w te.... - Siergiej zakrył ręką uśmiech.
- Przestańcie! - wrzasnął Victor. - Czy tak się zachowują Brytyjscy bohaterowie wojenni?!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro