Cz.13 Kurort.
Jechaliśmy przez całą noc autobusem. Rano znaleźliśmy przemiłego Pana, który pozwolił się nam przejechać razem z nim. Siedzieliśmy wszyscy na wielkim stogu siana, który mężczyzna przewoził.
-Piękne, niebieskie niebo. Pomaga zapomnieć o wszystkich zmartwieniach.
-No totalnie. Jest cudowne.
Rio miał rację. Prawie zapomniałam o mikrofonie.
-Trey. Odsuń się ode mnie!
-O co ci chodzi kmiocie?
Lenny i Trey znów mieli się właśnie pokłucić.
-Chłopaki. Nie zachowujcie się jak w przedszkolu. Jest miło. Nie psujcie tej chwili.
-Słuszna uwaga, moja droga.
Usłyszałam głos Rio. Miło się do niego uśmiechnęłam. On zrobił to samo, a nawet jeszcze milej.
-Prawda Lyserg?
Zielonowłosy nie zwrócił na niego uwagi. Nic nie mówił, odkąd wyrzutki nam pomogli i zaoferowali przyłączenie się do nich. Po chwili rozległ się wybuch.
-Co to było?
Spytał Yoh.
-To pewnie gejzery. Tutaj jest ich pełno.
-To znaczy, że pełno jest też tu saun i miejsc spa. Dałabym wszystko za wieczór w ośrodku spa.
Rio wyciągnął jakąś mapkę spojrzał na nią.
-Jest tu niedaleko jedno duże miasteczko. Prawdopodobnie tam będą.
-Niczego ode mnie nie oczekuj Rio.
Od razu zareagowałam. On zaczął się śmiać.
-To będzie dobry pomysł na odpoczynek.
-Co Ty gadasz Yoh. Mamy się skupić na 2 rundzie turnieju, a nie...
Przerwał Chińczykowi Lyserg.
-Jestem za.
Ździwiliśmy się. Wreszcie coś powiedział. Po jakimś czasie, wysiedliśmy z powozu. Znajdowaliśmy się w pięknym japońskim miasteczku.
-Dlaczego musimy się tu zatrzymywać?
Narzekał Lenny.
-Spokojnie. Relax dobrze mam zrobi.
Podeszła do nas pewna pani.
-Witam Was. Może chcielibyście zatrzymać się w jednym z najlepszych holeti w miasteczku?
Rio zrobił serduszkowe oczka do kobiety. Cały Rio. Ja już się przyzwyczaiłam.
-Oj tak! Zastaniemy tu na tydzień, czy dwa co?
Spytał.
-Nie zostaniemy tu ani minuty dłużej.
Odezwał się Lenny.
-Uspokuj się. Zostaniemy tu tylko na jedną noc.
Uspokoił go Yoh. Poszliśmy za kobietą do hotelu. Dostaliśmy klucze do pokoi. W środku pokoika było łóżko, szafa i toaleta. Całkiem skromnie, ale przytulnie. 15 minut później, przebrała się i poszłam do łaźni. Czekają na mnie gorące źródła. Kiedy wyszłam na zewnątrz, gdzie czekało na mnie wielkie, gorące kąpielisko, nikogo nie było. Kąpać się sama, to trochę głupio i nudno, ale co tam.
Zdjęłam ręcznik z siebie i weszłam do wody. Chłopaków nie było. Oni mieli gorące źródła gdzie indziej. Po chwili, obok mnie pojawiła się Liza.
-Co tam? Szkoda, że nie można się kąpać razem co? Z chłopakami. Z Rio.
-O co ci chodzi. I tak Ci nie wybaczę tego, że nie powstrzymałaś mikrofonu od rozbicia się. Mogłaś w nim zostać I nie dopuścić do zepsucia.
-Dobrze Ria. Przepraszam Cię bardzo za tamto. Obiecuję Ci, że pomogę w naprawie.
-Jesteś duchem. Nie możesz nic zrobić.
-Dobra, skończmy. Jak tam Rio?
-Co Rio?
-Coś razem kręcicie. Widać to na kilometr.
-Ja z nim nic nie kręce.
-Coś was jednak do siebie ciągnie.
-Co niby? On jest kobieciarzem. Poleci za każdą piękną kobietą, którą napotyka na swojej drodzę. Gdybym go nie znała!
-A do Ciebie, to leci za każdym razem. Dziwne co nie?
-Przestań. Nie będę się spotykała z niewiernym facetem.
-Ale jednak Ci na nim zależy, co nie?
-Jeśli nawet, to co? Nie zadawaj mi głupich pytań.
-Ok. Poprostu przyznaj, że go kochasz. Przecież zawsze Cię broni, troszczy się o Ciebie....A poza tym. Jesteś jedyną panną, która go lubi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro