✏7✏
Siedziałam w wannie. Ciepła woda była jedynym ukojeniem. Na chwilę mój mózg oceniał to jako spokój ducha.
Przymknęłam oczy, opierając głowę na kant wanny.
Usłyszałam krzyk mamy, wstałam z łóżka nasłuchiwając co się działo. Po chwili donośny głos ojca dotarł do mojego pokoju.
- Weronika uciekaj!
Poczułam jak w moim ciele zaczęła buzować krew. Biegiem podbiegłam do drzwi z zamiarem ich zabarykowania.
Lecz gdy przesuwałam komodę z całych sił. Moje białe drzwi zostały tak mocno otworzene że wypadły z zawiasów. Stanąłem bez ruchu widząc obcego mi człowieka z bronią. Rozglądał się po pomieszczeniu, a kiedy napotkał swoim wzrokiem mnie. Zaczął iść w moim kierunku.
Szybko ruszyłam w stronę okna, chcąc wyskoczyć z niego. Nie patrzyłam na to że byłam na piętrze, i mogłam zrobić sobie krzywdę. Ale to że działam instynktownie aby uratować siebie, byłam gotowa na takie ryzyko. Kiedy już otwierałam je, poczułam silną dłoń która złapała mnie za brzuch. Krzyknęłam na całe gardło. A kiedy sprawca podniósł mnie i zaczął się oddalać od jedynego miejsca ucieczki, wyrywałam się. Walczyłam.
Siłą wyciągnął mnie na dół. Zauważyłam jak moi rodzice są związani, a koło nich stali intruzi.
Kiedy sama zostałam wepchna czułam jak byłam bliska dostania ataku paniki.
Potem krew, krzyk naszych zranionych dusz.
Łapczywie złapałam oddech. Zanużyłam się cała, a powietrze jakie miałam w płucach, wyleciały z ust przez krzyk. Krzyknęłam będąc pod wodą. Żeby nikt nie usłyszał jak zostałam złamana. Jak zostałam pokonana.
Kiedy brakło mi tchu, wynurzyłam się po czym gorzko zaszlochałam.
Ten ból był piekiekny, każdy skrawek mojego ciała płonął. Cierpiałam każdym oddechem.
Pociągnęłam nosem, próbując się uspokoić. Nie pokazać tego jak on mnie zrujnował.
Nagle do moich uszów doszedł dźwięk pukania do drzwi.
Zamilkłam zerkając na nie. Nasłuchiwałam. Po chwili ponownie zabrzmiał dźwięk.
- Radzę się odezwać. Lub wywalę drzwi - rozpoznałam kto to był.
Szatan w ciele chłopaka.
Nerwowo oblizałam usta.
- Tak? - mimo to że chciałam brzmieć stanowczo. Mój głos się załamał.
Jestem słaba.
- Proszę szybko się ubierz i zejdź na dół - pokiwałam głową, mimo to wiedząc że tego nie widzi.
Po drugiej stronie drzwi, było słychać stukot tamtych. Poszedł. Rękami złapałam za oba krańce wanny i wyszłam z niej.
Tak jak powiedział szybko się osuszyłam ręcznikiem, po czym się ubrałam. Wychodząc z łazienki wyciągnęłam korek, a do ręki chwyciłam za szczotkę. Podeszłam do okna zerkając przez nie, przy tym czesząc dość długie brązowe włosy. Do oczów rzucił mi się brunet rozmawiający chyba ze wszystkimi ochroniarzami.
Patrzyłam uważnie, czułam się jakby czas w tej chwili się zatrzymał.
Moje oczy powędrowały w stronę kąta ogrodu, zauważając przy nim gigantyczne drzewo.
Szansa
Głos w głowie dał mi nadzieję. Mam szansę uciec i pójść na policję. Ponownie wróciłam tęczówkami do brązowo okiego. Zamarłam widząc jak patrzył w moim kierunku. Idealnie na mnie. Jak poparzona odsunęłam się od okna, zaczynając głęboko dysząc. Poczułam jak moje serce waliło tysiąc razy szybciej, i że zaraz dostanę zawału. Złapałam dłonie w miejsce serca, przełykając zgęstniałą ślinę przez strach.
Wzięłam dwa głębokie wdechy.
Nic się nie stało. Nic się nie stało.
Powolnym krokiem, podążyłam do okna. Swoje kroki stąpałam powoli, myśląc że usłyszały je. Stanęłam na bezpieczniej odległości, stanęłam na palcach, i zajrzałam.
Dalej stał, ale już sam. Nie patrzył już tutaj. Czekał. Szczotkę rzuciłam na łóżko, a moje nogi pognały do drzwi.
Wyszłam z pomieszczenia, i od razu na korytarzu spotkałam ochroniarza.
Zerknął na mnie z kamiennym wyrazem twarzy. Nie odezwałam się. W miarę szybko przekroczyłam schody, a tuż za mną szedł goryl. Stanęłam w miejscu widząc frontowe drzwi, otwarte na oścież.
Poczułam w sercu, że powinnam jak najszybciej uciec stąd. Że to jest naprawdę jedyna szansa. Ale nie mogłam. Gdybym uciekła, dała bym głowę że ponownie by mnie złapał i ukarał. A tego bym nie przeżyła.
Przekroczyłam próg drzwi. Przede mną był mały parking z fontanną i gigantyczną bramą. Drzewka dekoracyjne w wokół płotu dawał przepiękny wygląd, a również nie dawał widoczności.
Zrobiłam krok do przodu, a do moich oczów rzucił się ruch jednego z krzaka.
Stali tam.
Powoli szłam w stronę mojego oprawcy.
Zwlekałam to ile mogłam. Ale musiał nadejść moment gdy stanęłam prawie obok niego.
Brązowo oki, stał cztery metry ode mnie. I tak za blisko. Kiedy dał sobie sprawę że byłam już tutaj, jego tęczówki powędrowały do mnie.
Uśmiechnął się lekko na mój widok.
Zjechał spojrzeniem po moim ciele, po czym wróciły do twarzy.
Wyglądał na zamyślonego.
- Przepięknie wyglądasz - odezwał się nagle z lekką chrypką.
Zignorowałam jego komplement. Remigiusz zrobił w moim kierunku kilka kroków. Nasz dystans się zmniejszył, a to mi się nie podobało.
- Od dzisiaj możesz wychodzić na ogród. Ale pamiętaj, kilkanaście par oczu cię widzą, w tym i moje - chłopaka ton głosu był poważny.
Uciekłam od niego spojrzeniem, i pokiwałam głową.
- Proszę spójrz na mnie. Masz przepiękne oczy - dwoma palcami ujął mój podbródek, przez co moje ciało zdrygnęło się.
Podniósł moją głowę, przez co byłam zmuszona spojrzeć mu w oczy. Diabelskie oczy.
- Tak lepiej. - uśmiechnął się szeroko. - zostawiam cię samą, ale wrócę niebawem - po ostatnich słowach ominął mnie.
Stałam bez ruchu. Jakby moje nogi zostały przyklejone do ziemi.
Rozejrzałam się do okoła. Przy każdym koncie przy płocie stali jego ludzie. Byłam bez szans. Jak miałam stąd uciec skoro oni tutaj byli. Przełknęłam gulę w gardle, i z drżącym oddechem postawiłam jeden krok przed siebie,a po chwili kolejny.
Idąc analizowałam każdy skrawek ogrodu. Szukałam miejsca. Jednego miejsca i szansy.
Stanęłam przy małym chodniku przy kwiatach. Ten skrawek ziemi wyglądał inaczej. Tak bajecznie. Przeróżne kwiaty i odcieni. Od niebieskich, żółtych aż do różowych. Małe, duże, średnie.
Wędrowałam pomiędzy nimi, zachwycając się. Nigdy nie widziałam tyle kwiatów w jednym miejscu.
Moim oczom ukazała się dziewczyna. Stanęłam bez ruchu. Patrzyła na mnie, z kamiennym wyrazem twarzy. To była brunetka, wysoka i chuda. O pięknych włosach aż do ramion. Trzymała w ręce jedną czerwoną różę. W pewnym momencie lekko się uśmiechnęła i odwróciła się do mnie tyłem, kierując się w stronę domu.
Kim ona była? To jedna z nich? Dziewczyna któregoś z chłopaków?
Lekko pokręciłam głową, chcąc nie myśląc o niej. Miałam ważniejsze sprawy na głowie.
Ruszyłam dalej, po ominięciu kwiatów nie opodal stał jakiś budynek. Mniejszy, i bardziej skromniejszy. Jakby to był mały składzik czegoś. Oblizałam usta. Podjęłam decyzję że zobaczę co tam może się znajdować.
Hardym krokiem szłam w kierunku budynku. W połowie drogi, zauważyłam jak z niego wychodzą jego ludzie, i sam on. Stanęłam w miejscu. Brązowo oki od razu mnie zauważył. Nie miał na sobie koszulki. Był ubrany tylko w spodenki i sportowe buty. Na jego ramieniu wisiał biały ręcznik.
To musiała być ich sala do ćwiczeń.
Kiedy porywacz ruszył do mnie, od razu odeszłam od tego miejsca.
Nie chcę żeby mnie dotykał, patrzył czy nawet mówił do mnie.
~***~
Usiadłam przy stole. Jak zwykle jedyne miejsce które było wolne to na samym środku, i na przeciwko zagrożenia.
Ale dzisiaj kolacja jest inna. Spokojna i w towarzystwie tej dziewczyny.
Nigdy jej tutaj nie widziałam. Ona też porywa i zabija ludzi?
Niechętnie wzięłam do ręki widelec. Włożyłam go do talerza mieszając makaronem.
- Mam coś - blond włosy przerwał grobową ciszę.
Zerknęłam na nich. Brunet zerknął na niego, a potem na mnie. Po czym ponownie wrócił do blondyna.
Pokiwał mu głową, po czym wrócił do jedzenia.
- Ja też - nagle powiedział drugi.
Brązowo oki wyprostował się, głośno wzdychając. Uśmiechnął się pod nosem, przy tym wstając z miejsca.
- Do gabinetu - po jego słowach, jak posłuszne pieski ruszyli do góry, za nim.
Oprócz niej. Czyli możliwe że nie jest taka jak oni.
Odprowadzałam każdego z osobna wzrokiem. Kiedy znikneli, odsunęłam się od stołu, chcąc uciec. Ale poczułam dłoń na mojej ręce. Niepewnie popatrzyłam na nią.
- Zjedz kochana. I nie radzę próbować - na jej twarzy pojawił się przyjazny uśmiech.
Miała rację. Od środka budynku nie dam rady zwiać. Zajęłam ponownie miejsce. Milcząc zajęłam się jedzeniem.
Jak są błędy to przepraszam
I jak? Podobał się rozdział ?
⭐ Cenię
💭Kocham
Instagram: _Violet_love124
~Wi~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro