Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✏3✏

~Weronika~

Po jego rozkazie, wynieśli mnie siłą z domu. Wyrwałam się, krzyczałam na całe gardło. Żeby ktoś mi pomógł, lecz żadnej pomocy nie dostałam. Kiedy dostrzegłam że chłopak z dredami otwiera tylnie drzwi, z całych sił zaparłam się nogami. Ciemno włosy zmocnił uścisk, i pchnął do przodu. Kiedy byłam milimetry od wnętrza pojazdu, podniosłam szybko nogi, i z całych sił ile jeszcze miałam, zaparłam się o siedzenie.
Ten drugi widząc że sobie nie radzi mną, chwycił mnie za moje nogi, i bez problemu rzucili mną na tylnie siedzenia.
Jak poparzona rzuciłam się do drzwi które były z drugiej strony, lecz w nich stał już blondyn.

Wiedziałam jedno, mam przejebane.

Z przerażeniem ruszyłam na przednie siedzenia, lecz poczułam jak czyjeś ramiona mnie zatrzymują, i przyciągają do siebie.
Nim się obejrzałam wszyscy byli już w środku. Siedziałam pomiędzy blondynem, a tym drugim co mnie wepchał. Za kierownicą jakiś gościu, a obok niego on.
Siedział prosto, patrząc przed siebie. Jakby nic się nie stało. Jakby porwanie i zabójstwo nie miało miejsca. Kiedy wjechali na ulicę, obejrzałam się za siebie. Za nami jechał jakieś ciemne auto. Zapewne jego ekipa.
Dlaczego oni to zrobili? Kim oni byli? Dlaczego mój tata ich znał ? Bo napewno od tak by tego nie uczynili. Dlaczego mnie porwał?
Zbierało mi się na szloch. Wciąż przed oczami miałam ten nóż, i jego zabijającego moich bliskich.
W mojej głowie krążył głos. Walcz. Więc go posłucham.
Zaczęłam kopać w siedzenia, a rękami uderzyłam w kierowcę. Krzyczałam na całe gardło. Kiedy dotknęłam policzka chłopaka, podrapałam go z całych sił. Przez cios  który zadałam zatrzymał natychmiast auto, i złapał się za bolące miejsce. Wzięłam głęboki wdech, i z całej siły z pięści uderzyłam blondyna który siedział tuż obok mnie. Złapał się za nos. Chciałam uczynić to samo temu drugiemu, ale dostałam cios w brzuch. Zabrakło mi tlenu. Szybko się skuliłam aby zmniejszyć ból który promieniował po całym brzuchu. Do moich oczów napłynęły łzy.

- Spokój ! - krzyknął ich szef. - Jedź - rozkazał.

Kiedy ponownie ruszył, skulona oparłam się o oparcie siedzenia. Byłam w totalnej dupie.
Kątem oka, zauważyłam jak dreciaż, wyciągnął z plecaka gruby sznur.
Kiedy zbliżył materiał w moją stronę, cała się spiełam, aby być gotowa do walki.

- A tylko spróbuj, a mocniej dostaniesz - powiedział wściekły.

Przez strach, dałam mu się związać. Zerknęłam na bruneta który siedział przed nami. Był cichy, jakby myślał.
Co teraz będzie ze mną? Czy oni mnie zabiją?
Po parunastu minutach, siedziałam cicho, patrząc na swoje buty. Myślałam jak uciec. Jak rozwiązać te cholerne sznury. Lecz w tym samochodzie nic nie było takiego ostrego. No oprócz noża. Który brunet schował go w zagłówku samochodu.
Kątem oka zauważyłam że brunet  odwrócił się w moją stronę. Lecz ja udawałam że tego nie widzę. Bałam się. Tak cholernie się bałam. Przełknęłam gulę która ciążyła mi w gardle.

- O czym tak myślisz? - odezwał się.

Zignorowałam jego pytanie. Wciąż patrzyłam na swoje buty.
Chłopak wrócił do poprzedniej pozycji.
Zerknęłam na niego. Muszę wiedzieć jak się nazywa. Jeśli ucieknę to powiem policjantą. A dzięki temu będzie im lepiej go złapać.
Lecz jak miałam zapytać? Przecież go przed chwilą totalnie olałam. Może mi nie odpowiedzieć na pytanie.
Oblizałam usta z nerwów.

- Jak masz na imię? - zapytałam.

Czułam jak moje serce przyśpiesza, a dłonie pocić.
Zerknął na mnie przez ramię. Zjechał wzrokiem po moim ciele, od góry do dołu poczym odwrócił głowę w stronę jazdy.
Pewna że mi już nie odpowie, wpuściłam głowę. Ale do moich uszów doszedł dźwięk jego głosu.

- Remigiusz. Mówią na mnie Rezi - nic się nie odezwałam.

Kiedyś miałam przyjaciela który miał tak na imię. Niestety zachorował na raka,i zmarł. Te imię teraz będzie mi się kojarzyć o śmierci moich bliskich.
Musisz uciec. Odezwał się ponownie mój głos.

- Muszę się załatwić. - wypaliłam pewna.

Brunet odwrócił się do mnie, i intensywnie patrzył w moje oczy.
Nie odrywałam spojrzenia  od niego, ponieważ bym dała się poznać że kłamię.
Brązowo oki kiwnął głową, po czym pochylił się do kierowcy.
Z tego co usłyszałam ma być za niedługo stacja benzynowa. To będzie moja szansa . Jedyna szansa, której nie mogę zaprzepaścić.

Po kilkunastu minutach, zatrzymaliśmy się na parkingu. Remigiusz wysiadł z samochodu. Chłopak który siedział po lewej stronie, wysiadł. Zauważyłam jak dłoń brazowo okiego kieruje się do mnie.
Kiedy złapał za mój nadgarstek, po moich plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Brunet pociągnął mnie, i przez to " pomógł mi wyjść".
Stanęłam tuż obok niego, zmocnił lekko uścisk na dłoni, zapewne chciał mieć pewność że nie zwieje. Rozejrzałam się do okoła. Tą okolice jeszcze kojarzyłam. Więc miałam dużą szansę.
Zrobiłam krok do przodu, lecz od razu tego pożałowałam. Ręką chłopaka złapała za moje ramię, i szarpnął mną do siebie.

- Puść mnie - wysyczałam przez zęby.

Na moje słowa, brunet ścisnął dłoń, a po moim ciele przeszedł ból. Lekko syknęłam, i pociągnęłam ręką w dół. Dając mu znać że robi mi krzywdę.

- Pójdziesz z moim kolegą - puścił mnie, przez co moje ciało poczuło ulgę.

Zrobiłam krok w tył. Jego brązowe tęczówki patrzyły na mnie intensywnym wzrokiem. Poczułam jak chłodny wiatr otula moje ciało. Moje ubranie nie pomagało w niczym. Podkoszulek, do tego spodenki. Od razu ciało zareagowało, i pojawiła się gęsia skórka.

- Masz moją bluzę - ściągnął ją szybko, i założył mi ją na ramiona.

Pachniała miętą, i gorącą czekoladą.
Ciemno włosy podszedł do nas. Chwycił za moje nadgarstki, po czym rozwiązał sznur.
Kiedy byłam wolna ruszyłam przed siebie. Ale nagle poczułam dużą dłoń na mojej tali. I zimną rzecz na swoim udzie. Spiełam się czując ciepły oddech koło karku.

- Nie próbuj uciekać, kochana. - szepnął mi do ucha.

Przełknęłam gulę, i bez zastanowienia ruszyłam za jego człowiekiem.
Toaleta była od strony łąki i lasu. Miałam cichą nadzieję że tam znajdzie się jakieś okienko. Lecz wszytko psuje jego kolega. Ale muszę uciec. Nie mam innego wyjścia. Muszę zaryzykować.

Weszłam do środka, i od razu zamknęłam za sobą drzwi na kluczyk. Cicho zaszlochałam, dając mały upust emocją. To mnie wszytko przerastało.
Byłam porwana przez człowieka który zabił mi rodziców. Który mi groził pistoletem. Cichy jęk wydobył się z ust. Szybko przyłożyłam dłoń na usta, aby się opanować. Wzięłam kilka wdechów, i się wyprostowałam. Otarłam dłońmi oczy od łez. A kiedy upust emocji już zaczął maleć, zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. I ujrzałam małe okienko, nad sedesem.
Uciekniesz, i powiesz wszytko policji.

Zrzuciłam z siebie jego bluzę, po czym wspiełam się na klozecie.
Wyjrzałam przez okienko. Widok na las.
Idealnie.

- Długo jeszcze?! - podskoczyłam ze strachu.

- Już kończę! - od krzyknęłam.

Powoli otworzyłam moją nadzieję, rozejrzałam się bardziej czy nikogo nie opodal było. Kiedy teren był czysty, wyskoczyłam z okienka. Lekko się skrzywiłam czując jak kostka zaczęła mnie boleć.
Lecz to był najmniejszy problem.
Stanęłam na równe nogi, i szybkim tempie zaczęłam biec do lasu. Tam uda mi się uciec. Spojrzałam na chwilę za siebie. Widząc że jeszcze nikt nie zauważył, przyspieszyłam. To musiała być szybka akcja.

Wskoczyłam do lasu, i skręciłam na jakąś uliczkę. Po czym schowałam się za drzewem. Łapałam oddech, czując jak moje płuca piekły.
Napewno się domyślili.
Wyjrzałam za drzewo, i to był błąd. Zauważyłam że kilka metrów ode mnie był zarys człowieka. Nie ruszał się, i miałam wrażenie że mnie widzi. Przełknęłam ślinę, i odepchnęłam się od pnia. Czując jak powoli panika zaczęła na mnie działać. Słyszałam za sobą jego ciężkie kroki.
Więc aby go zgubić wbiegłam w jakąś nie znaną mi uliczkę. Przyspieszyłam jeszcze bardziej, lecz widoczność była mała. Przez co się potknęłam o korzeń.
Z chukiem upadłam na kolana i ręce. Syknęłam z bólu. Zaczęłam się prędko podnosić. Kiedy chciałam biec dalej, poczułam mocne szarpnięcie na dłoni. Ponownie upadłam na podłoże. Podniosłam głowę do góry i ujrzałam wściekłą minę bruneta.

- Mówiłem że masz nie uciekać. - jego ton głosu dotarł do mojego ciała. Trząsnęło mną. - Spotka cię kara.

Pochylił się nade mną, i chwycił za ramiona. Przez co podniósł mnie na równe nogi.

- Zostaw mnie!!!- krzyknęłam przerażona.

Pod wpływem strachu, zgięłam kolano, i wzięłam zamach. Przez co zadałam cios w jego krocze. Mój napastnik się zgiął i mnie puścił. Automatycznie zaczęłam uciekać, lecz ponownie zostałam złapana. Przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej, a potem zmocnił uścisk.

Jestem bez szans

Jak miałam teraz uciec? Był o głowę wyszy i silniejszy.

- Dam ci szansę. Jeśli się poddasz, może nie zrobię ci krzywdy - powiedział hardo.

A ja. A ja przestałam. Poddałam się, żeby przeżyć. Kiedy stałam bez ruchu, słyszałam jak głośno dyszał. To było przerażające. Obrócił mnie przodem do siebie. Jego wzrok skanował moją twarz. Każdy skrawek. Nie mogłam znieść jak on to robił, więc spuściłam głowę w dół.
On Wygrał. Byłam w cholernej pułapce. Brunet złapał mnie za nadgarstek, w mocny uścisk.
I prowadził mnie jak małą dziewczynkę.

Kiedy dotarliśmy do jego auta, cała jego banda patrzyła na nas bez słowa.
Byłam przerażona jaką karę dostanę. Podszedł do nas o blond włosach chłopak. Jego szef mnie puścił, a on zaczął wiązać moje ręce. Czułam jak moje ciało drżało.
Bez sprzeciwu z mojej strony usiadłam na tylnie siedzenia. Obok mnie usiadł brązowo oki, a po drugiej stronie blondyn.
Cała się spiełam gdy zauważyłam jak brunet trzyma strzykawkę. Kiedy usiadł bokiem do mnie automatycznie odsunęłam się od niego. Ale zapomniałam że tuż za mną siedzi chłopak.

- Nic ci po tym nie będzie. Bądź dobrą dziewczynką, a kary nie dostaniesz - w jego spojrzeniu dostrzegłam iskierkę.

To jakiś kurwa psychol.
Pochylił się do mnie, a jedną ręką złapał mnie za kark, po czym odchylił kawałek głowę. Przybliżył strzykawkę do mojej skóry. Zamknęłam powieki, i zacisnęłam zęby, czując jak bwija to we mnie.

- I po krzyku - uśmiechnął się szeroko, wygodnie siadając.

Ruszyliśmy z miejsca, po kilku minutach poczułam się dziwnie. Jakby świat wirował, a moje powieki robiły się ciężkie.
Nie mogłam ich zamknąć, muszę wiedzieć gdzie mnie zabierają. Muszę jakoś wrócić do domu.
Zrobiło mi się nie dobrze, i na chwilę przymknęłam oczy. A później już ich nie otworzyłam.








Jak są błędy to przepraszam!

Mam nadzieję że się podoba.

Eee mafiozo!!! Zapraszam cię na mojego instagrama _Violet_love124.

⭐ Cenię
💭Kocham

~Wi~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro