✏11✏
Siedziałam w salonie oglądając jakiś dętny film. W ciszy skakałam po kanałach.
Zerknęłam w prawo, patrząc w kąt boku. Stał tam ochroniarz który mnie pilnował. Gdyby nie on, to już dawno by mnie tu nie było.
Przycisnęłam guzik na pilocie.
Na ekranie włączyły się wiadomości, na lewym górnym rogu, widniało moje zdjęcie z napisem zaginiona. A na większości widniała moja ciocia, która płakała i błagała żebym wróciła. Że policja szuka, ale nic nie znaleźli. Widząc jak ona się zanosiła i ledwo co mówiła, sama zaczęłam płakać. Czyli mnie szukają. Kobieta walczy. Szybko wyłączyłam telewizor, po czym szybkim tempie zaczęłam kierować się do pokoju. Ominęłam po drodze chłopaków, którzy na mnie patrzyli ze zdziwieniem. W kilku susach pokonałam schody, po czym z impetem weszłam do pomieszczenia i trzasnełam drzwiami.
Oparłam się o drewniane drzwi, i się zsunełam na panele. Drżącym oddechem, skuliłam nogi, a głowę schowałam w nich, a drżące rękę zakryłam głowę. Cicho zaszlochałam w spodnie. Byłam w cholernym piekle, z którego nie mogłam się wydostać. Ile jeszcze to potrwa? Jak długo będę cierpieć?
Trzy dni później
Zeszłam na dół. Powolnym krokiem weszłam do kuchni, gdzie Remigiusz, Michał i Szymon nagle zamilkli na mój widok. Nie zwracając uwagi na nich, podeszłam do szafki aby wyciągnąć kubek. Od prawie tygodnia oni wszyscy stali się bardziej czujni, i skryci. Właśnie taka sytuacja jaka miała miejsce przed chwilą, była dość często. Coś ukrywali przede mną. A szczególnie chłopak z blizną na brwi, stał się bardziej opiekuńczy wobec mnie. Jakby myślał że ucieknę, ale dobrze wie że z tego piekła się nie da. Wciąż ich się bałam, a ich postawa była jeszcze bardziej przerażająca. Coś było na rzeczy, że tak oni wszyscy się zachowywali.
Wyciągnęłam kubek, po czym nalałam sok. Z naczyniem, i nie patrząc na nich wyszłam z pomieszczenia, lecz nim znikłam na dobre do moich uszów dotarły słowa.
- Za trzy godziny przyjedzie mój ojciec - to był głos bruneta.
~ Remigiusz ~
Wyszedłem na balkon, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Głośno westchnąłem, patrząc przed siebie. Dzisiaj czekał mnie bardzo ciężkie popołudnie. Rozmowa z ojcem o interesach, zawsze była stresująca. A szczególnie gdy dałem małą plamę. Niech to szlag. Będzie wkurzony.
Usłyszałem cichy płacz. Zerknąłem w prawą stronę. Na jednym z krzeseł siedział Michał. Zauważając mnie, szybko otarł łzy. Od razu moja wściekłość na samego siebie, gdzieś się ulotniła. A nią wkradł się smutek na widok najlepszego przyjaciela.
Michał nie cały tydzień temu pochował swoją matkę, która chorowała na raka. Sam czułem smutek, ponieważ ta kobieta była dla mnie jak druga matka. Chłopak był z nią bardzo blisko, robił wszytko aby wyzdrowiała, lecz niestety przegrała walkę.
- Sorry stary - odezwał się wstając - już sobie idę - zaczął kierować się do środka domu.
Szybko do niego podeszłem, przyjaciel z lekkim szokiem spojrzał na mnie. Ale to mi nie przeszkadzało. Szczelnie go przytuliłem, a on zaczął płakać jak małe dziecko do mojego ramienia.
- Tęsknię za nią w chuj - zawył - to tak boli że jej nie ma - przytulił się mocniej.
Przymknąłem powieki, żeby moje łzy nie zaczęły spływać po moim policzku.
- Wiem że to cholernie boli - szepnąłem. - Wiem że to cholernie trudne. - kontynuowałem - wiem że w głowie masz wiele myśli, i w kółko powtarzasz te same pytania - poczułem jak chłopak zmocnił uścisk. - Rozumiem że teraz otacza cię ciemność. Wiem że czujesz, że teraz możesz nie przertwać, czy w ogóle warto żyć. Ale dobrze wiem że przejdziesz przez to. Że przejdziesz przez te gówno. - odsunęłem się od niego aby spojrzeć mu w zapłakane oczy. - Ale masz mnie przy sobie, i reszty naszej bandy. Nie jesteś sam przyjacielu - i ponownie go przytuliłem szczelnie.
- Dziękuję - lekko pociągnął nosem.
- Masz tydzień urlopu. Jeśli chcesz nie musisz wracać. Możesz zostać tutaj. Odpocznij - odsunął się ode mnie, przy tym lekko się uśmiechnął.
Ten uśmiech był z wielkim bólem, ale to było w porządku.
- Dzięki - ostatni raz pociągnął nosem, i wszedł do środka domu.
Odwróciłem się tyłem do wejścia, i sam pozwoliłem aby moje łzy, wyleciały. Też tęskniłem za tą kobietą. Ona była dobrą osobą. Nie powinna była zachorować. Była jeszcze młoda. Wziąłem łapczywie oddech, pomrugałem kilka krotnie, aby już niechciane łzy się nie wydostały. Chłopak da sobie radę. Zawsze dawał. Teraz jest mu ciężko, ale przertwa to. Wiem o tym.
~Weronika~
Usłyszałam za drzwiami głosy. Jeden należał do chłopaka, a drugi...drugi do jakiegoś mężczyzny. Wstałam z łóżka, i podeszłam do drzwi. W ciszy wsłuchiwałam, ale moja ciekawość była większa. Chwyciłam za klamkę po czym pociągnęłam w dół. Otworzyłam szerzej oczy, zauważając że drewniane drzwi ani o milimetr się nie ruszyły. Przecież mogłam wychodzić. Przecież już dzisiaj byłam na dole. Znowu zostałam uwięziona. Ale dlaczego? Przecież ostatnio byłam grzeczna. Ponownie pociągnęłam za metalową rzecz.
Nagle głosy zniknęły. Czując jak moje serce dudni, a strach opanuje moje ciało, zaczęłam walić pięścią o drewno.
Nie...nie, nie nie!
Kiedy ponownie wzięłam zamach, nagle one same się otworzyły. Szybko zrobiłam kilka kroków w tył, z przerażeniem patrząc przed siebie.
W drzwiach stała dziewczyna. Blond włosa piękność.
Była może w moim lub ciut starsza ode mnie.
- Jak nie przestaniesz, to cię zabiję - wysyczała przez zaciśnięte zęby.
Kim ona jest?
- Jesteś tutaj nikim - zaczęła - jesteś gównem który prędzej czy później zdechnie. Ale chyba nie chcesz żeby to szybko nastąpiło. Więc radzę siedzieć w koncie i być cicho. - dokończyła, patrząc na mnie z pogardą.
- Remek nie będzie zadowolony że tutaj jesteś - zerknęłam za dziewczynę.
Stał tam Marek. Patrzył wprost na blondynkę.
- Przecież się nie dowie - zapewniła
- Czyżby?- podniósł jedną brew ku górze.
A ja stałam jak posąg. Oni ją znają. Czyli ona też jest mordercą.
Dziewczyna nic nie mówiąc wyszła, przy tym uderzając ramieniem chłopaka. Lecz ten nic nie zrobił. Spojrzał na mnie.
- Remek nią się zajmie. - przyznał - ale proszę nie wal po drzwiach. One zostaną ci otwarte za niecałe trzy godziny - zamknął drzwi, a do moich uszów doszedł dźwięk zakluczania ich.
Jak są błędy to przepraszam
⭐ Cenię
💭Kocham
Ig. _Violet_love124
~Wi~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro