✏1✏
••••••
Z westchnieniem sięgnęłam po telefon, po czym wyłączyłam ten bardzo znienawidzony dźwięk. Czyli budzik o szóstej rano.
Po wolnym tempem zwlekałam się z łóżka, szłam w stronę łazienki przy tym ocierając oczy. Przez moje ciało przeszedł mały dreszcz, przez to że moje gołe stopy, dotykały zimnych panel.
Po porannej rutynie, wróciłam do swojego azylu. Z krzesełka wzięłam już przyszykowane ciuchy na dzisiejszy dzień. Przebrałam się w nie. Związałam swoje długie brązowe włosy, w wysoki kucyk. I o to taki sposób byłam już gotowa.
Nie malowałam się, ponieważ uważałam że jestem i tak piękna. Ale też ze względu na słowa mamy. Że siedemnastoletnia dziewczyna, nie powinna niszczyć cery.
Z pod ściany zgarnęłam plecak, po czym wyszłam z pokoju. Powolnym ruchem schodziłam po schodach, przy tym ziewając.
Kiedy ostni krok postawiłam na kafelkach, weszłam do kuchni. Tam spotkałam mamę pijącą jak co dzień swoją ulubioną kawę.
Podeszłam do lodówki, a niej wzięłam swoje śniadanie, które od razu wylądowało w plecaku.
Rzuciłam szybkie " pa " do kobiety, po czym założyłam buty na stopy i wyszłam.
I tak piętnaście po siódmej zamykałam drzwi za sobą.
Do moich uszów doszedł głośmy dźwięk warkotu samochodu.
Zerknęłam w tamtą stronę.
Koło mojego podwórka, bardzo szybkim tempie przejechało auto. Jedynie zauważyłam że to był czarny Mustang.
- Debil - krzyknęłam mimo to, wiedząc że ten kto kierował nie usłyszy.
Z lekką irytacją weszłam na chodnik. Po prostu nie rozumiałam tych debili. I chyba nie chcę ich rozumieć. Po prostu wkurzało mnie ta bezmyślność. Wiedząc że dzisiaj mamy środę, ranek i że dzieci idą do szkoły. Przecież każdej chwili może dojść do wypadku. To trzeba nie mieć mózgu, na taką jazdę. Ja lubiłam auta, ale trzeba z nich korzystać rozsądnie.
Westchnęłam cicho pod nosem, po czym ruszyłam z miejsca kierując się w stronę przystanku.
Na miejscu, spotkałam swoją przyjaciółkę. Była to blondynka, o przepięknej urodzie, i wyższa o głowę ode mnie. Jak zawsze siedziała na ławce gapiąc się do telefonu.
Odkąd pamiętam zawsze się przyjaźniłyśmy. Nawet razem chodzimy do tej samej szkoły i klasy. Koło niej siedział kolega z tylniej ławki. Lekko się spiełam widząc go. Zawsze unikałam płci przeciwnej. Po prostu się wstydziłam.
Zawsze w głowie miałam głos, który mi mówił że jestem niewystarczająca, brzydka i zapewne nikomu się nie podobam.
- Hejka - powiedziałam z uśmiechem.
- Hej - odezwał się blondyn.
Dziewczyna szybkim tempie podniosła wzrok na mnie, z wielkim bananem na twarzy. Wstała z ławki chowając przy tym telefon do tylniej kieszeni spodni.
- Hej piękna - podeszła do mnie, i szczelnie mnie objęła.
Po przywitaniu się, zajęłam miejsce obok blondynki. Jak zwykle rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się.
Po kilkunastu minutach, do naszych uszów doszedł dźwięk warkotu auta. Wszyscy spojrzeliśmy w tamtym kierunku.
Ze skupieniem patrzyłam jak idealnie przed nami zatrzymało się czarne auto. Te same które przejeżdżało obok mojego domu. Z pojazdu wysiadł bardzo wysoki brunet, ubrany w garnitur. Jego włosy były ułożone na żel, a jego pewna postawa dawała mu grozy. Przeszedł obok auta, po czym oparł się o czarną kaloserię.
- Ale auto - odezwał się chłopak.
Miał rację. Przepiękne ono było.
- Ale ciacho - szepnęła Patrycja.
Zerknęłam na nią. Zauważyłam że zaczęła się ślinić, na widok bruneta. Z uśmiechem pokręciłam głową na boki.
- Krzysiek masz rację. Fajne auto. To Mustang?- spojrzałam na niego.
- Nom - wciąż nie odrywał wzroku od pojazdu.
Zerknęłam w tamtą stronę. Chłopak który wysiadł z pojazdu, wyglądał jakby na kogoś czekał. Zaczęłam go ignorować, i nie patrzeć na te cacko.
Było to trudne, ponieważ czarny mat pasował do tego samochodu.
Po kilku minutach pod przystanek podjechał nasz autobus. Schowałam swój telefon do tylniej kieszeni spodni.
Jak to zwyczaju miał blondyn wepchał się przed nami. Po czym weszła za nim Patka.
Kiedy się wgramoliła do środka, zaczęłam powoli wchodzić po schodach.
Poczułam nagle jak mój telefon wypada z kieszeni. Nim się odwróciłam i zdołam go złapać, ten z hukiem wylądował na betonie. Obróciłam się całkiem, po czym pochyliłam się żeby go zabrać. Lecz czyjaś dłoń była szybsza.
Zerknęłam na tego kcosia.
To był brunet. Wyprostowałam się w raz z nim.
- Coś zgubiłaś - podał mi moją własność. Po czym się uśmiechnął.
Boże jego uśmiech
Poczułam jak mi kolana miękną. Wzięłam do swojej ręki urządzenie.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się lekko.
Chłopak nie odrywając ode mnie sowich oczów pokiwał mi głową.
Po kilku sekundach odwróciłam się, i zajęłam miejsce obok przyjaciółki. Kierowca zamknął drzwi, po czym bezpiecznie wjechał na ulicę.
Boże kim on jest. Jaki on miał cudowny głos.
•***•
Po szkole od razu poszłam do domu dziewczyny. Miałyśmy obie zrobić projekt do szkoły, który był na piątek. Mamy jak dla mnie zbyt mało czasu na to, ponieważ nie całe dwa dni. Pani od Niemieckiego za przeproszeniem jest pierdolnięta. Ponieważ co lekcję projekty, kartkówki albo sprawdziany. Dobrze. Wiem że nauka jest ważna, ale bez przesady. Że chce nasz przyszykować do egzaminów, ale to kurwa naprawdę przesada.
Zerknęłam na zegarek który wisiał na ścianie. Pokazywał że było już grubo po dziewiętnastej.
Wróciłam wzrokiem na kartkę.
Zmarszczyłam brwi.
- Patka. To napewno ma tutaj być ? - zapytałam wskazując zdanie długopisem.
Dziewczyna jedynie pokiwała głową.
- Napewno?
- Tak tak - powiedziała szybko. Po czym się zaśmiała.
Od ponad czterech godzin robimy, tą bezsensowną pracę.
Niby dodatkowa ocena, ale nie rozumiałam sensu po co ona jest. Przecież to nie było przedszkole.
Patrycję traktuję ją jak siostre. Zawsze się spieramy. Kiedy jedna płacze, drugą robi wszytko żeby ta poczuła się lepiej, i dała łomot tamtym którzy ją skrzywdzili.
Blondynkę bym obroniła swoim ciałem. Gdyby chciała wskoczyć w ogień, nie pozwoliła bym jej na to.
Jest dla mnie wszystkim.
- Dobra ja jeszcze dopiszę to - pokazała mi palcem na tabelkę w książce.
- Można ją skrócić - powiedziałam. - dobra.
- W sumie masz rację. To już prawie czwarta strona, nie mam siły żeby zrobić jeszcze kolejnej. - zaśmiałam się.
Zaczęłam czytać dalsze zdania w książce gdy nagle zadzwonił mój telefon.
Wzięłam go do ręki, po czym spojrzałam na ekran. Bez wahania odebrałam.
- Halo. Dobrze. Już. - rozłączyłam się, podnosząc swoje cztery litery z łóżka.
- Mama? - odwróciłam się przodem do dziewczyny.
Jedynie pokiwałam jej głową, szybko się z nią pożegnałam po czym wyszłam z pokoju. Na dole, ubrałam buty po czym opuściłam dom.
Szłam w stronę domu, poprawiłam plecak na ramionach. Włożyłam ręce do kieszeni bluzy, i żwawym krokiem szłam przed siebie. Mam nadzieję że nasze starania nad tą pracą dostaniemy chociaż piątki. Lecz ta baba jest zbyt surowa, i nawet za najlepszą pracę daje czwórki.
Po pewnym czasie poczułam się nie swojo. Jakbym miała na swoim ciele czyjś wzrok. Ta myśl była nieprzyjemna. Odwróciłam się do tyłu, aby zerknąć czy na pewno nikt za mną nie idzie. Lecz nikogo nie było. Westchnęłam lekko czując jak na moim ciele pojawia się gęsia skórka. Nienawidziłam takich przeczuć. Nie lubiłam mieć schizy.
Przyspieszyłam lekko kroku, starając się nie myśleć o tym. Po kilku sekundach usłyszałam coś za sobą. Jakby szuranie butami. Przerażona odwróciłam się ponownie. Lecz nic nie było. Przełknęłam ślinę, czując jak mój strach powoli ogarnia moje ciało.
Jeszcze raz przeskanowałam wzrokiem otoczenie, i wróciłam do poprzedniej pozycji.
Lekko podskoczyłam w miejscu, a serce zabiło mocniej niż wcześniej. Przede mną stał chłopak. Ten sam co dzisiaj rano go widziałam na przystanku.
- Przepraszam. Nie chciałem cię przestraszyć - odezwał się pierwszy, przy tym lekko się uśmiechając.
- Nic się nie stało - zrobiłam krok w tył.
Brunet pokiwał głową, wciąż na mnie patrząc. Kiedy zapadła niezręczna cisza, przeprosiłam go po czym ruszyłam w stronę domu.
Kiedy zaledwie zrobiłam dwa kroki, jego melodyjny głos mnie zatrzymał.
- Przepraszam. Jestem tutaj nowy, i zwiedzam okolice - spojrzałam na niego - mam nie opodal samochód. Mogę cię podrzucić do domu - skończył z lekkim uśmiechem.
- Nie trzeba - szybko się odezwałam - ja zaraz będę u siebie - zapewniłam go. - Teraz naprawdę cię przepraszam, ale muszę lecieć. Cześć - po raz setny podążyłam dobrze mi znanym kierunku.
Kiedy trochę się oddaliłam od bruneta, do moich uszów doszedł dźwięk jego krzyku.
- Jak masz na imię?!
- Weronika! - od krzyknęłam.
Po kilkunastu krokach, moja ciekawość wzięła w górę, i odwróciłam się do tyłu.
Po zaledwie kilku małych sekundach słyszałam jego głos. A go już tam nie było. Ani nigdzie indziej.
Zrobiłam lekki grymas nie zawracając już głową nim.
Po zaledwie dziesięciu minutach dotarłam na swoją posesję.
Bardzo się cieszę że możecie czytać tą historię jeszcze raz!!! Pisząc od nowa tą część czuję się jak bym była znów 2019r. Po szkole siedząc i wymyślając ciąg dalszy.
Mam nadzieję moje Mafiozy, że rozdział się spodobał :)
Za wszelkie błędy przepraszam!
Życzę miłego wieczoru<3
⭐ Cenie
💭Kocham
~Wi~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro