Rozdział piąty
To już ostatni darmowy rozdział na Wattpadzie. Będzie mi miło, jeśli kupicie książkę, by przeczytać resztę historii Persii i Reigna :) Indżojcie!
________________________________
Reign wraca jakieś pół godziny później.
Oczywiście to tylko moje wrażenie, bo nie mam zegarka, podobnie jak komórki, żeby to sprawdzić. Odmierzam ten czas niespokojnymi oddechami i uderzeniami serca, a im dłużej pozostaję sama, tym bardziej udaje mi się uspokoić. Jestem z siebie bardzo dumna, bo sytuacja, w jakiej się znalazłam, naprawdę nie jest dobra.
Ten facet porwał mnie z mojego domu, wyciągnął mnie z mojego łóżka, chociaż nie mam pojęcia, jak się dostał do środka. Ktoś chyba musiał go widzieć? Nawet jeśli nie zdołam się uwolnić, mama zgłosi moje zaginięcie na policję... Oczywiście dopiero kiedy jutro wróci od koleżanki. Policja na pewno mnie znajdzie.
Prawda?
Gdy słyszę przekręcany w zamku klucz, ponownie przyjmuję pozycję, która wydaje mi się najbezpieczniejsza: z plecami opartymi o ścianę i kolanami podciągniętymi pod brodę. Obejmuję nogi ramionami i rozszerzonymi oczami wpatruję się w drzwi, kiedy w progu pojawia się mężczyzna, który dał mi najlepsze orgazmy, a potem mnie porwał.
W rękach niesie tacę z talerzem z kanapkami i szklanką soku pomarańczowego. Kładzie to na stoliku nocnym przy łóżku, po czym spogląda na mnie krytycznie.
— Będziesz jeszcze rzygać? — pyta bezceremonialnie.
Wzruszam ramionami.
— Na twój widok znowu mi się chce — odpowiadam wrogo.
Reign parska śmiechem, po czym cofa się na korytarz i po chwili wraca z miską. Stawia ją obok łóżka, zakłada ramiona na piersi i staje blisko drzwi, patrząc na mnie bez słowa.
Pusty żołądek skręca mi się z głodu, ale nie mam zamiaru jeść niczego, co przyniósł mi ten człowiek. Tkwię w bezruchu na miejscu, spoglądając na niego spode łba.
— Jedz. — Reign kiwa głową na talerz z kanapkami, ale nawet nie patrzę w tamtą stronę. Mężczyzna wzdycha teatralnie. — O co znowu chodzi?
— Skąd mam wiedzieć, czy nie ma tam jakichś leków nasennych? — prycham. — Nie chcę, żebyś mnie znowu nafaszerował jakimś gównem.
Nie mogę na to pozwolić. Nie myślę już tylko o sobie i mimo że nadal nie podjęłam decyzji, podświadomie wiem, co zrobię.
Reign przewraca oczami, robi krok w stronę łóżka i sięga po jedzenie. Bierze spory gryz jednej z kanapek, przeżuwa, po czym popija łykiem soku. Po wszystkim cofa się na poprzednie miejsce, zapewne dlatego, że przyglądam mu się czujnie i zamieram, kiedy znajduje się tak blisko.
— Teraz lepiej?
Wprawdzie napoczął moje jedzenie, ale dzięki temu mam pewność, że nic do niego nie dodał. Rzucam się na kanapki, starając się symulować opanowanie, co jednak chyba kiepsko mi wychodzi. Czuję się już dużo lepiej, dlatego bez wahania wgryzam się w jedną z kromek; wydaje mi się, że dawno nie jadłam nic tak dobrego.
Czuję na sobie uważne spojrzenie Reigna, ale próbuję je ignorować. Chcę zjeść w spokoju, jednak on wyciąga z kieszeni dżinsów telefon i zaczyna się nim bawić.
Zastygam, kiedy orientuję się, że to moja komórka. Wpatruję się w nią, gdy Reign bez problemu ją odblokowuje.
— Komu o mnie powiedziałaś, Persio? — pyta.
Wiem, że to podchwytliwe pytanie. Wydaje mu się, że już zna odpowiedź, i po prostu chce uzyskać potwierdzenie. No cóż, muszę go rozczarować.
— Nikomu — odpowiadam.
— Dzwoniłaś do kogoś po tym, jak uciekłaś ze Strip. — Przesuwa palcem po ekranie komórki, zapewne wchodząc w kontakty. — Do jakiejś... Daphne. To ta sama Daphne, która pracuje z tobą w kasynie?
— Nie — wyrywa mi się. Reign podnosi wzrok i marszczy brwi. Chyba mi nie uwierzył. — To ktoś zupełnie inny. Spoza miasta. W dodatku rozmawiałam z nią o czymś innym.
— O czym? W środku nocy?
— O tym, że na Strip była strzelanina i że nic mi nie jest. — Postanawiam powiedzieć chociaż część prawdy. — Znajomi się o mnie martwili. To dla ciebie takie zaskakujące?
— Zaskakujące jest raczej to, że nikomu nie zdradziłaś tożsamości Króla Kier — mówi Reign dziwnie spokojnie.
Odkładam kanapkę i opieram głowę o ścianę. Nie mam sił, by pojedynkować się na słowa z tym typem.
— Nie jestem głupia — prycham. — Co ja właściwie o tobie wiem? Nic poza tym, jak masz na imię. Nikomu bym o tym nie powiedziała, gdybyś, do cholery, zostawił mnie w spokoju. Skąd na przykład wiedziałeś, gdzie mieszkam?
— Wiem o tobie więcej, niż przypuszczasz, Persio — odpowiada ku mojemu rosnącemu przerażeniu.
Przyglądam mu się z niedowierzaniem. Chcę zobaczyć na jego twarzy jakiekolwiek emocje, ale to chyba niemożliwe. Dlaczego ten facet jest taki spokojny? Ja mam ochotę wyskoczyć ze skóry i stanąć obok!
Może to przez hormony ciążowe?
— Chyba jednak nie wszystko, skoro sądzisz, że mogłam zadzwonić do przyjaciółki i powiedzieć jej, że pieprzyłam się z Królem Kier — mówię zjadliwie. Dopiero tymi słowami sprawiam, że Reign się krzywi. Czuję z tego powodu niezrozumiałą satysfakcję. — Śledziłeś mnie? Jesteś jakimś pieprzonym stalkerem?
Reign milczy, po prostu mi się przyglądając. Z każdą chwilą czuję się coraz bardziej niepewnie. Czy to nie był przypadek, że spotkaliśmy się wtedy w kasynie? Czy uczucie, że ktoś mnie obserwuje, nie było jedynie wymysłem mojej nadpobudliwej wyobraźni?
A może teraz już niepotrzebnie panikuję?
— Wiem, gdzie pracujesz i gdzie mieszkasz — odpowiada w końcu. — Wiem, jak się nazywasz i z kim spotykasz się po pracy. Właściwie nie wiem tylko, kim jest dla ciebie Lincoln Morris. To twój chłopak?
Zamieram z oburzeniem. To naprawdę jakiś stalker!
— Chyba nie myślisz, że ci powiem — odpieram dzielnie. — Jesteś totalnym świrem.
Reign śmieje się ponuro.
— Nie sądziłaś tak, kiedy krzyczałaś moje imię podczas orgazmu.
Robię się czerwona na twarzy. Oboje nie myśleliśmy wtedy o zabezpieczeniu. Przyszło mi to do głowy dopiero kilka dni później, kiedy nieco ochłonęłam po naszym spotkaniu. Zrobiłam testy na choroby weneryczne — na szczęście wyszły negatywnie. Nie przyszło mi jednak do głowy, że mogłabym zajść w ciążę. Wydawało mi się, że nie byłam w odpowiednim momencie cyklu.
Cóż, nieregularne miesiączki to zmora. A nawet coś więcej, skoro są jednym z powodów, dla których moje życie wywróciło się do góry nogami.
— Masz na myśli: podczas udawanego orgazmu? — pytam bezczelnie.
Mężczyzna z uśmiechem kręci głową.
— Och, Persio, nie wmówisz mi, że cokolwiek z tego było udawane. Potrafię rozpoznać orgazm u kobiety. Ty miałaś dwa. A miałabyś nawet więcej, gdybyś tak szybko nie wyszła.
Co za palant. Nie pozwolę sprowadzić tej rozmowy do seksu!
Biorę się w garść, chociaż to naprawdę trudno mi przychodzi. Mam ochotę usiąść w kącie i się rozpłakać. Dlaczego to wszystko musi spotykać właśnie mnie?
— Więc zapamiętaj je sobie dobrze — odpowiadam z furią — bo więcej ich nie uświadczysz.
Reign znowu się śmieje; mam wrażenie, że przez cały czas, gdy tutaj jest, dobrze się bawi. I to jeszcze bardziej mnie wkurza. Dlaczego on jest taki spokojny, kiedy mówię, że jest świrem, który więzi mnie wbrew mojej woli? Czy dla niego to nic nie znaczy?!
— Jeszcze zobaczymy — prycha. Mam ochotę uderzyć go za tę arogancką pewność siebie, którą słyszę w jego głosie. — Na razie wyjaśnijmy tę jedną rzecz. Powiedziałaś przyjaciółce albo komuś innemu, kim jestem?
— Nie! — Podnoszę głos, bo frustracja we mnie sięga zenitu. — Nikomu nie zdradziłam twojej pieprzonej tajemnicy! I tak nikt by mi nie uwierzył, gdybym powiedziała, że przeleciał mnie Król Kier!
Reign robi grymas, jakby coś w moich słowach mu się nie spodobało, ale nijak się do nich nie odnosi. Jakby puszczał mimo uszu wszystko, co mu nie pasuje. Och, jakie to frustrujące.
— To dobrze — mówi, przyglądając mi się uważnie.
Obawiam się, że za chwilę powiem coś, czego będę bardzo żałować, więc wpycham sobie do ust resztę kanapki, żeby nie być w stanie rozmawiać. Ledwo ją przełykam. Patrzę na szklankę z sokiem pomarańczowym i zastanawiam się.
Czy kobiety w ciąży nie powinny unikać cytrusów?
Próbuję sobie przypomnieć, co kiedykolwiek czytałam na ten temat. Nie, chyba chodziło tylko o reakcję uczuleniową. Na pewno nie dostanę jej po szklance soku.
Upijam w końcu łyk, denerwując się, że nie mam dostępu do internetu. Nie wiem, jak to jest być w ciąży i co podczas niej powinno się robić, a czego nie. Nie wiem, czy jeśli zacznie się ze mną coś dziać, to będą to objawy typowe dla ciąży. Powinnam pójść do lekarza i dowiedzieć się, czy wszystko w porządku. Niestety, to uniemożliwia mi przymusowy pobyt u tego wariata.
Może mu powiedzieć?, przychodzi mi do głowy. Może traktowałby mnie inaczej, gdyby się dowiedział, że zostanie ojcem?
Kiedy spoglądam na niego kątem oka — chyba czeka, aż skończę jeść, bo stoi bez słowa w drzwiach — dochodzę do wniosku, że raczej nie ucieszyłby się z takiej informacji. Jasne, chcę być wolna i mieć wybór w kwestii tego, czy kontynuować ciążę, ale za bardzo się obawiam, że on mógłby zmusić mnie do aborcji.
A zatem postanowione: Reign o niczym się nie dowie.
Stawiam pustą szklankę na talerzu i odkładam tacę na szafkę nocną.
— Czy możemy porozmawiać jak normalni, cywilizowani ludzie? — proszę, starając się zachować zdrowy rozsądek. — Nie możesz mnie tu trzymać, a już na pewno nie przez kilka tygodni. Mam swoje życie i pracę, do której muszę wrócić, a bliscy będą się o mnie martwić i na pewno zawiadomią policję.
— Policja ci nie pomoże, kocie — kręci głową Reign.
— Taki jesteś pewny? — pytam z pogardą. — Po prostu mnie wypuść. Nikomu nie powiem...
— Nie zamierzam ryzykować, że komuś przypadkiem coś chlapniesz — przerywa mi. — Przykro mi, Persio. Ciesz się, że robię tylko tyle, bo większość ludzi na moim miejscu uciszyłaby cię na zawsze. Potraktuj to jak... kilkutygodniowe wakacje.
Ostentacyjnie rozglądam się wokół.
— Nigdy nie pojechałabym na wakacje do takiej nory.
Reign wzdycha, przechodzi przez pokój i zabiera tacę z pustymi naczyniami. Nie spuszczam z niego oczu, bo nadal nie wiem, do czego jest zdolny. I chyba nie chcę się dowiedzieć.
— Zaczekaj! — krzyczę, kiedy już chce wyjść z pokoju. — Muszę skorzystać z łazienki. Nie będziesz mnie trzymał kilku tygodni bez dostępu do łazienki, prawda?
Reign ogląda się na mnie, a na jego twarzy pojawia się irytacja. Sam jest sobie winien, wcale nie musiał mnie porywać!
— Zaraz wrócę — mamrocze, po czym wychodzi.
Słyszę trzask przekręcanego w zamku klucza, ale i tak zrywam się z łóżka i dopadam do drzwi, by je sprawdzić. Oczywiście zamknięte. Z frustracją walę w nie pięścią, ale wiem, że w ten sposób tylko rozładowuję swój gniew.
Wracam na łóżko, w myślach przygotowując kolejne argumenty. On musi zrozumieć, jak bardzo niedorzeczna jest ta sytuacja. Nie może tak po prostu porwać jakiejś kobiety i więzić jej tak długo, jak mu się spodoba!
Reign jednak najwyraźniej nie ma z tym problemu. Widzę to wyraźnie, kiedy wraca, trzymając w rękach kajdanki. Takie prawdziwe, nie zabawkę z sex shopu.
Nie. Ten facet chyba sobie żartuje.
Cofam się gwałtownie, a on chwyta mnie za ramię i przyciąga do siebie. Próbuję się wyrwać, ale jest silniejszy i niemalże unosi mnie z podłogi, po czym przyciska do ściany. Słyszę kliknięcie i jedna część kajdanek zamyka się na moim nadgarstku, a drugą Reign zapina na swoim.
Cholera. Po prostu w to nie wierzę!
— Oszalałeś?! — piszczę, ale on tylko szarpie ręką, na której zapiął sobie kajdanki, aż wpadam na niego. Przechodzi mnie gorący dreszcz, gdy zderzam się z jego twardą klatką piersiową. — Puść mnie, psycholu!
— Uspokój się — poleca mi chłodno. — Nie będę ryzykował, że spróbujesz mi zwiać. Idziemy.
Trzymając mnie cały czas za ramię, wyciąga mnie z pokoju. Serce wali mi jak szalone, a ja nienawidzę się za reakcje, jakie wywołuje we mnie bliskość tego mężczyzny. To totalny świr i facet, który mnie porwał, więc nie powinnam się ekscytować, gdy jest tak blisko! Przecież się go boję — jak równocześnie mogę być podniecona?!
To dlatego, że masz w pamięci tamte wspólne chwile w jego pokoju hotelowym, wmawiam sobie, jakbym próbowała się usprawiedliwić.
Rozglądam się pospiesznie, usiłując zapamiętać jak najwięcej z otoczenia, w którym się znajduję. Przechodzimy przez wąski korytarz, w którym nie ma ani jednego okna. Reign otwiera drzwi po lewej stronie i wpycha mnie do środka.
Trafiam do niewielkiej, ale utrzymanej w czystości łazienki. Po prawej stronie jest brodzik z białą zasłonką, po lewej toaleta, a naprzeciwko wejścia umywalka z szafką. Pod sufitem widzę niewielki świetlik, przez który udałoby mi się przecisnąć tylko wtedy, gdybym zamieniła się w pająka, weszła po ścianie i jakimś cudem uchyliła okno.
Boże, nienawidzę pająków. Dobrze, że nie potrafią uchylać okien.
Reign rozpina swoją część kajdanek, by zapiąć ją ponownie na rurze biegnącej obok umywalki. Co on wyprawia?!
— Niby jak miałabym stąd uciec?! — krzyczę z oburzeniem.
Na to posyła mi powątpiewające spojrzenie.
— Dosięgniesz stąd do toalety i umywalki — instruuje mnie. — W szafce znajdziesz czystą szczoteczkę do zębów, pastę i ręczniki. O prysznicu porozmawiamy później. Zaczekam za drzwiami.
— Dlaczego musimy rozmawiać o tym później?! — pytam, ale on już zamyka drzwi i zostawia mnie w łazience samą.
Spokój tego mężczyzny działa mi na nerwy. Podczas gdy ja jestem przerażona, zestresowana i wściekła — a w moim stanie powinnam unikać takich emocji — on cały czas zachowuje się tak, jakby nic go nie ruszało. Naprawdę nic go nie rusza?
Siadam na toalecie, irytując się na fakt, że muszę wyciągać rękę w kajdankach nad umywalką. Powinnam koniecznie się uspokoić. Nie mogę ciągle chodzić zdenerwowana, bo to w końcu zaszkodzi dziecku. Póki nie podejmę ostatecznej decyzji, co z nią zrobić, nie chcę poronić.
Powoli i głęboko wciągam powietrze, starając się unormować oddech. Tylko spokojnie, Persio. Tę sytuację na pewno da się jakoś wyjaśnić. Muszę porozmawiać z Reignem. Na pewno zrozumie, jak idiotycznym pomysłem jest trzymanie mnie tu przez kilka tygodni. Nawet kilka godzin jest już absurdalne! Jak on sobie to w ogóle wyobraża?!
Zerkam na drzwi — oczywiście nie ma w nich zamka. Ten palant chyba myśli, że będzie mógł wejść do środka, kiedy ja będę się załatwiać.
No po prostu w to nie wierzę.
Odświeżam się pospiesznie, chociaż z jedną ręką przykutą do rury to nie jest proste. W końcu decyduję się też skorzystać z toalety i na szczęście udaje mi się uniknąć niechcianego towarzystwa. W szufladzie znajduję szczotkę do włosów, która wygląda na nieużywaną, więc poza umyciem twarzy i zębów mogę się też uczesać, przez co czuję się nieco lepiej. Denerwuje mnie tylko, że nadal mam na sobie piżamę, ale na to już nic nie poradzę.
Moje oczy mimowolnie szukają czegoś, czym mogłabym się bronić. Ale gdybym znalazła coś do dźgnięcia Reigna prosto w płuco, czy byłabym w stanie to zrobić? Gdybym go zabiła, żeby uciec, każdy sąd by mnie uniewinnił, mam jednak wątpliwości, czy potrafiłabym zdecydować się na taki ruch. Nigdy wcześniej nie skrzywdziłam człowieka. A gdybym w ostatniej chwili się zawahała lub coś by mi nie wyszło, jaka czekałaby mnie za to kara? Nie mogę w tej chwili ryzykować niczego, co wystawi mnie na fizyczne niebezpieczeństwo.
Denerwuję się na myśl, że powinnam przecież iść do lekarza. Sprawdzić, czy z ciążą wszystko w porządku. Z drugiej strony... Niektóre kobiety długo nie zdają sobie sprawy, że są w ciąży. Ja jestem gdzieś w szóstym tygodniu. No dobra, mam jeszcze trochę czasu.
— Skończyłaś wreszcie?! — dobiega zza drzwi zniecierpliwiony głos Reigna.
Przewracam oczami i chciałabym specjalnie zostać w łazience dłużej, ale rezygnuję z tego pomysłu, bo on w każdej chwili może tu wejść. Zamiast tego odkrzykuję jakieś potwierdzenie, a Reign wchodzi do łazienki, żeby przełożyć kajdanki z rury z powrotem na swój nadgarstek.
— Naprawdę się boisz, że ci ucieknę? — pytam z przekąsem.
Nie odpowiada, tylko pokazuje mi gestem, żebym pierwsza wyszła z łazienki. Znam już drogę, więc bez problemu trafiam do pokoju, w którym się obudziłam.
Dopiero w środku Reign nas rozkuwa. Rozmasowuję nadgarstek i spoglądam na niego nieżyczliwie, czym jednak w ogóle się nie przejmuje. Prowadzi mnie z powrotem na łóżko, na którym siadam, on zaś przysuwa sobie odwrócone krzesło, po czym siada na nim, łokcie kładąc na oparciu.
— Okej — zaczyna. — Teraz możemy ustalić kilka zasad.
Och, nie mogę się doczekać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro