Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10 - To się porobiło... -

Pov Kamal

Sierpień 2023, Włochy

Powiedzenie, że kłamstwo ma krótkie nogi ma coś w sobie z prawdy. Moi rodzice dość szybko dowiedzieli się o tym, że straciłam pracę i nie byli z tego tytułu zbytnio zadowoleni. Oczywiście nie wyrzucili mnie z domu na zbity pysk i od razu po wernisażu, który swoją drogą okazał się chyba moją najgorszą porażką w życiu, zabrali mnie do rodzinnego kraju.

Przylot do Włoch nieco podniósł mnie na duchu, ale wszystko po kolei.

Wernisaż zaczął się kłótnią mojej babci z mamą. Jak pewnie pamiętacie staruszka przywlokła do stanów mojego pseudo narzeczonego a matula pomogła mi dać nogi z restauracji. To rozpoczęło całą waśń między kobietami. Nie pomógł również fakt, że miałam na sobie dość skąpą kreację, która wyraźnie podniosła ciśnienie babce.

Tata jak zawsze nic nie mówił, co bardzo irytowało moją rodzicielkę. Między nimi także doszło do spiny i jak to z włoskimi genami bywa - mają dość sporą tendencję do impulsywności, mamuśka sprzedała ojcu "samolota" przed zbierającymi się ludźmi.

Na domiar złego na wernisażu pojawił się także ten cały Amir, Damir, jak mu tam było. Nieważne. Ten typ mnie totalnie nie interesował. Kazałam mu spadać lecz on i tak łaził za mną, niczym ciągnący się papier toaletowy przy nodze.

Jednak szopka dopiero się zaczęła, gdy odkryto moje największe dzieło, które przedstawiało upadłego anioła. Niby nic złego, gdyby nie fakt, że płótno liczyło sobie dwa metry wysokości i w detalach przedstawiało akt. Moja babcia tego nie wytrzymała i rzuciła srebrną tacą z zakąskami wprost w mój obraz, wykrzykując po hindusku swoje przekleństwa.

Spokojnie. Obraz był za szklaną szybą i nic mu się nie stało.

Jedyny plus - sprzedało się trzy czwarte moich dzieł, z czego połowa zysku poszła na cel charytatywny. Wraz z muzeum przeznaczyliśmy czek na dom dziecka.

Mimo wszystko do domu wracaliśmy w totalnej ciszy, a gdy już przekroczyliśmy próg mieszkania w Scylii, to każdy poszedł do swojego pokoju. Od tego czasu zamienialiśmy ze sobą tylko sporadyczne wypowiedzi. Niestety też przez wypowiedzenie z pracy, które goniło mnie aż ze stanów dotarło w końcu do Włoch i wpadło w ręce ojca. Oczywiście były szef nie zrezygnował z wysmarowania mi negatywnych referencji, w które tata uwierzył.

Takimi oto cudem właśnie siedziałam w niewielkiej kawiarni nad plażą, zastanawiając się co dalej począć. Powiedzmy sobie szczerze - byłam w czarnej dupie i nie widziałam na tamtą chwilę żadnego rozwiązania.

Dłubiąc widelczykiem w resztkach niedojedzonej szarlotki z lodami, patrzyłam się przez okno na roześmianych ludzi. Wyglądali na takich beztroskich i szczęśliwych.

— To dla pani — nagle jakiś męski głos, który kojarzyłam przykuł moją uwagę. Nieco zaskoczona odwróciłam głowę, ujrzawszy kelnera, u którego składałam swoje zamówienie na ciasto.

— Ale ja tego nie zamawiałam — oznajmiłam z wyczuwalną pretensją w głosie, widząc jak chłopak kładzie przede mną deser lodowy, przyozdobiony kawałkami owoców oraz bitą śmietaną.

— Owszem. To od tego pana — wskazał dłonią na stolik, usytuowany w najciemniejszym zakątku knajpy, częściowo zasłonięty drewnianą pergolą. Kiedy starałam się odnaleźć wzrokiem owego darodawcę deseru, kelner stanął bokiem do mnie.— Dziwne... — zerknęłam na pracownika kawiarni.— Jeszcze niedawno tam siedział — sam chłopak wydawał się na bardzo zaskoczonego.

— Okey... — mruknęłam przeciągle, unosząc nieco brwi do góry.

— W każdym bądź razie życzę smacznego — chłopak posłał mi zmieszany uśmiech. Kiedy miał już odejść od mojego stolika, zatrzymałam go w półkroku.

— Przepraszam, poprosiłabym rachunek — na szczęście miałam trochę oszczędności z poprzedniej pracy, choć były one naprawdę nikłe. Dodatkowo muzeum przelało część zysku ze sprzedanych obrazów i na tamtą chwilę tylko dzięki temu jakoś żyłam.

Rodzice, w szczególności tata stwierdził, że powinnam sama dać sobie w życiu radę. Tym samym jego zdaniem powinnam sama się utrzymywać a jak mieszkałam z nimi, to musiałam płacić połowę rachunków.

Z jednej strony miał rację - dokładanie się do rachunków to coś oczywistego ale żądał ode mnie takich kwot, których nie byłam w stanie jemu wypłacić. Przynajmniej nie na dłuższą metę a z pracą było krucho.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro