Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ONESHOT

Krew wylewała się z twoich ran. Chwila przerwy by opatrzeć rany, a potem znowu zabawa nożem. Jak to jest, siedzieć na krześle, błagając o śmierć, skarbie. Pięknie wyglądasz, taki bezbronny. Jesteś słodki. Taki piękny, z tymi ranami. Kocham cię takiego. Bezwładnie leżącego w mych ramionach i przepraszającego za wszystko. Bo widzisz. My jesteśmy inni. Łączymy się tylko miłością do wyścigów. Niczym innym, kochanie. Bo to ja byłem pierwszy. Ja zaprowadziłem cię tutaj, gdzie teraz jesteś. To ja dałem ci szansę na pierwszy wygrany wyścig. Nie zrozum mnie źle, jestem dumny, ale nigdy nie byłeś ode mnie lepszy. To ja jestem bogiem jazdy. Bogiem wyścigów i szybkości. Nikt nie zdejmie mnie z podium.

Przez te tygodnie z tobą, nauczyłem się ważnej rzeczy. Nieważne z kim będziesz czuć się najlepiej, ta osoba, może cię zniszczyć. Ty mnie nie zniszczyłeś, ale to ja zniszczyłem ciebie. Przepraszam cię. Czuję do ciebie płynącą miłość. Tylko ty po tym wszystkim, nie kochasz mnie. Chciałbym przeprosić oficjalnie. Ale pisze list. Zostawię go tam, gdzie teraz jesteś i obiecuję, że za niedługo znów się spotkamy. Ale wtedy będę cię kochać i nigdy cię nie opuszczę. Za długo cierpiałeś z moich słów. Z mojego zachowania i z mojej głupiej zazdrości. Ale w pewnym sensie nauczyłem się dzięki tobie przegrywać. Nauczyłeś mnie kochać, lecz to ja ciebie zabiłem. Skrzywdziłem twe serce, a w ostateczności ono przestało bić.

Przepraszam za wszystko skarbie. Byłeś, jesteś i będziesz dla mnie ważny i to bardzo. Czy ty kochasz mnie? Zadaje sobie to pytanie codziennie, ale przecież znam odpowiedź. Zawsze mnie kochałeś, teraz znienawidziłeś i to mnie boli. Ale czyż to nie przeze mnie umarłeś? Zginąłeś w męczarniach, a gdy zdałem sobie z tego sprawę, krzyczałem, byś wytrzymał, gdy łamiąc wszelkie prędkości jechałem do szpitala. Z twojego ciała leciała krew. Strużka krwi uleciała z twoich ust, a palce były złamane, od tego, jak uderzyłeś się o pewną metalową rzecz. Nie pomogłem ci. W żadnym stopniu nie chciałem. Uznałem, że wytrzymasz, ale się myliłem. Kocham cię. Dopiero teraz, potrafię to sobie uświadomić. 

Spotkajmy się kiedyś, proszę kochanie...

V.S

ღ⸺⸺⸺⸺⸺⸺⸺⸺⸺ღ

Brunet przechadzał się właśnie obrzeżami miasta. Jego świat zawirował, gdy ktoś dotknął, delikatnie jego dłoni, po czym przyparł ją sobie do serca. Chłopak obrócił się i uśmiechnął, przytulając do załzawionego białowłosego. Młodszy ziewnął w jego ramię i zamknął oczy, wtulając się w ciało drugiego. Stojąc na zupełnie pustym parkingu, było świetnie. Dwa serca połączone razem, w końcu natrafiły na siebie po latach i śmierci w tamtym życiu. Nagle na parking zajechało białe lamborghini, z którego wysiadł brat białowłosego. Uśmiechnął się lekko na widok, dwóch znanych mu sylwetek, mężczyzn, którzy narodzili mu nowe wspomnienia. Pamiętał ich pierwszą wigilię, ich pierwsze urodziny, pierwszą wielkanoc, pierwsze wakacje w gronie znajomych, pierwszy powrót do szkoły, pierwszy pocałunek, pierwszy stosunek i pierwszy flirt. On dokonał za nich wszystkie zdjęcia. Odtwarzał je na płótnie, gdzieś daleko za miastem, na plaży. On dokonał wzmianki o legendarnej grupie Zakshot. On przypomniał sobie o nich. Stanął za nimi murem, to przez niego teraz są na wolności. 

— Alberto, chodźmy już — Mruknął najstarszy, a szarooki oderwał się od wyższego i cmoknął jego usta, po czym odbiegł, żegnając się szybko. 

— Kocham cię... — Rzucił Vukadin, za swoim chłopakiem i odszedł z parkingu.

Jak słodkie serca, znów mogą spotkać się po latach. Śmierć im nie przeszkodziła i nie przeszkodzi w dalszych planach na przyszłość. Mieli już po 20lat, dosłownie, ponieważ Sindacco miał 22lata. Piękne jak szybko może minąć czas. Błękitnooki uśmiechnął się, po czym szybkim krokiem odszedł z tego miejsca. Przemieścił się do domu pociągiem. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, gdy wpatrywał się w gwiazdy nad sobą. Tyle wspomnień, a tak mało pamiętał. Przechodząc, przez próg drzwi wejściowych, swojego domu, do jego nozdrzy doleciał zapach, smażonego bekonu. Zaśmiał się i pobiegł do kuchni, wtulając się w starszą kobietę

— Mogłaś mówić, że przyjeżdżasz! Posprzątałbym — Jego matka, na te słowa prychnęła cichym śmiechem.

— Spotkałeś się z Alberto, kochanie! To jest najważniejsze — Uśmiechnęła się i rozmieszała ser na patelni.

— Skąd wiesz? — Brunet odsunął się od czarnowłosej i wślizgnął się na blat.

— Ernest mi powiedział — Odpowiedziała spokojnie i rzuciła do syna jabłko.

— Dzięki — Mruknął, wgryzając się w owoc.

— Jak było? — Zapytała, wyłączając palnik.

Wzięła trzy talerze i wyłożyła na nie jedzenie. Brunet spojrzał na nią zdziwiony. Jest ich dwójka, a nie trójka. Kobieta postawiła na stole talerze i wyjęła z szuflady widelce, oraz noże. Na nakryty obrus rozłożyła, idealnie sztućce i zastukała w rytm muzyki, lecącej z głośnika. Jak zawsze słuchała Chopina. Ruszyła w stronę korytarzyka, a chłopak podążył za nią wzrokiem. Nie musiał się wysilić, by wiedzieć kto ich odwiedził. Siwowłosy wpatrywał się w podłogę, ze skwaszoną miną.

— Eren! Co tu robisz? —Brązowowłosy przywitał go uściskiem. 

— Od dziś... Mieszkam tu — Oddał uścisk i westchnął ciężko.

— Co? Co z Grzesiem? — Vukadin zadał kolejne pytanie, wyraźnie zaniepokojony.

— Wyleciał do matki — Odsunął się od drugiego i zasiadł na krześle, przy stole i już nikt z nich się nie odezwał...

ღ⸺⸺⸺⸺⸺⸺⸺⸺⸺ღ

Valeria
Eren to kuzyn Vukadina

Zack
Co?

Viesta
W takim razie, odwrót! 

Zack
Nie możemy zawrócić! 

Cassidy
Gregory jest cały

Chase
Jego matki nie było w domu

Viesta
Bo jest kurwa ze mną, zjeby!

Cassidy
To wszystko tłumaczy 

Viesta
Macie odstawić Gregory'ego pod dom Vukadina

Chase
Się robi, księżniczko ;)

Viesta
Nikt nie jest tu dziewczyną, książe :)

Chase
Nie umiesz się bawić :c

Vukadin
???

Viesta
VUKADINNNN haha, cześć braciszku! 

Vukadin
Oj David... Masz przejebane

Viesta
WYBACZ MI! GREGORY JEST CAŁY!

Vukadin
Eren się załamał! 

Viesta
Przeproś go ode mnie, przepraszam :c

Erenik 
Jestem tu @Viesta :)

Viesta
Przepraszam Eren :c

Erenik
Ehhh, uznajmy, że ci wybaczam 

Speedo uśmiechnął się na przeczytane wiadomości i szybko odpisał odpowiedź, pod czujnym okiem Erensta.

Speeduś
Biedny Grześ

Vukadin
Speed! Hej ;)

Speeduś
Czyśśś! :)

I tak było już zawsze, pięknie, słodko. Vukadin i Alberto pozostali na zawsze razem. To już nie był Vasquez i Albert, to były inne osoby. Miejące inne charaktery i inne zamysły. Inne poglądy, inne rzeczy, więcej pieniędzy i nienawidzili wyścigów. Tak połączył ich świat. Czyż to nie słodkie? W tamtym życiu, zginęli przez bruneta, w tym życiu, nie zginął jeszcze nikt...

ღ⸺⸺⸺⸺⸺⸺⸺⸺⸺ღ

1005słów

Przepraszam jeśli są jakieś błędy!

Vukadin - Vasquez
Alberto - Albert

Taktyczne Blachary na urodziny XlomiSu wszystkiego najlepszego<33

Miłego Dnia/Nocy! <3

Coffeuu~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro