Kłótnia o spokój (Gintama)
Tytuł: Kłótnia o spokój
Anime/Manga: Gintama
Pairing: GinHiji lub Gintoki Sakata x Toushirou Hijikata
- Jesteś aresztowany - powiedział demoniczny wicedowódca, skuwając srebrnowłosego samuraja.
- Ha? Za co?
Toushi spojrzał na niego nieprzychylnie.
- Za molestowanie seksualne.
- Przecież to ona na mnie wpadła. I widziałem jedynie jej majtki! - usprawiedliwiał się Gintoki, pozwalając się prowadzić do wozu policyjnego.
Nie usłyszał odpowiedzi. W zamian za to został posadzony na tylne siedzenia auta. Hijikata zajął miejsce kierowcy i ruszył.
- Jedziemy na komendę?
Nikt znowu nie odpowiadział.
- Wsadzą mnie do celi? Tak po prostu im na to pozwolisz? I ile mi dadzą? 5 lat za zobaczycie babskich majtek? Chcesz udupić swojego chłopaka?
Toushirou mlasnął, słysząc ostatnie słowo. Gwałtownie zatrzymał auto i wysiadł. Chwilę później otworzył drzwi po stronie Gintokiego i wyciągnął go. Prowadził go ze sobą prosto w stronę świątyni.
- Hej, hej, dokąd mnie zabierasz? Chcesz mnie pobić? Za cudze majtki? To zemsta za to, że ukradłem ci portfel?
Policjant wciąż nie odpowiadał. Ciągnął chłopaka prosto w stronę lasu. Tam popchał go na jedne z drzew. Zbliżał się do niego, a Gintoki zaczął coraz bardziej panikować.
- Obiecuję, że już tego nie zrobię. No weź. Oddam ci. Oddam ci je wszystkie, okey? Tylko nie...
Samuraj nie dokończył, bo wicedowódca pocałował go. Nim się spostrzegł Hijikata całował jego szyję. Był zaczerwieniony na twarzy, prawdopodobnie z zawstydzenia.
- Zaciągnąłeś mnie tutaj, by mnie zgwałcić za to, że cię związałem...?
Toushi uderzył go pięścią w brzuch z całej siły, przez co ten zgiął się wpół.
- Ja mam cię przelecieć?
Znowu poczuł uderzenie. Tym razem prawie zwymiotował psim żarciem, którym nakarmił go rano Toushirou.
- Idiota - prychnął Hijikata, patrząc spod byka na swojego chłopaka.
Sam nie był pewien, jakim cudem się w nim zakochał.
- To nic takiego.
Wicedowódca odwrócił się plecami do samuraja, czując, że zaraz padnie trupem ze wstydu. Oczywistym było, dlaczego go tu zaciągnął. Poczuł dłonie Gintokiego na swoim ramieniu.
- Zazdrosny? - wyszeptał mu do ucha, po czym nadgryzł je. - Nie ma o co...
Srebrnowłosy musnął nosem jego szyję i wysunął dłonie pod jego mundur. Skóra bruneta była miła w dotyku.
- Nie jestem zazdrosny, rozczochrańcu.
Hijikata spróbował go odepchnąć, ale ten miał więcej siły, więc odpuścił sobie uwolnienie. Zamiast tego pochylił głowę, po czym cofnął ją i tyłem głowy uderzył w nos samuraja, który natychmiast poluzował uścisk, dając mu okazję do ucieczki.
- Cholera... Odbiło ci! Jeśli nie chcesz seksu, to nie przeszkadzaj mi gdy wykonuje zlecenie!
Toushiro skrzywił się. Choć Gintoki miał rację, nie chciał mu tego przyznać. On sam nie wiedział, czego dokładnie oczekuje.
- To wracaj, Yorozuya. Wracaj do tej paniusi, mam nadzieję, że dobrze się tobą zajmie.
Nie chciał tego powiedzieć, ale nie potrafił nad sobą panować.
- Znowu zaczynasz? Przecież nic mnie z nią nie łączy!
Gintoki był coraz bardziej zirytowany.
- To idź to tej kurtyzany! Albo do tej zboczonej ninja! One na pewno ci nie odmówią!
Teraz oboje krzyczeli.
- Co one mają z tym wspólnego? Przecież wiesz, że tylko ciebie lubię, a co chwilę posądzasz mnie o zdradę. Nie wytrzymam tak dłużej!
Sakata prychnął i klnąc pod nosem zaczął iść w stronę, z której przyszli. Jedyne na co miał teraz ochotę, była gra w pachinko. W tym samym momencie Hijikata stał jak wryty, poczerwieniały na twarzy. Już wiiedział, że chciał jedynie usłyszeć, że Gintoki go lubi, ale nie w taki sposób. W jednym momencie zalała go fala wstydu. Spojrzał w stronę, w którą odchodził samuraj. Jeszcze mógłby go dogonić i przeprosić, ale nie chciał się bardziej kompromitować. Odkąd ich dwójka zaczęła się spotykać, nie potrafili się dogadywać. Łączył ich przede wszystkim seks, a on chciał czegoś innego, tylko nie potrafił po to sięgnąć, jeszcze bardziej ich w ten sposób nie poróżniając. Gintoki musiał mieć go dosyć. Myśląc w ten sposób, powinien był to zakończyć zanim zaczął się tak czuć. Czuć się tak niezaspokojony.
- Gintoki, przepraszam - wyszeptał, mając nadzieję, że to usłyszy tak jak na filmach.
Usłyszy, podejdzie do niego, przytuli i powie, że nic się nie stało, i że go kocha. Ale Yorozuya nie zatrzymał się. Schodził już po schodach. Hijikata pomyślał o tym, jak kończą bohaterowie filmu, którzy byli najlepszymi przyjaciółmi protagonisty i jednocześnie kochali jego ukochaną. Oni praktycznie nigdy nie mówili tego, co czuli i kończyli z niczym. On tak nie chciał.
- Przepraszam! - krzyknął, ale Gin nawet na niego nie spojrzał. - Byłem zazdrosny! Przepraszam! Wybacz, Gintoki! Zrobię dla cię wszystko! - zawołał desperacko. - Proszę, Gintoki - powiedział ciszej.
Zamknął oczy i resztkami sił starał się nie rozpłakać. Skończył jak Gintoki. Z niczym. Z tą różnicą, że on nie musiał się wstydzić swojego życia. Westchnął. Uspokoił się. Nie ma potrzeby przejmować się facetem, który co trzecią noc spędza przy śmietniku, nie kontaktując. Żal mu siebie się samemu robiło na myśl, że mógł oczekiwać od niego, że go zrozumie. Wzdrygnął się, gdy ktoś położył dłonie na jego biodrach i pocałował go krótko w usta. Otworzył oczy i omal się nie roześmiał.
- Wybaczam, kochanie - powiedział z lekkim uśmiechem Yorozuya.
Hijikata odwzajemnił go. Właśnie przez takie chwilę nie potrafił go zostawić i znaleźć sobie kogoś bardziej odpowiedniego. Toushirou przysunął się do niego, splatając swoje dłonie na karku Gintokiego. Yorozuya przeczesał jego włosy. Hijikata myślał, że znowu go pocałuje, a potem zabierze co hotelu, ale ten delikatnie go odepchnął.
- Wymyśliłem jak mi się odpłacisz za tę scenę. Zajrzyj do kieszeni. Widzimy się wieczorem.
Pocałował go w policzek i odszedł. Trochę zdziwiony Hijikata wyjął papierek z kieszeni. Widząc liczbę, znajdującą się na karteczce, czuł jak wzbierała się w nim złość. Tylko taki margines społeczny jak on mógł żądać jego miesięcznej pensji, by potem wszystko przegrać na automatach. I jeszcze mówić, że jest to zapłata za to, że jest z nim w związku.
- Wypchaj się, gnido! - krzyknął najgłośniej jak potrafił.
Poczerwieniał na twarzy. Przypomniał sobie o tym, że musi jeszcze pojechać na patrol z Sougo. Tylko tego mu brakowało.
- Też cię kocham - usłyszał cichą odpowiedź.
Nawet nie wiedział czemu, złość znikła.
END
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro