Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gentleman i Mikołaj (Gintama)

Tytuł: Gentleman i Mikołaj
Anime/Manga: Gintama
Pairing: GinHiji lub Gintoki Sakata x Toushirou Hijikata

Hijikata zawsze myślał, że nic go w życiu nie zaskoczy i jednocześnie uwłaczy jemu. Dzisiaj uświadomił sobie jak bardzo się mylił.
- Przepraszam, ale to jakaś kara? - zapytał, starając się opanować złość.
- Nie - usłyszał krótką odpowiedź.
Jeszcze raz spojrzał na swojego chłopaka, który jadł już 7 deser lodowy. Wcześniej pochłonął z 11 kawałków ciasta, 4 kefiry i pudełko muffinek. Po chwili jego wzrok skierował się na ludzi, otwarcie sobie z niego kpiących, a przynajmniej w taki sposób się czuł.
- Pasuje ci czerwony - dodał Gintoki, kierując w stronę jego ust łyżeczkę.
Hijikata niechętnie otworzył usta, przez cały czas żałując, że nie zabrał ze sobą majonezu.
- Bardzo dziękuję, a możesz mi wyjaśnić z jakiej to okazji bawimy się w cosplay.
- Cosplay nie najlepszy - mruknął Gintoki, ignorując go. - W tym stroju nie ma twojej duszy. Wiem, co mówię. Kiedyś spotkałem brodacza...
- Mam nadzieję, że nie pociągnąłeś go ze sobą na dno - oznajmił Toushirou, podciągając rękawy i poprawiając czapkę.
Ten strój był zdecydowanie niewygodny. Przypomniało mu to pierwszy dzień w jego mundurze. Nie mógł go znieść, a teraz wolałby go nigdy nie zdejmować. Do tego stroju nie było jednak potrzeby się przyzwyczajać.
- Nie wiem o czym mówisz.
Gintoki znowu zajął się jedzeniem.
- A więc to zrobiłeś?!!
Srebrnowłosy samuraj nie przejął się jego podniesionym tonem głosu. Do tego to on się przyzwyczaił.
- Nie nazwałbym tego pociągnięciem na dno - zauważył, przypominając sobie staruszka w stroju typowym dla włamywacza. - Spójrz na to z innej strony. Dzieci w końcu nie uciekają na twój widok - zmienił temat.
Hijikata zacisnął dłoń w pięści. To prawda, że parę dzieciaków przez niego płakało, ale to wcale nie znaczyło, że sam jego widok je przerażał.
- Chyba bardzo chcesz, żeby ta pięść znalazła się na twojej twarzy.
- Uspokój się, kochanie - powiedział Gin, uspokajająco. - Za parę dni święta. - Uśmiechnął się do wicedowódcy. - Wszędzie promocje.
Toushiemu nie udzielał się nastrój świąteczny w wielkiej częściej właśnie przez niego.
- Ale i tak ja płacę - przypomniał chłodno.
- I tak ty płacisz - przytaknął Sakata.
Brunet wziął głęboki wdech. Nie pozwoli się wyprowadzić z równowagi. Nie pozwoli się wyprowadzić z równowagi.
- Słyszałeś o kimś takim jak gentleman? - zapytał, starając się brzmieć spokojnie.
- Chodzi ci o mnie, tak?
Miał ochotę zapytać go, czy może choć raz zachowywać się poważnie, ale wiedział, że skończyłoby się to krzykami.
- Gentleman płaci za... - zamilknął, czując, że zaraz spali się ze wstydu - nieważne.
Swoją kobietę, jak mógł chcieć powiedzieć coś takiego. Przez tego rozczochrańca sam także zaczął głupieć.
- No, dokończ.
Gintoki otwarcie sobie z niego kpił, oblizując jednocześnie tą cholerną łyżeczkę z deseru za jego pieniądze.
- Nic - szepnął, czerwieniąc się.
Już nie tylko jego strój był czerwony.
- Hijikata-kun, nie wiedziałem, że masz taką dziewiczą duszę - zaśmiał się Gintoki, odsuwając od siebie pucharek i skupiając się na mężczyźnie przed sobą.
- Och, zamknij się - poprosił demoniczny wicedowódca, odwracając wzrok. - Ta dziewczynka chyba chce do mnie podejść - zauważył, spoglądając na około 4-letnią dziewczynkę, wskazującą na niego palcem.
Obok niej siedziała prawdopodobnie jej mama, jedząc ciasto.
- No Mikołaju, postaraj się.
- Nie upadłem tak nisko jak ty, by brać pieniądze od dzieci - wycedził brunet. - W ogóle nie chce z nią gadać. Zjadaj szybko i wracaj do tego sklepu, bo chcę się przebrać. Nie wierzę, że wziąłem wolne w pracy dla paradowania po mieście w stroju Mikołaja - powiedział chłodno.
Miał tyle niewykorzystanych dni urlopu, a marnował je zawsze na niego. W dodatku skoro to nie on patroluje ulice to robi to Sougo. Dzisiaj miał nadzieję, że się obijał i zajadał ramen. Albo poszedł gdzieś z chińską dziewczynką. Wtedy na pewno się nie spotkają.
- Kochanie, nie spiesz się tak. Dzisiaj jeszcze musisz kupić prezenty - przypomniał Gin, kładąc dłoń na jego, chcąc go w ten sposób odrobinę udobruchać.
- Że co, proszę?
Nigdy w życiu nie obchodził czegoś takiego jak święta Bożego Narodzenia, a już tym bardziej nie przygotowywał komuś prezentów i nie widział żadnych powodów, by zacząć to robić.
- No, Kagura i Shinpachi powinni coś dostać, bo to jeszcze dzieci, a my już jesteśmy jakby rodziną, więc wiesz... - wyjaśnił Gin.
- A ty, Yorozuya?
- Co ja?
Gintoki nie rozumiał.
- Prezent dla mnie.
Na chwilę zapadła pomiędzy nimi niezręczna cisza. Gintoki zabrał swoją rękę i podniósł.
- Proszę pani - zwrócił się do jednej z kelnerek. - Chciałbym jeszcze coś zamówić.
- Nie unikaj odpowiedzi, Yorozuya!
Toushi był gotowy w każdym momencie wstać i go złapać, choć wiedział, że i tak tego nie zrobi, nie chcąc zwracać na siebie jeszcze większej uwagi.
- Muszę pilnie do toalety. Powiedz pani, że jeszcze jeden truskawkowy.
- Gintoki - Hijikata zwrócił się do niego po imieniu. - Gintoki! - krzyknął za nim, ale ten wbiegł już do lokalu i zostawił go samego przy stoliku. - I ty się nazywasz gentlemanem.
Z lekkim strachem stwierdził, że dziewczynka idzie w jego stronę i chyba chce się przytulić.

END

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro