⊙⊙⊙
Pressure była skarogniadą klaczą ze skarpetkami na tylnych nogach. Urodziła się trochę później, bo w połowie czerwca, jako córka dwóch nie najlepszych, ale i nie najgorszych koni wyścigowych. Już jako źrebak zachwycała swoim wyglądem i ruchem. Zapowiadał się śliczny koń sportowy, ba, wyścigowy.
Dorastała w prywatnej stadninie państwa MacDarrenów, razem z innymi źrebakami w przyszłości przeznaczonymi do sportu, w Dakocie Północnej, trzydzieści kilometrów na południe od granicy z Kanadą. Jednak gdy klacz skończyła dwa lata, wtedy jeszcze bezimienna, została zakupiona przez Spencer Org, która miała zamysł zrobić z niej konia do WKKW i zabrała ją do Missouri. Po prawie pół roku kobieta wystawiła klacz na aukcji dla dwu i trzyletnich koni pełnej krwi angielskiej, z powodów finansowych. Miała lekką nadzieją, że się nie sprzeda, bo klaczka kilka dni w wcześniej nawet dobrze skakała w korytarzu i marzyło jej się pogalopować na tym koniu.
Jednak ze względu na dobrą budowę Pressure, została ona zakupiona za czterysta dwadzieścia tysięcy dolarów - co było dość wysoką cenną za konia prawie trzyletniego w Jefferson City - przez Dave'a Storma, który miał własną stadninę w Kentucky. Spencer z dużą dokładnością opowiedziała mu o kontuzji klaczy sprzed trzech miesięcy i o wszystkich możliwych skutkach trenowania jej w kierunku ogólnie sportowym, a dokładniej wyścigowym, próbując jakoś jeszcze odzyskać klaczke, ale ten tylko machnął ręką i zapewnił, że u niego Pressure będzie miała znakomitą opiekę. Zabrał ją więc do siebie i już po dwóch miesiącach klacz rozpoczęła treningi pod czujnym okiem Philipa G. Johnsona.
- Podoba mi się jej galop - powiedział podczas któregoś z treningów na torze w hrabstwie Henderson do Dave'a. Philip był średniego wzrostu mężczyzną, którego brązowe włosy zaczynały jaśnieć by niedługo zsiwieć. Miał zbitą posturę i zawsze był gładko ogolony. - Jest obszerny, ale i okrągły. To galop idealny. Spokojnie mogłaby dostać za niego wysoką ocenę w pokazach, ale i tutaj nam nie zaszkodzi. Mamy jedną gwiazdę za drugą, może ona jest następną?
I tak, w 1979, w lutym, Pressure jako dwu i pół letnia klacz miała zadebiutować na torze, na którym ćwiczyła od początku. Dziesiątego lutego wyszła wraz z czterema innymi trzyletnimi klaczkami na świeżo odśnieżony tor. Większość klaczy zaczynały tą Allowance nowy sezon, ona zaczynała karierę. Wiadomo było, że biegły tam dwie klacze, które miały dobre poprzednie sezony, a podobno jedna z nich była jakąś tam siostrą Ruffian, czy Secretariata. Co było możliwe, ale bardziej możliwe było to, że to było plotka - zapewne za niedługo pojawią się też wcale-nie-ale-jednak-rodzeństwa Seattle Slewa i Affirmeda. Chwała po ich zwycięstwach jeszcze nie opadła, a ludzie nawet nie wiedzieli na co bardziej zwrócić uwagę - dalszą karierę ostatniego Trójkoronowanego czy Najlepszego Dwulatka 1978, Spectacular Bida.
Pierwsze schody przy debiucie na torze Ellis Park zaczęły się przy wprowadzaniu do maszyn startowych. Pressure na początku nie chciała dać się wprowadzić, a gdy to już się stało i drzwiczki za nią się zamknęły, zaczęła wariować - szarpała głową, próbowała stawać dęba i wierzgać. Napierała też na przednie drzwiczki, unosząc wysoko głowę, jakby chciała jak najszybciej wyjść. Po wyścigu, gdy trener pytał dżokeja co się działo, a ten nie wiedział co odpowiedzieć, opiekun klaczy, młody Jasper, stwierdził, że ona chyba nie lubi krat.
Z racji całego przedstawienia w startboksie klaczka wybiegając potknęła się i wyglądało jakby zaraz miała upaść. Spadła na sam koniec, przez kilkanaście, może kilkadziesiąt pierwszych metrów nie mogąc złapać równowagi, a gdy już to się stało, biegła pięć i pół długości za ostatnią w stawce klaczą. Dystans wynosił sześć furlongów, a skarogniada już na początku miała biec szybko, jakoby sprintem. Szybkie prucie do przodu było tym, co najlepiej jej wychodziło. Bez jakiś zaczajeń z tyłu, lokowaniem się na środkowych pozycjach. Nie. Jak najszybciej do przodu. Z racji, że niemal od razu łapała tempo, trener przed wyścigiem był niemal pewny, że wygra, albo chociaż zajmie drugie lub trzecie miejsce. Cóż, teraz już nie.
Pressure dogoniła towarzyszki zanim dotarły do pierwszego zakrętu. Z racji, że klacze biegły raczej w zbitej grupce, to po wyjściu z zakrętu zaczęła walkę o zwycięstwo. Ale siwa klacz z którą walczyła, ta która podobno była siostrą Ruffian, nagle zaskoczyła i wypruła do przodu. Wspomagana przez dżokeja z batem skarogniada również przyspieszyła i na moment wyprzedziła siwkę. Jednak ta nie poddała się i finalnie wygrała o nos. Jednak Philip był zadowolony.
- Gdyby się nie połknęła na początku, wygrałby. Bardzo mnie cieszy, że nie była aż taki mokra od potu jak tamte klacze. Nawet w połowie!
- Co teraz proponujesz? - spytał Dave, poprawiając marynarkę. Był szczupły i wysoki oraz miał kasztanowe włosy. Był też młody, ale z końmi obcował od zawsze. Rodzinny interes.
- Chciałbym w tym roku wystawić ją w Coaching Club American Oaks. Mogłaby pobić rekord Ruffian. - Uniesiona prawa brew Storma sprowadziła go na ziemię. Odchrząknął. - Zobaczymy.
Klaczka wróciła do stadniny Dave'a niedaleko Henderson. Tam leniła się na pastwiskach całe cztery tygodnie po jej debiucie, by na początku piątego wrócić do treningów. Johnson postanowił, że skarogniada pobiegnie w Lexington Stakes w połowie kwietnia. Dave na początku zdenerwował się i stwierdził, że to bez sensu, bo miała pobiec tam w towarzystwie ogierów, ale po przekonywaniach Philipa, że stawka raczej będzie mało wymagająca, a to będzie idealny test dla klaczy, właściciel zgodził się, choć przeczuwał, że klacz nie da sobie rady.
Dwa dni później byli już w Lexington, a skarogniada wydawała się zachwycona dużą stajnią i torem. I dużą ilością ludzi. O tak, uwielbiała zaczepiać ludzi. A gdy już odkryła, że niektórzy dają jej smaczki, to najchętniej cały czas stałaby z głową wyciągniętą na korytarz i zaczepiła ludzi.
- Nie jestem pewien czy da radę wytrzymałościowo - powiedział tydzień przed wyścigiem Dave. - Może te cztery tygodnie bez treningów to było za długo. Jest zasapana po mili.
- Nic dziwnego, skoro przebiegła tą mile w tempie równym lub szybszym ogierowi - odparował Philip. - Możemy dziś ją przegnać na te osiem i pół furlonga. Z jakimś starszym ogierem czy tam wałachem. - Storm przez chwilę myślał.
- Dobrze. Niech tak będzie.
Za godzinę Pressure była wprowadzana do treningowego startboksu, ale oczywiście nie obyło się bez protestów z jej strony - szarpała i wierzgała, a przed startem uniosła wysoko łeb i naparła na drzwiczki. Johnson mruknął coś do siebie, zastanawiając się co jest nie tak z tym koniem.
- Ona nie lubi krat, to normalne - powiedział Jasper. Trener i właściciel klaczy spojrzeli na niego. - Pan też nie chciałby obserwować niczego zza krat. Nawet w boksie wystawia cały czas łeb, chcąc być poza zasięgiem krat.
- Jasne - odrzucił sarkastycznie Dave, bo to brzmiało śmiesznie. Może miał rację, ale przedstawił to w sposób zabawny. Philip pomyślał to samo, jednak tylko odwrócił się w stronę koni, gdzie startująca gniada o mało się nie wywaliła.
U skarogniadej w boskie następnego dnia klęczał Philip, dotykając jej przednich lekko rozpalonych nóg.
- Mogą być obite, albo wczoraj przeholowaliśmy - mruczał cicho, ale tak, że i Jasper go słyszał. Klacz stała ze skulonymi uszami. - Na razie maść chłodząca i wcierki, jeśli jutro przy śniadaniu nadal będzie tak samo, wezwij weterynarza i po mnie zadzwoń.
A więc następnego ranka, gdy Jasper dał klaczy jeść, odwinął jej nogi z granatowych bandaży i stan kończyn był według niego dobry, tylko nałożył nową warstwę wcierki i zawinął nogi z powrotem.
W przeddzień wyścigu, osiemnastego kwietnia późnym popołudniem, Philip stał w wejściu do boksu i patrzył się na jedzącą siano Pressure. Po chwili odszedł w kierunku budki telefonicznej.
- Nie jestem pewien co do tego, czy powinna jutro biec - powiedział, gdy Dave odebrał.
- Nadal ma rozpalone nogi?
- Nie, al..
- Pobiegnie.
Jednak następnego dnia nogi znowu były rozpalone. Storm kilka godzin przed biegiem wypisał klaczke i wezwany został weterynarz. Okazało się, że kontuzja nie jest groźna, ale może wracać, jeśli skarogniada miała regularnie startować.
- Wtedy odpowiednia maść i zmniejszenie aktywności fizycznej. Ale pod żadnym warunkiem zrezygnowanie z niej; tą kontuzję trzeba rozruszać - trener pokiwał głową.
- Jest groźna?
- Tylko ignorowana. Jeśli będziecie robić tak jak mówiłem, może nawet biegać, byleby miała zapewniony odpoczynek i odpowiednią rozgrzewkę. Byle jej nie ignorować. Tak jak wcześniej mówiłem, pewnie wynika z jakiejś wcześniejszej kontuzji. Podobnie jak człowiek uszkodził sobie nogę, to potem musi dbać jeśli chce uprawiać sport, a szczególnie, że kontuzja może wrócić.
- Kiedy może pobiec? - Philip zdziwiony spojrzał na właściciela, bo myślał, że ten odeśle klacz na emeryturę.
- Za trzy tygodnie, mniej-więcej.
Weterynarz wyszedł, a właściciel spojrzał na trenera.
- Może to i lepiej, że nie pobiegła. Wybierz dla niej dobrą gonitwę za jakieś dwa miesiące.
- Coaching Club American Oaks.
- Niech będzie.
Jednak klacz wyjechała na Belmont Park trzy tygodnie wcześniej by najpierw pobiec w Acorn Stakes, a dopiero miesiąc później w Coaching Club American Oaks. Trener stwierdził, że dobrze by było, by klacz jeszcze choć raz gdzieś pobiegła.
Dwudziestego szóstego maja było ciepło, a tor był lekko błotnisty po piątkowym deszczu. Trybuny były w trzech czwartych zapełnione, ale ludzie co chwila pogwizdywali czy pokrzykiwali, przez co wydawało się, że jest ich więcej.
W Acorn biegło dziewięć klaczy razem z Pressure. Najbardziej klaczy podobała się przestrzeń - tor w Elmont był ogromny. Maszyna startowa stała za wyjściem z pierwszego zakrętu, a nie dobre pół prostej przed jak to jest zazwyczaj na innych torach.
Ludzie krzyczeli, gwizdali oraz hałasowali na wszystkie inne sposoby. Skarogniada była niespokojna, spięta i co chwila odskakiwała. Miała numer dziewiąty, więc wprowadzana do maszyny była ostatnia. Tak jak poprzednio, na początku nie chciała wejść, a jak już to zrobiła to zaczęła wierzgać w starboskie. Przed samym startem uniosła wysoko głowę i naparła ma przednie drzwiczki, a stojący za barierką wśród tłumu Jasper mruknął do siebie coś o tym, że też nie lubi krat. Tym razem tak jak ostatnio na początku potknęła się i nie potrafiła złapać równowagi. Dopiero gdy została trzy długości za ostatnim koniem, zaczęła biec w rytmie.
Około dwieście metrów przed zakrętem zrównała się z ostatnią, gniadą klaczą. Szybko ją wyprzedziła i doganiała pozostałe konie, które tym razem biegły w odstępach jednej - trzech długości. Biegła na równi z czwartą klaczą w stawce, kiedy zaczęli wchodzić w zakręt. Wtedy wszystkie konie przyspieszyły, więc i Pressure przyspieszyła, ale wyprzedzanie coraz szybciej biegnących koni było trudniejsze niż biegnących stałym tempem. Wpadła na ostatnią prostą równając się z faworytką wyścigu, która biegła druga. Do celownika zostało czterysta metrów, a do zwycięstwa przynajmniej trzy i pół długości.
Komentator z zapartym tchem, relacjonował wyścig w duchu zachwycony i oczarowany tą nieznaną dotychczas klaczą. Skarogniada dogoniła prowadzącą kaszankę, wyprzedziła ją i wpadła na celownik z przewagą półtorej długości. A spiker był wniebowzięty i tylko napomknął o pozostałych koniach, zaczynając opowiadać o Pressure. Zaś klacz stojąc w kręgu zwycięzców i czekając na wieniec parskała i przestąpywała z nogi na nogę, strzygąc uszami. Ludzie byli zachwyceni. W gazecie następnego dnia pojawił się artykuł o Niesamowitym Koniu Znikąd, który nawet po biegu drepcze w miejscu.
Za to w boksie u Pressure następnego poranka Jasper wcierał w jej obolałe nogi maść chłodzącą. Skarogniada na początku wyrywała nogi, ale gdy opiekun zaczął wcierać maść twardą szczotką, klaczka odpuściła.
- Niech chodzą z nią na długie spacery. Powinna teraz odpoczywać, ale skoro trzeba to rozruszać.. - mówił Philip. - Do końca tygodnia spacery, a potem będą na nią wsiadać żeby sobie pobiegła. Do Coaching mamy jeszcze miesiąc, musi pobiegnąć choć trzy razy na czas.
Jednak żwawa zazwyczaj klacz, w nowym tygodniu wcale nie chciała kłusować czy galopować i tylko bat ją ruszał. Trzy takie treningi później, nogi klaczy były rozgrzane, bardziej niż zazwyczaj.
- Nie chce iść do przodu, a zazwyczaj rwała - mówił weterynarzowi przez telefon Johnson. - Dziś jej nogi były przynajmniej dwa razy bardziej rozgrzane niż zazwyczaj. Nałożyliśmy maść, ale ona chyba działa tylko tymczasowo. Powinien pan chyba przepisać inną.
- Czy aby na pewno klacz miała zapewniony ruch po wyścigu?
- Koń powinien trochę odpocząć. Chodzili z nią na długie spacery przez te pierwsze kilka dni, a potem zaczęliśmy wdrażać pracę pod siodłem, ale tak jak mówiłem; nie chce iść do przodu, a jej nogi są gorące.
Weterynarz w słuchawce cmoknął.
- Dobrze, przepiszę mocniejszą maść, ale następnym razem niech ten okres odpoczynku po wyścigu zostanie zmniejszony do maksymalnie dwóch dni. Dobrze byłoby gdyby była też przynajmniej kilka godzin na pastwisku, ale rozumiem, że to mało możliwe.
Nowa maść działa lepiej, ale Pressure nadal była zamulona i niechętna do współpracy. Po tygodniu takich treningów, przyszedł czas na bieg na czas.
- Trzeba dać jej bata żeby ledwo szła kłusem, nie wiem jak to będzie - powiedział Philip, kręcąc głową.
Jednak klacz cudownie zaskoczyła - stała się elektryczna, tak jak kiedyś i parła do przodu. Trener był zachwycony i patrząc na stoper z bardzo dobrym czasem klaczki, nie mógł się doczekać Coaching Club American Oaks.
- Uważam, ba, jestem pewien, że nasza klacz wygra. Osiąga niesamowite czasy, najwyższe ze wszystkich treningowych czasów innych uczestniczek biegu - mówił pewnego dnia niski i pulchny facet w granatowym garniturze, stojąc obok boksu jasnogniadej klaczy, która była faworytką wyścigu. Była to też faworytka z Acorn, gdzie dobiegła trzecia. Naprzeciwko dwaj mężczyźni pokiwali głowami. Jeden był w małym kapeluszu w kratkę i co pewien czas zapisywał coś w swoim notatniku, a drugi, wyższy i z haczykowatym nosem zadawał pytania.
Mężczyzna zachwalał swoją klacz raz po raz, a stojący obok niego szczupły mężczyzna w okularach, który najprawdopodobniej był trenerem, co jakiś czas mu potakiwał. Ci dwaj dziennikarze - bo to chyba byli dziennikarze - którzy pojawili się nie wiadomo skąd, zdawali zawzięcie pytania. A w czwartym boksie po lewej, stojąc u boku Pressure i szczotkując jej sierść, przysłuchiwał się temu Jasper.
- No tak, ale warto zaznaczyć, że czasy nie wszystkich koni są publikowane. Czyżby pan wiedział więcej niż my wszyscy? - Właściciel klaczy uśmiechnął się półgębkiem.
- No pewnie - odparł. - Nie znam czasu tej rudej klaczy z Kalifornii, ani tej od Dave'a Storma, ale wiem, że na pewno nie uzyskują lepszych. Ruda przegrała większą połowę swoich startów.
- A Koń Znikąd? - po raz pierwszy w czasie całej rozmowy odezwał się niski facet w meloniku. Oczywiście miał na myśli Pressure. - Jej czasy z obu wyścigów są niemal rekordowe, dużo lepsze niż czasy pańskiej klaczy na te same dystanse.
- Ten koń grosza nie wart. Prędzej się połamie na starcie niż wygra i odbierze mojej klaczy szansę na zdobycie Oaks - warknął pulchny mężczyzna, plując przy tym na rozmówców.
Trener faworytki kiwnął tylko pismakom i ruszył za właścicielem, który szybkim krokiem ruszył w stronę wyjścia.
Jasper uśmiechnął się i wyszedł na korytarz.
- Gdyby Pressure wygrała Coaching dostałby pewnie białej gorączki, co? - spytał rozbawiony mężczyzn. Ci patrzyli na niego przez dłuższą chwilę, jakby nie rozumiejąc jego słów. W końcu Melonik kiwnął głową i przeniósł wzrok za opiekuna.
- To ona? - wskazał na klacz, która stała na granicy boksu i korytarza z uwiązem zwisającym do pęcin.
Jasper powoli do niej podszedł i wprowadził ją z powrotem do boksu.
- A gdyby wygrała bijąc rekord?
- Wtedy ludzie zapragnęliby zobaczyć ją z ogierami - odparł niemal od razu wyższy. - Najlepiej z Spectacular Bidem albo Affirmedem. A przecież wiadomo jak się skończył ostatni pojedynek klaczy z ogierem, na który ludzie tak bardzo się cieszyli.
Dwa dni później, o szóstej trzydzieści dwa, skarogniada klacz kłusowała po pustym torze, gdzie już za kilka godzin miał się zacząć Coaching Club American Oaks. Wysoko podnosiła nogi, które owinięte były granatowymi owijkami.
Pressure była pełna energii i co chwilę wyrywała do galopu, a dżokeja zaczynały już boleć przez to palce. Gdy w końcu pozwolił jej biec, zadowolona bryknęła, a jeździec zawisł jej na szyi. Jednak mimo, że ten próbował ją zahamować, ta tylko uniosła wysoko łeb i przyspieszyła. Wyskoczyła w powietrze jeszcze raz, a dżokej wylądował na ziemi i przeturlał się przez kilka metrów, jednak szybko wstał i puścił się w bieg za klaczą, która była już dobre dwadzieścia metrów przed nim.
Jasper z dezaprobatą cmoknął, widząc jak dżokej próbuje nieudolnie dogonić lekko galopującą klacz, która trzymała wysoko łeb, jakby nie chcąc by wodze spadły i zaplątały się w jej nogi. Jeszcze raz bryknęła, ani na chwilę nie kładąc po sobie uszu i trzymając je postawione na przód. Opiekun już miał krzyczeć, żeby jeździec darował sobie i że i tak jej nie złapie, a co najwyżej przestraszy, ale po prostu bez słowa wyszedł na środek toru i rozłożył na boki ręce.
I choć klacz mogła go spokojnie ominąć, posłusznie przeszła do kłusa, a potem stanęła, dając Jasperowi podejść pod siebie. Ten poprawił jej przekrzywione siodło i zaczekał aż zdyszany już jeździec skarogniadej dobiegnie do nich.
- Hm, na dziś już chyba wystarczy - powiedział opiekun z trudem powstrzymując śmiech, gdy ten w końcu stanął obok Pressure.
- Bez dwóch zdań. Przebiegiem niemal jedną czwartą jej dystansu i chyba umieram, a ona jeszcze drepcze - powiedział dżokej, rozpinając bluzę. A potem mruknął coś podobnego do "niewyżyty roślinożerca" gdy przechodził obok klaczy i przeszedł pod barierką w kierunku parkingu.
Jasper lekko zdenerwowany nie czekał aż wrócą do stajni, tylko uklęknął przy prawej przedniej Pressure i zaczął odwijać ją z materiału. Gdy klacz wyrwała cieplejszą niż zwykle nogę, ten cicho zaklął.
- Nie jestem pewien czy to dobry pomysł - mówił pół godziny później do Johnsona, stojąc przy wejściu do boksu i przeczesując ręką swoje złote loki. Miał dopiero dwadzieścia siedem lat i pochodził z Europy, a jako stajenny pracował, bo praktycznie nikt nie chciał go wziąć za dżokeja, do czego był dobrze przyuczony, ze względu na to, że miał równe metr siedemdziesiąt. - Jej nogi były znowu ciepłe. Po niemal całych trzech tygodniach bez tego wszystkiego.
Jasper trochę kaleczył angielski, ale ważne było, że wszystko rozumiał i potrafił się dogadać.
- To nic takiego - Philip machnął ręką. - Wysmarowałeś jej nogi nową maścią, prawda? - Opiekun skinął głową. - Jest bardziej skuteczna i na dłużej eliminuje ból. Podobno - mówił coraz ciszej, spoglądając spod zmarszczonych brwi na młodego mężczyznę. - Poczekajmy.
Po południu nie było potrzeby wypisywać skarogniadej - wydawało się, że poruszała się mniej sztywno, więc była siodłana do wyścigu.
Na trybunach było o jakąś jedną trzecią mniej ludzi niż ostatnio. Jednak dzisiejsze Coaching Club American Oaks było na swój sposób ważne, gdyż stanowiło trzecią gonitwę Triple Tiary. Jednak tak jak w tym roku Triple Crown nie miało zwycięzcy - Spectacular Bid pomimo wygranych Derby i Preakness dobiegł trzeci w Belmont - tak i żadna klacz nie mogła zdobyć Triple Tiary. Pierwszą część, Acorn Stakes, wygrała Pressure, drugą, Mother Goose Stakes, gniada klacz, która była główną faworytką. A dziś miało się okazać kto wygra trzecią część.
Bieg miał mieć zabójcze dwanaście furlongów, czyli półtorej mili. Dwa kilometry i czterysta metrów. Tyle samo co dystans na Belmont Stakes. Rekord szybkości na tym dystansie w Coaching wynosił dwie minuty, dwadzieścia siedem sekund i osiemdziesiąt setnych i został ustanowiony w 1973 przez klacz Magazine, a następnie odnowiony przez Ruffian w 1975. A dziś, trzydziestego czerwca 1979 Philip Johnson miał ogromną nadzieję, że Pressure go pobije. To właśnie do tego wyścigu szkolił ją odkąd zadebiutowała i wygranie go z ustanowieniem nowego rekordu było jego marzeniem.
Standardowo przy wprowadzaniu koni do maszyn skarogniada protestowała. Tym razem nawet klapnęła zębami w kierunku pracownika, który miał ją trzymać w maszynie.
Biegło osiem klaczy, a Pressure miała numer trzeci. Musiała czekać na pięć innych klaczy, więc denerwowała się jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Jednak tym razem nie potknęła się na starcie, a miała dość duże opóźnienie - wybiegła, będąc trzy długości za stawką, jednak od razu złapała rytm, co ułatwiło jej zadanie. Klacz jeszcze przed wejściem w pierwszy zakręt dogoniła stawkę i szybko wyprzedziła ostatnią klacz, nie wysilając się bardzo.
Po wyjściu na przeciwległą prostą skarogniada biegła już piąta. Lekko i zwinnie wyprzedzała kolejne klacze aż przy wejściu w ostatni zakręt biegła druga, tuż za faworytką. I wtedy zaczęła się prawdziwa walka. Obie klacze przyspieszyły, ale także zrównały się ze sobą. Wyszły na ostatnią prostą, dżokeje poganiali je, a one biegły coraz szybciej, szybciej i jeszcze szybciej.
Jednak to Pressure, która miała za sobą tylko dwa biegi i dopiero co skończyła trzy lata wyskoczyła do przodu. Wydawało się to wręcz irracjonalne, bo obie klacze biegły niesamowicie szybko i miało się wrażenie, że szybciej się nie da.
Chwilę później gniada klacz, która była faworytką, całkowicie opadła z sił i wbrew działaniom dżokeja zaczęła zwalniać.
Potem, przez kolejne sto pięćdziesiąt metrów nie było dokładnie wiadome czy to zasługa tej drugiej, która zwalniała, czy skarogniadej, która nadal przyspieszyła, ale przewaga Pressure rosła. Najpierw była to długość, potem dwie. W chwili przekroczenia celownika wynosiła ona cztery.
A komentator, oczarowany jak ostatnim razem, z ogromną radością ogłosił, że ten Niesamowity Koń Znikąd nie tylko wygrał, ale z czasem dwóch minut i równych dwudziestu siedmiu sekund ustanowił nowy rekord. Publiczność była w stanie uniesienia, tak jak spiker, właściciel i trener, i tylko Jasper zauważył, że klacz idzie niesamowicie sztywno i jakby nie w rytmie.
Podczas prowadzenia skarogniadej do kręgu zwycięzców, Philip zachwycał się nią, otaczając ramieniem Dave'a i dziękując mu za to, że może trenować tą niesamowitą klacz. Dziennikarzom powiedział tylko jedno zdanie:
- Ta klacz właśnie spełniła moje marzenie i dzięki niej czuję się naprawdę wyjątkowo, a mam przeczucie, że nie jest to ostatni raz.
I znów tylko prowadzący ją Jasper zauważył, że koń zaczyna kuleć.
Gdy tylko zaprowadził klacz do boksu, zawołał Johnsona, który właśnie mówił koledze przez telefon jakiego szampana ma mu kupić.
- Chwileczkę, rozmawiam - mruknął uśmiechnięty do opiekuna, stanął tyłem i odwrócił się dopiero po dwóch minutach, gdy odłożył słuchawkę telefonu i wyszedł z budki. - Coś nie tak?
Jednak Jasper po prostu ruszył do boksu Pressure, zbyt zirytowany by należycie rozmawiać z tym starszym mężczyzną. Trenerowi, który szedł za nim, uśmiech zaczął schodzić z twarzy.
- Kuleje na lewą przednią. Zaczyna puchnąć - powiedział cicho opiekun, szybko idąc. Energicznie otworzył drzwiczki boksu, które trzasnęły odbijając się od ściany i wskazał na uniesioną lewą przednią klaczy. - Coś te pana marzenia drogo kosztują - powiedział ironicznie.
Przez cały miesiąc Storm i Philip zbywali dziennikarzy tym, że zastanawiają się nad kolejnym startem dla Niesamowitego Konia Znikąd. Jednak podczas gdy przy dziennikarzach zachowywali się przyjaźnie, to gdy ci odchodzili darli ze sobą koty. Dave robił Johnsonowi wyrzuty, że ten zepsuł mu konia i dopuścił do nieodwracalnej kontuzji, a Philip uważał, że kontuzja się niespodziewanie zaogniła i to nie jego wina, tylko weterynarza, który przepisał jakąś dziwną maść.
Jednak gdy doktor po miesiącu dalej twierdził, że kontuzja stanowi zagrożenie zdrowia a nawet życia w razie powrotów do wyścigów, musieli skapitulować. Szóstego sierpnia ogłosili, że Pressure przechodzi na emeryturę z powodów zdrowotnych, a dziewiątego ukazał się artykuł o tytule Marzenia Johnsona kosztują kariery niesamowitych koni wyścigowych. Niesamowitych Koń Znikąd znika, odchodząc na emeryturę, jako zapłata za chore marzenie Philipa G. Johnsona.
Trener skomentował to słowami, że chore czy nie, za każde spełnione marzenie trzeba zapłacić jego cenę.
A Pressure wróciła do Dakoty Północnej, do MacDarrenów. Tam beztrosko wypoczywała zdała od znienawidzonych krat, spędzając całe dnie, a czasem i noce, na pastwiskach. Urodziła sześć źrebiąt, jednak dopiero o jej wnukach było naprawdę głośno. Padła w 1999 z powodu skrętu jelit.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro