6. Apokalipsa Zombie
Pisane jako bajka, ponieważ pani na polskim pozwoliła legalnie pisać to, pod warunkiem, że będzie to bajka... Endżoj!
______________________
Dawno dawno temu (czyli wczoraj), żył sobie Rezi. Ale już nie żyje, bo Anka poszła do niego i chciała sprzedać kredę, ale on nie chciał kupić, więc go jednym słowem rozpierdoliła. "SPIERDALJ".
Wieki potem (1 godzinę) przechadzał się tamtędy Naruciak.
-Nanananana! Jestem sobie Naruciak! O mój-zauważył ciało- co to?
Pochylił się nad ciałem i wtedy duch reziego go opętał.
-Muahahahaha! Teraz mając ciało mogę się zemścić na teamie dealerów!!!
I poszedł wskreszać swoich fanów i zamieniać ich w bezmyślnie zombie.
>|na polanach|<
Grupka znajomych (Wafel, Ruda, Ben i Anka, która jest oficjalnie narzeczoną Ben'a, bo zgodziła się na seks, ale tylko po ślubie) siedziała sobie przy stole i ćpała kredę.
-Hasztag słeg, hasztag kreda, hasztag thug, hasztag hasztag...- wymieniała Ruda kiedy podpisywała zdjęcie na fb.
Nagle z jednej z tęcz zjechał Bóg Ćpunów, podszedł do stołu i położył na nim trochę towaru.
-Omfg ale jesteś ładny- ożywiła się Wafel i przytuliła go- bądź moim narzeczonym!?!
Widać było jego zmieszaną minę z pod maski dziwnego kota połączonego z krajotikiem.
-Noł Michau. Sup'?- odezwała się Anka.
-Aaaa, jak zwykle. Masz kredę o która prosiłaś.- odsunął wolne krzesło i usiadł na nim.
Nagle ktoś rozwalił jedną z tęcz i spadł deszcz skittelsów. To był Naruciak/Rezi z armią swoich zombie fanów.
-wstydź się! Zasypałeś nas skittelami!! Popatrz na siebię, co ty robisz?!?- Darła się Ruda.- A byłam twoją fanką!!!- rozpłakała się pod stołem.
-ANKO ZNISZCZĘ CIĘ.
-A czemy to?- powiedziała Jeffozjebka (napisałam to celowo, domyślcie się gad demed)
Ni z tąd, bo z yt przyleciał Gimper z krówką Mumu.
-Witaj cwelu. Zaraz cię rozdupczę. Krówko Mumu, wybieram cię! Użyj na nich Gwałtu.
Tak oto krówką Mumu wybiła prawie wszystkie zombie, ale duch Reziego użył magicznej mocy (khe... Pieniądze... Khe...) i Poszli sobie.
-Oł noł! Wezwę pomoc?- odezwał się Ben.
-Jesteś seryjnym mordercą, czy nie?- skomentowała szatynka (inaczej Anka)
Szybko wzięła rakietę tenisową, która magiczne znalazła się pod stołem i zaczęła szatkować zombie. A, że było ich tylko 20 po chwili ich prawie pokonała. Nagle słychać było dziwną muzyczkę, a na niebie pojawiły się nyan cat'y. Na jednym z nich siedziała Torgans Włożyła swoje MLG oksy i wycelowała bazuką w Naruciaka.
-Miałam powiedzieć jakiś zajebisty tekst... Ale zapomniałam, więc po prostu cię rozwalę.
Strzeliła bazuką w Naruciaka i zuy duch go opuścił i poszedł do piekła za próbę zabicia Anki.
-WidZiSz??? Widzisz?! To ja ją tu przywolałem!!- krzyczał Ben do Anki.
-Tja...- Anka podeszła do niego i pocałowała go w policzek.
On pewno liczył na coś więcej, ale na co, lol.
Wszyscy ćpali długo i szczęśliwie.
Di Ent (of czapter)
______________
Chcecie ślub Anki i Bena, czy ma się na niego fochnąć i odejść??
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro