3. Jeff samobójca
Dwie z trzech dziewczyn siedziały na łóżkach w nowym mieszkaniu.
-Powinnyśmy poszukać Anki.- zaczęła Ruda.
-Nieeeeee... Tak jest dobrze... tylko my we dwie...- Wafel przybliżyła się do Ady.
-Nope!- powiedziała dziewczyna podnosząc łokieć dla przestrzeni prywatnej.- Chodź!
Więc obydwie dziewczyny wyszły z pokoju i zauważyły, że nie mają butów.
-Łotafaq?!- wykrzyknęły chórkiem.
Zaczęły się ślizgać po podłodze jak po lodowisku.
-Łiiiiiiiiiiii!- krzyknęła Ruda kiedy akurat przewróciła się na tyłek i wtedy ją olśniło .
-Wafel!
-Co?!
-Ten dom próbuje nam przeszkodzić odnaleźć Ankę.- powiedziała z bardzo poważna miną.
-Co z tego?
-To z tego, że mogą być tu gwałciciele. (dam dam dam)
>|IN DE SEJM TAJM|<
Anka szła sobie po willi creepypasta (po tym jak ją wytropiła i zaciągnęła tam biednego Jeffa) kiedy nagle wdepnęła w coś mokrego.
-Hołli szit! Dżefusiu co ci mówiłam o rozlewaniu krwi???
Ale mordercy jak potem się okazało nie było w pobliżu.
Jego fanka numer 1 znalazła go w jego pokoju. Oczywiście się zamknął od środka, więc musiała zrobić z buta wjeżdżam rozwalając przy tym drzwi. Ujrzała go tnącego się. Zanim cokolwiek zrobiła Jeff ryknął (nie wiem czemu używam tego słowa, człowiek nie ryczy).
-Dość. Dooooooooooość!!!!!11!111!!!1 Wiesz co? RZADNA MOJA PSYCHOFANKA NIE WKURWIŁA MNIE JAK TY! Podetnę se żyły!!! Hahahahahahahahah! No moim grobie napiszcie "Tu leży najpiękniejszy człowiek na ziemi jaki istniał i kiedykolwiek istnieć będzie!
-*faceplam* Kochanie, już dobrze uspokój się...
-NOPE.
Jeff wyskoczył przez okno i pobiegł tam gdzie go nogi poniosą. Zmysł Jeffozkebki włączył się u Anki. Kazała każdemu z willi szukać Jeffa. Kiedy Slenderman protestował spojrzała na niego wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu.
Znaleźli Jeffa przy wodospadzie WIELKICH ludozernychzlotychrybek.
(slołmołszyn)
-Nieeeeeeeeee! -Anka.
-Huehuehue!!- Jeff.
-Jestem głodnaaaaa. -Wafel.
Jeff skacze. Anka upada na kolana. Wafel płacze, bo nie jadła nic od drugiego obiadu.
-Nieeeeeeeeee!!!- krzyczy Jeffozkebka.
(end of slołmołszyn)
I Dżefrej przepadł.
-Hmmm.-An wstaje po czym zwraca się do Bena- Toooooo... Jesteś wolny?
-Jestem cały twój mała.- odpowiedział z uśmiechem który chyba uważał za seksowny, ale tak na prawdę wyglądał jak gościu który dostał paraliżu twarzy podczas żucia gumy.
-Lel, powiedziałeś do mnie mała, a ja jestem od ciebie wyższa o głowę... SOŁ LEL.
________________
Dosyć trudno robić jakąś mega śmieszną parodię, kiedy chcesz zachować fabułę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro