2. Tęczo-co?
-AAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaAAAaaaaAAAsazwk hbfefjb jehb jehhbf kj!!!-krzyczała Anka.
-Aaaaaaa zostawcie nas!!!- darła się ruda.
-Dajcie mi waaaaafla!!!- wrzasnęła Waffel i wszyscy się na nią spojrzeli. - No co?! Jestem głodna!
-Masz masło. - jeden z kucyków-separatystów podał Waffel masło.
-Fe, nie lubię masła.-odparła i znów wszyscy się na nią spojrzeli.
-Jesteście w Tęczolędzie- krainie wyobraźni, dostaliśmy zadanie dostarczyć was królowi.
-Czemu?
-Za dotknięcie tęczowego kilbla. - odparł kucyk.
-Anka! - krzyknęła Ada.
-To nie ja go dotykałam, krzycz na Waffel...
-Przestańcie wreszcie krzyczeć i... I... Chwila.- Anka zobaczyła kogoś- czy to??? Jeff!!! Omfg omg!!!-I w tym, momencie Jeffozkebka chwilowo straciła kontakt ze światem realnym (jeżeli można go tak nazwać).
-Okej, to idziemy do tego króla???- nagle spytała ruda.
-Taaaaaaaaaaak. Co jest nie tak z twoją koleżanką?- powiedział patrząc jak Anka skacze i krzyczy w okuł zdezorientowanego mordercy.
-Czasami tak ma... Na przód!!!-Tak oto grupka złożona z dwóch dziewczyn i koni uzbrojonych w wszelką broń ruszyła w stronę zamku. Anka zaś została sama z Jeff'em.
Sala tronowa była co najmniej dziwna. Rolki papieru toaletowego zawisały niczym zasłony przy oknach. Ściany jak i podłoga miały kolor, który najbardziej kojarzył się z kupą. Na środku wielkiej sali wiedział na kiblu koleś c tęczowym włosami.
-Ja jestem królem Tęczolędu!
-Z takim tronem to ty najwyżej możesz być królem sralni...- Powiedziała Ruda pod nosem.
-Cisza. Jak widzicie trochę tu utknąłem...- Nie zdążył dokończyć, gdyż Wafel mu przerwała.
-Ha! i ty masz się za króla skoro nawet z kibla wstać nie umisz!?- Chwilę potem wybuchła krótkim niekontrolowanym śmiechem.- Sorki, ale sam chyba to rozumiesz.
- No właśnie wiem.- Odpowiedział zirytowany "król".- Dlatego wy tu jesteście.- Zanim jakkolwiek zareagowały dodał.- przepowiednia powiedziała, że przyjdą nieznajomy z poza kibla i znajdą legendarny przepychacz do kibla.
-Nie, to nie my chciałyśmy iść na lekcje, ale oczywiście Wafel nigdy nie myśli.- powiedziała obojętnie i wzięła Wafel pod rękę.- My lepiej pójdziemy, bay!
Kiedy zmierzały do wyjścia drogę zastawili faceci w hełmach i bieliźnie założonej na ubrania.
-Nie, wy nie macie wyboru. Po prostu to zróbcie i dam wam spokój. Jak na razie dam wam mieszkanie w mieście. Macie na to dwa lata. Start!
-Myślałaś, że jeżeli powiesz "start" to my pobiegniemy czy coś?
______________
Nie za dziwne to się robi?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro