14. Oh hujmistrzu!
Ranek przyszedł w teczoledzie razem ze stadem drących się gruchaczy. (Stare meme wybaczcie) . Anka wstała z łóżka w którym wszyscy jej znajomi spali w najlepsze. Poszła napić się mleka.
Po chwili zauważyła, że nigdzie nie może znaleźć jej wiernego kompana Michaua. Normalnie mało by się tym przejęła, ale okazało się, że Michau zajebał jej ulubioną bluzę. Strasznie ją ten fakt zdenerwował, że nawet nie odstawiła mleka do lodówki , po czym wbiła do pokoju i wydarła się.
-Dobra ludzie, idziemy na polowanie!
-Jakie lanie?!-zapytała głucha Wafel po czym zaczęła wygrzebywać się z łóżka.
I tak każdy po kolei, oprócz Bena, który najwyraźniej nic sobie nie robił z faktu wkurwionej szony.
-Ben!!!11! K***å wstawaj!
-Lubię jak się złościsz mrmr tygrysku.
Tutaj pałka Anki się przegła.
Nie minęła nawet sekunda, i już był cały w zimnym mleku.
-Zwariowałaś?1 próbował wyzdrzemnąć mleko z włosów.
-nie martw się podobno świetnie działa na cerę.-skomentowała niewzruszona od niedawna nawrócona yaoistka.
-Teraz wyglądam jakbym komuś obciągał czy coś!
-A normalnie tego nie robisz? - wtrąciła się się Adu.
Po chwili byli już na zewnątrz.
Tak się złożyło, że tuż obok hotelu znajdowała się Biedra. Teraz pomyślcie co się stało następnie.
-OMFG ŚFIESZAKIIII!- wydarła się Waffle.
I już jej nie było. Wbiegła do środka przedzierając się przez zbiorowisko żuli, sebixów i Grażyn.
-Myślisz, że powinniśmy za nią iść?- odezwała się Adu do Anixa.
-Niee, poradzi sobie jest dużą dziewczynką, ma już okres i wgl.
-Wait, WAT? Czemu musiałaś mi to powiedzieć?- Adu wyraziła obrzydzenie.
-No przeprasza, że biologiczne aspekty bycia kobietą są dla Ciebie TAAAAAK ohydne, powinnam się za to zabić, bo to totalnie moja wina.
-|WRACAJĄC DO WAFLA|-
Co prawda nie miała pieniędzy, ale za to miała świetny plan. Plan którym sam Rajto by się nie powstydził. Plan który jest tak oryginalny i dopracowany, że przechytrzy wszystkie Grażki.
-Pan da tego świerzaka, mam chorą córkę.
-Co? Pani nie ma córki, założę się, że pani nawet jeszcze nie może mieć córki!- wydarła się jakaś baba z kolejki.
-Wypraszam to sobie!!11 Już mam okres, od jakichś 6ciu miesięcy!!!- oburzona patka zrespondowała do niemiłego komentarza.
Zapadłą niezręczna cisza. Pan sprzedawca z tak pomarańczową skórą, że moża by go pomylić z pomarańczą, nie spuszczając dzieffczynki z oczu wcisnął przycisk z napisem „ŚWIERZAKOWI NACIĄGACZE'
-NIE noeeeee proszę pana, ja niEEEE AAAAAAAAAAaa- Przez sufit wbił właśnie cały uzbrojony oddział koni królewskich.
-POpeŁNIŁA PANI ZBRODNIĘ NARODOWĄ. TO był zamach na dobro nas wszystkich... Na dobro świerzków... Pomyśl o tych wszystkich biednych chorych dziewczynkach, które nie mają swoich ukochanych gangsterów przez takich jak wy.- widać było, że koński ryj zaczyna się rozklejać.
Waffles wykorzystała tą sytuację aby zwiać cichaczem.
Sprzedawca do baby z kolejki: Oh, bohaterko! Masz w nagrodę tego darmowego śweżaka- Borufkę Basię.
-|W TYM SAMYM MOMENCIE|-
Reszta Squadu przemierzała ulice śmieciowego miasta Lemonuf w poszukiwaniu Michaua- porywacza bluz. Przechodzili właśnie obok jakiegoś creepy pana.
-OOoooo, jakie ładnie dziewczynki, chcecie abym pokazał wam słodziusie kotki w mojej piwnicy???
-Podziękuj....- zaczęła Anka, ale Maura natychmiastowo jej przerwała.
-CO? KOTKI? JESTEM W TYM!!!- skoczyła obcemu mężczyźnie w ramiona.
-Hahahahaha głupie słodkie dziewczynki!- wykrzyknął po czym srając tączą z odbytu poleciał w przestrzeń kosmiczną prawdopodobnie shipować takiego Niebieskiego zioma z Czerwonym if ju noł łot aj min.
-No i straciliśmy kolejną :/
-No ale pączusiu nareszcie jesteśmy samii- (serio Ben, ja już bym sobie odpuścił.-Author)
-CO, uważasz, że niby jestem gruba?
-Nie ale uważam, że mógłbym zrobić tobie krzywdę.
-Oh nie teraz mógłbyś wyciągnąć swoje 2cm i nikt by mnie nie ocalił on nieee.- tragizowała Anka
-CZEKAJ CO?- wykrzyknął uradowany emerytowany 10cio letni morderca.
Po chwili rzucił się na Anuśkę.
-WITAM państwa barzo serdecznie!!!!- przerwał im męski głos.
-Halo, pan to kto?- Anka zaczęła się ubierać. (Nie, jeszcze niczego nie robili, to nie R18, jak chcecie takie opisy, to idźcie czytać jakiegoś Hariego Portiera i boga seksu czy coś- Author)
-Jak to kto? JA jestem hujmistrzem!
-Eeeeee ok, wiesz gdzie jest michu z moją bluzą, albo taka mała czarna?
-Nie mam pojęcia o żadnym michaue, ale jeżeli dobrze zrozumiałem to słodką dziewczynkę ma Stefan.
- >:O ~gasp~
-Nie, nie martwcie się, Stefuś to równy gościu.
-Jak mamy odzyskać Mauryjkę???- rozpaczała Anka.
-Właściwie mogę wam pomóc... Za małą opłatą. Nagrajcie mi mrmr filmik.
-Co w sensie, że porno???- Ben widocznie się ucieszył.
-Jak kolwiek na to mówicie, ja chcę mrmr filmik!!11111!!!111
-ok., ok. Załatwimy to...
*dryń, dryń*
-HALO?? MARIOLA? NIE SŁYSZĘ CIĘ MÓW GŁOŚNIEJ!! CO MASZ ŚWIERZAKA DLA MNIE??? OH TAK BORUFKA BASIXXX!!!- powoli zaczął się oddalać .
Nagle! Stasznie dziwne odgłosy zaczęły się wydobywać z pobliskiego śmietnika. Jako, że Ben dżentelmen i nie pozwoli damie pobrudzić rączek rzekł:
-Nie martw się hun, ja się tym zajmę!- po czym kopnął śmietnik z którego wyleciał nie kto inny jak dziwne dziecko w masce kobiety-kosmity.
-Maskyś!!!- wydarła się Anka.
-no heii.
-Co ty tam robiłeś??? :o
-To wcale nie tak, że przez ten czas śledziłem was na zlecenie mojego bezdusznego szefa, który nie ma pojęcia czym są godziny pracy...
-Oh bo już myślałem, że śledziłaś nas uf...- ulżyło Benowi. - A tak w ogóle, to powiem że nawet nieźle wyglądasz.
-BEN senpaiii >.< - (masky, coś z tb nie tak, wezwać lekarza? -Author)
-Fajne ciuszki, ale lepiej wyglądałyby na mojej podłodze.
Ben przytulił się do Zamaskowanego chłopaka.
-To pistolet w twojej kieszeni, czy po prostu jesteś szczęśliwy, że mnie widzisz. - Ben spróbował uśmiechnąć się seksownie, ale niezbyt to wyszło i przez przypadek zabił osiedlowy monitoring który obecnie ich wszystkich obserwował.
- Skąd wiedziałeś?!?!?
Masky z mega speedem wyciągnął guna i posłał całą serię w stronę Ben'a.
-Maskyś!! Nieładnie!! Sernik OGAR!- skrzyczała go Anka.
-No wiem. Możliwe, że troszeczkę to moja wina. No ale kurczaczki, uznał, że ta cała jego „podłoga" nosiłaby ciuszki lepiej ode mnie no, stara.
-I feel U, stara.
-Eiii, ale wiecie, że mnie nie da się zabić? Jestem tak jakby.... bo ja wiem... Duchem???- podniósł się Ben . Krwawił jakby miał jakiś okres czy coś.
-Well FUCK THIS SHIET
_________________________________________________
Hejośki kochani, long time no see, eh?
No dobra, ale to nie ważne. W następnym rozdziale będzie się działo.
Jak zwykle liczę na was, komentujcie i jeżeli wam się podobało nie zapomnijcie dać gwiazdeczki!
P.S.: Normalnie rozdziały Tęczolędu będą ukazywały się w Niedziele, ale jutro jest jakiś koniec świata, czy coś, więc dzisiaj tak wyjątkowo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro