Początek
Mówią, że na początku był chaos. Ale prawdziwy Chaos powstał dopiero wtedy, kiedy ludzie zaczęli przystosowywać do siebie świat stworzony im przez Boga.
Cały ten proces zaczął się już w XIX wieku, kiedy to nauka weszła w życie ludzi na stałe. Świat zaczął się powoli zmieniać. Nowe stworzenia zastępowały stare. Choroby praktycznie nie istniały, a ludzie byli coraz bliżej nieśmiertelności. Natura nie miała przed nimi praktycznie żadnych sekretów.
Wtedy postanowili ponownie dosięgnąć Boga. Kiedyś Pan pokrzyżował ludziom ich plany, mieszając ich języki przy Wierzy Babel, lecz teraz stworzył coś, co potrafiło zmienić więcej niż języki ludzi.
Nazywamy ich Bożkami, gdyż ich moc pochodzi od Boga. Są, jak my, stworzeni na Jego podobieństwo, więc wyglądają z grubsza jak my. Główną różnicą jest to, że są ponad nami.
Ich zadaniem miało być zmienianie świata, tak, aby ludzie przestali sami to robić, wbrew Stwórcy. Diabły jednak nie ominęły tej okazji i zaatakowały najcenniejszy skarb naszego Stwórcy Jego własnym narzędziem. Świat nam dany stał się nam wrogi
Wszystko zaczęło się spokojnie. Powietrze i woda zmieniały się w truciznę. Morza i oceany pochłaniały wiele istnień. Ogień miast ogrzewać, zadawał rany. Człowiek widział w drugim człowieku wroga, a brat był siostrze wilkiem. Ludzie walczyli między sobą o coś, co już posiadali, a krew ich brudziła ziemię, w której później leżeli. Lasy nie były już tylko miejscem, z którego zdobywano pożywienie, ale miejscem, które pożywiało się owymi zdobywcami. Po świecie zaczęły stąpać istoty, które nie miały prawa istnieć. I te róże. Cholerne Szklane Róże. Ludzki wynalazek, o wyglądzie tak pięknym, że można by dla niego zabić. Zabić własny umysł.
Możecie się zapytać "Dlaczego jednak Bóg sam nie naprawił świata, a miast tego wyręcza się jakimiś cudactwami?!", a ja wtedy zadam wam inne pytanie, mianowicie "A jaką pan złożył Noemu przysięgę?". Możemy się tak kłócić cały dzień i noc, ale nie o tym chciałem rozmawiać.
Kontynuując. Świat coraz drastyczniej się zmieniał. To co widziałeś wczoraj, mogło już nie istnieć. W zasadzie nic nie było stałe. Bożki zmieniały świat wedle ich woli, a wola ich została zepsuta przez diabła, który zasiał w nich grzech.
To miał być koniec. Koniec wszystkiego. I byłby nim, gdyby nie pewne ograniczenie, nadane owym nadludziom przez Boga. Wszystko co czynili miało również wpływ na nich.
Tak na przykład istoty zmieniające światło, były nań wrażliwe i ślepe zarazem. Bożki, które sprowadzały zimę, miały serca z lodu, ale chciały ciepła. A istoty, które uśmiercały, same chciały żyć i kochać.
To były najsmutniejsze istoty na świecie. Ich smutek był tak wielki, iż zniknęły z tego świata niedługo po tym, gdy się pojawiły. Ale to co zostawiły, zmieniło wszystko co znaliśmy na dobre.
Budynki z kamieni, niegdyś dumne i potężne, stały się gruzowiskami. Pustynie zmieniły się w lasy i łąki, pełne zwierząt, demonów i śmierci, a bagna i trzęsawiska stały się krainami lodu i ognia. Jeziora się wysuszyły, a rzeki zmieniły bieg. Ludzie porzucili rozwój i wrócili do swych korzeni.
A skąd ja to wszystko wiem? Miałem setki lat, aby zobaczyć to co uczyniłem. I żałuję. To wszystko, to również moja wina.
Moja wina.
Moja bardzo wielka wina.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro