Rodział 10
Mimo że zima tego roku była wyjątkowo sroga, siłą rzeczy kiedyś w końcu musiała nastać cieplejsza pora. Śnieg przy leśnej chacie utrzymywał się dosyć długo, lecz wiosnę było czuć w rześkości powietrza i zmianie na drzewach. Zaczęły pojawiać się na nich pierwsze pąki, a ptaki które zostały w lesie na zimę, stały się bardziej ożywione, świergocąc dokoła.
Wiosna niosła ze sobą nie tylko odrodzenie i powrót zwierząt z zimowisk, ale też inne zmiany. Wiosną Iwan musiał stawić się z powrotem u swego dowódcy, aby wysłuchać jego rozkazów. Wiosna miała być też czasem, gdy ich rodzina ostatecznie zemści się na straszliwym oprawcy.
Kiedyś pierwsze oznaki wiosny kojarzyły się młodemu mężczyźnie z powrotem do służby, z wizją nowych wypraw i zadań, nocami przespanymi pod gwiaździstym niebem w dalekich stepach, z powrotem do tego, co sprawiało, że czuł się prawdziwym Kozakiem. Teraz zaś powrót wiosny, a wraz z nią starego życia i wizja dopełnienia zemsty wcale go nie cieszył. Był to dla niego bowiem koniec okresu jego utajonego szczęścia. Utraci wszystko bezpowrotnie, niepodobne bowiem by to, co odczuwał mogło ujrzeć światło dzienne. Może w innych okolicznościach. Ale obecne nie pozostawiały przed nim żadnych rozwiązań.
Po pierwsze, przed nim a jego marzeniami stało prawo boskie, wolał cierpieć samotność, niż narazić swój obiekt westchnień na wieczne potępienie, to u góry, ale i też na dole, wśród ludzi, po drugie zaś, nawet nie miał, co marzyć o odpowiedzi na swój afekt, był bowiem przecież porywaczem wykorzystującym sytuację na rzecz chęci zemsty, co dręczyło go od samego początku. Ukrywał więc swoje prawdziwe uczucia pod maską chłodnej życzliwości, co sprawiało mu ogromne cierpienie. Wiedział, że Olga nie żywi do niego urazy za to co się z nią stało, traktowała swoje porwanie jako przymusową konieczność i cały czas była wobec niego miła, myślał jednak, że jej sympatia, choć prawdziwa, ma charakter koleżeński. Długo zastanawiał się nad dalszym losem tej dziewczyny.
Po tym wszystkim, co miałoby się wydarzyć już wkrótce, najchętniej wsadziłby ją na konia i powiózł do swojego chutoru, żeby została tam z nim na zawsze. Czuł jednak, że się tak nie stanie. Po pierwsze, mimo że każdy widział ich prawo do zabicia mordercy ich siostry i nic przeciwko temu nie miał, zabicie starszego z braci bez jakowego powodu było bezpodstawne, powód Iwana w tym przypadku nie niósłby za sobą usprawiedliwienia, lecz ogólne zgorszenie, które mogłoby za sobą nieść poważne konsekwencje, mógłby go zabić jedynie w samoobronie.
Z ich rozmów natomiast wynikało, że Olga bez względu na wszystko, czyli na swój stan cywilny, po tym, jak zabiją jej szwagra, chciała stać się samodzielna i podjąć pracę w którymś z dworów lub karczmie. Iwan rozumiał przez to jej chęć emancypacji i odcięcie się od przeszłości, postanowił więc, iż, mimo że złamie sobie tym samemu serce, pomoże jej znaleźć jak najlepszą posadę. Wizja Olgi jako dziewki karczemnej prześladowała go od wielu dni. Choć był to los lepszy od tego co dotąd zaznała, Iwan z przerażeniem myślał o tym, na co mogła być tam narażona.
Trochę lepiej przedstawiała się posada dziewki służebnej w jakimś dworze. Nie byłaby tam narażona na niebezpieczne zaczepki pijanych mężczyzn, ale mogła też dziać się jej krzywda. Było jedno miejsce, gdzie nie działaby się jej żadna krzywda, ale wiedział, że ona tego, tak czy siak, nie zechce. Przy nim.
Śnieg całkowicie stopniał, a las odradzał się powoli z zimowego snu. Roztopy oznaczały tylko jedno – wyjazd Iwana na Sicz. Jako że miał pod sobą ludzi, musiał udać się do owej stanicy kozackiej, aby wysłuchać wszelakich rozkazów dotyczących jego i jego braci, taki był bowiem jego obowiązek – po pierwsze służyć pułkowi. Wyczuwał, iż ze względu na jego rodzinną sytuację, jego dowodzący pozwolą mu na kontynuowanie swej zemsty, mogło się jednak zdarzyć, że na skutek jakiegoś napadu na wschodnią ścianę kraju, zostanie wysłany do walki. Walka z wrogiem wydawała mu się teraz bardzo kuszącą perspektywą, jako że mógł zginąć. Wolał jednak opuścić ten świat ze świadomością, że jego siostra została pomszczona, a branka znajduje w bezpiecznym miejscu, gdzie dożyje swoich dni tak jak tego chciała.
Będzie wtedy mógł się z nią po przyjacielsku pożegnać, niby to: ,,do zobaczenia", lub ,,bywaj", potem zaś przepisze się do innego, bardziej narażonego najazdami pułku, gdzie będzie swobodnie mógł zginąć walcząc na pierwszej linii. Taki był właśnie jego smutny plan. Wiedział bowiem całym sobą, że już nigdy tak nikogo nie umiłuje. Rodzina może i będzie go opłakiwać, ,,ona" może też westchnie nad jego duszą, mając na względzie nić sympatii, jaka się miedzy nimi zrodziła. Kozacy będą się dziwić na jego zmianę pułku i na szybką śmierć, ale nie dbał o to, pomyślą pewnie, że chłop był młody i chciał się wsławić.
Jego chutor, który był schedą po wuju Antonie, zabezpieczy pismem, w którym przekaże go któremuś nienarodzonemu jeszcze synowi, czy to Maksyma, czy Jaremy. Zapewne odziedziczy on już ruinę owej budowli, teraz bowiem budynki, choć porządnie postawione, potrzebowały gruntownego remontu. On jednak nie dbał o to, co stanie z miejscem, które było jego własnością, nie miał w nim zamiaru ani mieszkać, ani nawet dożyć starości. Sam bowiem żyć nie chciał.
Pewnego wieczoru, na początku marca, gdy jedli razem wieczorną polewkę, Olga zauważyła, że Iwan jest straszliwie spięty. W jej myślach zrodziła się pewna obawa, która rosła w ciągu ostatnich kilku dni wraz z przeczuciem, że jej dni w owej chacie dobiegły końca i nadszedł czas. Czas zemsty.
Jadła więc, patrząc na siedzącego naprzeciw niej mężczyznę spode łba. Powoli ogarniał ją ogromny smutek, widziała już bowiem przed sobą perspektywę swojego nowego, samotnego życia, wolna, ale bez niego. Taki miał być właśnie jej los.
Gdy skończyli jeść, Iwan podziękował za strawę i westchnąwszy, rzekł:
— Śnieg już całkiem stopniał, nadchodzi wiosna, tedy nie mogę już dłużej tu z tobą siedzieć. Niedługo przyjedzie mój ojciec, aby zostać tu z tobą, nie czas bowiem jeszcze na naszą zemstę, mam bowiem inne obowiązki.
— Dokąd się wybierasz? — zapytała nieśmiało.
— Okres zimników się skończył, czas mi na Sicz.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ile ryczałam podczas edycji tego rozdziału wiem tylko ja xdxd.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro