Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

- O czym rozmawiacie? - zapytał Derek siadając obok mnie na różowej kanapie.

Rudowłosy przybył z jakimś chlopakiem, jasnym blondynem o niebieskich oczach, który od razu siadł koło Emily zachowując trochę dystansu aby jej nie spłoszyć, jednak miał dużo nadzieji w oczach. Był całkiem przystojny, lecz jak dla mnie zbyt cukierkowy, zbyt idealny wręcz anielski. Nie lubiłam nigdy urody typowych przystojniaków irytowało mnie, że taki może się podobać dosłownie każdej, że dostrzeganie w nim piękna jest tak oczywiste jak oddychanie. Wolałam zdecydowanie chłopców, którymi tylko ja mogłam się zachwycać, dostrzegać ich wyjątkowość i wielbić ich nieoczywistą urodę.

- Luka może być się przywitał z nową dziewczyną w naszym towarzystwie- powiedział beztrosko Derek zworafjac uwagę przyjacielowi.

- A no tak jestem Luka. - powiedział niezbyt przejmując się mna, w sumie nawet nie patrząc na mnie. Może normalnie poczułabym się urażona, ale rozumiałam, że jego głowę zaprzątają problemy związkowe.

- Mira- odpowiedziałam trochę sucho.

Spojrzałam na Emily było po niej widać, że nie wie jak się do końca zachować. Pewnie zastanawiała się czy dalej ciągnąć farse z ich kłótnią czy może mu wybaczyć i udawać, że nic się nie stało. Tak na prawdę nie wiem o co się pokłócili, ale dowiem się dopiero gdy Em postanowi mi o tym opowiedzieć, nie będę naciskać.

Na początku spotkania atmosfera była trochę napięta. Chłopcy poszli coś nam zamówić, dziwnie się czułam z faktem, że ktoś będzie za mnie płacił, ale kiedy zaczęłam oponować Derek stwierdził, że nie mam mu utrudniać bycia dżentelmenem. No cóż skoro go tak bardzo uszczęśliwi nie mogłam się sprzeczać, zresztą to było miłe. Wrócili do nas z koktajlami.

- Prawie tak słodki jak ty- powiedział podając mi mojego i puszczając mi oczko, może to nie był górnolotny tekst na podryw, ale i tak wywołał uśmiech na mojej twarzy.

Emily powoli pozwalała się zbliżyć do siebie Luce. Atmosfera zrobiła się milsza, mogłam się wyluzować. Z Derekiem rozmawiało mi się cudownie, czułam się przy nim strasznie swobodnie. Niestety czas leciał nieubłaganie i nim se obejrzeliśmy była już dwudziesta druga trzydzieści, czyli godzina zamykania lokalu. Szczerze nie chciałam kończyć tego spotkania. Przez to, że często się przeprowadzałam nie miałam wielu prawdziwych przyjaciół, a teraz miałam wrażenie, że mogę takich zyskać.

Luka i Emily poszli razem mówiąc nam, że muszą porozmawiać. Zostałam z rudowłosym.

- No to ja chyba pójdę nie chcę, żeby moja mama się martwiła, że długo nie wracam a jutro szkoła.

- Dobrze, więc cię odprowadze. - zaproponował chłopak.

- Naprawdę nie musisz ...

- Masz rację nie muszę, ale chce. A poza tym twoja mama będzie się mniej bała, jeśli dowie się, że wracałaś z pożądanym i silnym mężczyzną.

- W porządku, a znasz takiego? - zapytała żartobliwie.

- Pff...- udał obrażonego.-  Gdybym cię nie polubił to teraz szła byś sama.

- Dobrze w takim razie, że mnie lubisz. - uśmiechnęłam się w jego stronę najładniej jak umiałam.

Szliśmy powoli prowadząc niezobowiązującą rozmowę. Gdy byliśmy na mojej ulicy zaczęłam się denerwować, jak mam go pożegnać. Czy jak powiem mu tylko cześć nie pomyśli, że jest mi obojętny, a jak go przytulę to może pomyśleć, że jestem nachalna. W końcu dotarliśmy do domu dziadka.

- Mieszkasz tutaj? - zapytał zdziwiony.- Musisz mieć dużą rodzinę.

- Nie, właściwie mieszkam tutaj tylko ja, mama i dziadek.

- Musicie mieć tam mega pusto, znaczy no wiesz czasami chyba możesz się czuć samotnie.

- Tak czasami trochę- przyznałam trochę niepewnie.- Dziadek nazywa go starym zamczyskiem.

- No to trochę słabo- powiedział po czym zaraz się uśmiechnął. - To w takim razie mam powód, żeby wyciągać cię na spotkania ze mną.

Uśmiechnęłam się lekko zawstydzona, czyli chce jednak się ze mną jeszcze spotykać. Chłopak wtedy przybliżył się do mnie i dotknął dłonią mojego policzka po czym złożył kosmyk moich rozpuszczonych włosów za ucho.

- W takim razie do ...

Nie zdążył dokończyć pozegnania. Usłyszeliśmy trzask i nagle na ulicy zapadła ciemność. Że strachu pisknęłam i przybliżyłam się do chłopaka, który od razu objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej.

- Co to było? - zapytałam wystraszona.

- Nic takiego, spokojnie. - starał się mnie uspokoić. - To tylko światła zgasły, pewnie coś w elektrowni. Nie martw się są stare i coś się pewnie zepsuło.

- Tak pewnie masz rację- powiedziałam niepewnie.

- Hej jest okej- chwycił moją twarz w dłonie i skierował tak, żebym widziała jego oczy, lecz niestety było zbyt ciemno. Ale czułam, że jego twarz jest blisko, jego oddech delikatnie muskał moją twarz. - Idź do domu dobrze? Ja poczekam tu aż nie wjedziesz do środka.

- Ale co z tobą?

- Nie martw się jestem dużym chłopcem. A poza tym mam latarkę w telefonie. Dam radę.

- Dobrze to pa.

- Do zobaczenia. - gdy usłyszałam jego odpowiedź od razu pobiegłam do domu chyba nawet dobrze nie domykając  bramki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro