Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Byłam w tym samym domu, ale w innym pomieszczeniu. Chyba strych. Z dołu dochodziły krzyki. Ktoś się kłócił, zaczęłam słuchać. Głosy zdawały się coraz głośniejsze. Nie muszę się chować to tylko sen, nic mi się nie stanie.

Przez drzwi weszły dwie postacie. Jedną jak zwykle był niezwykle przystojny chłopak. Często pojawia się w moich snach. Ma czarne krótko ścięte włosy i ciemne oczy. Obdarzył mnie szybkim spojrzeniem. Po czym znowu zwrócił uwagę na rudowłosą dziewczynę.

Ciągle się kłócili, nie mogłam ich zrozumieć. Zobaczyłam ruch w kącie. Podeszłam tam. W ciemności ukrywała się nie wielka postać.

Podeszłam bliżej, żeby się przyjrzeć. Zamarłam na chwile. Dziecku to wystarczyło chwyciło mnie palcami, a raczej szponami za kostkę. Wbiło paznokcie głęboko, zaczęła lecieć mi krew. Mocno pociągło i spadłam na ziemię jak długa. Zaczęłam krzyczeć, wić się i kopać, ale dziecko nic sobie z tego nie robiło. Ciągneło mnie dalej w głąb.

Usłyszałam śmiech dziewczyny.

Zatrzymaliśmy się, przed oknem, przez które przebijał się blask latarni. Dopiero dostrzegłem w całości mojego oprawce. Znów krzyknęłam ze strachu. To nie było dziecko, ani nawet człowiek. Miał jego postawę, ale nim nie był. Nie miał ust, tylko same zęby, ale nie normalne. Miał ich za dużo. Jego oczy były czerwone, nos i usta zniekształcone wyglądały jakby ktoś polał je kwasem .

Rudowłosa podeszła do mnie chwyciła mnie za szyję.

- Spójrz na nie - wskazała potwora - To mój synek piękny prawda.

Nie mogłam się zmusić by Na niego popatrzeć. Skierowałam wzrok na okno.
Uderzyła mnie z całej siły w policzek.

- Patrz! - wrzasnęła

Tym razem posłuchałam.

- Widzisz jak wygląda? - przytaknęła. - Wiesz kto mu to zrobił? Nie? To ja Ci powiem kto - spojrzała na syna z czułością. - Jego ojciec. Dawał mi leki szkodliwe dla płodu. - zrobiło mi się nie dobrze- Cholerny Parker! Dlaczego? Dlaczego mi to zrobił?! - Krzyczała.

Dziecko mocniej wbiło pazury. Wyłam z bólu .

- Wiesz co mu za to zrobiłam? - zapytała zacieśniając uchwyt na moim gardle. - Zabiłam go. - Wyszeptała . - Możesz się nią pobawić. - powiedziała do syna. - Chcesz? - w odpowiedzi warknął.

Zaczęłam krzyczeć. Siedział na moim brzuch. Zatopił pazury moich wnętrznościach, powodując straszny ból.

Poczułam, że zelżał.

Obudziłam się. Stałam przy otwartych drzwiach, na strych. Szybko zatrzasknełam je i pobiegłam do pokoju. Czułam pot na całym ciele, ale to było normalne. Rzadko lunatykowałam a w dodatku nigdy do miejsca koszmaru, dziwne. Bardzo dziwne.

***

Dajcie znać co myślicie i czy jesteście ciekawi co będzie dalej? Mam nadzieję, że opowiadanie się Wam spodoba.

Wesołych Świąt!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro