Rozdział 12
Odkąd rudy chłopak powiedział, że mu się podobam mój cały zły humor poszedł w niepamięć. Czułam się tak nabuzowana pozytywnymi emocjami, że nic nie mogło mnie zasmucić. Uśmiechałam się jak głupia nie wiedząc jak odpowiedzieć Derekowi na te słowa i w ogóle czy mam mu odpowiadać. Bo przecież fakt, że przyznał, że mu się podobam nic nie oznacza. Cholera... A co jeśli dla niego faktycznie ma małe znaczenie, może podobać się mu wiele dziewczyn. A co jeśli są lepsze ode mnie i...
Moje rozmyślania przerwał dzwonek oznaczający koniec matematyki co oznaczało, że mogę iść do domu. Cieszyłam się, że w końcu mogę pożegnać się z Emily. Po całym dniu naśmiewania słuchania tego jak się ze mnie naśmiewa miałam jej dość. I co z tego, ze spodobał mi się chłopak? I co z tego, że do jasnej cholery jest rudy?! Wbrew powszechnej opinii uważam, że Derek ma duszę.
Szłam do domu mając w sobie trzy uczucia: frustrację, ekscytacje i żal. Frustrację, bo ciągle myślałam o docinkach Emily, ekscytację,bo podobam się Derekowi, żal, ponieważ nie wiadomo czy coś z tego będzie. Byłam już blisko naszej posesji, gdy poczułam potrzebę spojrzenia na sąsiedni dom. Nie wiem czemu, ale patrząc się na ten cholerny budynek czułam strach. Stwierdziłam, że to głupie, więc by przekonać się, że jestem normalną osobą zaczęłam się mu się przeglądać. Nie byli w nim nic wyjątkowego, oprócz tego,że wyglądał jak miejsce z horroru.
Miałam już odejść gdy ujrzałam ją. Moje serce przyspieszyło a na rękach pojawiła się gęsia skórka, czułam zimny pot na plecach a mój oddech stał się niespokojny. Patrzyłam się jak zamrożona w postać za oknem. Nie byłam w stanie mrugnąć. Przerażenie owładnęło mym ciałem. Nie byłam w stanie myśleć. To tylko dzieje się w snach nigdy na jawie. Postać podniosła rękę i pomachała. Na ten gest krzyknęłam i ruszyłam biegiem w kierunku domu. Bałam się, że znów mnie dopadnie. Wydawało mi się, że w głowie słyszę jej przerażający śmiech.
Otworzyłam drzwi nie zwracając uwagi ani na mamę ani na dziadka pobiegłam szybko do swojego pokoju. W trakcie drogi wywaliła bym się kilka razy. Gdy już wpadłam do pokoju zamknęłam drzwi na klucz i siadając na ziemi oparłam się o nie. Zaczęłam się kołysać. To nie prawda... To nie prawda.. nanana. Co raz mocniej obejmowałam rękami nogi. To nie prawda. Ona jest tylko w snach. To nie zdarzyło się. Nie mogłam się uspokoić.
- Mira oddychaj. .. będzie dobrze- mówiłam sama do siebie.
Jak to możliwe, że rudowłosa która pojawia się w moich koszmarach i mnie nęka pojawia się w domu sąsiadów. Musiało mi się przewidzieć tak to tylko przewidzenie, nic wielkiego...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro