Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Szybko oznajmiłam mamie, że jestem i pognałam do mojego pokoju. Wciąż czułam roztrzęsienie z powodu nagłego zgaśnięcia wszystkich świateł, przecież powinny najpierw migać albo coś prawda? Sama nie wiem, na całe szczęście w domu jest prąd. Nie mam pojęcia jak zasnę dzisiejszej nocy.

Rozmyślanie na temat lamp zastąpiła mi analizna dzisiejszego wieczoru. Kurcze Derek musiał mnie podrywać, ale z drugiej co jeśli odczytuje jego sygnały nieprawidłowo. Eh... Przestań dawać ponosić się emocją.

Położyłam się na drugą stronę łóżka i dałam się pochłonąć rozmyślanią o rudowłosym i tak zasnęłam...

Obudziło mnie jakieś smyraie po ręce, starałam się ją zabrać ale nie mogłam, a irytujący dotyk nie ustępował machnęłam mocniej ręką i wtedy poczułam ból w nadgarstku i ramieniu. Momentalnie się obudziłam, nie mogłam ruszać rękami ani nogami byłam przywiązana do jakiegoś krzesła. Zaczęłam się wiercić i wyrwać.

- To i tak nic ci nie da- powiedział głos za moim plecami, znałam go z moich koszmarów.

Stanąła przede mną trzymając w ręku pióro i bawiąc się nim.

- Czego ty ode mnie chcesz? - zapytałam przerażona.

- Och to nic osobistego- powiedziała rudowłosa. - A może jednak tak?

- Kim ty w ogóle jesteś?  Nic ci nigdy nie zrobiłam!- strach zaczął mnie paraliżować.

- Jestem Claressa i wystarczy mi, że się urodziłaś- po tych słowach rzuciła we mnie piórem i zbliżyła się do nnie. - Do tej pory musiałam się kontrolować, bo on mi zabraniał, ale teraz jest wściekły.

- Kto? o kim ty mówisz?- zapytałam starając się opanować głos.

- Nie rozumiał mnie, wciąż tylko zabraniał- zbliżyła  swoją twarz do mojej. -  I w imię czego? Tak przeciętnej twarzy, rzygać mi się chce gdy na ciebie patrzę. Ale teraz się na ciebie wściekł.- chwyciła moją twarz i wbiła mi się paznokciami w policzek.

- Kto... Kto jest na mnie zły? - zapytałam cicho i drżącym głosem.

- Jak to kto? Mój ukochany braciszek, który oszczędzał ci tak wiele ból i cierpień, ale to się już skoczyło ta opieka. Zdradziłaś go a on ci tego nie wybaczy.

- Ja nikogo nie zdradziłam!

- Milcz! - poczułam uderzenie na policzku. - Teraz zacznie się zabawa.

Rudowłosa odeszła ode mnie kawałek i podeszła do jakiegoś stołu. Chiwile się przyglądała zawartości i wyciągnąła rękę po jeden.

- Taki mały i niepozorny.- powiedziała slodko.- A może sprawić tyle bólu chcesz się przekonać? - Powiedziała poczym znów podeszła do nnie.

Zaczęłam się wyrwać i krzyczeć. Zawyłam gdy nożyk wbił mi się w rękę, błagałam by przestała gdy rozcinała kolejny kawałek mojej ręki. Jęczałam gdy czułam jak coraz to więcej wycieka że mnie krwi. Torturowała mnie na różne sposoby, aż w końcu nie miałam siły krzyczeć.

Godziny agonii przerwał jakiś dziwny pisk i dźwięk grzechotki. Kątem oko zobaczyłam, że coś się do nas czołga. Znowu zobaczyłam jego czerwone oczy.

- O moja mała słodka dzidzia przyszła się pobawić?- zapytała podnosząc potwora, nie przeszkadzała jej krew którą ma na rękach- Chcesz z mamusia pobawić się tą suką? - mówiła do niego słodko. Potwór skrzywił swoją twarz jeszcze bardziej.- No cóż masz szczęście, że mój synek nie jest zainteresowany takim truchłem jak ty.

Powiedziała wychodząc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro