Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog




Jesteśmy niestałymi, głupimi istotami ze słabą pamięcią i ogromnym darem do samozniszczenia.

Suzzane Colins: Kosogłos

Każdy powinien umierać w czyiś ramionach.

Cassandra Clare: Miasto niebiańskiego ognia

***

Mason Donovan nie był tchórzem.

Ale gdy śnił o dziewczynce w czerwonym płaszczu, zdarzało mu się zmoczyć łóżko. Mimo młodego wieku czuł się mężczyzną i chciał, aby właśnie tak go odbierano. Ojciec wielokrotnie powtarzał, że prawdziwi faceci muszą być twardzi i nie mogą się mazgaić, toteż Mason nie miał zamiaru tego robić.

Po każdym nocnym, mokrym incydencie zdzierał z łóżka zasikane prześcieradło i wrzucał je do pralki, z nadzieją, że mama się nie zorientuje. Oczywiście, Camilla zauważyła żółte plamy zdobiące jasny materiał, gdy trzeci raz tego samego tygodnia syn postanowił dorzucić coś do już i tak ogromnej sterty prania. Postanowiła jednak nie wyprowadzać chłopaka z błędu i pozwolić mu wierzyć, że o niczym nie wie. Nie chciała robić Masonowi przykrości. Nie mogła też pozwolić, żeby o wszystkim dowiedział się jej małżonek. Najprawdopodobniej zbiłby chłopaka pod jej nieobecność, w ramach kary. Tak jak w lipcowe popołudnie, kiedy Mason wrócił do domu z tomikiem poezji, a wściekły Jack raz na zawsze zakończył zainteresowanie chłopaka literaturą piękną. Facet to ma być facet, powiedział. Camilli nie było wtedy w domu, a gdyby była, z pewnością sama chodziłaby sina przez następny tydzień, za brak umiejętności wychowawczych.

Nigdy nie opowiedział o swoich koszmarach mamie, a już tym bardziej kolegom, przy których zgrywał nieustraszonego. Jaką hańbą by się pokrył, gdyby choć słowem wspomniał, że sika, ilekroć śni mu się dziewczyna? Wyśmialiby go! Chłopcy w jego wieku miewają mokre sny, tyle że nie z udziałem uryny.

Ciężko było mu przyznać, nawet przed sobą samym, że się boi. A bał się jej... Było coś niepokojącego w spojrzeniu, którym go raczyła, niemalże już każdej nocy. Zawsze przedstawiała się w taki sam sposób, na tle starego domostwa znajdującego się przy stawie, do którego wielokrotnie wskakiwał.  Stała przed domem z włosami związanymi w ciasny, koński ogonek, z którym wiatr pogrywał do upiornej muzyki. Jasne oczy, nieobecne, jakby puste, były głęboko osadzone w okrągłej, bladej twarzy. Wąskie usta wykrzywiała w upiornym uśmiechu. Wyciągała do niego rękę, zachęcająco, a moment przed opróżnieniem przez Masona pęcherza, wypowiadała te same słowa: Pójdź ze mną...        

Którejś nocy prześcieradło pozostało suche.

Którejś nocy poszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro