Prolog
Był słoneczny piękny dzień, Susan 16 letnia dziewczyna pakująca swoje rzeczy do dużej walizki, ciekawi czemu? Otóż to jedzie na obóz z fałszywymi przyjaciółmi, myśli że ją naprawdę lubią, ale tak patrzeć nie jest zbyt Lubianą dziewczyną w szkole, jest takim ala kujonem, zawsze miała dobre oceny i zachowanie, nigdy nikomu krzywdy nie zrobi, nie sprawi że jej mama będzie płakać po nocach, nigdy nic nie ukradnie, jest skrytą w sobie nastolatką, to dlatego że jej ojciec chory jest na raka, bardzo to z mamą przeżywa , wracając to pakowania wzięła najpotrzebniejsze Rzeczy, takie jak np. Parę książek, ubrania, ręcznik, kosmetyki, sprej na komary i apteczkę pierwszej pomocy.
***
-susie! Zaraz się spóźnisz!- krzyczy z dołu mama susan, pakując jej 4 kanapki na podróż, słodycze, picia, no i gaz pieprzowy na wszelki wypadek, jeśli by ktoś ją chciał skrzywdzić.
-no juz idę mamo- susan zaśmiała się, schodząc na dół na szybkie śniadanie, i zobaczyła duży plecak, z jedzeniem -mamo, naprawdę nie musiałaś- dodała tuląc swoją rodzicielkę.
-susie dobrze wiesz że nie tam ci głodować, pamiętaj o tym ze jak tata wyzdrowieje to nie będzie chciał tulić samych kości- mama susie powiedziała i poszła nałożyć jej omletu francuskiego, i to tego świeży sok wyciskany z pomarańczy, z czarnej pozeczki i gujawy.
-noo dobrze- nadymała policzki susan- mamo? Mam pytanie?- zapytała susan swojej mamy miętolosz rękawy od swojego swetra .
-pytaj kochanie- starsza z kobiet zapytała, swojej pociechy.
-czy mogłabyś dać mi 900 zł?- zapytała znów swojej mamy tym razem bardzo zawstydzona, że prosi o taką kwotę, powiedzmy ze nie są wcale tacy biedni jak się wydaje, rodzice mają własny biznes, ojciec prowadzi firmę, matka ma butik w Paryżu, we Włoszech, w Hiszpanii, Toyko, w Chinach i w Korei, ale nie popisują się tym, no mają duży dom, i różne inne rzeczy, ale się tym nie chwalą jak inni. -oczywiście córeczko- podała dziewczynie 900 zł i pocałowała ją w czółko -I nigdy nie bój się pytać mnie o to, dobrze?- usiadła przy stole obok swojej córeczki, jedząc Kanapkę, popijając kawą.
-dobrze mamo- powiedziała ze lekkim uśmiechem na twarzy, jej mama jest najprwdziwszym aniołem jaki tylko chodzi na ziemi, może i jest bardzo nadopiekuczńca, ale właśnie taką ją kocha, czuje się przy niej bezpiecznie, i czuje tą dobroć i miłość, która w niej się skrywa, a jej ojciec może i wygląda na surowego i oziębłego, to tak naprawdę jest dobrym i kochanym człowiekiem, Susan nie mogła lepiej trawić z narodzinami.
************************************
Hej, z tej strony darknesplyer, mój pierwszy rodział o koszmarny obóz -piątek 13 i mam nadzieje ze się spodoba
Edit :
Przepraszam za tak długi prolog
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro